Moja ocena: 7/10
Kojarzycie książkę autorstwa Dee Shulman, "Gorączkę"? Nawet jeśli jej nie czytaliście, to na pewno pamiętacie jej piękną okładkę. Całkiem niedawno miałam okazję się z nią zapoznać i pomimo rozczarowania (połączonego z niedosytem) złożyło się tak, że kontynuacja wpadła w moje ręce. Gdy już trzymałam w swoich dłoniach "Gorączkę 2", pozachwycałam się jej świetną szatą graficzną, pełna pozytywnych przeczuć przystąpiłam do lektury.Dla przypomnienia: w poprzednim tomie poznaliśmy Ewę, uczennicę ekskluzywnej szkoły z XXI wieku oraz Sethosa Leontisa, rzymskiego gladiatora. Tę dwójkę, kompletnie z innych epok połączyła miłość, której nie może przerwać nawet niebezpieczny wirus. Niestety, stan Ewy zaczyna się pogarszać, jej chłopak boi się o życie swojej dziewczyny, ponieważ żadne z nich nie ma odpowiedzi dotyczących tej tajemniczej choroby.
Choroby, która w zastraszającym tempie zaczyna zbierać swoje żniwa...
Zacznijmy od tego, iż w "Gorączce 2" mamy kilku głównych bohaterów. Oczywiście nadal prym wiodą Ewa i Seth, ale występują także poboczne postacie, których wątki również odgrywają istotną rolę, a wraz z postępem fabuły czytelnik odkrywa, iż wszystko łączy się w spójną całość. W każdym razie, autorka wprowadziła kilka ciekawych osobowości do swojego dzieła: Jennifer Linden oraz Nicka Mulldera, nieustępliwą dziennikarkę i równie nieustępliwego policjanta. Oboje stanowią interesujący duet. Oprócz tego nie zabrakło postaci, które poznaliśmy w poprzedniej części, Zackary'ego oraz Matthias'a.
Nie będę tutaj lukrować i słodzić, bo wprowadzenie kilku narratorów nie okazało się strzałem w dziesiątkę. Na początku pomysł ten bardzo mi się spodobał, ale i dalej w las, tym bardziej zaczął mnie nudzić. Bądźmy szczerzy, przy takiej objętości książki (prawie 500 stron) potrzeba czegoś więcej niż dużej ilości bohaterów, aby zaciekawić czytelnika. W efekcie otrzymałam prawdziwą huśtawkę w emocji. W jednej chwili książka całkowicie mnie pochłaniała i wciągała, tylko po to, aby zaraz zacząć mnie nudzić, przez co czytanie "Gorączki 2" okazywało się bardziej przykrym obowiązkiem niż przyjemnością. Najpoważniejsze zarzuty, jaki mogę zarzucić autorce to brak dynamizmu akcji oraz nieumiejętne budowanie napięcia. Żeby było śmieszniej, obie te rzeczy raz występują, a raz nie. Zaraz, zaraz, czyżbym sama sobie przeczyła? Wybaczcie, ale nie mam pojęcia jak to nazwać. Wiecie, pierwsze sto stron to nuda, nuda, nuda, a kolejne obfitują w emocje. Pisarka gra na nerwach czytelnika, bez wątpienia. Jak wyżej napisałam, gdy obie te rzeczy się pojawiały, oderwanie się od lektury było praktycznie niemożliwe, ale gdy ich brakowało potrzebowałam dużej siły woli, aby dalej zagłębiać się w tą książkę. Naprawdę nie wiem, jak można tak to na całej linii zawalić- i przepraszam- ale jestem zwyczajnie sfrustrowana, gdy po raz etny mam do czynienia z powieścią z niewykorzystanym potencjałem. W końcu, ileż myśmy już ich mieli? Moją irytację potęguje fakt, iż Dee Shulman potrafi kreować "fajnych" bohaterów i fascynującą fabułę, ale jeśli chodzi o wyżej wymienione rzeczy to zaczynają się schody. Szkoda, naprawdę szkoda
Początkowo akcja skupia się praktycznie tylko na miłości Ewy i Setha. Podczas czytania o ich ckliwej miłości myślałam, że czeka mnie powtórka z pierwszej części. Wiecie, naiwna opowiastka o dwóch nastolatkach walczących z przeciwnościami losu. Brzmi znajomo? Doszłam do tego momentu w lekturze, gdy już myślałam, że zacznę- przepraszam za określenie, ale nic innego nie przychodzi mi na myśl- rzygać tęczą. Na szczęście Dee Shulman wrócił rozsądek i akcja zaczęła wracać na prawidłowe tory. Oczywiście romans wciąż występował, ale w znośnej i nieprzytłaczającej dawce (uff!).
Nie ukrywam, iż autorka ma ciekawy pomysł na serię, na pewno można dużo z niego wyciągnąć. Jego zasoby są praktycznie nieskończone, można nimi manewrować, oj można. Oprócz tego mamy podróże w czasie i Parallon - alternatywny, równoległy do naszego świat. Muszę przyznać, że wydarzenia, które mają w nim miejsce zaczynają mnie coraz bardziej fascynować. Nawet bardziej niż historia Ewy i Setha.
Przeglądając książki z gatunku paranormal romance można spokojnie stwierdzić, iż na rynku wydawniczym ich nie brakuje. Niestety, ale tym samym jest coraz ciężej o coś oryginalnego i nietuzinkowego. "Gorączka" to przyjemna seria, której nie brak mankamentów, ale o ile niewymagający czytelnik przymknie na nie oko - to da się wciągnąć lekturze, odkrywając przy tym z niejakim zaskoczeniem, że dzieło to zaczyna go wciągać. No właśnie, drogi czytelniku! Jeśli liczysz na lekką lekturę, to dobrze trafiłeś. Cykl Dee Shulman do idealna odskocznia od ponurej monotonii.
Jak na razie mam kilka książek, które czekają na przeczytanie i nie sięgnę w najbliższym czasie po obie części "Gorączki". Z twojej recenzji dowiedziałam się, że nie do końca jesteś zadowolona i hmmm... trochę obawiam się tej serii, boję się, że po prostu stacę czas i nerwy. :b
OdpowiedzUsuńMoże, gdy znajdę więcej wolnego czasu i nie przesycę się paranormal romance to sięgnę po oba tomy :)
A może jednak poszukam pierwszej części tej serii? Czuję się zaciekawiona ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest przepiękna, to fakt; ale... obawiam się, że nie spodobałaby mi się. Nie lubię takich huśtawek emocjonalnych, kiedy czytam książkę, a najbardziej nie cierpię, kiedy książka staje się obowiązkiem... :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i chwyciła mnie za serce :) Drugą muszę koniecznie przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń"Gorączka" mnie nie zaciekawiła z tego co pamiętam. Więc kontynuacja raczej mojego podejścia nie zmieni. Rozwinięty romans? Czemu nie, ale co za dużo to niezdrowo. Ostatnimi czasy ckliwe opowiastki o miłości nad życie zaczynają mnie nudzić. Raczej spasuję. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Zmieniłaś szatę graficzną bloga czy mi się wydaje?
Nie, nic nie zmieniałam. Skąd to wrażenie?:)
UsuńMnie się pierwsza część bardzo spodobała i nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po drugą.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać pierwszy tom :)
OdpowiedzUsuńPodziękuje za tę serię ;)
OdpowiedzUsuńDopiero mam w planach pierwszą część.
OdpowiedzUsuńNiestety już pomysł na pierwszy tom wydał mi się jakiś śmieszny... nie widzę w tej serii nic zachęcającego, więc nie będę się z nią zapoznawał.
OdpowiedzUsuń