Autor: E.L James
Tytuł: Nowe oblicze Greya
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 688
Moja ocena: 3/10
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 688
Moja ocena: 3/10
Ich przypadkowe spotkanie dało początek fali namiętności, która z czasem wcale nie osłabła. Wspólna codzienność okazała się nie lada wyzwaniem, któremu Anastasia i Chrstian dzielnie stawiają czoła w imię łączącego ich uczucia. Kochankowie wciąż dryfują po wzburzonym morzu uczuć, targani namiętnością i rozterkami, niepewni tego, co zgotuje im los. Czy najbardziej poruszająca historia miłosna tego roku zakończy się happy endem? A może piękny sen przerwie były szef Any, Jack Hyde, który poprzysiągł zemsty i cierpliwie czeka na swoją szansę?
Zazwyczaj kiedy kończę przygodę z
jakąkolwiek serią towarzyszy mi żal. Jak to, tak szybko? Z trylogią
"Pięćdziesięciu twarzy Greya" pożegnałam się z wielką przyjemnością.
Zakończyłam ją, nie mam jakichś głębszych refleksji na jej temat, bo i
książka na nie nie zasługuje. Ale o tym później. Najpierw parę słów o
książce.
Studentkę literatury, nieśmiałą i zagubioną Anastasię Steele
połączyło uczucie z bogatym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Wydawało
się, że są między nimi różnice nie do przełknięcia, bowiem Ana pragnęła
prawdziwego związku "z kwiatuszkami i serduszkami", a Christian
postanowił jej to dawać, a przynajmniej tyle, ile mógł z obawy, że ją
straci. Wydawało się, że po zaręczynach wszyscy będą żyć długo i
szczęśliwie, nic bardziej mylnego!Jeśli ktoś sądzi, że ostatnia część
jest inna od poprzednich, cóż... to się wyraźnie rozczaruje. W każdym
razie ja postanowiłam przebrnąć przez te 25 rozdziałów, jako, że już
miałam książkę pod ręką.O ile to możliwe, Ana i Christian coraz bardziej
doprowadzali mnie do szału. Miałam już dość ciągłego wysłuchiwania
"kocham cię", kto by pomyślał, że w NAPRAWDĘ krótkim czasie zrodzi się
między nimi takie uczucie? Przecież to książka, a tam wszystko jest
możliwe, ale po kolei.W "Nowym obliczu Greya" nadal brakuje tego, co w
poprzednich: napięcia i akcji. W trzeciej części seks Any i Christiana
poprzetykany jest zemstą Jacka Hyde'a. Tak jakby autorka wcisnęła go
tam, po to, aby "był". Brakowało temu wątkowi polotu. Zwyczajnie nie
wyszedł. Wewnętrzna bogini Any nadal jest - jakby ktoś się łudził, że
zniknie... Christian nadal kontroluję Anę (kto by pomyślał, że zwykłe
wyjście na drinka z przyjaciółką może tak wkurzyć Szarego?). Napięcie
buduje się stopniowo, w tej serii tego zabrakło, ale zresztą nie tylko
tego. Dosłownie 5 ostatnich rozdziałów jest momentem kulminacyjnym, a
ostateczne starcie trwa dwa zdania, po to, aby autorka szybciej mogła
pojednać Anę i Christiana.Odnoszę wrażenie, że E.L James nie potrzebuje
innych bohaterów, oprócz dwóch głównych. Bardzo mało było postaci
drugoplanowych i nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby Anie i
Christanowi nic nie brakowało (a brakuje wiele).Wspomnę jeszcze o tym,
że na końcu książki mamy punkt widzenia Christiana, który jak dla mnie
nic nie wniósł.
Skończyłam trylogię "Pięćdziesiąt twarzy Greya" ze
szczęściem, że w końcu kończę przygodę z tą serią. Pewnie niektórym
wydaje się, że jest to książka warta polecenia, ale ja ostatecznie
mówię: nie! Dałam jej szansę, bo sądziłam, że coś się zmieni, może na
lepsze, ale czekałam, czekałam, a zmian nie było. Jednak pewnie dużo
czytelników samych będzie chciało się przekonać, czy jest to seria warta
uwagi, więc proszę bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz