my heaven of books

niedziela, 29 czerwca 2014

Joanna Jodełka - Ars dragonia


http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/219000/219177/265855-352x500.jpg
Autor: Joanna Jodełka
Tytuł: Ars Dragonia
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 279
Moja ocena: 4/10

Do fantastyki w wydaniu polskich autorów nadal podchodzę z obawą, ale mimo to chętnie po nią sięgam. Ktoś zapyta, dlaczego? Powód jest prosty - z ciekawości. Wciąż czekam na tę jedną powieść, która powali mnie na kolana i dzięki której uwierzę, że nasi rodzimi pisarze również mogą się świetnie wpisać w kanony fantastyki.

"Ars Dragonia" wzbudził we mnie mieszane uczucia, zanim jednak przejdę do właściwej części swojej recenzji, wypadałoby wspomnieć co nie co o fabule. Akcja tej powieści toczy się w Poznaniu, do którego przybywa nasz główny bohater, szesnastoletni Sebastian Pitt. Przyczyna przyjazdu chłopca nie jest zbyt pozytywna, bowiem jej powodem jest pogrzeb jego dziadka, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Sebastian już od początku swojego pobytu w tym mieście, zaczyna zauważać dziwne rzeczy. Pojawia się nie tylko coraz więcej pytań bez odpowiedzi, ale także i  tajemnic...

Niby "Ars Dragonia" czyta się szybko, niby nie jest to taka straszna książka, ale... No właśnie, to "ale". W istocie dzieło polskiej pisarki okazało się dla mnie po prostu nudne i przegadane. Na początku akcja mknęła szybko, dodatkowo lekturę urozmaicały archiwalne dokumenty tajemniczej organizacji, które tylko potęgowały niepewność w rodzaju "nie wiem, czego się spodziewać". I na prawdę nie wiedziałam. Nie powiem, pierwsze pięćdziesiąt stron tego dzieła zainteresowało mnie, jednak im dalej w las, tym gorzej.

"Ars Dragonia" wydaje się jedną z tych książek, przy której można miło spędzić czas. Lekka, przyjemna, pozwala odetchnąć na chwilę od dnia codziennego. Zaraz, wróćmy, wcale taka nie jest, a chyba powinna, bo przypuszczam, że jej grupą docelową jest młodzież. Początkowo się nie zrażałam tym, że nie rozumiałam, o czym ta powieść jest, myślałam "spokojnie, przecież wszystko się wyjaśni". I nie za bardzo wyjaśniło, wręcz przeciwnie - było więcej niewiadomych niż wiadomych. Cała książka jest bardzo chaotyczna, jest dużo przeskoków narracji, przez co czytelnik nie bardzo może rozeznać się w akcji. To mylące, bo nawet nie zdążyłam dobrze przemyśleć tego, co przeczytałam, a Joanna Jodełka przenosiła mnie już w inne miejsce. W efekcie zachęcająca otoczka tajemniczości i niepewności zaczęła być dla mnie po prostu irytująca.

"Ars Dragonia" to książka, na której mocno się zawiodłam. Liczyłam na powieść, która umili mi czas, a to, co otrzymałam to misz-masz różnych koncepcji na fabułę, które nie bardzo do siebie pasują. Jeśli musiałabym podsumować jednym słowem tę lekturę, byłoby to słowo: chaos. Odniosłam wrażenie, jakby Joanna Jodełka nie potrafiła się zdecydować na jeden spójny pomysł, więc postanowiła wmieszać ich kilka i stworzyć prawdziwą mieszankę. To zdecydowanie nie jest najlepszy przepis na dobrą młodzieżową książkę z pogranicza fantastyki.

