Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Ostatnia piosenka
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Moja ocena: 8/10
Życie siedemnastoletniej Ronnie Miller wywróciło się do góry nogami, gdy jej ojciec postanowił porzucić karierę i wyjechać do niewielkiego miasteczka w Północnej Karolinie. Jego ucieczka oznaczała koniec małżeństwa Millerów. Trzy lata później Ronnie dalej nie chce mieć nic wspólnego z ojcem i nie utrzymuje z nim kontaktu.
Nieoczekiwanie matka wysyła dziewczynę i jej młodszego brata, Jonaha, by spędzili wakacje w Wilmington. Dla Ronnie to ciężka próba - przyzwyczajona do Nowego Jorku, zakochana w jego nocnym życiu i modnych klubach, musi zmierzyć się nie tylko z niechęcią do wiodącego spokojne życie pianisty i zaangażowanego w budowę miejscowego kościoła ojca, ale również z senną atmosferą nadmorskiej mieściny. Wszystko wskazuje na to, że to będzie najgorsze lato w jej życiu...
Siedemnastoletnia Ronnie Miller wraz z bratem Jonahem trafia do małego, sennego miasteczka w Północnej Karolinie, kiedy jej matka nie potrafi już sobie poradzić z problematyczną nastolatką. Dla dojrzewającej dziewczyny spędzenie wakacji w Wilmington, w zapomnianej przez Boga mieścinie wydaje się piekłem. Szczególnie, że będzie zmuszona do rozmów ze swoim ojcem, którzy porzucił jej matkę trzy lata temu, bowiem od wtedy Ronnie nie utrzymywała z nim kontaktu. Teraz jednak będzie musiała, chociaż od tamtej chwili wiele w jej życiu uległo zmianie...
Zmiana otoczenia jednak na początku niezbyt dobrze wpływa na Ronnie. Wplątuje się ona w zawiłe relacje, z niebezpiecznymi osobami, ale także i poznaje Willa, który od razu zaczyna ją intrygować.
Co się stanie z Ronnie? Czy nawiąże ona w końcu nić porozumienia ze swoim ojcem? I czy zawrze interesujące znajomości, które odmienią jej życie na zawsze?
Do przeczytania "Ostatniej piosenki" skłoniły mnie liczne, pozytywne recenzje na temat tej książki, a także obejrzany wcześniej film. Jestem już zaznajomiona z twórczością tego autora, bowiem wcześniej przeczytałam już dwa jego dzieła: "Szczęściarza" i "Jesienną miłość", poza tym byłam ciekawa, ile tak naprawdę pominięto w ekranizacji, która z pewnością nie dorównuje pierwowzorowi.
"Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić."
Pomimo mojej wielkiej sympatii do Nicholasa Sparksa muszę przyznać, że jego książki opierają się na tym samym schemacie. Wiem, nie czytałam wszystkich, ale niestety znaczna ich część opiera się na nieco już utartym do bólu schemacie. Autor najwyraźniej odnalazł przepis na sukces i postanowił, że będzie go powielał w swoich kolejnych dziełach. Zastanawiam się jednak, jak długo można ciągnąć w kółko powtarzające się historie.
Nicholas Sparks ma ciekawy, a przede wszystkim bardzo przystępny styl pisania. Jego książki są bardzo emocjonalne i skłaniają do najróżniejszych refleksji. Pozostawiają po sobie ślad w duszy człowieka, wzruszają, ale też bawią. "Ostatnia piosenka" to książka, którą pochłonęłam w zawrotnym tempie, w odpowiednich momentach uroniłam także kilka łez, płacząc nad niesprawiedliwością jego dzieł i przeklinając to, że okazują się bardzo smutne w odbiorze.
To, co mi się od razu rzuciło w oczy, to fazy, podczas których autor stopniowo wprowadza czytelnika w rozgrywaną akcję. Pierwsze rozdziały czyta się bardzo lekko i przyjemnie, jednak im dalej w las, tym bardziej okazuje się, iż "Ostatnia piosenka" to nie tylko zwyczajna opowiastka o wakacyjnej miłości, ale także i historia o dojrzewaniu, bólu i przeciwnościach losu.
