Autor: Jus Accardo
Tytuł: Dotyk
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 344
Moja ocena: 6/10
Pewnego dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie, że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne – jego dotyk zabija...
Nasza główna bohaterka to niepokorna i nieco szalona Deznee Cross. Nastolatka ma siedemnaście lat i mieszka ze swoim ojcem prawnikiem, z którym nie ma, delikatnie mówiąc, zbyt dobrych relacji. Imprezuje razem ze swoimi przyjaciółmi, z którymi dzieli wspólne zainteresowania. Po prostu wiedzie zwyczajne życie, takie, jak inne młode dziewczyny. Do czasu, bo gdy u jej stóp ląduje przystojny i tajemniczy chłopak Kale na jaw wychodzą od dawna skrywane tajemnice rodzinne.
Chciałabym napisać, że "Dotyk" wzbudził we mnie całą gamę różnorodnych uczuć. Naprawdę, chciałabym. Nie lubię psuć opinii książkom, bo przecież czytanie jest wspaniałe, nieważne po co sięgamy. Do przeczytania powieści Jus Accardo bynajmniej nie skłoniła mnie troszkę nieudana okładka wydawnictwa Dreams, co mnie niejako zdziwiło, bo słynie ono z pięknych i klimatycznych grafik. Jednakże, nie o tym chcę tutaj rozprawiać. Uwielbiam połączenie fantastyki i romansu, więc nie mogłam darować sobie tej lektury, tym bardziej, że zbliża się premiera drugiego tomu. Niestety, może przez wzgląd na moje podekscytowanie rozczarowanie okazało się jeszcze większe.
Tempo, jakie Jus Accardo narzuciła swojej książce jest zdumiewająco szybkie. Przy takiej konstrukcji akcji nie ma mowy o dokładnym, a przede wszystkim chwytliwym wprowadzeniu. Czytelnik od początku zostaje wessany w wir wydarzeń, co, nie przeczę, niekiedy jest dobrą rzeczą, ale w "Dotyku" zwyczajnie się nie sprawdziło. Brak było jakiejkolwiek spójności w zdarzeniach, bo miały one miejsce wręcz błyskawicznie. Ja się pytam, gdzie interesujący początek? Autorka nie stworzyła czegoś, w co byłoby warto nieustępliwie brnąć, a ja zrobiłam to tylko z zasady, żeby skończyć to, co już zaczęłam. Tak to jest, raz powieść jest za wolna i za nudna, a raz za szybka. Pisarze muszą po prostu odnaleźć swój złoty środek, aby stworzyć coś, przy czym możemy przyjemnie spędzić czas.
Napisałam o akcji, to teraz napomknę o postaciach. Wiadomo powszechnie, że zazwyczaj główne bohaterki są irytujące, wkurzające i w ogóle gdzie z nimi do życia, a tym bardziej do czytania. W tym przypadku jest pół na pół. W jednej chwili Deznee zaskakiwała mnie swoją zadziornością i nieustępliwością, tylko po to, aby zaraz razić swoją głupotą i porywczością. Rozwój wydarzeń, tajemnice, o których się dowiedziała tak jakby w ogóle nie wpłynęły na tok jej rozumowania. Nawet męskie charaktery wołają o pomstę do nieba, chociaż jedynie Alex przykuł moją uwagę na tyle, żebym nie rzuciła tej książki w kąt. To, dlaczego tak bardzo nie spodobali mi się bohaterowie to fakt, że autorka stworzyła ich bardzo schematycznie, nie skupiła się nawet na opisywaniu ich emocji. Miałam wrażenie, że są, aby być, ale nie wnieść nic produktywnego w to dzieło.
Podsumowując: "Dotyk" to całe pasmo rozczarowań i zgrzytów. Nie wiem, czy dla jednej postaci powinnam kontynuować przygodę z tą serią. Tym bardziej, że książek z tego gatunku na rynku wydawniczym nie brakuje.
Nie, nie... Raczej nie.
OdpowiedzUsuńMi się Dotyk bardzo podobał i z niecierpliwością czekam na to kiedy Toksyna wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńNo tak.. ta okładka wcale nie jest troszkę nieudana - ona jest baaardzo nieudana.
Spodziewałam się takiej opinii na jej temat. Przeczytałam już nie jedną receznję odnoście tej książki i odczucia czytelniczek okazują się podobne. Naiwna, szybka i płytka akcja do szpiku kości... raczej podziękuję tej książce. Wolę poświęcić swój czas na coś bardziej konstruktywnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam jakiś czas temu, szału nie było. A recenzja naprawdę dobra (jak zawsze zresztą^^), nie miałaś co się martwić ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na swoją kolej, ale po Twojej recenzji jakoś specjalnie nie spieszy mi się do jej lektury :c
OdpowiedzUsuńNo cóż... najwyżej napiszę niepochlebną opinię. :)
O, a ja miałam ją na oku. Przyznam, że mam już dość takich książek, które po swojej wychwalającej reklamie totalnie rozczarowują..
OdpowiedzUsuńZ czasem mam coraz mniejszą chęć na przeczytanie tej książki.
OdpowiedzUsuńHmm... aż tak źle? To dobrze, że nie trafiła do moich rąk :)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka kupiła... chyba się zawiedzie. Cóż... ja przeczytam bo od niej pożyczę xD ale cieszę się, że jej sama nie kupiłam, jej może się spodobał opis, ale mnie ani trochę nie przekonał. Ale może mimo wszystko warto się zaznajomić z książką? Myślę, że tak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Planowałam przeczytać ..i chyba i tak się zdecyduje, aby na własnej skórze sprawdzić czy jest aż tak nie ciekawie z nią, ;)
OdpowiedzUsuń