Zawsze mam tak, że do twórczości polskich pisarzy podchodzę z ostrożnością, tak wiele razy się na niej sparzyłam. Mimo to chętnie sięgam po książki naszych rodzimych autorów, mając nadzieję, że trafię na jakąś powieść, która mnie po prostu zachwyci. I tak miałam w przypadku "Dwudziestej szóstej ofiary" autorstwa Moniki Siudy.
Początek "Dwudziestej szóstej ofiary" zaczyna się dosyć niepozornie. Małżeństwo wyczekuje na swój upragniony urlop, dzięki któremu będą mogli w końcu odpocząć od miejskiego zgiełku. Ich przygotowania do wakacji są poprzeplatane innymi, bardziej strasznymi i mrożącymi krew w żyłach wydarzeniami. Ktoś w okrutny sposób torturuje, a następnie morduje mężczyzn. Jak losy - wydawałoby się - zwyczajnego małżeństwa są połączone z tymi morderstwami? I w końcu, kto okaże się tytułową dwudziestą szóstą ofiarą?
Narracja w "Dwudziestej..." toczy się dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy losy małżeństwa Irmy i Grzegorza, a z drugiej niegdyś policjanta, a obecnie prywatnego detektywa Tomasza Polaka. Nie da się ukryć, że dla czytelnika nijak te wydarzenia się ze sobą splatają. Nie ma się jednak czego bać, wraz z postępem lektury wszystko zaczyna się rozjaśniać i łączyć w interesujący sposób. Bardzo spodobał mi się ten celowy zabieg, w którym Monika Siuda połączyła różne zdarzenia w jedną, spójną i nienaruszalną całość. Nawet wtedy, gdy większość zaczynało układać mi się w głowie rozwiązanie, wciąż tak naprawdę nie mogłam być niczego pewna. Nie mogę tutaj napisać zbyt wiele, aby nie zdradzić Wam niczego istotnego, napiszę więc tylko tyle: pozory mylą.
To, co najbardziej mnie oczarowało, a jednocześnie przeraziło to psychodeliczny klimat tego dzieła. On jest po prostu mroczny, otoczony aurą tajemniczości, sprawiający, że czytelnik tak naprawdę nie ma bladego pojęcia, czego się spodziewać. Intryga misternie uknuta przez polską pisarkę nie przypomina nic, co bym wcześniej czytała. Zdarzenia, które na początku wydawały mi się w ogóle ze sobą niepowiązane, w dalszej części lektury zaczęły nabierać sensu i nie mogłam sama sobie się nadziwić, że nie na to nie wpadłam. Monika Siuda ma wyobraźnię, tego z pewnością nie można jej odmówić, ale ma także odpowiednie umiejętności do stworzenia dobrego kryminału. Fabuła w "Dwudziestej szóstej ofierze" jest wielowątkowa i interesująca, nie ukrywam jednak, że na początku ciężko było mi się "wbić" w tę książkę i obawiałam się, czy jej nietypowy klimat przypadnie mi do gustu. Moje obawy okazały się bezpodstawne - bardzo szybko doceniłam umiejętność kreowania napięcia autorki, co sprawiało, że jej powieść pochłania się z wypiekami na twarzy.
Moja recenzja jest więcej niż pozytywna, więc można by przypuszczać, że ocena będzie znacznie wyższa, jednak taka nie jest. To, co mi się nie spodobało to trudny początek, który okazał się dla mnie po prostu ciężki do przebrnięcia. Mam tutaj namyśli fakt, że nie był on zbyt interesujący; w końcu przygotowania do wakacji nie są czymś wyjątkowym. Wiem jednak, że są czytelnicy mało wytrwali, którzy po nudnej lekturze parunastu stron bardzo szybko by się poddali. Cieszę się, że ja tego nie zrobiłam.
"Dwudziesta szósta ofiara" ogromnie mi się spodobała i gdy tylko przebrnęłam przez żmudny początek, udzielił mi się jej specyficzny klimat. Monika Siuda stworzyła kryminał, który wciąga do swojego świata i zachęca czytelnika do rozwikłania zagadki. Chętnie zapoznam się z innymi dziełami tej pisarki. Polecam!
Moja ocena: 7/10
Interesująca okładka... ale fabuła mnie jakoś nie zaciekawiła ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Wygląda na to, że to klimatyczna książka :) chyba jednak się nie skuszę, bo mam tyle książkowych planów i wydatków...
OdpowiedzUsuńPsychodeliczny klimat, może nie wiem czy byłby dobry w listopadowe dni, ale na pewno recenzja zachęciła mnie to dej książki, nawet jakbym musiała przebrnąć ten żmudny początek.
OdpowiedzUsuńHmm... Ostatnio też miałam problem z początkiem książki (nie umiałam przebrnąć), ale to zrobiłam. Nie wiem jednak, jakby było w tym wypadku. :)
OdpowiedzUsuńStaram się sięgać po polskich autorów, ale zazwyczaj w moje ręce trafiają powieści obyczajowe.. pewnie dlatego, że kilka razy się sparzyłam na polskich thrillerach/ kryminałach. Ale, ale ! Zachęciłaś mnie recenzją :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że bym się wynudziła, czytając początek.
OdpowiedzUsuń