my heaven of books

piątek, 30 stycznia 2015

Stos #1/2015

Hej! :) I oto nadszedł czas pierwszego stosu w 2015 roku. Mam wrażenie, że styczeń wręcz upłynął mi między palcami. Nerwowe wyczekiwania na 24.01, czyli na studniówkę, świetna zabawa i niezapomniane wspomnienia. To był naprawdę niesamowity czas, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będę aż tak dobrze się bawiła. Od tego tygodnia mam już ferie, które głównie upływają mi na bardzo leniwych dniach, czytaniu książek, oglądaniu seriali, no i przygotowań do matury, obecnie męczę się z matematyką. Po cichu zaczynam się stresować majem i zastanawiać się, czy ja w ogóle tą maturę zdam... Przypuszczam jednak, że to normalne. Jestem okropną panikarą i niesamowicie nerwową osobą, więc im bliżej matury, tym coraz bardziej panikuję. ;)

Czas na zdjęcie książek, które zasiliły moją biblioteczkę w styczniu:

1. Clare, Brennan, Johnson - "Kroniki Bane'a" - egz. recenzencki od wyd. MAG
2. Veronica Rossi - "Przez bezmiar nocy" - z wymiany na LC
3. A.J Betts - "Zac & Mia" - egz. recenzencki od wyd. Feeria (RECENZJA)
4. Rebecca Donovan - "Oddychając z trudem" - jw. (RECENZJA)
5. Gillian Flynn - "Zaginiona dziewczyna" - egz. recenzencki od wyd. Burda Książki (RECENZJA)

Widzicie coś, co Was zainteresowało?

czwartek, 29 stycznia 2015

Gillian Flynn - Zaginiona dziewczyna

Autor: Gillian Flynn Tytuł: Zaginiona dziewczyna Wydawnictwo: Burda Książki Liczba stron: 651

O "Zaginionej dziewczynie" usłyszałam kilka miesięcy temu przy okazji zbliżającej się premiery filmu, który jak się okazało - bazuje na powieści Gillian Flynn. Darowałam więc sobie seans w kinie, ponieważ jako zagorzały mól książkowy stwierdziłam, że najpierw wprost muszę zapoznać się z pierwowzorem. Lubię kryminały, ale thrillerów jeszcze nie czytałam, a do tego gatunku właśnie zalicza się ta powieść. Byłam pełna podekscytowania, gdy trzymałam to prawie siedemset stronnicowe dzieło, ponieważ do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Żadne recenzje, opinie i komentarze nie mogły mnie przygotować na to, co przeżyłam. Ta książka jest tak dopracowana, tak mrożąca krew w żyłach, że wciąż jestem w szoku. O tym jednak później...

Jest upalny lipiec, a Amy i Nick Dunne obchodzą piątą rocznicę swojego ślubu. Ich małżeństwo z zewnątrz wygląda na idealne i poukładane. To są jednak tylko pozory. Właśnie w ten dzień piękna i mądra Amy ginie. Nikt nie wie, co się stało, ale podejrzenia oczywiście od razu zostają skierowane ku jej mężowi. Nick za wszelką cenę stara się udowodnić, że jest niewinny. Jak daleko będzie musiał się posunąć, aby udowodnić, że nie skrzywdził swojej żony? I co naprawdę stało się z Niezwykłą Amy?

Akcja w "Zaginionej dziewczynie" toczy się dwutorowo. Z jedne strony czytelnik ma okazje obserwować bieżące wydarzenia, mające miejsce po zaginięciu Amy, a z drugiej strony ma bardzo dobry wgląd w przeszłość małżeństwa Dunne'ów, ponieważ Gillian Flynn wzbogaca swoje dzieło o zapiski z dziennika Amy.

Nieprzewidywalność i klimat - te dwie rzeczy od razu rzuciły mi się w oczy tuż po skończeniu tej bardzo udanej lektury. Często jest tak, że pisarze po prostu nie umieją zaskakiwać czytelników, ale Gillian Flynn się to udało. Ona nie tylko mnie zaskoczyła, ona wręcz mnie zaszokowała. Naprawdę myślałam sobie, ile pracy trzeba włożyć w swoją książkę, aby uczynić ją tak wielowymiarową. Jeśli chodzi o klimat... Jest bardzo, powiedziałabym, ciężki, wręcz gęsty, ponieważ wydarzenia opisane w "Zaginionej dziewczynie" zostały przedstawiony w niezwykle brutalny sposób. Właśnie to tak wyróżnia to dzieło - czyta się je szybko, ale z nieustannie towarzyszącym napięciem, a czasami nawet obrzydzeniem. Jednak ta powieść wciąga, niesamowicie wciąga.

Gillian Flynn należą się owacje. Thriller, którzy stworzyła z tak dokładną pieczołowitością jest po prostu zachwycający. Ma wszystko, czego można zapragnąć w tego rodzaju książkach. Najpierw jednak chciałabym napisać o bohaterach. Gillian Flynn stworzyła ich portrety psychologiczne fenomenalnie. Nie są to postacie wyidealizowane, sztucznie przedstawione, nie są nacechowane albo negatywnie, albo pozytywnie i już, koniec kropka, więcej dodawać nie trzeba. Nie, te osobowości mają... jakby to określić... pewnego rodzaju głębię. Nie wiadomo, czego się po nich spodziewać, nie wiadomo jak ocenić ich zachowanie. W pewnym momencie myślę sobie: "Boże, jak można zrobić coś takiego?", a z drugiej strony po przeczytaniu kilku kolejnych stron sama już nie wiem, co sądzić. Gillian Flynn w "Zaginionej dziewczynie" zatarła granicę pomiędzy złem a dobrem i to jest właśnie tak szokująco dobre w tej książce. Gdzie kończy się miłość, a gdzie zaczyna szaleństwo? Ta pisarka udowadnia, że ta granica jest bardzo, bardzo cienka i niezwykle łatwo ją przekroczyć.

