my heaven of books

wtorek, 2 grudnia 2014

Cora Carmack - Coś do stracenia

Autor: Cora Carmack Tytuł: Coś do stracenia Wydawnictwo: Jaguar Liczba stron: 304

Po książce "Coś do stracenia" wiedziałam, aby nie mieć względem niej zbyt dużych oczekiwań i podejść do niej z przymrużeniem oka. Tak też zrobiłam. Chciałam po prostu lekkiego czytadła, które z powodzeniem umili mi czas i pozwoli zapomnieć o codziennej monotonii. I muszę powiedzieć, że powieść Cory Carmack w tym zadaniu sprawiła się wprost idealnie!

Główną bohaterką tej książki jest dwudziestodwuletnia Bliss Edwards, która jako jedyna ze swoich przyjaciółek pozostaje dziewicą. Postanawia to zmienić i dlatego wybiera się na wypad do klubu właśnie z myślą o tym, aby je stracić.Ta poznaje przystojnego mężczyznę - Garricka i gdy już sprawy przybierają ciekawy obrót, Bliss panikuje i go zostawia. Niedługo później okazuje się, iż Garrick jest jej nowym wykładowcą. Jak dalej potoczą się ich losy?

Tak, fabuła jest dokładnie tak sztampowa jak myślicie, że będzie. Na pierwszy rzut oka wydaje się banalna i naiwna, i właśnie taka się okazuje już od pierwszych stron. Cora Carmack nie zwodzi czytelników zbędnymi dramatami i obietnicami ambitnej lektury, więc i ja nie dałam się zwieść i oczekiwać nie wiadomo czego. Nie oszukujmy się - opis brzmi naprawdę niesamowicie śmiesznie, bo przecież bycie dwudziestodwuletnią dziewicą jest iście straszne i trzeba jak najszybciej je stracić z przypadkowym facetem. Dobra, pomijając sam pomysł na fabułę to... wybitnie dobrze bawiłam się w czasie lektury tej książki. Została lekko napisana, a przede wszystkim Cora Carmack zawarła w niej ogromną ilość poczucia humoru - co bez wątpienia dla mnie jest jej największą zaletą. Pisarka zadbała o to, aby podczas czytania "Coś do stracenia" po prostu dobrze się bawić, zignorować wszystkie obowiązki i śmiać się z nieporadności głównej bohaterki.

Można by narzekać na głupotę i naiwność Bliss Edwards, ale ja przymknęłam na to oko, bo ta dziewczyna okazała się najzwyczajniej w świecie zabawna! Każdy moment z jej udziałem był po prostu rozbrajający, a wpadki (których miała bardzo wiele) zawsze wywoływały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Przy tak niezdarnej i nieporadnej postaci chyba nie sposób się nie zaśmiać chociaż raz. Nie została ona przecież stworzona przez Corę Carmack po to, żeby mieć jakieś bogate i filozoficzne przemyślenia, aby zmieniać sens naszego życia, ale po to, aby się z nią (lub z niej) śmiać.

"Coś do stracenia" to po prostu kolejny romans. Ciepły i uroczy w swojej wymowie. Taki, który czyta się z wypiekami na twarzy, mając tą świadomość, że czyta się coś absolutnie niezobowiązującego i przyjemnego. To jedna z tych książek, o których szybko się zapomni, ale zawarte w niej poczucie humoru chyba nie każdemu wypadnie tak szybko z głowy. Spędziłam przy niej kilka miłych, a przede wszystkim relaksujących godzin. To pełen zwrotów akcji romans, który z pewnością przypadnie do gustu fankom tego gatunku. Na mojej półce stoi już drugi tom tej serii, "Coś do ukrycia" i już nie mogę się doczekać, gdy wrócę to tego barwnego świata. Polecam!
Moja ocena: 7/10

8 komentarzy:

  1. Całkowicie się zgadzam - to lekka, radosna powieść. :) Coś do ukrycia jest tak samo dobre! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam "Coś do ukrycia", ale "Coś do stracenia" tylko czeka, żeby przeczytać :)
    Czy mi się podobało? W miarę, bo nie zachwyciło, lecz jak coś na raz - te książki nadają się doskonale :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie lekkie czytadła, po prostu tak się najlepiej odprężam :) A tę książkę mam w planach, to na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach i już nie mogę się jej doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na zimowe wieczory, chyba idealne by mieć te wypieki na twarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację, książkę czytałam już dosyć dawno i rzeczywiście nie pamiętam szczegółów. Zapadła mi jednak w pamięć jedna scena, a mianowicie ta, kiedy chyba Cade pyta Bliss co sobie zrobiła w nogę. xD Główna bohaterka jest bardzo zabawna i faktycznie - nieco niezdarna, ale u niej to właśnie śmieszy, a nie tak jak w "Zmierzchu" osłabia czytelnika. Bardzo dobra recenzja, krótka i rzeczowa, ale ciekawa. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie odpuszczam YA/NA, przeczytałam ostatnio trzy książki z tego gatunku niemal pod rząd do mojej pracy na studia i owszem, czyta się je przyjemnie, ale pewne rzeczy są po prostu niedorzeczne. Mimo Twoich pochwał nie skuszę się, nawet jeśli książka jest zabawna :)

    OdpowiedzUsuń