my heaven of books

piątek, 28 listopada 2014

Joanna Hickson - Oblubienica z Azincourt

Autor: Joanna Hickson Tytuł: Oblubienica z Azincourt Wydawnictwo: Literackie Liczba stron: 550

Nie zawsze lubiłam powieści historyczne, będąc bardziej dokładną, dopiero od ponad roku jestem ich ogromną fanką i przeczytanie każdego nowego dzieła z tego gatunku sprawia mi wiele radości. Są to książki, które nieodłącznie kojarzyły mi się z nudą i rozwleczoną akcją, a prawda jest taka, że więcej w nich dynamizmu niż w niejednym kryminale. Jestem pewna, że właśnie z powodu tych błędnych przekonań wiele osób omija tego rodzaju powieści, tym samym darując sobie okazję przeczytania czegoś naprawdę dobrego i wciągającego. I właśnie takie jest dzieło Joanny Hickson, "Oblubienica Azincourt".

Narratorką tej powieści jest Guillaumette "Mette" Dupain, córka piekarza, która na wskutek swoich tragicznych doświadczeń trafia na dwór królewski we Francji. Gdy poroniła, okazała się idealną kandydatką na mamkę dla najmłodszego, dziesiątego już dziecka królowej Izabeli oraz Karola Szalonego - Katarzyny. Mała, śliczna istotka szybko wnika w serce zwyczajnej, młodej dziewczyny, pozwalając jej ukoić ból po utracie syna. A sama księżniczka także potrzebuje bliskości i opieki, szczególnie, gdy jej matka jest zbyt zaprzątana królewskimi sprawami, aby przejmować się swoimi dziećmi, a stan psychiczny jej ojca jest - delikatnie mówiąc - niestabilny.

Gdy Katarzyna de Valois dorasta, więź z jej mamką ani trochę nie słabnie, przeciwnie, staje się jeszcze silniejsza. Jest dla niej jednocześnie matką i przyjaciółką. Młoda Katarzyna staje się narzędziem na francuskim dworze, w którym aż się roi od intryg. Jaki wybór ma księżniczka, gdy chodzi o jej życie? To proste - nie ma żadnego wyboru, mimo to wciąż potrafi wykazać się niesamowitą odwagą i dostojnością niczym urodzona królowa. Na domiar tego pokój między Francją a Anglią jest coraz bardziej kruchy...

Książki o takiej obszerności nie zawsze od początku zaczynają się podobać. Wiadomo, gdy powieść ma grubo ponad pięćset stron, nie można liczyć, że od pierwszej przeczytanej kartki zacznie się coś dziać. Cóż, Joanna Hickson w tym wypadku jest wyjątkiem i udowodniła, że owszem, to jest możliwe. Dosłownie, gdy tylko zaczęłam czytać "Oblubienicę z Azincourt" od razu wniknęłam w świat średniowiecznego przepychu. Każda zapisana strona tej lektury jest przesycona napięciem, które powoduje, że pochłania się ją wręcz z wypiekami na twarzy.

Dotychczas, gdy miałam do czynienia z powieściami historycznymi, nie odczuwałam tego, że w istocie opisani bohaterowie istnieli przecież naprawdę. Wiadomo, że takie osobowości ciężko jest odzwierciedlić idealnie, nawet mając do dyspozycji rozmaite źródła historyczne, co niestety, znikomo wpływa na wyobraźnię czytelnika. Autorki takich książek często przedstawiają jedynie suche fakty z życia królów i księżniczek, nie dbając o takie "szczegóły", jak chociażby indywidualne cechy charakteru. Po co, przecież te osoby są prawdziwe i same ich imiona i nazwiska powinny wystarczyć, prawda? Cóż, nie wystarczają. Ja, żeby być usatysfakcjonowanym czytelnikiem potrzebuję czegoś, co sprawi, że pokocham danego bohatera, że nie będę mogła przestać dociekać, jego historii, jego przyszłości. I Joannie Hickson właśnie się to udało - stworzyła postacie z krwi i kości, nie ograniczyła się do pustych informacji, przez co ja wraz z nimi odczuwałam każdą najmniejszą porażkę, a także i sukces. Wnikliwość ukazania więzi pomiędzy zwyczajną dziewczyną, z córką króla i królowej Francji jest godna pochwalenia. Pisarka pokazała, że różnice stanowe są niczym, w porównaniu z prawdziwą miłością i oddaniem.

"Oblubienica z Azincourt" dzieli się na cztery części, z czego każda z nich opowiada o innych etapach w życiu zarówno Mette oraz Katarzyny. Każdy z nich pokazuje, jak wielkiej ewolucji ci bohaterowie ulegają, a wraz z każdym doświadczeniem nabywają mądrości i widać, jak dojrzewają. Joanna Hickson sprawnie manipuluje ze swoimi czytelnikami i to trzeba jej przyznać - nie oderwiecie się od tej książki, aż do ostatniej strony. To świetna powieść historyczna wnikliwie ukazująca realia tamtych czasów, a przy tym została wzbogacona o plastyczne opisy i bohaterów, których w jednej chwili albo się pokocha, albo znienawidzi. Wyśmienicie się przy niej bawiłam. Polecam!
Moja ocena: 8/10

8 komentarzy:

  1. Ja nie przepadam za książkami historycznymi. Ale może kiedyś, tak jak Ty, się przekonam.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio pokochałam książki historyczne i zgadzam się z tym, że zazwyczaj jest tam więcej akcji, niżeli w kryminałach. :)
    Zapiszę sobie ten tytuł i będę miała tę książkę na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również jakoś specjalnie nie przepadam za tego typu książkami.. jak znajdę, to może spróbuję, ale inaczej jakoś nie za bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja po takie książki sięgam w ciemno :) uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jednak nie jestem w nastroju na czytanie książek historycznych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że mnie zachęciłaś.

    OdpowiedzUsuń