Dzieło Gillian Flynn dostałoby ode mnie dziesiątkę, gdyby nie powolny, monotonny wstęp do właściwej akcji. Na początku było tak nudno i tak bezosobowo, że zaczęłam się obawiać, że ta książka mi się nie spodoba. Im dalej w las, tym owszem, "Zaginiona dziewczyna" zaczynała mnie wciągać, ale wciąż jakoś tak słabo. Nie rozumiałam tych zachwytów. Dopiero gdzieś po przeczytaniu trzystu stron, dosłownie spijałam słowa z kartek, nie mogąc uwierzyć w to, co czytam. Warto wytrwać do tej "lepszej" połowy książki.

"Zaginiona dziewczyna" obłędnie mi się spodobała. W ten dosyć nietypowy sposób, bo myślałam sobie, że to dosyć chora i pokręcona książka, ale historia, która WCIĄŻ wciąga, odurza, nie chce wypuścić ze swoich szpon. Po jej przeczytaniu odczuwałam i szacunek dla pisarki za stworzenie tak wielowymiarowej powieści. Czy polecam? Oczywiście. Jeśli lubicie thrillery, które mrożą krew w żyłach i szokują, nie wahajcie się sięgać po to dzieło!
Moja ocena: 9/10

wtorek, 27 stycznia 2015

Sylvain Reynard - Pokuta Gabriela

Autor: Sylvain Reynard Tytuł: Pokuta Gabriela Wydawnictwo: Akurat Liczba stron: 557

"Pokuta Gabriela" to ostatni tom bestsellerowej trylogii autorstwa tajemniczego autora Sylvaina Reynarda, która skradła moje serce. Nie rozumiem jedynie dlaczego jest reklamowana pod hasłem: "diabelskiego erotyku". Domyślam się, że większość osób będzie miała jednoznaczne skojarzenia z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya". Uwierzcie mi, że historia Gabriela i Julii ma niewiele wspólnego z Aną i Christianem. Przede wszystkim to nie jest erotyk, a świetnie napisana opowieść o prawdziwej miłości. Takiej, która zdarza się tylko raz w życiu i o której w czasie czytania myśli się tylko o tym, jak wielkim szczęściem jest spotkać bratnią duszę. Niedawno miałam okazję przeczytać drugą część, "Ekstazę Gabriela", która rozbudziła moje oczekiwania i wysoko podniosła poprzeczkę. Jesteście ciekawi, czy "Pokuta Gabriela" spełniła moje wymagania?

Profesor Gabriel Emerson oraz jego była studentka, Julianna Mitchell są już pół roku po ślubie, a ich świeżo zawarte małżeństwo wprost kwitnie. Oboje są niesamowicie szczęśliwi, że pomimo wielu trudności, uporali się oni z demonami swoich przeszłości. Pewnego dnia Gabriela jednak zaczynają dręczyć koszmary z czasów jego dzieciństwa. Mężczyzna początkowo jest niechętny do poznania historii swojej biologicznej rodziny, ale za namową ukochanej zmienia zdanie. Co odkryje? Czy małżeństwo Julii i Gabriela przetrwa najpoważniejszą do tej pory próbę?

"Pokuta Gabriela" jako ostatni, finałowy tom powinien być w moim odczuciu... najbardziej emocjonujący z całej trylogii. Przykro mi , że taki się nie okazał. Nie zrozumcie mnie źle, świetnie się go czytało i wręcz bije od niego ten charakterystyczny, dopracowany i dojrzały warsztat pisarski, ale to jednak dla mnie trochę za mało. Mam wrażenie, że ta powieść ma za słabe podstawy do pełnej napięcia fabuły. Nawet wiem z czego może to wynikać, mianowicie z podziękowań dowiedziałam się, że historia Julii i Gabriela miała zakończyć się na drugiej części, czyli "Ekstazie Gabriela", ale Sylvain Reynard postanowił za namową fanów napisać jeszcze trzeci tom. Nie wiem, czy nie był to błąd...

Owszem, występuje ta wspomniana w opisie tajemnica rodziny Emersonów. Jednak dla mnie ta "tajemnica" wcale nie była wielka, czy w jakiś sposób druzgocąca, jak sugeruje to wydawca. Poza tym zamieszczona na tylnej okładce notka też jakoś ma się nijak w odniesieniu do fabuły całej książki. Mam wrażenie, że Sylvain Reynard chciał na siłę wcisnąć klin między głównych bohaterów, tak żeby "coś się działo", ale w zasadzie między Julią i Gabrielem panowała zgoda, namiętność i cóż - ogólnie prawdziwa sielanka. Chyba nie jestem romantyczką, skoro oczekiwałam trochę więcej dramatu.

Pomijając nieścisłości w fabule, "Pokuta Gabriela" podobała mi się. To jedna z tych bardziej wartościowych i ambitniejszych książek, po których nie ma się wyrzutów sumienia, że się przeczytało coś lekkiego i niezobowiązującego. Sylvain Reynard po raz kolejny urzeka dojrzałym i poetyckim stylem pisania, a sposób przedstawienia miłości dwojga dorosłych osób w tej trylogii to jeden z lepszych, o jakich miałam okazję kiedykolwiek przeczytać.

Świetnie było na przestrzeni tych trzech części obserwować rodzącą się miłość między osobami, które mają trudną przeszłość. Na początku zaczynają nieśmiało, wręcz wrogo, wzbraniając się tego, co do siebie czują, ale jednak jest między nimi to magnetyczne przyciąganie. W "Pokucie Gabriela" Julia i Gabriel ewoluują i stwarzają prawdziwy związek oparty na miłości i wzajemnym zrozumieniu. Jeśli lubicie romantyczne historie, które sprawiają, że inaczej spojrzycie na świat, nie wahajcie się! "Piekło Gabriela" to historia, którą po prostu trzeba poznać!
Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Alex Kava - Mroczny trop

Autor: Alex Kava Tytuł: Mroczny trop Wydawnictwo: Mira Harlequin Liczba stron: 318

Alex Kava to amerykańska pisarka nazywana mistrzynią thrillerów. "Mroczny trop" to jej najnowsza powieść, będąca jednocześnie dwunastym tomem cyklu opowiadającym o Maggie O'Dell. To także pierwsza książka tej autorki, z którą miałam okazję się zaznajomić. Jesteście ciekawi moich wrażeń? W takim razie zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.

Maggie O'Dell jest profilerką specjalizującą się w ściganiu seryjnych morderców. Zaczyna prowadzić śledztwo w sprawie serii morderstw, których ofiary były torturowane.
Ryder Creed jest trenerem psów. Wraz ze swoją suczką, Grace zostaje poproszony o pomoc. Jego zadaniem jest odnalezienie przemytników narkotyków. W żadnym wypadku nie spodziewa się tego, co mu się przydarzy...

Ścieżki tych dwojga krzyżują się. Czy uda im się wspólnymi siłami rozwiązać zagadkę?

Naprawdę starałam się wykrzesać kilka ciekawych zdań, które miałby Was zachęcić do przeczytania tej lektury. Nie wiem czy mi wyszło. Chyba nie. A może dosyć przeciętnie? Cóż - to chyba prawidłowo, biorąc pod uwagę, że "Mroczny trop" to bardzo, bardzo przeciętna książka. Posiada wartką akcję i szybko się ją czyta, ale co z tego skoro nie wywołuje żadnych emocji? Wyobraźcie sobie, że czytacie jakąś powieść. Zapowiada się ciekawie, ale im dalej w las, tym odkrywacie, że błyskawicznie idzie Wam lektura, ale jest całkowicie pozbawiona głębi i uczuć. "Mroczny trop" właśnie taki jest. Stwierdziłam też bardzo odczuwalny brak jakiegokolwiek napięcia.

Warto zaznaczyć, że choć jest to dwunasty tom cyklu, to wcale nie trzeba znać poprzednich, aby bez problemu odnaleźć się w fabule tego dzieła. Ich znajomość wcale nie jest wymagana, choć może i poprzednie części byłby lepsze i nie spowodowałby u mnie takiego rozczarowania... Może Alex Kavie po prostu wyczerpał się potencjał, biorąc pod uwagę ile książek liczy ten cykl. Naprawdę nie mam pojęcia. Miałam spore oczekiwania odnośnie "mistrzyni thrillerów". Oczekiwałam przepełnionego napięciem thrillera, który zmrozi mi krew w żyłach. Oczekiwałam także świetnego portretu psychologicznego bohaterów i szczypty intrygującej tajemnicy. Tego jednak nie otrzymałam. "Mroczny trop" to po prostu "fajna" historia, ale nic ponadto. Żadnego sensu, żadnej ciekawszej strony. To książka, którą przeczyta się bardzo szybko, owszem, ale równie szybko się o niej zapomni. Nie było w niej nic, co by mnie zaskoczyło, wręcz zaszokowało, co by sprawiło, że nie mogłabym się oderwać od lektury.

Czuję się oszukana i rozczarowana. To nie tak miało wyglądać! Tyle dobrego słyszałam o tej amerykańskiej pisarce tylko po to, aby spotkało mnie wierutne rozczarowanie. Naprawdę nie wiem, czy Wam polecić to dzieło. Nawet wierni fani Alex Kavy mogą poczuć się trochę rozczarowani... Kto wie, może inne jej książki są na nieco innym poziomie, a a zaczęłam od te gorszej? W każdym razie "Mroczny trop" to lektura dla naprawdę mało wymagających czytelników. Ja do takich osób nie należę.
Moja ocena: 4/10

piątek, 23 stycznia 2015

Jennifer L. Armentrout - Obsydian

Autor: Jennifer L. Armentrout Tytuł: Obsydian Wydawnictwo: Filia Liczba stron: 442

O serii Jennifer L. Armentrout słyszałam jeszcze na długo przed jej polską premierą, bowiem cykl Lux zyskał całkiem sporą popularność za granicą. Nieustannie napotykałam się na same zachwyty, a później, gdy doczekaliśmy się polskiego wydania - słyszałam jeszcze więcej pozytywnych opinii. I stało się. Jako mól książkowy, darzący szczególną miłością paranormal romance nie mogłam nie przeczytać "Obsydianu", nie mogłam też po prostu nie posiadać tej pięknej książki na swojej półce, więc ją oczywiście kupiłam. Zazwyczaj staram się być ostrożniejsza, bo nie chcę wydawać pieniędzy w błoto na powieść, która może mi się nie spodobać. W tym przypadku jednak zachęcona licznymi opiniami skusiłam się na dosyć impulsywny zakup. Jesteście ciekawi, czy go nie żałuję? W takim razie zapraszam do przeczytania mojej recenzji!

Główna bohaterka, Katy Swartz wraz ze swoją mamą przeprowadza się do Zachodniej Wirginii, gdzie dziewczyna zacznie swój ostatni rok w szkole. Miał to być dla obu kobiet nowy początek, w nowym miejscu, jednak Katy nie przypuszczała jak bardzo jej życie się zmieni. A wszystko to za sprawą jej nowych sąsiadów.

Daemon Black ma piękne, zielone oczy i aroganci charakterek, skrywa jednak także pewną tajemnicę...

Muszę przyznać, że od początku lektury czułam sztampowość fabuły. Nie oczekiwałam zresztą, że zostanę jakoś szczególnie zaskoczona, w końcu obecnie na rynku wydawniczym wręcz roi się od tego rodzaju powieści. Jennifer L. Armentrout jednak z czasem mnie zaskoczyła i to porządnie. Bardzo spodobała mi się strona, w którą postanowiła zmierzać odnośnie nietypowej rodziny Blacków. Kim jest Daemon i Dee? Jaka tajemnicę skrywają? Cóż... żeby się tego dowiedzieć, musicie sięgnąć po "Obsydian"! Zdradzę Wam jedynie to, że autorce jednak udało się wykrzesać ciekawą koncepcję, na domiar taką, o której jeszcze nie miałam okazji czytać.

To fantastyczne, jak szybko może płynąć czas przy tak dobrej lekturze. To naprawdę równie hipnotyzująca powieść, co szmaragdowe oczy Daemona. Jennifer L. Armentrout stworzyła historię, którą czyta się z wypiekami na twarzy, która wciąga niesamowicie i prezentuje sobą coś oryginalnego.

Całkowicie urzekł mnie wątek romantyczny w "Obsydianie". Uwielbiam romans połączony z fantastyką, to dla mnie idealny sposób na spędzenie przyjemnego i satysfakcjonującego wieczoru. W tej książce można by rzecz, że jest co najmniej nietypowy. Katy i Daemon nie tylko nie zakochują się w sobie od razu, oni z początku w ogóle się nawet nie lubią! Tak, coś niewątpliwie ich do siebie przyciąga, jakaś tajemnica siła, która czyni ich związek magnetycznym. Bardzo spodobały mi się ich słowne przepychanki, humor w dialogach i to, jak obie te postacie się uzupełniają.

"Obsydian" pomimo wartkiej akcji, ciekawego pomysłu i błyskotliwych dialogów posiada jedną istotną wadę. Kreację bohaterów. Pomijając szczegółowe przedstawienie Katy i Daemona, reszta postaci w porównaniu z nimi naprawdę kuleje. Uważam, że pisarka powinna poświęcić trochę więcej uwagi osobowościom drugoplanowym, które są przecież równie ważne.

"Obsydian" to obowiązkowa lektura dla fanów gatunku paranormal romance, ale nie tylko! Dynamiczne tempo akcji i lekki styl pisania gwarantują świetną rozrywkę na kilka, a może i nawet dwa wieczory. Już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po kontynuację serii Lux, "Onyks".
Moja ocena: 8/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

A.J Betts - Zac & Mia

Autor: A.J Betts Tytuł: Zac & Mia Wydawnictwo: Feeria young (wyd. Feeria) Liczba stron: 330

Feeria Young przygotowało nową serię Real life skierowaną głównie do młodzieży. "Zac & Mia" autorstwa A.J. Betts to książka otwierająca ten cykl, będąca często porównywana do bestsellerowej powieści Johna Greena - "Gwiazd naszych wina", którą wprost uwielbiam. Do tej pory to jedyna książka poruszająca temat raka, która tak bardzo zawładnęła moim sercem i niesamowicie mnie wzruszyła. Jesteście ciekawi, czy "Zac & Mia" również wstrząśnie Waszymi emocjami?

Zac Meier ma siedemnaście lat i jego życie w niczym nie przypomina życia normalnych nastolatków. Obecnie przez miesiąc ma przebywać w izolatce, dochodząc do siebie po przeszczepie szpiku. Jego świat ogranicza się do gier komputerowych i Internetu, ponieważ w szpitalu nie ma zbyt wiele osób w jego grupie wiekowej. Do pewnego czasu... Wtedy do pokoju obok wprowadza się jego rówieśniczka, Mia Phillips. Oboje z czasem połączy uczucie, które pozwoli im przezwyciężyć ich wspólne cierpienie. Tylko oni tak naprawdę rozumieją siebie nawzajem.

"Zac & Mia" to lektura dosyć specyficzna i to zdecydowanie muszę przyznać. Na początku dosyć ciężko było mi się "wbić" w klimat tego dzieła. W głównej mierze to zasługa bardzo prostego języka, którym zostało ono napisane. Bardzo przystępny i lekki, co jednak trochę mnie zraziło, w końcu mam tutaj do czynienia z powieścią poruszającą bardzo trudny temat. Z chorobą, na którą tak wielu ludzi codziennie umiera. Chciałam prawdziwych emocji, a nie sądziłam, że A.J Betts będzie potrafiła sprostać pomysłowi, który zrodził się w jej głowie. Obawiałam się zwyczajnie, że pisarka nie udźwignie ciężaru własnych koncepcji. Z ulgą przyznaję, że się myliłam!

To, co tak bardzo wyróżnia tą książkę to poczucie humoru. Ona jest wręcz nim naszpikowana (niezamierzona gra słów!). Jak napisałam, na starcie mnie to drażniło, ale później bardzo to polubiłam. A.J Betts świetnie sobie wszystko poukładała i wykombinowała, podając swoim czytelnikom interesującą i nienużącą mieszankę: humor połączony z trudnym tematem jest bowiem genialną kombinacją! Chciałam emocje i je otrzymałam, nie pragnęłam przy tym zbytnej patetyczności i dramatów, na siłę tworzenia uczuć i głębi, której nie ma. Poetyczny język tylko to dzieło by zrujnował. Na szczęście autorka miała swój własny pomysł, zgrabnie go zarysowała i w końcu stworzyła całość, którą czyta w zastraszająco szybkim tempie.

"Zac & Mia", choć jest książką podobną do "Gwiazd naszych wina", to wciąż są to odrębne historie i należy o tym pamiętać. Łączy je jednak specyficzny humor i przystępny język, więc z pewnością to dzieło przypadnie do gustu fanom Greena, ale nie tylko. Także osobom, które oczekują powieści poruszającej trudne tematy, ale z dużą dawką humoru i dystansu do siebie. Polecam!
"Dziś chcę zapomnieć. Chcę być w czyichś ramionach, wolna od koszmarów; chcę spać bez śnienia. Chcę być więcej niż ułamkiem."

"Może odwaga to jest po prostu to - akty dokonywane pod wpływem chwili, kiedy głowa krzyczy Stop!, ale ciało robi coś innego."
Moja ocena: 7/10

niedziela, 18 stycznia 2015

Wyniki konkursu urodzinowego

Wczoraj zakończył się konkurs z okazji dwóch lat "my heaven of books", dlatego dzisiaj wylosowałam zwycięzcę, abyście nie musieli czekać zbyt długo. :) Zgłoszeń było 32 i chciałabym Wam wszystkim za nie bardzo podziękować.

Nie przedłużając, wpisałam Wasze nicki do programu losującego:


A oto szczęśliwy zwycięzca:



Gratuluję! Jeszcze raz dziękuję za wszystkie zgłoszenia i zapraszam do kolejnych konkursów, które jeszcze z pewnością odbędą się na blogu.

sobota, 17 stycznia 2015

Diana Palmer - Nora

Autor: Diana Palmer Tytuł: Nora Wydawnictwo: Mira Harlequin Liczba stron: 382

Odkąd pamiętam zawsze miałam dosyć lekceważący stosunek do "typowych" harlequinów. Nigdy nie przeczytałam żadnego z nich, ale czułam taką... niechęć do nich, chociaż w zasadzie nie miałam z nimi żadnej styczności. Naprawdę nie lubię być z góry do czegoś uprzedzoną, więc gdy nadarzyła się okazja przeczytania jednej z książek tego typu stwierdziłam: "Dlaczego nie? Wiedziałabym chociaż w końcu, co jest takiego w tych powieściach, co tak wiele osób uważa za odrzucające."

Diana Palmer to nazwisko pisarki, której książek nawet jeśli się nie czytało, to na pewno gdzieś się słyszało. To autorka ponad dziewięćdziesięciu książek, które zostały przetłumaczone na wiele języków i licznie nagrodzone. "Nora" to jedna z jej dzieł, które ukazało się w 1994 roku, a całkiem niedawno doczekało się wznowienia swojego wydania w nowej, ładniejszej wersji.

Teksas, rok 1902. Eleanor Marlowe, nazywana przez bliskich "Norą" to wykształcona panna z dobrego domu, która lubuje się w podróżach. Dziki Zachód od zawsze ją fascynował, dlatego była bardzo podekscytowana, gdy otrzymała szansę, aby się tam się wybrać. Nowe miejsce jednak nie jest podobne do tych, o których czytała, a mężczyźni tam mieszkający niczym nie przypominają książkowych bohaterów...

Cóż - harlequiny z definicji są książkami mało wymagającymi. Typowymi romansami, w których główną osią fabuły jest oczywiście wątek miłosny. Koniecznie zawierający jakieś banalne przeciwności losu, dodajcie do tego szczyptę tajemnicy i otrzymacie przepis na po prostu "fajną" lekturę. Nic specjalnego, coś, co bardzo szybko wypadnie z pamięci, a jednak będziecie naprawdę zafascynowani losami bohaterów. Ze mną tak było. Czas płynął mi nieubłaganie szybko, a nim zauważyłam, skoczyłam lekturę "Nory" bardzo zdziwiona swoim tempem czytania.

"Nora" pozytywnie mnie zaskoczyła, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że to literatura z niższej półki. A takie przecież też są potrzebne. Dobrze jest czasami się zrelaksować przy tak niewymagającej lekturze i zapomnieć o monotonnej codzienności. Uważam jednak, że nie należy przesadzać i sięgnąć też czasem po te "ambitniejsze" pozycje, które też przecież istnieją.
Moja ocena: 5/10

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Przedpremierowo Rebecca Donovan - Oddychając z trudem

Autor: Rebecca Donovan Tytuł: Oddychając z trudem (Oddechy tom 2) Wydawnictwo: Feeria Young (wyd. Feeria) Liczba stron: 536 Premiera: 14 styczeń

Uwielbiam książki, które są nie tylko wciągające, ale także mają świetną i dopracowaną fabułę. Kocham, gdy wywołują u mnie to charakterystyczne napięcie zarezerwowane tylko dla najlepszych dzieł. A gdy mnie wzruszają, bawią, gdy pisarze wręcz trzymają moje emocje w garści - wtedy wiem, że dana powieść jest naprawdę wyjątkowa i na długo zagości w moim sercu. Taka właśnie ta seria.

Pierwszy tom - "Powód by oddychać", otwierający serię Oddechy autorstwa Rebeki Donovan miał swoją premierę we wrześniu ubiegłego roku. Niedługo fanom tej pisarki będzie dane cieszyć się kontynuacją, o równie wdzięcznym tytule, co pierwszy - "Oddychając z trudem", który nieuchronnie zwiastuje jeszcze większe emocje. Ja jestem w gronie szczęśliwców, którzy mogą przeczytać sequel przedpremierowo. Nie uwierzycie w moją radość, gdy trzymała tą perełkę w dłoniach, porażona jej rozmiarem (ponad 500 stron). Uwielbiam, gdy świetne książki są duże objętościowo, bo pozwala mi to na dłuższe delektowanie się lekturą. Nie zwlekając, przystąpiłam do czytania. Jesteście ciekawi moich wrażeń?

Najpierw kilka zdań o fabule. Minęło pół roku od druzgocących wydarzeń z poprzedniej części. Wszystko w końcu wydaje się w końcu być na dobrej drodze. Ciotka Emmy została ukarana, a sama dziewczyna powoli wychodzi na prostą. A przynajmniej tak myślą jej przyjaciele, bowiem główną bohaterkę wciąż dręczą demony z przeszłości. Jakim zmianom ulegnie życie Emmy, gdy zamieszka ona ze swoją matką, której przecież nie tylko nie zna, ale która ją porzuciła?

"Powód by oddychać" choć był świetny, miał swoje wady. Wiem, że wielu czytelników narzekało na niespójność akcji i chwilami na jej nielogiczność. Cóż, w kontynuacji wszelkie mankamenty zostały przez Rebekę Donovan poprawione. Powiedziałabym, że ta pisarka naprawdę wykreowała drugi tom na bardziej poważniejszy, może nawet mroczniejszy, wnikający w psychikę bohaterów. Przemoc domowa zeszła na dalszy plan, natomiast na głównym planie autorka wzięła w obroty przeszłość Emmy i jej zmaganie się z nią. Dziewczyna wyrusza na swoją własną przygodę, na odkrycie tego, kim właściwie jest i jak powinna uporać się z bolesną przeszłością. Odniosłam wrażenie, jakby wątek miłosny trochę przygasł, ale moim zdaniem jest to na plus. Nie lubię przesłodzonych, zbyt cukierkowych romansów. Poza tym pisarka zadbała o to, aby czytelnicy nie nudzili się w czasie lektury, więc gwarantuję, że nawet nie odczujecie mniejszej obecności Evana. Przecież co za dużo, to niezdrowo. Spodobało mi się drobiazgowe ukazanie głównej postaci, jej swoistą ewolucję z cichej nastolatki w kobietę, która zaczyna w siebie wierzyć. Walczyć o lepszą przyszłość dla siebie. W końcu kto, jak nie ona, na to zasługuje?

"Oddychając z trudem" to wymarzona kontynuacja. Nie żaden "przeciętniak" jak to często bywa w przypadku środkowych tomów serii. Jest lepszy, bardziej dopracowany, z ciekawszej perspektywy ukazuje wielu bohaterów, nie tylko samą Emmę. Evan w prawdzie trochę przygasł, ale pojawiła się nowa, równie interesująca postać, która moim zdaniem skradła całą uwagę wraz z matką Emmy - Rachel. To właśnie ona budziła we mnie złość, gniew, ale także i zaintrygował mnie jej portret psychologiczny. Jestem ciekawa jak pisarka rozwinie ten wątek w trzecim tomie.

Serię Oddechy z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. To niesamowicie wciągająca seria, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Rebecca Donovan tak wysoko postawiła poprzeczkę, że aż się boję, co przygotowała w ostatniej, finałowej części. Polecam!
"Właśnie wkroczyłam do jednego ze swoich koszmarów. I zawzięcie walczyłam, by się z niego wydostać."
Moja ocena: 9/10

sobota, 10 stycznia 2015

Przedpremierowo: Magdalena Witkiewicz - Pierwsza na liście

Autor: Magdalena Witkiewicz Tytuł: Pierwsza na liście Wydawnictwo: Filia Liczba stron: 345 Premiera: 14 styczeń

"Pierwsza na liście" łączy w sobie opowiadania czterech kobiet. Każda z nich przeszła przez wiele zawirowań w swoim życiu prywatnym. Dwie nastolatki łączyła niesamowita przyjaźń, która jednak została poróżniona przez mężczyznę. Po latach otrzymują one szansę na odnowienie więzi, która niegdyś ich łączyła. Ta jedna historia jest motorem napędowym kolejnych...

Jak wiele jest warta prawdziwa przyjaźń w obliczu ciężkiej choroby? Magdalena Witkiewicz stworzyła bohaterów z krwi i kości, którzy ukazują, że w drugiej osobie zawsze można znaleźć siłę i przebaczenie.

Moje pierwsze wrażenia po lekturze "Pierwszej na liście" były jak najbardziej pozytywne, co więcej - zostałam pozytywnie zaskoczona. Powiedzieć, że nie spodziewałam się tak poruszającej książki byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Nie miałam wygórowanych oczekiwań względem tej powieści - potrzebowałam lekkiej historii, która wciągnie mnie na kilka dni. Wciągającą opowieść z pewnością otrzymałam, ale z nawiązką. Magdalena Witkiewicz stworzyła zdumiewającą swoją prawdziwością fabułę, którą wręcz pochłaniałam z wypiekami na twarzy, ciekawa kolejnych rozdziałów.

Niewiele jest książek potrafiących oddziaływać na emocje czytelnika. Wzbudzać w nim radość, ale także i wzruszenie. Ja kilka razy w czasie lektury "Pierwszej na liście" odczuwałam autentyczne uczucia. Nieraz ściskało mnie w gardle i czułam podejrzane pieczenie w oczach. To naprawdę niesamowite i godne podziwu, jak dobra powieść potrafi zmienić wiele rzeczy, dzięki którym postrzegamy świat. Magdalena Witkiewicz stworzyła po prostu historię z prawdziwą fabułą, a nie jakąś cukierkową i przesłodzoną. Nie brak w tej opowieści wzlotów i upadków, ale przecież obie te rzeczy charakteryzują życie każdego człowieka. Ten aspekt w literaturze tego gatunku jest szczególnie ważny, najistotniejszy. Nie mamy tutaj do czynienia z prozą fantastyczną, więc pisarz naprawdę musi wykazać się dużą dozą wyczucia i dokładności, wiedzieć, w którym momencie powiedzieć: "dość!", aby cała historia była przesycona autentycznością. Z ulgą przyznaję, że polskiej autorce udało się to wyśmienicie, odnalazła ona tą granicę i nie przesadziła w żadną stronę. Wykreowane przez nią realia sprawiają, że czytelnik czuje się, jakby sam był częścią przedstawionej historii, utożsamia się z bohaterami, przez co nie może spojrzeć na całokształt obojętnym wzrokiem. Wraz z kolejnymi stronami odczułam, jak między mną a fikcyjnymi postaciami rodzi się więź, zarezerwowana tylko dla książek, które naprawdę skradły moje serce. Jestem pod ogromnym wrażeniem!

Dlaczego ja nigdy wcześniej nie słyszałam o tak dobrej, a na dodatek naszej rodzimej pisarce? Z wstydem muszę przyznać, że czytam głównie literaturę zagraniczną, a po dzieła naszych polskich autorów sięgam sporadycznie, bo zazwyczaj spotyka mnie ogromne rozczarowanie. Magdalena Witkiewicz przełamała moją złą passę. "Pierwsza na liście" to świetne i wnikliwe ukazanie problemów, z którymi wiele ludzi się zmaga. Książka ta prawi także o tym, co w życiu jest najważniejsze: rodzina, przyjaźń i miłość. Nie powinniśmy przejmować się błahostkami i czasami odrzucić swoją dumę, aby zdziałać coś dobrego. Polecam!

Autorce chciałabym podziękować za pierwszą w moim życiu dedykację! Wywołała na mojej twarzy ogromny uśmiech w postaci banana. :)

"Dobrze, że niektóre wspomnienia są tak żywe. Jakby te zdarzenia miały miejsce zaledwie wczoraj."
Moja ocena: 8/10

niedziela, 4 stycznia 2015

Brandon Mull - Pięć Królestw. Łupieżcy niebios

Autor: Brandon Mull Tytuł: Pięć Królestw. Łupieżcy niebios Wydawnictwo: Egmont Liczba stron: 439

Brandon Mull to amerykański pisarz, który zyskał światową popularność za sprawą wielu serii m.in Pozaświatowców, Baśnioboru oraz Wojny cukierkowej. Jest on autorem bestsellerów "New York Timesa", "USA Today" oraz "Wall Street Journal". Jego najnowszy cykl to Pięć Królestw,  który rozpoczyna się powieścią pt. "Łupieżcy niebios".

Choć czasy czytania literatury dziecięcej mam już za sobą - nadal chętnie sięgam po tego rodzaju książki, ponieważ są one idealne, gdy poszukuję czegoś lekkiego i szybkiego. Z powodzeniem umilają czas i relaksują, a także nie wymagają zbytniego wysiłku ze strony czytelnika. Taką właśnie książką są "Łupieżcy niebios".

Cole nie chciał zrobić niczego złego i nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, jak zakończy się jego wycieczka do "nawiedzonego domu". Chłopiec chciał jedynie popisać się przed swoimi znajomymi. Przez rządzenie losu nastolatek wraz ze swoimi przyjaciółmi zostaje porwany i ląduje w tajemniczym miejscu o równie tajemniczej nazwie - Obrzeżach. Króluje tam magia oraz dziwne prawa nieobowiązujące w realnym świecie. 

Cole szybko trafia do Łupieżców Niebios, przez co jest w znacznie lepszym położeniu niż jego przyjaciele. A główny bohater zrobi wszystko, żeby ich uratować...

Po lekturze "Łupieżców niebios" stwierdzam stanowczo, że już wyrosłam z literatury dziecięcej, ale nie przeszkadza mi to w czerpaniu przyjemności z lektury. Ta książka jest w tak uroczy i ciekawy sposób skierowana do dzieci, że nie sposób się przy niej dobrze nie bawić. Ma ten charakterystyczny klimat zarezerwowany tylko dla powieści, których grupą docelową są młodsi czytelnicy. Dlaczego tak dobrze się przy niej bawiłam, skoro przecież jest to tak niewymagająca lektura? Cóż - odpowiedź jest dosyć prosta. Po pierwsze Brandon Mull miał naprawdę intrygujący pomysł na rozpoczęcie swojego cyklu. Pozornie nic nieznacząca wyprawa do "nawiedzonego domu" zamienia się w walkę o swoje życie, w tym przypadku toczoną przez młode osoby, które nigdy nie powinny znaleźć się w tak niebezpiecznej sytuacji. Po drugie, "Łupieżców niebios" cechuje humor, a także dynamiczna akcja, czyli razem to wszystko wzięte tworzy świetną powieść przygodową, przy której nie sposób się nudzić. 

Pięć Królestw to nowy cykl Brandona Mulla, który kusi oryginalnością i dynamizmem. Jestem pewna, że nawet starsi czytelnicy znajdą coś dla siebie w tej serii. Czyż nie każdy z nas ma czasami ochotę na coś lekkiego, coś, co przypomni nam o czasach naszego beztroskiego dzieciństwa?
Moja ocena: 6/10

WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

piątek, 2 stycznia 2015

Cassandra Clare - Mechaniczna księżniczka

Autor: Cassandra Clare Tytuł: Mechaniczna księżniczka Wydawnictwo: Mag Liczba stron: 543

Cassandra Clare to moja ulubiona pisarka, nie tylko ze względu na jej świetny warsztat pisarski i wspaniałe pomysły ns książki, ale też dlatego, że to dzięki niej tak naprawdę pokochałam czytanie. Musicie wiedzieć, że będąc w szkole podstawowej nie garnęłam się do czytania, w zasadzie nawet nie rozumiałam, jak można to lubić. Całkowicie przypadkiem trafiłam na serię Dary Anioła tej pisarki i... absolutnie przepadłam. Świat Nocnych Łowców wykreowany przez Clare pokochałam całym sercem. Nie sądziłam, że Diabelne Maszyny pokocham równie mocno, ale cóż - pokochałam, dlatego z ogromnym żalem żegnałam się z bohaterami tego cyklu. Jesteście ciekawi moich wrażeń z ostatniego, finałowego tomu tej trylogii pt. "Mechaniczna księżniczka"?

W Instytucie Londyńskim panuje napięta atmosfera. Jego mieszkańcy zaczynają coraz bardziej obawiać się ataku Mortmaina i jego diabelnych maszyn - bezlitosnych automatów gotowych do zniszczenia każdego osobnika rasy Nefillim... Jednak potrzebuje on jeszcze ostatniego elementu, aby jego plan się ziścił - Tessy Gray.

Bohaterowie trylogii Diabelne Maszyny w finałowym tomie będą musieli stawić czoła wielu niebezpieczeństwom, nie tylko Mortmainowi... 

Przygotujcie się na wielkie emocje!

Ciężko było mi streścić fabułę, nie zdradzając Wam przy tym istotnych wątków fabularnych. Moim zdaniem wydawca stanowczo za dużo ważnych informacji zdradził w opisie na tylnej okładce "Mechanicznej księżniczki", dlatego nie radzę, aby ktokolwiek go czytał, ponieważ już na starcie pozbawia on czytelnika elementu zaskoczenia.

Muszę przyznać, że obawiałam się sięgnięcia po ostatni tom ukochanej serii. Cóż - oto ja, dziwny osobnik, prawdziwy mól książkowy. Nigdy nie cieszę się z zakończenia cyklów, które bezwarunkowo skradły moje serce, dlatego odwlekam ich przeczytanie i odwlekam... Jestem pewna, że nie ja jedna tak mam. Wracając do tematu... odkryłam, że nie mogę się doczekać, gdy poznam dalsze losy wspaniałego trio - Tessy Gray, Willa Herondale'a oraz Jamesa Carstairsa. Och, jak ja pokochałam tych bohaterów! Nie sądziłam, że można tak mocno zapałać miłością do fikcyjnych postaci, ale w przypadku twórczości Cassandry Clare to mnie nie dziwi. Ta pisarka ma to do siebie, że przekonuje czytelnika wiarygodnością i realnością osobowości, a także interesującą i dynamiczną fabułą, przez co wręcz nie można się oderwać od lektury. Świat przez nią stworzony zachwyca dbałością o każdy szczegół, wszystko to razem wzięte tworzy spójną nierozerwalną całość.

To, co charakteryzuje "Mechaniczną księżniczkę" to duża ilość ciekawych refleksji i odniesień do poprzednich tomów. To przywołuje w czytelniku miłe wspomnienia, gdy oddawał się lekturze "Mechanicznego anioła" oraz "Mechanicznego księcia". Nieuchronnie także skazuje na koniec historii ukochanych bohaterów i to nie ulega wątpliwości. Podczas lektury każdej strony ostatniej części czułam ogromny sentyment i atmosferę wyczekiwania, bo wszystko zmierzało nieubłaganie do końca.