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

czwartek, 26 czerwca 2014

Sarah Lotz - Troje

Troje - Sarah Lotz
Autor: Sarah Lotz
Tytuł: Troje
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 474
Moja ocena: 6/10
Gdy w moje ręce trafiła książka "Troje" Sary Lotz poniekąd wiedziałam, że nie będzie to zwyczajna lektura. Przesyłka od wydawnictwa została zapakowana w czarną kopertę, co jest - przynajmniej dla mnie - dosyć nietypowe. Sama oprawa graficzna tej powieści jest na mistrzowskim poziomie, a musicie wiedzieć, że ja rzadko wspominam o tym aspekcie, chyba, że jest bardzo okropny i zaniedbany albo wręcz przeciwnie - przyjemny dla oka. "Troje" ma wszystko na swoim miejscu, a wydawnictwu należy się solidne uznanie. Okładka jest tajemnicza, intrygująca, widzimy na niej trzy czerwone paski, w których po dokładniejszym przyjrzeniu się można zauważyć twarze dzieci. Nad nimi widzimy przelatujący samolot. Czerń w połączeniu z czerwienią przykuwa wzrok, intryguje, a wraz z zawartością po prostu mnie oczarowała. Zdawkowy opis na tylnej okładce nie do końca naprowadza czytelnika na trop, z czym będzie musiał się zmierzyć, a to stwarza aurę pełną tajemniczości.

O czym właściwie jest ta powieść? Mianowicie pewnego - wydawałoby się - zwyczajnego dnia, 12 stycznia 2012 ma miejsce nie jedna, a cztery katastrofy lotnicze w różnych częściach świata. Tego jeszcze nie było, prawda? Ludzie są zaszokowani, nikt nie może w to uwierzyć, w końcu jak to możliwe, aby w tym samym czasie rozbiły się cztery samoloty? Na domiar tego opinię publiczną szokuje fakt, że z życiem uszło troje dzieci, praktycznie bez szwanku. I tak oto rodzą się plotki, komentarze, przypuszczenia - jakim cudem? Rozmaici ludzie prześcigają się w znajdowaniu coraz to różniejszych teorii, m.in wytłumaczeń poszukują w religii, jakoby ocalali symbolizowali Czterech Jeźdźców Apokalipsy. "Troje" to bardzo nietypowa książka, o czym zresztą wspominałam wcześniej. To "książka w książce". Fikcyjna pisarka Elspeth Martins tytułuje swoją powieść "Czarnym Czwartkiem", gdzie znajdują się analizy, rozmowy, teorie... wszystko razem wzięte związane z fenomenem trojga.

"Troje" jest na tyle realne, że w pewnym momencie po prostu musiałam wpisać w wyszukiwarkę frazę "Czarny Czwartek" i sprawdzić, czy aby coś takiego nie miało miejsca, chociaż to bezsensowne - przecież bym o tym słyszała. To pokazuje, że Sarah Lotz umie trafić do czytelnika swoją powieścią sprawić, że w którejś chwili zaczyna się zastanawiać, gdzie kończy się fikcja literacka a zaczyna prawda.

"Troje" to bez wątpienia nowość na rynku wydawniczym. Zarzucam pisarkom i pisarzom brak pomysłowości, ciągłe przerabianie tych samych motywów, tematów, tworzenie tych samych bohaterów i tak aż do znudzenia i w końcu czytam "coś", co nie do końca jest zwyczajną powieścią. "Troje" to raczej zlepek różnych informacji, faktów, rozmów czy uczuć. Oprócz tego czytelnik został uraczony bzdurnymi teoriami różnych ludzi, którzy uparcie analizują "Czarny Czwartek", szukają przyczyny czterech katastrof lotniczych i przeżycia z nich trzech dzieci. Niektóre przypuszczenia wywoływały u mnie szeroki uśmiech i skłaniały mnie do przemyślenia w rodzaju "co by było gdyby". Co by było gdyby to się naprawdę wydarzyło? Czy nasi dziennikarze, bloggerzy i generalnie społeczeństwo zareagowało by podobnie? Szczerze mnie ciekawi, czy wypłynęłyby wtedy tematy związane z kosmitami i religią. A przypuszczam, że właśnie by tak było, my, jako ludzie mamy uporczywą zdolność do analizowania spraw, których być może nie powinniśmy ruszać.

Powiedzenie, że "Troje" to zła książka byłoby nieprawdą. To przede wszystkim kontrowersyjne dzieło, a to, że obudziło we mnie mieszane uczucia wynika z faktu, że wcześniej nie czytałam nic, co by przypominało tę powieść. Ja sobie bardzo cenię oryginalność, a sam pomysł na fabułę zasługuje na uznanie. Pozostawiam do zdecydowania Wam, czy zapoznacie się z "Trojgiem".

wtorek, 24 czerwca 2014

Yvette Żółtkowska-Darska - MESSI. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem


Messi, mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem - Yvette Żółtowska-Darska
Autor: Yvette Żółtkowska-Darska
Tytuł: Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 185
Moja ocena: 7/10
Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o legendarnym piłkarzu, jakim jest Lionel Messi. Nie trzeba nawet być fanem piłki nożnej, bo to nazwisko po prostu się słyszy. Sama biografia Messiego jest nie tylko bardzo ciekawa, ale także i inspirująca. Lea już jako dziecko cechowała fascynacja do piłki nożnej, która rosła wraz z jego wiekiem. To niezwykle zdeterminowany i skromny chłopiec, którego historia ukazuje, że wszystko jest możliwe, jeśli pragnie się tego wystarczająco mocno.

"Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem" to, nie da się ukryć, nieco inna propozycja wydawnicza o tym piłkarzu, niż te, które ukazały się dotychczas. Ta książka jest napisana bardzo lekkim i przystępnym językiem, przez co dla dzieci będzie niezwykle przyjemna w odbiorze, co nie znaczy, że starszym czytelnikom nie przypadnie do gustu. Warsztat pisarski autorki jest elastyczny i pomysłowy, przez co odniosłam wrażenie prawie jakbym "płynęła" po stronach. Tę powieść naprawdę czyta się w błyskawicznym tempie! Biografia Lionela Messiego jest podzielona na pięć części, z czego każda ukazuje ewolucję i poszczególne etapy kariery piłkarza. Od trudnych początków, aż do stania się prawdziwym mistrzem.

Yvette Żółtkowskiej-Darskiej udało się stworzyć naprawdę interesującą biografię. Przede wszystkim nie składa się ona z samych suchych faktów i informacji, bowiem autorka wzbogaciła ją o dialogi i rozmaite ciekawostki o kraju, z którego pochodzi Leo - Argentyny. Dodatkowo W "Messim..." aż się roi od pięknych zdjęć, przedstawiających nie tylko piłkarza, ale także jego przyjaciół i rodzinę. Czytelnik ma okazję zobaczyć na fotografiach małego Messiego, ale także i np. jego kolegów z klubów.

Na uwagę zasługuje też udana szata graficzna tej lektury. Nie tylko na zewnątrz jest kolorowa, barwna i przykuwająca wzrok, ale także i w środku. Teraz i młodsi czytelnicy też będą mieli okazję zapoznać się z historię Lionela Messiego, bo dotychczasowe biografie były raczej skierowane do doroślejszych odbiorców.

"Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem" to nie jest zwyczajna biografia. Ta pozycja nie nudzi, a ciekawi, pozwala młodszym fanom na wzbogacenie swojej wiedzy o najlepszym piłkarzu świata - Leo Messim. Jak głosi napis na początku książki: "Miejcie swoją pasję. Podążajcie za nią. Uwierzcie w siebie i nigdy się nie poddawajcie. Jak uczy nas historia Leo, nie ma rzeczy niemożliwych." Polecam!

wtorek, 17 czerwca 2014

Agnieszka Olejnik - Zabłądziłam

Zabłądziłam - Agnieszka Olejnik
Autor: Agnieszka Olejnik
Tytuł: Zabłądziłam
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 310
Moja ocena: 9/10
"Czy wszystko traktuję tak serio? Może tak. Może właśnie dlatego mój świat jest taki cholernie smutny."
Jakiś czas temu miałam okazję zapoznać się z tytułem "Jajko z niespodzianką" Agnieszki Krakowiak-Kondrackiej, książka ta otworzyła Serię z fasonem, wydawaną przez Wydawnictwo Literackie. "Zabłądziłam" Agnieszki Olejnik to kolejna powieść z tego cyklu i wiecie co? Po prostu całkowicie i niezaprzeczalnie ją pokochałam, tym bardziej to zaskakujące, że nie spodziewałam się tak urzekająco dobrego debiutu, który zaprezentowała nam polska pisarka.

Czytelnik poznaje szesnastoletnią Maję, która boryka się z bolesnymi wspomnieniami. Cztery lata temu, gdy jej starsza siostra popełniła samobójstwo nie tylko jej życie legło w gruzach, ale także i jej rodziców. Od tamtej pory nastolatka jest zamknięta w sobie, zmienia szkołę, bo nie może dłużej znieść współczujących i pełnych litości spojrzeń. Wbrew pozorom, w nowym miejscu wcale nie zawiera żadnych znajomości, pozostaje outsiderem, ale pewnego dnia pojawia się Alek. I choć wiem, jak to banalnie brzmi, to uwierzcie mi, że wcale takie nie jest. Młody chłopak od początku przyciąga uwagę bohaterki, ale ona go ignoruje, traktuje obojętnie, jakby wbrew sobie, bo wcale nie tego chce. Majka ma jednak swoje własne demony. Podobnie jak on. Tych dwoje, ciężko doświadczonych przez życie połączy prawdziwe uczucie.

Nie skłamię, gdy napiszę, że żadna powieść polskiego pisarza nie podobała mi się tak bardzo, jak "Zabłądziłam". Po prostu, gdy przysiadłam do lektury - skończyłam ją tego samego dnia. Przetarłam oczy ze zdumienia, gdy na tylnej okładce powieści przeczytałam, że to debiut. Wielkie brawa kieruję do autorki - Agnieszki Olejnik. Owa pani stworzyła naprawdę ciekawą, niebanalną powieść o dojrzewaniu młodych ludzi, ich pierwszych miłosnych uniesieniach, ale także i poważnych problemach dzisiejszych czasów. Nie można przecież powiedzieć, że samobójstwa, czy gwałty nas nie dotyczą. Dotyczą, owszem, tylko nie mówi się o nich tak często, jak powinno. To nie tylko świetna powieść dla nastolatków, ale także i starszych czytelników. To naprawdę trafne spojrzenie na młodzież. Myślę, że każdy z nas skrywa jakąś część siebie, której nie pokazuje innym, a ta książka przedstawia historię Majki, która krok po kroku zrzuca swoją skorupę. To dzieło ukazuje, że jest to możliwe, nieważne, jak ciężko mogłoby być.

Bardzo rzadko zgadzam się z hasłami reklamowymi książek, często są jakieś takie przesadzone, mało oryginalne. Tutaj tego nie mogę zarzucić. "Odwagi! Wyrusz jeszcze raz do świata niełatwych, ale i pięknych młodzieńczych nadziei, emocji, lęków i uczuć - wrócisz mądrzejsza i oczyszczona" naprawdę nie sposób się z tym nie zgodzić. Ta powieść rzeczywiście odzwierciedla nadzieję, lęki, uczucia, każdy rozdział jest przesycony wręcz realizmem.

"Jajko z niespodzianką" było ciekawą, kipiącą humorem książką. "Zabłądziłam" stanowi jej kontrast. Oczywiście także jest zabawna, ale ten subtelny humor kryje się w dialogach. Cała reszta, ta otoczka, to wszystko pozostaje poważne. W tej powieści Agnieszka Olejnik ukazuje dramaty młodych, jeszcze dojrzewających ludzi bardzo prawdziwie i poruszająco. Dialogi Alka i Majki nie są sztuczne, ale są barwne i pełne życia. Gołym okiem widać, że nie są ani trochę wymuszone. To prawie tak jakby ci bohaterowie zostali wyrwani z prawdziwego życia i umieszczeni na zapisanych kartach powieści. Są wyjątkowi i z trafną precyzją odzwierciedlają cierpienie młodych ludzi.

"Zabłądziłam" to książka, którą po prostu trzeba przeczytać, aby zrozumieć, dlaczego tak mi się spodobała. To swego rodzaju fenomen, naprawdę - Agnieszka Olejnik nie przekazała tylko suchej historii, ale dała jej życie, realność. W takim stopniu zżyłam się z bohaterami, że przeżywałam ich wzloty i upadki, całkowicie wczułam się w ich sytuację. Mało jest takich powieści, które wywołują autentyczne emocje, a ta właśnie tak robi. Niesamowicie wzrusza, ciekawi i po prostu pochłania. To mądra opowieść, z którą warto się zapoznać. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych dzieł tej autorki, a musicie wiedzieć, że żaden polski pisarz tak mnie nie zachwycił. Polecam!
"Nie mogę oddychać. Boję się napisać zbyt dużo. Boję się, że znowu coś zepsuję, albo on mnie źle zrozumie, że się pogubimy, zanim zdążymy się naprawdę znaleźć."

piątek, 13 czerwca 2014

Heather Graham - Zło

Zło - Heather Graham

Autor: Heather Graham
Tytuł: Zło
Wydawnictwo: Burda Książki
Liczba stron: 302
Moja ocena: 7/10
 
"Zło z przeszłości
żyje w teraźniejszości..."

Heather Graham to uznawana pisarka, autorka bestsellerów "New York Timesa" i "USA Today". W jej dorobku artystycznym znajduje się ponad 70 książek, m.in "Rajska pokusa", "Mordercze grono", "Instynkt mordercy" czy "Niewidzialne". Jej powieści ukazują się na całym świecie i zostały wyróżnione wieloma nagrodami. Ja miałam okazję przeczytać dwa ostatnie tytuły i całkowicie urzekło mnie nie tylko pióro Heather Graham, ale także to, jak umiejętnie balansuje ona na granicy kryminału i fantastyki. Takie połączenie jest dla niej unikalne, do tej pory nie spotkałam tego w żadnym kryminale. "Zło" to kolejne jej dzieło, po które sięgnęłam. Jesteście ciekawi, czy i tym razem nie zostałam zawiedziona?

Akcja tej powieści dzieje się w Hollywood. Poznajemy Eddiego Archera, właściciela studia filmowego, a zarazem mistrza od efektów specjalnych. W budynku, gdzie mieści się studio można znaleźć ogrom rekwizytów pochodzących z czarnych filmów. Niektóre wyglądają mniej lub bardziej realne. To tam zostaje zabita młoda dziewczyna z aspiracjami na aktorkę, Jenny.

O zabójstwo Jenny zostaje oskarżony Alistair Archer, syn Eddiego. Policja jest przekonana, iż to on jest winny, no bo kto inny mógłby to być? Nie ma żadnych dowodów na to, że mógłby zrobić to ktoś inny. Prawda jednak jest bardziej przerażająca, jednak Alistairowi wierzy tylko nieliczna grupka jego przyjaciół. Mężczyzna twierdzi, iż na jego oczach morderstwo młodej kobiety zostało popełnione przez kapłana z filmu "Sam Stone i dziwaczny przypadek Muzeum Egipskiego". Zrozpaczony ojciec za wszelką cenę chce dowieść niewinności swojego syna, a będzie mu w tym pomagać Madison Darvil, zaufana pracownica oraz Ekipa Łowców, na którą składają się osoby o wyjątkowych zdolnościach. Czy uda im się oczyścić dobre imię Alistaira?

Typowo już dla Heather Graham, od razu zostałam wrzucona w wir wydarzeń. Nie musiałam monotonnie siedzieć i czytać, myśląc o tym, kiedy w końcu zacznie się coś dziać. Już w prologu rozpoczyna się właściwa akcja, a wraz z kolejnymi rozdziałami czytelnik nie odłoży książki, aż do samego końca! Dynamiczne tempo akcji to jeden z plusów tej powieści, ale nie jedyny. Pisarka ta ma naprawdę talent do konstruowania fabuły i generalnie do tworzenia kryminałów. Nie tak łatwo jest odgadnąć, kto ma coś na sumieniu, szczególnie w pełnym blichtru i pieniędzy hollywoodzkim świecie. Nie wiadomo, kto jest tym złym, a kto jest warty zaufania. Pióro Heather Graham jest lekkie i ciekawe, nie nuży, nie kłuje po oczach swoją prostotą. Jest w sam raz, nawet dla osób, które nie przeżyły jeszcze swojej przygody z kryminałem.

"Zło" ani trochę mnie nie rozczarowało. Heather Graham nie raz udało się mnie zaskoczyć, a gdy tylko zaczęłam czytać, wiedziałam, że nie odłożę tej powieści aż do ostatniej strony. Uwielbiam książki, przy których cały świat zewnętrzny wydaje się nie mieć znaczenia. A czy jest coś lepszego, niż zagłębienie się w lekturę dobrego kryminału? Polecam!

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

środa, 11 czerwca 2014

Marie Lucas - Między teraz a wiecznością

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/215000/215557/255652-352x500.jpg
Autor: Marie Lucas
Tytuł: Między teraz a wiecznością

Wydawnictwo: Egmont

Liczba stron: 421

Moja ocena: 6/10
Bardzo lubię przepełnione magią powieści z serii wydawnictwa Egmont Poza czasem. Do tej pory miałam okazję zapoznać się z kilkoma jej dziełami, m.in z Trylogią czasu, "Nieskończonością" czy "Cieniami na Księżycu". "Między teraz a wiecznością" to najnowsza powieść z tego cyklu wydawniczego. Jesteście ciekawi, czy urzekła mnie tak samo, jak inne książki?

Nasza główna bohaterka to szesnastoletnia Julia, która niedawno przeprowadziła się do nowego miejsca i tam też chce zacząć "nowe" życie, zapominając o swojej bolesnej przeszłości. W nowej szkole udaje kogoś, kim nie jest, zdobywa nowych przyjaciół i umawia się z popularnym Feliksem... Jednocześnie ciągnie ją do Nikiego, szkolnego outsidera, którego wszyscy omijają szerokim łukiem... Ale Niki pewnego dnia zagaduje Julię i ma dla niej przerażającą wiadomość od jej dziadka. Tylko, że jej dziadek nie żyje...

Niestety, ale w "Między teraz a wiecznością" jest cała masa schematów. Najlepszym przykładem jest szkolny outsider, oczywiście niezwykle przystojny, skrywający tajemnicę i przejawiający (a jakże inaczej!) zainteresowanie naszą główną bohaterką. Wyraźniej już się chyba nie dało. Szczerze mówiąc, to strasznie mnie boli i generalnie irytuje fakt, że niestety, ale coraz mniej jest oryginalności w powieściach skierowanych dla młodzieży. Za to elementem, który bardzo mi się spodobał to poruszenie motywu duchów. Do tej pory nie spotkałam się z tym tematem w wielu książkach, a szkoda, bo jest to pomysł obiecujący i intrygujący, z pewnością można z niego wiele "wycisnąć".

Kreacja bohaterów nie jest mocną stroną tej książki. Oczywiście kto jak woli, jednak ja jestem czytelniczką, która ogromną wagę przykłada do postaci. Julia może nie jest na podium, ale z pewnością znajdzie się dla niej miejsce na mojej osobistej liście najbardziej irytujących bohaterek. Już pomijając jej brak asertywności, doprowadzała mnie do szału swoim rozdarciem do miłości dwóch chłopaków (Serio? Znowu?). Mój rozum nie potrafi ogarnąć, dlaczego uporczywie płeć męska lgnie do takich dziewczyn. Osobowości drugoplanowe, które w zamierzeniu powinny wzbudzać ciekawość również zawiodły. W szczególności rozczarował mnie Feliks, w którym początkowo dostrzegałam inteligencję i arogancję. A ja lubię te cechy. W ostatecznym rozrachunku okazał się jedynie... płytki. Jednak nie jest tak źle, bo jest Niki, który niczym heros ratuje sytuację. Ta postać ma w sobie zdecydowanie coś mrocznego. Od samego początku niecierpliwie wyczekiwałam scen z jego udziałem. I na szczęście nie musiałam czekać długo.

Zadziwiające, że pomimo utartych schematów i za szybko posuwającą się do przodu akcją, odnalazłam przyjemność z czytania. Gdzieś tam pomiędzy stronami odkryłam, że historia Nikiego i Julii naprawdę mnie zaciekawiła. "Między teraz a wiecznością" ma podstawy do jeszcze lepszej opowieści. Książkę tą czyta się naprawdę błyskawicznie, nie jest skomplikowana, nie zmusza do uporczywego zastanawiania się, co bohaterowie mają namyśli. Jest prosta. Sądzę, że gdyby Marie Lucas poświęciła więcej czasu na doskonalenie swojego warsztatu, budowanie napięcia czy kreacji bohaterów, powieść byłaby naprawdę dobra. A tak to jest tylko niezła.

I w końcu odpowiadając na pytanie, które postawiłam na początku recenzji. "Między teraz a wiecznością" to ciekawa historia, której jednak brak tego urzekającego klimatu, który zewsząd mnie otaczał przy lekturze chociażby "Cieni na Księżycu". W odróżnieniu od nich, "Między..." ma przede wszystkim słabsze wykonanie. Warsztat pisarski Marie Lucas pozostawia dużo do życzenia, ale myślę, że wraz z kolejnymi jej książkami (o ile takowe się ukażą) będzie coraz lepiej. W jakimś stopniu to dzieło z niewykorzystanym potencjałem (przecież tyle już ich było!), a piszę to jako wieloletnia wielbicielka powieści młodzieżowych. "Między teraz a wiecznością" nie zadowoliło mnie dostatecznie, mimo to jestem pewna, że mniej wymagającym czytelnikom ta opowieść się spodoba. To dobra alternatywa na lekką lekturę.

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Megan Hart - Otchłań pożądania

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/178000/178832/144476-352x500.jpg
Autor: Megan Hart
Tytuł: Otchłań pożądania
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Liczba stron: 379
Moja ocena: 8/10

Sadie Danning, nasza główna bohaterka jest psychologiem i zawodowo specjalizuje się w pomaganiu innym, jednak sama nie umie sobie pomóc. Raz w miesiącu spotyka się z Joem, który opowiada jej o swoich niedawnych miłosnych podbojach. Te spotkania są jedyną rozrywką w jej monotonnym życiu, a gdy Sadie wraca do domu, odtwarza te historie w swojej wyobraźni. Pozwalają jej one zapomnieć o nieszczęśliwym małżeństwie, o niepełnosprawnym mężu, który być może już jej nie kocha. Bohaterka z utęsknieniem wyczekuje pierwszego piątku każdego miesiąca...

Muszę przyznać, że "Otchłań pożądania" to niedokładnie to, czego się spodziewałam i to w dobrym tego słowa znaczeniu. Oczekiwałam jakiegoś marnego erotyka, których przecież teraz jest tak wiele... Nie myślałam, że autorka mnie zaskoczy, ale to zrobiła. Przede wszystkim zachwycił mnie naprawdę niebanalny pomysł na fabułę i ogólnie zestawienie dwóch kontrastowych tematów. Z jednej strony czytelnicy zostają uraczeni pikantnymi opowiadaniami o uniesieniach Joego, a z drugiej autorce umiejętnie udało się ukazać poważne i życiowe tematy, przez co nie do końca można podejść do tej książki lekko i niezobowiązująco.

Sadie to bohaterka, którą polubiłam i z którą niejako bardzo się zżyłam. Naprawdę. Przede wszystkim ogromnie jej współczułam. To, co przeszła ta kobieta, jednocześnie nie załamując się zasługuje na podziw. Wypadek jej męża, tragiczny w skutkach, choć wstrząsnął nią do głębi nie sprawił, że popadła w głęboko rozpacz. Nie, była silna, choć czasami jej siły brakowało. Można by powiedzieć, że za wszelką cenę w domu utrzymywała maskę i pozory, wszystko to robiąc dla swojego ukochanego. Oczywiście Sadie to nie jedyna postać, która przykuła moją uwagę, bowiem "Otchłań pożądania" to nie tylko intrygująca fabuła czy świetny warsztat pisarski Megan Hart, to także pełnokrwista kreacja bohaterów. Gdyby jej zabrakło, to wątpię, aby ta książka spodobała mi się tak bardzo. Na początku do Adama, męża Sadie czułam jedynie litość i nawet nie starałam się zrozumieć, jak się czuje mężczyzna, który niegdyś żył pełnią życia, a teraz jest niepełnosprawny. Nie starałam się, bo wiem, że by mi to nie wyszło. Wraz z postępującymi rozdziałami postać Adama zyskała w moich oczach, budząc we mnie więcej uczuć, niż tylko litość. Nie zapomniałam o Joeem, można by powiedzieć, że najlepsze zostawiłam na koniec. On jest tak złożoną personą, że nie sposób nie zwrócić na niego uwagi, nie starać się wgłębić w jego psychikę. Z jednej strony uparcie twierdzi, że pragnie założyć rodzinę, a z drugiej robi coś dokładnie odwrotnego.

Na "Otchłań pożądania" natknęłam się przypadkiem, szukając ciekawych powieści w bibliotece. I całe szczęście, że to zrobiłam. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Megan Hart i zdecydowanie mogę stwierdzić, że nie ostatnie. Styl pisania tej autorki po prostu mnie uwiódł i oczarował, jest nietypowy i na początku z pewnością nie jest łatwo się do niego przyzwyczaić, ale im dalej w las, tym czytelnik coraz bardziej docenia talent Hart. Akcja jest wartka, z każdą stroną staje się coraz ciekawsza, a bohaterowie zachwycają realnością. Zdecydowanie polecam!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Douglas Preston, Lincoln Child - Biały ogień

Biały ogień - Douglas Preston
 Autor: Douglas Preston, Lincoln Child 
Tytuł: Biały ogień
Wydawnictwo: Burda książki
Liczba stron: 493
Moja ocena: 8/10
 
Duet autorów Douglasa Prestona i Lincolna Childa polubiłam przy okazji książki "Trup Gideona". Było to jednocześnie moje pierwsze spotkanie z nowym gatunkiem literackim - kryminałem i muszę je zaliczyć do jak najbardziej udanych. "Biały ogień" to kolejna powieść tych utalentowanych pisarzy, po którą sięgnęłam. I o ile to możliwe, jeszcze bardziej mnie zachwyciła.

Najpierw kilka zdań o fabule. W "Białym ogniu" poznajemy Corrie Swanson, młodą studentkę prestiżowej uczelni John Jay College of Criminal Justice. Dziewczyna wybiera się do małego miasteczka Roaring Fork, pełnego najzamożniejszych ludzi w stanie: celebrytów, aktorów itp., w związku z tematem swojej pracy. Nasza główna bohaterka stawia przed sobą trudne zadanie: zbadanie morderstw, które miały miejsce w tej górskiej miejscowości. Morderstw rzekomo popełnionych przed niedźwiedzia ludojada. Corrie odkrywa tropy, które zaczynają narażać ją na niebezpieczeństwo, w Roaring Fork bowiem roi się od ludzi, którzy nie chcą, aby odkryła ona prawdę przed ponad stu laty. Równocześnie Pendergast, agent FBI, który objął studentkę swoją pieczą stara się jej pomóc, ale aby to zrobić będzie musiał zagłębić się w przeszłość i odnaleźć zaginione opowiadanie o Sherlocku Holmesie.

Kryminały to w mojej opinii jeden z najbardziej wymagających gatunków literackich. Od zawsze mi się tak kojarzyły, w końcu, żeby napisać dobrą powieść kryminalną potrzeba nie tylko obiecującego pomysłu, ale także i solidnego wykonania. "Biały ogień" ma to wszystko nawet z nawiązką. Mocną, niezachwianą fabułę, która w połączeniu z niebanalnym warsztatem pisarskim sprawia, że oderwanie się od lektury przychodzi czytelnikowi z ogromną trudnością. Oprócz tego podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi napięcie, a przy finale siedziałam jak na szpilkach. Z jednej strony myślałam, że to niemożliwe, a z drugiej powoli się wahałam tylko po to, aby znowu zostać zaskoczoną. Po przeczytaniu drugiego dzieła Douglasa Prestona i Lincolna Childa absolutnie wiem, że jedyną rzeczą, którą mogę się po tych pisarzach spodziewać, to nieprzewidywalność.

W "Białym ogniu" przeszłość mistycznie przeplata się z teraźniejszością, tworząc zadziwiająco spójną całość. Tak świetnego połączenia przeszłości i teraźniejszości nigdy nie spotkałam w żadnej książce. Kryminał stworzony przez duet tych pisarzy to dopracowane w każdym calu dzieło, a czytelnik do samego końca nie wie, jakie zakończenie otrzyma ta zagadka.

"Biały ogień" to moje drugie spotkanie z twórczością Douglasa Prestona i Lincolna Childa, jednak bez wątpliwości mogę stwierdzić, że nie ostatnie. Dynamiczna akcja, zapierająca dech w piersiach fabuła oraz pełnokrwiści bohaterowie to dokładnie to, czego szukałam. Ten nieustannie trzymający w napięciu kryminał zachwyci nie tylko najbardziej zagorzałych fanów gatunku, ale także i nowicjuszy w tej dziedzinie. Polecam!