Tytuł: Przegląd Końca Świata. Deadline
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 496
Moja ocena: 10/10
Powstanie, które miało miejsce w 2014 roku zmieniło losy całej ludzkości na zawsze. To wtedy świat zaatakował straszliwy w skutkach wirus Kellis-Amberlee, w wyniku, którego zginęły miliony ludzi. Ludzi, którzy zaczęli stawać się zombie. Teraz, przeszło dwadzieścia lat temu sytuacja pozornie stała się ustabilizowana, pomijając ciągłe testy na obecność śmiercionośnej zarazy i powszechnie panującą ostrożność, chwilami graniczącą z paranoją.
POWSTAŃCIE, PÓKI MOŻECIE!
W "Deadline" pierwsze skrzypce gra nieco lekkomyślny, ale wciąż odważny i nieustraszony Shaun Mason. To on wprowadza czytelnika w swój skomplikowany świat, gdzie ryzykowanie życia jest na porządku dziennym. Po tragicznych wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaunowi było niezwykle ciężko pozbierać się z wciąż dręczącymi go wyrzutami sumienia i mrocznymi demonami. Chłopak jednak nie może się uporać ze swoimi problemami w spokoju, bowiem pewnego dnia w jego mieszkaniu zjawia się pani doktor imieniem Kelly Wraz z jej pojawieniem się na jaw wychodzą kolejne spiski, w które zostaje zamieszana słynna załoga Przeglądu Końca Świata. Razem będą chcieli odkryć intrygę, która może wpakować ich w większe niebezpieczeństwo niż zazwyczaj. Przez które na szali może zostać postawione ich życie.
Mylnie można sądzić, iż w książce tej na pierwszy plan wysunięty jest wątek zombie. Co to, to nie. Najważniejszy jest spisek, w który zamieszani są wysoko postawieni przedstawiciele władz. Bezlitosne machiny wielkich korporacji liczą się bardziej niż życie człowieka. To właśnie dlatego prawda dla Shauna i jego załogi ma tak fundamentalne znaczenie i właśnie dlatego dążą oni do rozwikłania tej sprytnie skonstruowanej intrygi. Jedyne, co czytelnik może w tej sytuacji zrobić to całkowicie oddać się przyjemnej i diabelnie dobrej lekturze.
ŻYWA CZY MARTWA, PRAWDA NIE ODPOCZYWA!
"Przegląd Końca Świata" to genialna seria balansująca na granicy mrożącego krew w żyłach thrillera politycznego a dystopii. Jej pierwszym tomem jest "Feed". Gdy sięgałam po ten cykl byłam ciekawa, czy motyw o zombie w literaturze nie został wyczerpany. Mira Grant udowodniła mi, że tak nie jest. Po szalenie dobrym początku, liczyłam na jeszcze lepsze rozwinięcie, które miało miejsce w kontynuacji o nieco złowieszczym tytule "Deadline" (swoją drogą, bardzo się cieszę, że Wydawnictwo SQN po raz kolejny zostało przy oryginalnych nazwach, które zdecydowanie mają swój klimat). Liczyłam na potężną dawkę emocji i zawiłych spisków, a wszystko to ze sprytnie umiejscowiononą w postapokalipsą z zombie w tle. I otrzymałam to wszystko nawet w nawiązką.
Powstanie, które miało miejsce w 2014 roku zmieniło losy całej ludzkości na zawsze. To wtedy świat zaatakował straszliwy w skutkach wirus Kellis-Amberlee, w wyniku, którego zginęły miliony ludzi. Ludzi, którzy zaczęli stawać się zombie. Teraz, przeszło dwadzieścia lat temu sytuacja pozornie stała się ustabilizowana, pomijając ciągłe testy na obecność śmiercionośnej zarazy i powszechnie panującą ostrożność, chwilami graniczącą z paranoją.
POWSTAŃCIE, PÓKI MOŻECIE!
W "Deadline" pierwsze skrzypce gra nieco lekkomyślny, ale wciąż odważny i nieustraszony Shaun Mason. To on wprowadza czytelnika w swój skomplikowany świat, gdzie ryzykowanie życia jest na porządku dziennym. Po tragicznych wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaunowi było niezwykle ciężko pozbierać się z wciąż dręczącymi go wyrzutami sumienia i mrocznymi demonami. Chłopak jednak nie może się uporać ze swoimi problemami w spokoju, bowiem pewnego dnia w jego mieszkaniu zjawia się pani doktor imieniem Kelly Wraz z jej pojawieniem się na jaw wychodzą kolejne spiski, w które zostaje zamieszana słynna załoga Przeglądu Końca Świata. Razem będą chcieli odkryć intrygę, która może wpakować ich w większe niebezpieczeństwo niż zazwyczaj. Przez które na szali może zostać postawione ich życie.
"Lepiej odejść z hukiem i wzbudzając zainteresowanie prasy, niż z cichym jękiem i skrywając tajemnicę.""Deadline" jest podzielone na pięć z ksiąg, których każda kolejna jest coraz lepsza i coraz bardziej zapierająca dech w piersiach. Pokochałam warsztat pisarski Miry Grant, która potrafi umiejętnie operować naukowym słownictwem, przez co jest on łatwo przyswajalny. O dialogi także czytelnik nie musi się obawiać. Są dokładnie takie, jakie powinny być. Ciekawe, niewymuszone, chwilami naprawdę potrafią wywołać śmiech. W wypowiedziach bohaterów nie brakuje nutki ironii, gdy jest ona potrzebna. Autorka w charakterystycznym już sobie stylu kontynuuje prawdziwe literackie arcydzieło, pokazuje, iż ma jeszcze kilka asów w swoim rękawie. Grant swój specyficzny sposób łączy wątek zombie z thrillerem. Jej wizji postapokalipsy niczego nie brakuje, jest ona jedną z najlepszych, w których mogłam "uczestniczyć".
Mylnie można sądzić, iż w książce tej na pierwszy plan wysunięty jest wątek zombie. Co to, to nie. Najważniejszy jest spisek, w który zamieszani są wysoko postawieni przedstawiciele władz. Bezlitosne machiny wielkich korporacji liczą się bardziej niż życie człowieka. To właśnie dlatego prawda dla Shauna i jego załogi ma tak fundamentalne znaczenie i właśnie dlatego dążą oni do rozwikłania tej sprytnie skonstruowanej intrygi. Jedyne, co czytelnik może w tej sytuacji zrobić to całkowicie oddać się przyjemnej i diabelnie dobrej lekturze.
Postacie... I tym samym przechodzimy do kolejnych plusów "Deadline". Karygodne byłoby o nich nie wspomnieć. Kreacja bohaterów jest po prostu zachwycająca! Są oni pełnokrwiści, pełni wad i zalet, a przy tym realni. Czytelnik może się z nimi utożsamić, bo nie są przerysowani i do bólu wyidealizowani. Moje serce, podobnie jak miało miejsce w przypadku pierwszej części skradł Shaun, bardzo polubiłam też Rebeccę o silnej osobowości.
"Deadline" czyta się z wypiekami na twarzy. Szokuje,
intryguje, a przede wszystkim szalenie wciąga. Przygotujcie się na to,
gdy w obliczu tak skonstruowanej intrygi i dynamicznej akcji oderwanie
się od czytania nie będzie możliwe. Książka Miry Grant wzbudziła we mnie
uczucia, które pojawiają się bardzo rzadko i które towarzyszą tylko TYM
dziełom, które zapadają mi głęboko w pamięć. Wywołała u mnie
jednocześnie satysfakcję, zadowolenie, a także i niedosyt, bo kiedy
czyta się coś tak dobrego, to ma się ochotę na więcej.
Serię "Przegląd Końca Świata" polecam z czystym sumieniem. Czas, który przy niej spędziłam nie należał do zmarnowanych. Książki Miry Grant obfitują w intrygi, emocje, błyskawicznie pędzącą akcję, świetną kreację bohaterów, a przede wszystkim emanują napięciem.
Wczoraj opublikowałam recenzję "Deadline" u siebie. Z Twoją opinią zgadzam się w 100 %. Książka jest świetna!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za zombie, ale wszyscy tak kuszą, że chyba sięgnę po tę serię :)
OdpowiedzUsuńRazem z moim bratem mamy słabość do zombie. I tak sobie myślałam, żeby mu obie części serii sprezentować na święta... :) A tylko potwierdzasz, że mój pomysł jest genialny! :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej serii. Nie czytałam jeszcze żadnej książki o zombie. Na pewno poszukam Feed, a potem będę kontynuować poznawanie tej serii :) Nie mogę przecież nie wziąć pod uwagę tylu pozytywnych opinii :P
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam jeszcze okazji czytać pierwszej części, ale mam w planach, mam nadzieję, że jakimś sposobem trafi ona w moje ręce. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Widziałam już sporo pozytywnych opinii o tej książce. Każda kolejna każe mi po nią sięgnąć, ale jakoś wydaje mi się, że to nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. :)
Na pewno sięgnę, strasznie mi się spodobała część pierwsza, więc tę też przeczytam.
OdpowiedzUsuńChyba sobie na razie odpuszczę tą pozycję. Może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńThriller polityczny, dystopia - zapowiada się ciekawie. Czytam dalej i mam wrażenie, że autorka troszkę pomysłów zaciągnęła z trylogii Igrzysk Śmierci. Mylę się? Może zombie tam nie ma, ale jest powstanie, ryzyko śmierci, wyrzuty sumienia, nawet nazwisko Mason się powtarza... Nie mniej jednak, jestem zaciekawiona recenzowaną książką i przyjrzę się jej uważniej. :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie w moim stylu + nie cierpię motywu zombie... :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :D Gdy nadarzy się okazja z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMam coraz większą ochotę na to, by przeczytać Feed :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jesteś zadowolona z tej pozycji? Chyba i ja się skuszę, bo słyszałam przeróżne opinie ale i tak mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie czytałem jeszcze pierwszego tomu, ale na pewno kiedyś to uczynię. Zresztą po tak zachęcającej recenzji trudno byłoby tego nie zrobić ;D
OdpowiedzUsuń