Główna bohaterka, Ronnie bardzo zaskarbiła sobie moją sympatię! Jest jedną z tych dziewczyn, które w każdej sytuacji znajdą ciętą ripostę, ma charakterek, ale także i głęboko schowaną wrażliwą stronę, której za wszelką cenę nie chce ujawnić. Sądzę, iż skrycie po prostu bała się odrzucenia i bólu, przecież już raz straciła swojego ojca i w pewnym sensie odgrodziła siebie od niego, przez co bardzo trudno było nawiązać im jakiekolwiek relacje.
Poza tym niesamowicie polubiłam Willa, Jonaha i Steve - ojca Ronnie. Są to bohaterowie nieidealni, którym ból i strata nie są obce. To właśnie przez te aspekty wydają się tak realni, tacy ludzcy, dzięki czemu czytelnik sam siebie może postawić w ich sytuacjach.
"Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu - potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu."
"Ostatnia piosenka" to książka, która wywołuje gamę emocji w człowieku, począwszy od radości, a skończywszy na smutku. Jest to opowieść o dojrzewaniu, miłości, a także i o nastoletnich próbach buntu. Dzieło to polecam zarówno osobom, które nie zaznajomiły się jeszcze z twórczością Nicholasa Sparksa, a także jego wiernym fanom! Jest to bowiem lektura, przed którą nie da się przejść obojętnie!
Książka raczej nie dla mnie. Nie przepadam za takim rodzajem powieści.
OdpowiedzUsuńJEdna z moich ulubionych tego autora :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i uważam, że jest o wiele lepsza od filmu.
OdpowiedzUsuń"Ostatnia piosenka" to piękna, wzruszają książka, która w pełni podbiła moje serce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Muszę, wreszcie przeczytać coś tego autora! Tyle się mówi o np. "Pamiętniku"... Poza tym twoja recenzja jest jak najbardziej pochlebna, tak więc nic tylko czytać :)
OdpowiedzUsuńMiałam, zaczęłam, nie dokończyłam, oddałam do biblioteki. Nie rozumiem fenomenu tego pisarza, choć książki takiego np. Evansa potrafię "połknąć" w jeden dzień. Sparks jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńTo pierwsza (i jak na razie jedyna) książka Sparksa, którą miałam okazję czytać. Bardzo dobrze ją wspominam i na pewno zapoznam się z dalszą twórczością pisarza.
OdpowiedzUsuńJa na razie tylko oglądałam film, ale może kiedyś przeczytam? :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam, od jakiegoś czasu mam na nią ochotę...
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Pewnie kiedyś się skuszę, bo czytałam dopiero jedną książkę Sparksa i tego schematu jeszcze nie dostrzegłam.
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych książek nie tylko autorstwa Sparksa, ale mówiąc ogólem.
OdpowiedzUsuńFilm widziałam, ale niekoniecznie mi się podobał (między innymi ze względu na główną aktorkę...). Po samego Sparksa mam zamiar sięgnąć, ale po coś mało znanego, by nie zaspoilerować sobie filmem:)
OdpowiedzUsuńZa film zabierałam się już wiele razy, ale nigdy nie mogłam go dokończyć. Postanowiłam najpierw przeczytać powieść, bo Sparks należy do moich ulubionych autorów :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję obejrzeć ekranizację tej książki i bardzo mi się ona podobała, choć nie przepadam za Miley, która grała główną rolę. Z wersją pisaną tej historii również mam zamiar się zapoznać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i przyznam, że średnio mi się podobała. Tak jak i Ty zauważyłam, że Sparks powiela schemat, który niejednokrotnie przynosi mu sukces. Może kiedyś jeszcze sięgnę po książkę tego autora, na razie basta :)
OdpowiedzUsuńdo niedawna nie miałam ochoty na tę książkę, bo bałam się że Ronnie za bardzo będzie kojarzyć mi się z Hanną Montaną.. ale Created Eternity mnie przekonała (może to i lepiej?) i teraz już mam chętkę :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i bardzo mi się podobał, mimo że nie lubię Miley. Książkę mam w planach, bo podoba mi się twórczość Sparksa :)
OdpowiedzUsuńTego autora mam dopiero w planach. Może zacznę właśnie od tej książki... ;)
OdpowiedzUsuńoj przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuń