my heaven of books

czwartek, 28 marca 2013

(41). Robert Kirkman, Jay Bonansinga - Żywe trupy: Narodziny Gubernatora



Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga  
Tytuł: Żywe trupy. Narodziny Gubernatora
  Wydawnictwo: Sine Qua Non
 Liczba stron: 364  
Moja ocena: 7/10

Na początku był przełomowy i świetnie oceniany komiks…

Potem pojawił się rewelacyjny serial…

„Najlepsza nowość w telewizji.”
-- Entertainment Weekly

Aż w końcu przyszedł czas na pierwszą z serii powieści opowiadających historię kultowych postaci z uniwersum The Walking Dead.
Gubernator. Ten rządzący Woodsbury despota znany jest z własnego, chorego poczucia sprawiedliwości: w jej imieniu zmusza więźniów do walki z zombie ku uciesze miejscowych, a tym, którzy wejdą mu w drogę, odcina ręce i nogi. Kiedy tylko pojawił się w komiksowym cyklu Żywe trupy, został okrzyknięty przez magazyn Wizard "Złoczyńcą roku", a jego postać do dziś wzbudza wśród czytelników kontrowersje.

Nadszedł czas, by sięgnąć do korzeni. Dzięki książce, którą trzymasz w ręku, dowiesz się, jak Gubernator stał się tym, kim jest, jak trafił do miejsca, w którym po raz pierwszy ujrzeli go fani serii, i co sprawiło, że wykurzył Ricka i jego towarzyszy z ich bezpiecznej przystani.

Wybierz się w podróż po świecie, gdzie człowiek musi walczyć nie tylko o swoje życie, ale i duszę. Stań na krawędzi przepaści, na której dnie spoczywa ludzkość. Zobacz, jak powstaje legenda. Bądź świadkiem narodzin Gubernatora.

 
Jestem wielką fanką serialu "The Walking Dead", który może albo się podobać, albo obrzydzać licznymi i krwawymi scenami zabijania zombie, więc z podekscytowaniem przystąpiłam do lektury.
„Wiatr niesie ze sobą brzęczenie brzęczenie żywych trupów – nieregularne jęki, szurające kroki – dochodzące gdzieś z mroku sąsiednich działek.”
Gubernator dał nam się poznać jako prawdziwie bezduszny despota, jednak czy ktokolwiek z nas zastanawiał się nad przyczyną jego zachowania? W "Narodzinach Gubernatora" poznajemy portret psychologiczny głównego bohatera, ale także i grupę ludzi, którzy przeżyli w opanowanym epidemią świecie. Bobby, Nick, Brian oraz jego młodszy brat Philip Blake, niezaprzeczalny lider wraz ze swoją córką Penny przemierzają najrozmaitsze miejsca opętane przez żywe trupy. W końcu postanawiają wyruszyć do Atlanty, po licznych ogłoszeniach w radiu o znajdującym się tam obozie dla uchodźców. Droga ta usiana jest wieloma strasznymi przeszkodami i choć ta mała grupka za wszelką cenę stara się przeżyć, nie jest łatwo; znajdują stosunkowo bezpieczne miejsca, a później ruszają dalej, nie zadomawiając się, mając tylko jeden cel: dotrzec do Atlanty... no właśnie i co dalej? Tego nie wie żaden z nich.
 "Złe wieści są jednak takie, że czują się jak w pułapce. Miasto zaciska się, połyka ich, idą przez jego gardło ze szkła i stali."
Zazwyczaj filmy o zombie omijam szerokim łukiem - są one za banalne, a akcja pozostawia wiele do życzenia, bo w końcu ile można wycisnąć z tematyki o żywych trupach? Jak się okazuje bardzo wiele, a ja nie mogłam się bardziej mylić. Nie sposób nie porównywać serialu do książki. Postać serialowa Gubernatora niesamowicie mnie przerażała, ale też i fascynowała zarazem. Nie ukrywam, że wiele razy zastanawiałam się nad motywami jego zachowania, a tutaj lektura okazała się bardzo przydatna. Muszę przyznać, że bohatera literackiego na ekran przeniesiono mistrzowsko, czego wielu fanów się obawiało. "The Walking Dead" pokochałam za niesamowity, a zarazem przerażający klimat. Opuszczone, martwe miasta z pałętającymi się wszędzie żywymi trupami. Jest to fascynująca, a zarazem straszna wizja końca świata. Nieliczni, którzy przeżyli są zmuszeni do walki o przetrwanie. Książka idealnie oddała ten specyficzny klimat.
"Tej nocy, pomimo swoistego tłumika, za który służyło wnętrze Suburbana, pojedynczy wystrzał roznosi się echem nad ciemnymi polami, odbija się od wierzchołków drzew i parkingów, niesie go wiatr. Dźwięk dociera aż milę dalej, burzy ciszę zalegającą w leśnym gąszczu, penetruje martwe przewody słuchowe ludożerczych stworów, wyrywa ze snu ich centralne ośrodki nerwowe."
Muszę zaznaczyć, że nie miałam żadnych wygórowanych oczekiwań względem tej książki. Nie oczekiwałam, że dorówna ona uwielbianemu przeze mnie serialowi, a tymczasem przeżyłam miłe rozczarowanie. "Narodziny Gubernatora" bowiem okazały się lekturą, która pochłonęła mnie na kilka dobrych dni, gdyż na początku opornie szło mi jej czytanie. Wiele osób może mieć obiekcje do licznych przekleństw, które napotykamy w tej lekturze, jednak ja uważam, że są one jak najbardziej odpowiednie do sytuacji, w której znajdują się bohaterzy, bo czasem niektórych myśli nie da się po prostu wyrazić w inny sposób. I może zanim spojrzymy na Gubernatora jako na osobę bezduszną, zastanowimy się nad tym, że każde zachowanie ma swoją przyczynę. Philip Blake to mężczyzna po przejściach i właśnie one ukształtowały jego osobowość. "Żywe trupy: Narodziny Gubernatora" to zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla fanów zarówno komiksu jak i serialu, a przede wszystkim przeznaczona dla osób, których nie przerażają krwawe i liczne opisy mordów.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

9 komentarzy:

  1. Serial oglądam, a książka w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o nim, ale to nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam ciekawa opinii tej książki, lecz do tej pory żadnej nie czytałam, więc dzięki, że ty to zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za filmami o zombie, bo jak wspomniałaś, są bardzo banalne. Jednak książka wydaje się ciekawa :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem pewna czy książka by mi się spodobała, więc daruję sobie jej przeczytanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie ciągnie mnie do książki. Szczególnie, że serialu także nie miałam okazji oglądać i raczej nie będę tego nadrabiała :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam serial! Książkę też muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja dodana do wyzwania w odsłonie marcowej.
    Tym samym przeniosłam Cię z grupy przeczytanych 5 książek do osób, które przeczytały ich 6 :)

    OdpowiedzUsuń