"Mechaniczna księżniczka" to mieszanka wielu słodko-gorzkich emocji. Radości, gdy moim ukochanym bohaterom zaczyna się układać, a także i smutku, gdy ich drogi życiowe napotykają rozmaite problemy. Wiele słyszałam różnorodnych opinii sposobie, jaki Cassandra Clare postanowiła zakończyć swoją trylogię i bardzo się obawiałam, że zakończenie będzie dla mnie niesatysfakcjonujące, że będę niezadowolona i zła, za zniszczenie mojego wyobrażenia tej historii. Szczęśliwie stwierdzam, że Clare podołała ciężarowi swoich własnych pomysłów i udało jej się podarować swoim czytelnikom świetne zakończenie. Może nieidealne, ale otwarte i pozwala zastanawiać się nam, co będzie dalej... Pozwala nam stworzyć swój własne, alternatywny koniec. Poza tym muszę dodać, że pisarka zaskoczyła mnie najbardziej na ostatnich stronach, bo pewnych wydarzeń wcześniej się domyślałam, więc może dlatego w moim odczuciu zakończenie nie było strasznie szokujące.

Ja nie czytałam "Mechanicznej księżniczki" ja ją wprost pochłaniałam i łapczywie spijałam każde słowo z każdej strony. Tak emocjonujących wrażeń i napięcia mogę się spodziewać tylko ze strony Cassandry Clare, to już typowe dla niej, jak potrafi trzymać czytelnika w garści. Na pewno jeszcze nie raz z sentymentem wrócę do tej trylogii, a przede mną już niedługo zakończenie kolejnej wielkiej serii tej autorki - Darów Anioła. Czy moje serce wytrzyma tyle emocji naraz?
Gorąco polecam!
"Wszyscy mamy swoje sekrety, bo nie chcemy ranić tych, którzy nas kochają."
Moja ocena: 10/10

WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

czwartek, 1 stycznia 2015

Zapowiedzi na pierwszą połowę stycznia

14 STYCZNIA

WYDAWNICTWO FEERIA/FEERIA YOUNG:
Rebecca Donovan - "Oddychając z trudem" (kontynuacja "Powodu by oddychać", recenzja tutaj)
Emma przetrwała dramatyczną noc w domu swojej ciotki, ale niewiele z niej pamięta. Obudziła się w szpitalnym łóżku, w koszmarnym stanie. Odbył się proces sądowy, w którym na szczęście nie musiała uczestniczyć. Teraz Carol nie może już zrobić jej nic złego, ale wysoką ceną za to jest utrata kontaktu z Laylą i Jackiem. Emma wróciła do szkoły i na boisko, i stara się po prostu prowadzić zwyczajne życie nastolatki, z wierną Sarą i oddanym Evanem u boku. Nie jest to jednak łatwe – wciąż budzi się zlana potem po koszmarnych snach, a na ulicach prześladują ciekawskie spojrzenia. Gdy decyduje się zamieszkać ze swoją matką, sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Tak trudno oddychać, gdy trzeba radzić sobie z tak silnymi emocjami…
Drugi tom niezwykle popularnej serii „Oddechy”, budzącej u czytelniczek niezwykle
silne emocje.
A.J Betts - "Zac & Mia"
17-letni Zac jest chory na raka. W zasadzie mieszka w szpitalu i z pełnym rezygnacji optymizmem znosi wszystkie niewygody takiego życia. Coś się zmienia, gdy do pokoju
obok wprowadza się Mia – zadziorna, wściekła na cały świat fanka Lady Gagi. Bardzo wiele ich dzieli – w prawdziwym świecie pewnie nigdy by się nie spotkali. Tu jednak obowiązują inne reguły, więc ich relacja, rozpoczęta stuknięciem w ścianę,
staje się coraz silniejsza. Pobyt w szpitalu wymaga odwagi, ale żeby z niego wyjść, potrzeba jej jeszcze więcej. Czy Zac i Mia spotkają się poza szpitalem – i już razem pozostaną?
Bardzo emocjonalna, pełna humoru, realna opowieść o relacji dwojga nastolatków w obliczu groźnej choroby.
Książka porównywana do bestsellera „Gwiazd naszych wina” Johna Greena.
WYDAWNICTWO FILIA:
Magdalena Witkiewicz - "Pierwsza na liście"
Historia przyjaźni, która po latach rodzi się na nowo, miłości, która wybucha gwałtownie i niespodziewanie…
Opowieść o trudnych wyborach, które mogą podarować komuś życie, o przebaczeniu i zrozumieniu oraz o wielkiej nadziei i sile kobiet. Czy najbliższej przyjaciółce potrafiłabyś wybaczyć wszystko? Mimo tego, że zabrała Tobie to, co kochałaś najbardziej? A gdyby jej wybór okazał się błędem? A gdyby jej dni były policzone? Ina myślała, że przeszłość zostawiła daleko za sobą. Teraz jej życie przebiegało tak, jak sobie tego życzyła. Czasem zapraszała do niego mężczyzn, ale tylko na chwilę. Patrycja w każdej chwili mogła wszystko stracić. Los postawił przed nią najtrudniejsze z zadań. Jak w ciągu kilku tygodni nauczyć ukochane córki jak żyć? Karola musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Wyruszyła w podróż aby odnaleźć pierwszą na liście.
Odnalazła. Ale wraz z nią wróciły bolesne wspomnienia.
Mimo niezagojonych ran, dawnych zdrad, i upływającego czasu, przyjaźń powróciła. Powróciła z wielką mocą, która kruszy góry, sprawia, że niemożliwe staje się możliwe.
Kolejny raz Magdalena Witkiewicz ukazała wielką siłę zwyczajnych kobiet. Bo ona jest w nas, musimy ją tylko w sobie odkryć i wszystko stanie się możliwe.
WYDAWNICTWO MAG:
Cassandra Clare, Sarah Rees Brennan, Maureen Johnson - "Kroniki Bane'a"
http://bookgeek.pl/wp-content/uploads/2014/12/kroniki-Bane.jpgNajnowsza książka Cassandry Clare ze świata Nocnych Łowców.
Zbiór opowiadań jak nigdy przedtem przybliża wielbicielom „Darów Anioła” i „Diabelskich Maszyn” postać czarownika Magnusa Bane’a, którego uwodzicielska osobowość, ekstrawagancki styl i cięty dowcip oczarowały fanów bestsellerowych cykli.








Widzicie coś, co Was zainteresowało?