my heaven of books

sobota, 31 sierpnia 2013

Podsumowanie sierpnia

Uwierzycie jak te wakacje błyskawicznie przeminęły? Ja spędziłam swoje na rodzinnych Mazurach i w Poznaniu. To były cudowne dwa miesiące, a teraz nadszedł koniec błogiego lenistwa. Czas także na kolejne podsumowanie.
  • W sierpniu nawiązałam trzy nowe współprace: z wydawnictwem Otwartym, Zysk i S-ka oraz z Egmontem.  
  • W sierpniu na blogu powstał nowy dział o nazwie "Filmowy kącik".
Podsumowanie:
Ilość przeczytanych książek: 14
Liczba przeczytanych stron: 5723
Średnia stron dziennie: 184
Liczba opublikowanych postów: 16
Liczba opublikowanych recenzji: 12
Książki przeczytane w ramach wyzwań: 7
Najgorszymi książkami okazały się: Sylvia Day - "Dotyk Crossa" , Sylvia Day - "Płomień Crossa", Nina Reichter - "Ostatnia spowiedź".
Najlepszymi książkami okazały się:  Rick Yancey - "Piąta fala", Cecilia Randall - "Hyperversum", Leigh Bardugo - "Cień i kość". Listę przeczytanych książek znajdziecie TUTAJ.
Statystyki:
Liczba obserwatorów:
Blogger - 188 (lipiec: 164)
Google+ - 153 (czerwiec: 122)
W sierpniu odwiedziliście mnie aż 2 279 razy! (lipiec: 2 246)
Najczęściej czytaliście recenzję "Pośród złudzeń" Julii Dei.

A jak u Was prezentują się sierpniowe wyniki? :)

piątek, 30 sierpnia 2013

(102). Gina L. Maxwell - Edukacja kopciuszka


Autor: Gina L. Maxwell
Tytuł: Edukacja kopciuszka
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 320
Moja ocena: 6/10
Lucie Miller jest świetna w pracy i do niczego w życiu uczuciowym. Nie wydaje się sobie atrakcyjna. Brak jej tego czegoś, co sprawia, że mężczyźni oglądają się za kobietą.
Reid Andrews to bożyszcze ringu, mistrz mieszanych sztuk walki, twardy fighter, a w głębi duszy… wrażliwy artysta. Za dwa miesiące stanie do swojej najważniejszej walki o mistrzostwo Ameryki – pod warunkiem, że wyleczy kontuzję. Jego terapeutką ma być Lucie.
Ale ona sama też potrzebuje profesjonalnej pomocy. Rozpaczliwie chce zwrócić na siebie uwagę przystojnego ortopedy, w którym się kocha. Reid proponuje jej układ: ona pomoże mu odzyskać mistrzowską formę, a on nauczy ją sztuki
uwodzenia.
Tak rozpoczyna się edukacja Kopciuszka…
 
 

Gina L. Maxwell początkowo swoją debiutancką książkę wydała w formacie e-booka, jednak po sukcesie, jaki on odniósł, szybko doczekał się swojej drukowanej wersji. "Edukacja kopciuszka" to pierwsza część rozpoczynająca serię Walka o miłość.

Bohaterką "Edukacji kopciuszka" jest dwudziestodziewięcioletnia fizjoterapeutka Lucie Miller. Podczas gdy życie zawodowe kobiety układa się świetnie, prywatnie nie jest już tak kolorowo. Od kilku lat bezowocnie stara się zwrócić na siebie uwagę przystojnego ortopedy. Wszystko się zmienia, gdy w jej biurze pojawia się jej przystojny przyjaciel z dzieciństwa, mistrz mieszanych sztuk walki (MMA) - Reid Andrews. Oboje bardzo szybko nawiązują nietypowy układ, Lucie pomoże mu wrócić szybko na ring, a on pomoże jej w zdobyciu upragnionego mężczyzny.

Zacznijmy od tego, że bohaterowie wykreowani przez Ginę L. Maxwell są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Mistrz sztuk walki, mający trzydzieści cztery lata i żadnej blizny? Abstrakcja. Może nie znam się na tej sportowej dyscyplinie, ale takich bajek nikt mi nie wciśnie. Poza tym nie było momentu, w którym Lucie by mnie nie irytowała. Każda postać była po prostu płaska i bez wyrazu, więc nie zapałałam sympatią do żadnego charakteru.

No dobra, a teraz czas na drugą stronę medalu. "Edukację kopciuszka" czyta się wyśmienicie, a wręcz doskonale! Przede wszystkim jest to idealna książka na jeden wieczór, nie wnosi ona do życia czytelnika nic ważnego, ale jest świetnym i relaksującym sposobem na spędzenie kilku godzin.

Polecam tę lekturę osobom, które chcą przeczytać coś lekkiego i niezobowiązującego.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

(101). Julia Deja - Pośród złudzeń


Autor: Julia Deja
Tytuł: Pośród złudzeń
Wydawnictwo: Bookio.pl
Liczba stron: 350
Moja ocena: 8/10
W życiu prawie każdej dziewczyny, pojawia się taki moment, w którym uświadamia sobie, że czas zostawić dumę i rozsądek, kiedy spotyka się kogoś, dla kogo warto porzucić dawne zasady.

Nastoletnia Mia zakochuje się w swoim nauczycielu. Starając się ukryć swoje kontakty z matematykiem, nie zauważa gdy zwykłe relacje zmieniają się w toksyczny związek. Z czasem zdaje sobie sprawę jak bardzo się pomyliła, a naiwność zaprowadziła ją w pułapkę.
 
Julia Deja, szerszej znana jako Aivalar, to młoda pisarka pochodząca z Polski. Na rynku wydawniczym pojawiła się już jej pierwsza książka "Pośród złudzeń", wcześniej publikowała swoje opowiadania na blogu. Obecnie pracuje nad powieścią fantasy o tytule "Łzy odkupienia".

To, co zdecydowanie najbardziej przykuwa uwagę są trudne tematy poruszone w tej historii, takie jak gwałt, przemoc czy narkotyki . I wyszło to po prostu... realnie. W tych wątkach nie było żadnej sztuczności, jednie przykra prawda. Właśnie dzięki temu zapadnie mi ona głęboko w pamięć.

Warsztat pisarski autorki jest zdecydowanie utrzymany w takim stylu, jakim lubię. Prosty, a zarazem bardzo przystępny w odbiorze, dzięki czemu "Pośród złudzeń" czyta się niesamowicie płynnie i gdyby nie fakt, że książka została wydana jako ebook, skończyłabym ją dużo wcześniej.

A teraz co nieco opowiem wam o samej fabule. Mia Lennox ma siedemnaście lat i mieszka w małym angielskim miasteczku o nazwie Cliverwood. Ma grupkę wiernych przyjaciół, stateczne życie i rozpościerającą się przed nią przyszłość. Jednak wszystko diametralnie ulega zmianie, gdy w jej liceum pojawia się nowy nauczyciel matematyki, trzydziestoletni Robert Daryl. Pomimo wszystkich powodów, dla których powinni utrzymać stosowną relację, Mia i mężczyzna zbliżają się do siebie coraz bardziej. Jak dalej rozwinie się ich związek? I czy w ogóle ma on szansę przetrwania?

Relacja nauczyciel-uczeń to dla mnie coś niepodważalnego. Nie potrafię wyobrazić siebie w miejscu głównej bohaterki. Nie wiem czy to dlatego, że u mnie w szkole nigdy nie było takiego nauczyciela, do którego mogłabym młodzieńczo wzdychać, czy zwyczajnie dlatego, że mam jakieś zasady. Obserwowanie rodzącego się toksycznego uczucia pomiędzy młodą Mią a dojrzałym Robertem było niezwykle kontrowersyjne, ale też na swój sposób mnie zaintrygowało. Nigdy nie czytałam takiej historii, a im dalej w las, tym coraz bardziej byłam ciekawa zakończenia.

Mia początkowo zyskała u mnie sympatię. Postrzegałam ją jako rozsądną i mądrą dziewczynę, która wie, co ma w głowie. Sądziłam, iż nie podda się nastoletniemu zauroczeniu, ale stało się inaczej. Robert od samego początku wzbudzał we mnie negatywne uczucia, z niechęcią na czele. O ile Mię można zrozumieć i usprawiedliwiać jej zachowanie wiekiem, to w wypadku nauczyciela nie mam dla niego żadnej taryfy ulgowej.

Tematy poruszane przez Julię Deję w pewien sposób stanowią przestrogę i jest ona tak bardzo wyraźna, jak jaskrawo świecący się neon. W tym wypadku czasem warto po prostu odpuścić i nie poddawać się uczuciom, które z góry skazane są na porażkę.

sobota, 24 sierpnia 2013

(100). Leigh Bardugo - Cień i kość


Autor: Leigh Bardugo
Tytuł: Cień i kość
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 377
Moja ocena: 9/10
 
Ravka, niegdyś potężna i dumna, jest dziś otoczona przez wrogów i rozdarta przez Fałdę Cienia: pasmo nieprzeniknionej ciemności, w której czają się przerażające potwory. Niespodziewanie pojawia się nadzieja: samotna, młodziutka uciekinierka jest kimś więcej, niż się wydaje…

Alina Starkov nigdy w niczym nie była dobra. Kiedy jednak pułk, z którym podróżuje przez Fałdę, zostaje zaatakowany, a jej najlepszy przyjaciel Mal odnosi ciężkie rany, Alina musi coś zrobić. Odkrywa w sobie uśpioną moc, która ratuje Malowi życie – moc, która może też okazać się kluczem do wyzwolenia wyniszczonego przez wojnę kraju.

Potęga ma jednak swoją cenę.

Przemocą oderwana od wszystkiego, co jej znane, Alina trafia na dwór królewski, aby uczyć się na Griszę, członkinię władającej magią elity pod wodzą tajemniczego Darklinga.

W tym pełnym przepychu świecie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Podczas gdy światu grozi ciemność, a całe królestwo liczy na nieujarzmioną i nieprzewidywalną moc Aliny, dziewczyna będzie musiała się zmierzyć z sekretami Griszów… i własnego serca.
Leigh Bardugo to amerykańska pisarka, która urodziła się w Jerozolimie, a dorastała w Los Angeles. Ukończyła Uniwersytet Yale, obecnie mieszka w Hollywood, gdzie jest charakteryzatorką L.B Benson. Śpiewa także w zespole Captain Automatic.
"Cień i kość" jest jej debiutancką powieścią, pierwszą częścią Trylogii Grisza, której prawa do sfilmowania zostały wykupione przez wytwórnię Dreamworks.

Leigh Bardugo stworzyła niesamowitą książkę przesyconą magicznym i niepowtarzalnym klimatem. Świat, który wykreowała autorka w moim odczuciu jest idealny. Ravka dawniej była pięknym i dumnym państwem, dopóki nie otoczyła ją Fałda Cienia, ciemność, w której czyhają rozmaite potwory.

Alina Starkov jest sierotą. Ona i jej przyjaciel Mal wychowali się w sierocińcu. Wybitnym dzieckiem nazwać jej nie można: wygłodzona, niezdarna i przeciętna. Jednak życie dziewczyny niespodziewanie ulega zmianie, gdy jej pułk atakują wikry - przerażające stworzenia nieznające litości. Mal nie ginie tylko dzięki interwencji Aliny, która rozproszyła mrok światłem. Tym samym główna bohaterka odkrywa, że jednak nie jest tak zwyczajną osobą, jak sądziła. Rzadko spotykana umiejętność może nie tylko zniszczyć Fałdę Cienia, ale także i przysporzyć jej wielu wrogów.

"Cień i kość" to przede wszystkim świetnie napisana historia, z dopracowanymi opisami, które wręcz pobudzają wyobraźnię. Warsztat pisarski Leigh Bardugo jest genialny, bardzo lekki, co dało wrażenie "sunięcia" po książce. Autorka stworzyła interesującą powieść, przepełnioną masą nowych pomysłów, których na próżno szukać w literaturze.

Bohaterowie wykreowani przez autorkę są postaciami plastycznymi, mającymi swoje wady i zalety. Nie są do bólu wyidealizowani. Najbardziej jednak zainteresował mnie Darkling, który swoim zachowaniem nieraz powodował u mnie konsternację. Chwilami naprawdę nie miałam pojęcia, czego się po nim spodziewać. Jest to zdecydowanie charakter, którego historię Leigh Bardugo może rozwinąć jeszcze ciekawiej, niż zrobiła to w pierwszej części. Alina i Mal w zestawieniu z tak mroczną postacią wypadli blado, ale mimo to wciąż ciekawie. Osobowość głównej bohaterki została ukształtowana przez pryzmat wychowania w sierocińcu i niełatwego życia, natomiast jej przyjaciel to wypisz wymaluj idealny męski bohater literacki, do którego można wzdychać. Odważny, silny i utalentowany.

Czy polecam? Jak najbardziej! "Cień i kość" jest nietuzinkową książką, która przypadnie do gustu nawet najbardziej wymagającemu czytelnikowi.

piątek, 23 sierpnia 2013

Konkursowa przypominajka

Kochani, pamiętacie o konkursie? Jeśli nie, to Wam przypominam, zgłaszać można się do 31 sierpnia!

(99). P.C Cast - Bogini oceanu


Autor: P.C Cast
Tytuł: Bogini oceanu
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 408
Moja ocena: 7/10
W dniu dwudziestych piątych urodzin Christine Canady wypowiada zaklęcie z nadzieją, że odmieni ono jej bezbarwne życie singielki. Nie spodziewa się jednak, że magiczne słowa w tak niezwykły sposób odmienią rzeczywistość.

Kiedy jej samolot rozbija się na oceanie, życie Christine zmienia się na zawsze. Po odzyskaniu przytomności oszołomiona odkrywa, że znajduje się w legendarnym miejscu i czasie, w którym rządzi magia, a jej ciało przybrało postać mitycznej syreny Undine. W wodach czai się jednak niebezpieczeństwo. Litując się nad nią bogini Gaja, zamienia Christine ponownie w kobietę, by mogła poszukać schronienia na lądzie. Kiedy na ratunek przybywa przystojny wybawiciel, zamiast cieszyć się ze spełnionego marzenia, Christine tęskni za oceanem i seksownym trytonem, który skradł jej serce...

"Bogini oceanu" to pierwsza część rozpoczynająca cykl "Wezwanie bogini" autorstwa P.C Cast, która głównie kojarzona jest za sprawą serii "Dom Nocy", napisaną razem ze swoją córką. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to niezwykle magiczna okładka, którą wydawnictwo zdecydowanie może zaliczyć do udanych, poza tym tekst na skrzydełkach również mnie zachęcił. Ochoczo przystąpiłam do czytania.

Byłam naprawdę ciekawa jak P.C Cast poradzi sobie z samodzielnym napisaniem książki. Nie przepadam za "Domem Nocy", bowiem według mnie jest to do bólu przewidywalna i infantylna seria. I teraz już wiem, że całe to "Moja matko", "Moja córko" nie wzięło się znikąd, bowiem autorka chyba uwielbia takie klimaty, z różnicą, że w "Bogini oceanu" czytelnik ma do czynienia z Boginią Ziemi - Gają.

Christine Canady, przez przyjaciół nazywana CC jest sierżantem amerykańskich sił powietrznych. Jej życie jest poukładane i spokojne. Pewnego dnia, w dniu swoich dwudziestych piątych urodzin kobieta upija się i w efekcie wzywa boginię Gaję, przy okazji wypowiadając do niej życzenie. CC nie spodziewała się, jak wiele w jej normalnej egzystencji ulegnie zmianie.

Podczas jednego ze służbowych lotów CC samolot rozbija się nad oceanem. Kobieta nie chce umierać, ale wierzy, że taki właśnie los ją czeka. Kiedy zaczyna tracić nadzieję, pojawia się przed nią przepiękna istota, wręcz żywcem wyjęta z mitycznych opowieści. Daje ona wybór głównej bohaterce: życie lub śmierć i CC się nie waha, wybiera to pierwsze. I tak oto następuje zamiana ciał: CC staje się jednocześnie księżniczką i syreną Undine. Niebezpieczeństwo nadal jednak jej nie opuszcza, bowiem obsesyjnie pragnie ją posiąść brat jej wybawicielki. Litościwa Gaja udziela pomocy córce i obdarowuje ją ludzką postacią. Undine jednak musi co trzecią noc wybrać się do oceanu, inaczej umrze. Jej celem jest znalezienie miłości na lądzie. Główna bohaterka jednak nie spodziewa się, że na jej drodze pojawi się przystojny tryton imieniem Dylan.

Mam mieszane uczucia co do tej powieści. Pomimo dobrej oceny jest ona pełna mankamentów. Zabrakło mi bardziej szczegółowego wprowadzenia w akcję. Wszystko, począwszy od wezwania bogini, a skończywszy na awaryjnym lądowaniu samolotu wydarzyło się szybko, a wręcz błyskawicznie. Poza tym nie polubiłam żadnego bohatera, każdy z nich wydawał mi się taki płaski, bez życia. A najbardziej już irytowała mnie główna bohaterka, która praktycznie jest odbiciem Zoey Redbird z "Domu Nocy". Gdyby nie fakt, że w książce był podkreślony jej wiek, pomyślałabym, że mam do czynienia z dzieckiem, bo CC właśnie w wielu sytuacjach tak się zachowywała. Wykazywała się zerowym rozsądkiem i inteligencją, nie wspominając już o jej rozpaczy, gdy rodzice zapomnieli o urodzinach córki. To było dla mnie po prostu żenujące, P.C Cast zdecydowanie nie wychodzi tworzenie nie tylko pierwszoplanowych bohaterów, ale także tych pozostałych.

W "Bogini oceanu" największym plusem są elementy mitologiczne w niej zawarte. Zdecydowanie uwielbiam takie motywy, więc nie miałam żadnego problemu w zrozumieniu akcji. Warsztat pisarski P.C Cast pozostawia wiele do życzenia, jest tak prosty, że aż razi w oczy. Dobrze, że akurat miałam ochotę na coś lekkiego, więc nie patrzyłam na styl pisania aż tak krytycznie.

Podsumowując: "Bogini oceanu" to lekkie czytadło. Nie jest to literatura z wysokiej półki, ale przyjemnie i szybko się ją czyta. Jest wręcz idealna na wakacje.
"Prawdziwa miłość to nie napój, który jedna osoba może wypić, a druga odstawić. O prawdziwej miłości można mówić tylko wtedy, gdy dwie dusze łączą się w jedno."

czwartek, 22 sierpnia 2013

Filmowy kącik: Dary Anioła: Miasto kości

Trzy lata czekania na ekranizację mojej ukochanej serii zwieńczone w końcu pięknym dniem premiery. 21 sierpnia cały dzień siedziałam jak na szpilkach, bo seans miałam wieczorem. Najpierw jednak zacznijmy od suchych faktów, a później przejdziemy do konkretów.

Dary Anioła: Miasto kości to film oparty na bestsellerowej serii autorstwa Cassandry Clare. 
Pewnego dnia zwyczajne życie nastolatki imieniem Clary Fray zmienia się niewyobrażalnie. Dziewczyna odkrywa, iż jest Nocnym Łowcą, pół-aniołem, pół-człowiekiem. Kim są Nocni Łowcy? To rasa specjalnie wyszkolonych osób, które walczą z demonami. Clary poznaje zupełnie inną i niebezpieczną stronę Nowego Jorku. Jak poradzi sobie z przystosowaniem się do nowego świata?

Za reżyserię książkowej adaptacji odpowiadał Harald Zwart znany z takich filmów jak "Agent Cody Banks", czy "Karate kid". Przyznaję, że nie oglądałam żadnej z produkcji tego reżysera, więc miałam poważne obawy, co do ekranizacji, ale także byłam ciekawa, jaki będzie ostateczny efekt jego starań.

Zacznijmy od najprostszego faktu, który dla fanów książki od razu zacznie być widoczny. Pozmieniane zostało w zasadzie wszystko, a z książki zaczerpnięto jedynie zarys fabuły i bohaterów. Owszem, wiedziałam, że w adaptacjach filmowych wiele rzeczy trzeba po prostu pokroić na kawałki i wyrzucić, ale nie spodziewałam się, że będzie tego aż tak wiele. Przeżyłam szok, oglądając co reżyser zmajstrował z Darami Anioła.

Na początku byłam dobrych myśli, bo zapowiadało się zachęcająco. Zwiastuny naprawdę mi się podobały, więc oczekiwałam co najmniej dobrej adaptacji. Największym plusem całego filmu jest bez wątpienia obsada. W tym momencie moje wszelkie początkowe zastrzeżenia zniknęły. Gra aktorska Jamie'go Campbell'a Bower'a utwierdziła mnie w przekonaniu, że do grania Jace'a Wayland'a jest idealny. I rozwiewam wszelkie wątpliwości: tak, był sarkastyczny jak w książce i zdecydowanie zachował swój niepowtarzalny urok. Lily Collins w roli Clary Fray również mnie urzekła, toż ta aktorka jest po prostu urocza i utalentowana! Pozostałe postaci również spodobały mi się w większym lub mniejszym stopniu, jednak najbardziej zirytował mnie fakt, jak okroili w filmie role Alec'a i Isabelle. Przecież ich prawie nie było! Chwilami chciałam zapytać: gdzie oni są? Nie spodobał mi się sposób, w jaki reżyser ujął złożoną postać Valentine'a - ukazał go jako psychopatę, za to Luke wypadł niesamowicie! Polubiłam go od pierwszych minut, gdy pojawił się na ekranie.

Wątek miłosny nie wypadł źle. Przeciętnie. W książce był piękny, magiczny, a w ekranizacji trochę tandetny. Pamiętna scena w oranżerii kipiała urzekającym klimatem, a mimo to wywołała śmiech na sali, bo w połączeniu z muzyką zdecydowanie śmiać się chciało. Zwyczajnie zabrakło czasu na pokazanie uczucia rodzącego się między Clary a Jace'em, w efekcie wręcz błyskawicznie się w sobie zakochali. To było naiwne, chociaż potrafię zrozumieć, iż nie było na to miejsca, a szkoda.

Finał w książce był druzgocący. Po przeczytaniu "Miasta kości" nie wiedziałam, co z sobą począć. W ekranizacji reżyser potraktował to jako nic nieznaczącą przeszkodę. Na litość boską, przecież to nie było "nic"! W kolejnych częściach serii wiadomo, jak te wydarzenia wpłynęły na relacje Jace'a i Clary, ale tutaj po prostu zabrakło mi autentyczności. Poza tym, tak, widz od razu otrzymuje odpowiedź na najważniejsze pytanie finałowe. Przypuszczam, iż reżyser nie chciał po prostu zniechęcić osób, które książek nie czytały.

Sceny walki bardzo mi się podobały, a w połączeniu ze świetną muzyką wypadły idealnie. Naprawdę dobrze mi się oglądało, jak walczą Nocni Łowcy, szczególnie Jace.

Zbyt emocjonalnie przywiązałam się do całej serii Darów Anioła, aby bez mrugnięcia okiem przyswoić tyle wprowadzonych zmian. Zdecydowanie było ich po prostu za dużo, podczas oglądania nie mogłam przestać wymieniać wątków, które zostały przekształcone lub pominięte.

Podsumowując: film dla tych, którzy nie czytali książki może się spodobać, ale tym, co przeczytali może okazać się niewystarczająco dobry. Mimo to, oglądało mi się go przyjemnie, efekty były na dobrym poziomie i ogółem produkcja ta nie reprezentowała sobą dna i wodorostów, więc dam jej powiedzmy... 7/10.

A Wy co sądzicie o ekranizacji?

wtorek, 20 sierpnia 2013

Stos #10/2013


Od lewej:
1. Cecilia Randall - Hyperversum - od wyd. Esprit (RECENZJA)
2. Izabela Degórska - Krew to nie wszystko - od wyd. Zysk i S-ka (RECENZJA)
3. Rick Yancey - Piąta fala - od wyd. Otwartego (RECENZJA)
4. Veronica Rossi - Przez burze ognia - wygrana w konkursie u Amelii
5. Patricia Schroeder - Morza szept - wygrana w konkursie na portalu 
6. George R.R Martin - Gra o tron - zakup własny

Od prawej:
1. Maria V. Snyder - Siła trucizny - z biblioteki
2. Leigh Bardugo - Cień i kość - z biblioteki
3.Jandy Nelson - Niebo jest wszędzie - z biblioteki
4. Antonia Michaelis - Baśniarz - z biblioteki (RECENZJA)
5. Philippa Gregory - Czerwona królowa - z biblioteki

Czytaliście coś z moich stosów? :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

(98). Izabela Degórska - Krew to nie wszystko


Autor: Izabela Degórska
Tytuł: Krew to nie wszystko
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Liczba stron: 345
Moja ocena: 7/10

Czy nadzieja na życie za dnia warta jest każdej ceny?

Milena to dziennikarka w lokalnej gazecie, ale także niedawno przemieniona wampirzyca o niespotykanych dla tego gatunku zdolnościach – potrafi chodzić za dnia. Jej życie zaczyna się powoli układać: w redakcji robi wymarzoną karierę, w wampirzym mieście w podziemiach Szczecina poznaje swego Mistrza. Zyskuje popularność, o jakiej nigdy nie marzyła. W miłości również jest spełniona, bowiem ukochany Dorian nie odstępuje jej na krok. Jest jednak pewna niedokończona sprawa, która ją niepokoi – jej inicjacja.

Podczas uroczystości, na którą przybywa elita wampirzego światka, dochodzi do tragedii. Półżywa Milena staje się pionkiem w niebezpiecznej grze. Odkryte zostają głęboko skrywane tajemnice i ujawniają się siły, których boją się nawet najstarsi krwiopijcy. Czy krew wampirzycy chodzącej za dnia to dar czy przekleństwo?

Wampiry. Czy jest ktoś, kto o nich nie słyszał? W literaturze ten temat został chyba już niemalże wyczerpany. Mimo to, na rynku wydawniczym wciąż pojawiają się nowości z krwiopijcami na pierwszym planie.

Izabela Degórska to polska pisarka, z zawodu dziennikarka. Realizowała reportaże dla ogólnopolskich stacji telewizyjnych, zajmowała się produkcją teledysków i pisała dialogi dla telenoweli "Klan". Współpracowała także z prasą i radiem. Jej debiut miał miejsce w 2002r. "Bajką o szczęściu", obecnie jedną z najczęściej wystawianych w Polsce sztuk teatralnych dla dzieci. 

Milena Chmielnik, główna bohaterka jest dziennikarką i ma dwadzieścia pięć lat... na zawsze. Przeszła ona bowiem przemianę w wampira, jednak typowym krwiopijcą nazwać jej nie można. Kobieta nazywana jest wśród wampirzej społeczności "chodzącą za dnia", jak wskazuje na to nazwa - może poruszać się w świetle słonecznym bez wyrządzania sobie krzywdy. Umiejętność ta przysparza jej wiele problemów, wśród pobratymców budzi sensację i zazdrość. Na domiar tego wszystkiego Milena ma niedługo przejść Inicjację, aby stać się pełnoprawną wampirzycą. Niestety, nie wszystko przebiegnie zgodnie z planem...

Izabela Degórska używa prostego języka, łatwego w odbiorze. Podczas czytania tej książki przyjemnie spędziłam czas, pławiąc się w niezobowiązującej historii Mileny. Bardzo szybko ją przeczytałam, wręcz spijałam słowa z kartki. Niekiedy irytowały mnie zachowania głównej bohaterki, za to polubiłam bardzo Ditę.

Powieści o wampirach jest bardzo wiele, mimo to zawsze chętnie sięgam po nowości ukazujące te istoty w innym świetle. Izabela Degórska przedstawiła swoją wizję wampirzej społeczności, w której krwiopijcy są niebezpiecznymi i mrocznymi stworzeniami, niźli słodkimi maskotkami.

Dopiero po fakcie dowiedziałam się, iż "Krew to nie wszystko" jest kontynuacją serii. Na szczęście autorka przybliżyła czytelnikom wydarzenia z pierwszej części, więc bez problemu odnalazłam się w akcji.

"Krew to nie wszystko" to przyjemne i lekkie czytadło. Izabela Degórska stworzyła ciekawą historię, z mrocznym klimatem, którą czyta się bardzo szybko. Polecam nie tylko sympatykom wampirów.

czwartek, 15 sierpnia 2013

(97). Cecilia Randall - Hyperversum


Autor: Cecilia Randall
Tytuł: Hyperversum
Wydawnictwo: Esprit
Liczba stron: 768
Moja ocena: 9/10
Rodzice ostrzegali cię przed spędzaniem całego wolnego czasu w wirtualnym świecie gier komputerowych? Mieli rację…
Sześcioro przyjaciół: Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl, wskutek tajemniczej burzy przenosi się poprzez zaawansowaną technologicznie grę RPG do XIII-wiecznej Francji. Droga powrotna wydaje się zamknięta na zawsze, zatem muszą szybko nauczyć się, jak przetrwać w średniowiecznym świecie.
Tymczasem udaje im się przede wszystkim zyskać nowych wrogów – już drugiego dnia trafiają do więzienia, schwytani przez znanego z okrucieństwa angielskiego szeryfa Jerome’a Derangale’a znanego jako Sans-pitié… A to dopiero początek przygody.
Ian, najstarszy z całej grupy, musi przyjąć na siebie rolę opiekuna swoich towarzyszy. Czy jednak uda mu się ustrzec przyjaciół przed niebezpieczeństwami, które na nich czyhają, skoro sam wplątał się w intrygę na najwyższym szczeblu?
Oszałamiający świat średniowiecznych turniejów, pościgi i pojedynki na miecze, polowania, dworski przepych, spisek zdrajców korony i niemożliwa miłość… teraz możesz przeżyć to naprawdę.
 

Cecilia Randall to włoska autorka bestsellerowych powieści dla młodzieży. Jedną z nich jest "Hyperversum". Skuszona pozytywnymi recenzjami przystąpiłam do czytania. Czy i również mnie oczarowała ta historia?

Daniel Freeland, jeden z głównych bohaterów jest pasjonatem gier RPG, szczególnie tej jednej o nazwie "Hyperversum". Gdy do rodzinnego domu przyjeżdża jego starszy brat, student historii Ian Maayrkas, chłopcy korzystają z okazji i wraz z kilkoma innymi przyjaciółmi postanawiają wspólnie zagrać. Daniel, Ian, Jodie, Donna, Martin i Carl nie mają pojęcia, jak bardzo ta rozgrywka zmieni ich życie.

Młodzi trafiają do scenerii przygotowanej przez Iana -  XIII-wiecznej Francji. Podczas wspólnego grania dopada ich burza, która przerywa internetowe połączenie. Przyjaciele szybko się orientują, że nie są już dłużej częścią gry, a naprawdę utknęli w przeszłości. Jak dalej potoczą się ich losy w nowej i przerażającej rzeczywistości? Czy uda im się przeżyć?

Cecilia Randall stworzyła niesamowicie urzekającą historię z fenomenalnym klimatem. Pisarka poprowadziła fabułę w niezwykle umiejętny i ciekawy sposób, a przede wszystkim logiczny. Każde pojedyncze zdarzenie układało się w spójną całość, więc nie było mowy o żadnych nieścisłościach. Ponadto wielkim plusem tej opowieści okazały się barwne opisy, które przybliżyły czytelnikowi jak wyglądało życie w średniowieczu. Akcja była wartka, szybko pędziła do przodu, więc nie było mowy o nudzie.

"Hyperversum" całkowicie mnie wciągnęło, przy tej lekturze czas nie miał praktycznie dla mnie żadnego znaczenia. Książka ta jest objętościowo duża (ponad 700 stron), ale mimo to przeczytałam ją w niezwykle szybkim tempie. Wszystkie kartki tej powieści są naszpikowane wspaniałą przygodą i niezapomnianymi wrażeniami. Autorka ma ciekawy warsztat pisarski, lekki i bardzo przystępny w odbiorze.

Kreacja bohaterów również pozostaje bez zarzutu. Zostałam w tej kwestii przyjemnie rozczarowana, bowiem nie oczekiwałam tak pełnokrwistych i wielobarwnych charakterów w książce skierowanej głównie do młodzieży. Postacie stworzone przez Cecilię Randall mają swoje wady i zalety, a czytelnik na przestrzeni każdego mijającego rozdziału obserwuje, jak bardzo się zmieniają i przed jakimi wyborami stają.

"Hyperversum" to przesycona magicznym klimatem książka, która niesamowicie wciąga, wręcz można by rzec, iż wsysa! Świetna kreacja bohaterów, obiecująca fabuła, nieprzewidywalne zwroty akcji, czy można chcieć czegoś więcej? Dzieło Cecilii Randall czyta się z niesłabnącym napięciem i wypiekami na twarzy!
 "Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością. Jedynie przeszłość jest pewna i znana."

wtorek, 13 sierpnia 2013

(96). Antonia Michaelis - Baśniarz


Autor: Antonia Michaelis
Tytuł: Baśniarz
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 400
Moja ocena: 8/10
JEGO USTA BYŁY ZIMNE JAK ŚNIEG,
ale biło z nich ciepło jedwabnej czerwonej tkaniny, tkaniny z pokładu statku. Poczuła jego język i pomyślała o wilku. „A jeśli to prawda? Jeśli ta baśń jest prawdziwa? Pocałunek i śmiertelne ugryzienie w kark. Wszystko się zgadza. Co, jeśli właśnie całuję mordercę?”.

Anna i Abel – historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości.

ABEL TANNATEK, outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami. Mimo to Anna zakochuje się w nim do szaleństwa, gdyż wie, że Abel ma jeszcze inne oblicze: łagodnego, smutnego baśniarza, opiekującego się młodszą siostrą. Niezwykła opowieść, którą snuje Abel, fascynuje Annę do tego stopnia, że dziewczyna nie może o niej zapomnieć. Granica między rzeczywistością a fantazją stopniowo się rozmywa. A jeśli jej fabuła wcale nie jest fikcją i obawy Anny są uzasadnione? Ten, którego kocha, może okazać się równocześnie jej największym wrogiem…
 

Antonia Michaelis to niemiecka pisarka, która studiowała medycynę. Wydała wiele odnoszących sukcesy książek. W Polsce ukazały się następujące tytuły: "Tygrysi księżyc", "U nas w Ammerlo", "Lato w Ammerlo", "Mikołajowe historie" oraz oczywiście powieść, którą dziś zrecenzuję, "Baśniarza".

Akcja w "Baśniarzu" zaczyna się dosyć niepozornie. Anna znajduje w klasie lalkę. Szybko okazuje się, iż zabawka należy do dziewczynki imieniem Michi - młodszej siostry szkolnego outsidera, Abla Tannatka. To wydarzenie zmienia wszystko. Anna zakochuje się do szaleństwa w "polskim handlarzu pasmanterią", pomimo jego niebezpiecznych pozaszkolnych zajęć. Jednak chłopak ma także swoją drugą "jaśniejszą" stronę. Jest baśniarzem, niezwykle opiekuńczym względem Michi. Anna powoli wnika w jego świat, gdzie granica między rzeczywistością a fikcją zaczyna się zacierać. Czy Annie uda się zobaczyć różnicę pomiędzy opowiadaną baśnią a rzeczywistością?

Powieść ta wbrew pozorom nie jest lekką i przyjemną baśnią, jak można by się spodziewać po opisie. Autorka w swojej książce skupiła się na istotnych rodzinnych wartościach, ale także zwróciła uwagę na mroczniejsze aspekty życia. To przede wszystkim historia bezgranicznej miłości brata do siostry, a nie chłopaka do dziewczyny. I właśnie to było dla mnie niesamowite, fakt, jak Antonia Michaelis sprawnie manipulowała stworzoną przez siebie rzeczywistością. W "Baśniarzu" wszystko było jasne i niejasne jednocześnie. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak właśnie było. Na początku myślałam, iż wiem, czego dokładnie się spodziewać, ale na końcu przeżyłam niemały szok. Z pewnością nie da się nazwać tej historii przewidywalną.

Anna Leemann, główna bohaterka, ma siedemnaście lat, pochodzi z dobrej rodziny i ma względnie zaplanowaną przyszłość. Jest poukładaną dziewczyną, którą pasjonuje muzyka. I na jej drodze staje on, Abel Tannatek, wagarowicz, outsider i dealer. Chłopak celowo roztacza wokół siebie aurę niechęci mówiącą "nie zbliżajcie się do mnie, nie widzicie jaki jestem niebezpieczny?". Jednak Anna stopniowo przenika duszę baśniarza, który w rzeczywistości okazuje się troskliwym bratem. To ona, jego siostra, Michi powstrzymuje go od wstąpienia na złą drogę. 

Antonia Michaelis mistrzowsko wykreowała swoich bohaterów. Mają swoje zalety, ale także i wady, a to czyni ich rzeczywistymi. Są to postacie wielobarwne, z którymi czytelnik bez problemu może się utożsamić.
Urzekła mnie baśń o Małej Królowie opowiadana przez Abla, która przeplata się z rzeczywistością. Możliwość przeczytania tak świetnie skonstruowanej historii była samą przyjemnością.

"Baśniarz" roztacza wokół siebie niesamowity i niepowtarzalny klimat. To piękna, a zarazem niezwykle smutna historia. Z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu!  
"Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna."

sobota, 10 sierpnia 2013

(95). Nina Reichter - Ostatnia spowiedź


Autor: Nina Reichter
Tytuł: Ostatnia spowiedź tom I
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 380
Moja ocena: 5/10
Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej.
Nigdy więcej.
Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.

Żadne z nich nie może się teraz zakochać.
Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin.
I również skrywa pewien sekret.
Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?

Pewna debiutancka powieść polskiej pisarki wywołała spore poruszenie w małym blogowym świecie, którego jestem częścią. Mowa tutaj oczywiście o "Ostatniej spowiedzi" Niny Reichter. Zewsząd dobiegały mnie zachwyty nad tą książką, więc w końcu uległam pokusie i przystąpiłam do czytania. Powinnam jednak wiedzieć, że to, co jest komentowane na szeroką skalę nie zawsze zadowala, a w większej części zwyczajnie rozczarowuje.

Ally Hanningan jest normalną dziewczyną, taką jak milion innych. Jej pozornie poukładane życie jest z góry zaplanowane przez jej rodziców. Ma chłopaka, którego nie kocha, ale jest z nim, można by rzec, z wygody. Bradin Rothfeld, młody rockman wiedzie za to całkowicie odmienną egzystencję. Jest wokalistą niezwykle popularnego zespołu Bitter Grace. Ich ścieżki nigdy nie powinny się skrzyżować, ale tak się dzieje. Oboje spędzają noc na lotnisku, bowiem ich loty zostały opóźnione. Co wyniknie z tego niespodziewanego spotkania, podczas którego między nimi zaczęło iskrzyć?

"Ostatnia spowiedź" pierwotnie była fanfickiem, który został opublikowany na blogu autorki. Zespół, o którym była w nim mowa to Tokio Hotel, motyw ten jednak został nieznacznie przerobiony na potrzeby książki. Bądź, co bądź podobieństwa były straszliwie rażące, przez co podczas czytania tej lektury nieodłącznie towarzyszyły mi twarze Billa i Toma Kaulitzów. Nie, żebym jakoś specjalnie ich nienawidziła, bo tak nie jest. Szanuję gust innych osób, w końcu wiadomo, że jest to kwestia niedyskusyjna. Bo o czym tutaj rozprawiać? Dla mnie jednak inspiracja tym zespołem zepsuła całą radość czytania. Byłoby nieźle, gdyby była to jedyna wada tej powieści, a tak nie jest.

W "Ostatniej spowiedzi" schematyczność okropnie rzuca się w oczy. Rockman, nic nie wyróżniająca się dziewczyna, oboje się w sobie zakochują. Jak dla mnie Ally była kopią Belli z osławionego "Zmierzchu" lub Any z "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Jak kto woli. Romans ten wydawał mi się jakby żywcem wyjęty z taniego podrzędnego harlequinu. Serio, aż człowiek się zastanawia, czy on tak się pastwi na biedną książką, bo ma ukryty zmysł hejtera, czy to pisarkom brak krztyny oryginalności.

Co nieco wspomniałam o Ally i o tym, że jest wszędzie-znaną-kopią pewnej innej literackiej postaci, ale dodam nawet zdanie (lub kilka!) więcej. Główna bohaterka reprezentuje sobą rozpacz, ogółem roztacza wokół siebie aurę nieszczęścia. W zamierzeniu pewnie miała wzbudzić współczucie, a zamiast tego pojawiła się irytacja połączona z żenującym politowaniem. Ally co dwie strony płacze i lamentuje, że nie może być ze sławnym wokalistą, bo... no, nie może, bo jakaś fanka jej go odbierze. Chwilami odnosiłam wrażenie, jakby sama sobie na siłę stwarzała problemy. Tak w ogóle to każdy charakter w "Ostatniej spowiedzi" stwarzał sobie sztuczne komplikacje, przez co cała otoczka pozornie pięknej miłosnej historii wypadła niesamowicie naciąganie, nierealistycznie i w ogólnym rozrachunku naprawdę  nieciekawie.

Początkowo byłam dobrych myśli. Same pozytywne recenzje, zachwyty. I w sumie to początek do najgorszych nie należał, bo zapowiadało się obiecująco. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Naciągana fabuła, dziwne i wymyślone problemy bohaterów, którzy sami na siłę rzucają sobie kłody pod nogi. Język autorki nie był zły, rzekłabym nawet, że całkiem niezły, ale niekiedy ta patetyczność i przesada ze strony Niny Reichter wydawały mi się niemal śmieszne. Niemal, bo później zaczęły niebotycznie mnie irytować. Niech nie zapomnę wspomnieć o tytułach każdych rozdziałów, które były zwyczajnie przesadzone. Jakby miłość Ally i Bradina miała milion powodów, aby nie istnieć.

"Ostatnia spowiedź" okazała się dla mnie pasmem rozczarowań. Czy to przez moje wysokie oczekiwania? Może. W każdym razie mnie nie przypadła do gustu tak, jak reszcie zachwyconych czytelników. Schemat goni schemat. Plusem jest jednak to, że całkiem szybko się ją czyta. Z ciekawości zapewne sięgnę po drugi tom.

czwartek, 8 sierpnia 2013

(94). Przedpremierowo: Rick Yancey - Piąta fala



Autor: Piąta fala
Tytuł: Rick Yancey
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 505
Moja ocena: 9/10
Czy ludzkość jest w stanie stawić czoła inwazji obcej cywilizacji tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej niż nasza?

Nie.

Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka. Rozrzuceni w różnych miejscach okupowanej planety walczą o przetrwanie. Od wymarłych miasteczek, przez płonące metropolie, po obozy uchodźców i tajne bazy wojskowe - każdy z bohaterów powieści Yanceya próbuje przetrwać i zrozumieć, co się stało i kim są kosmici, który postanowili wymordować całą ludzkość.

Pierwszy tom doskonałej sagi Ricka Yanceya przywodzi na myśl dokonania klasyków literatury i kina science fiction, ale prezentuje całkowicie świeży i nowy obraz kosmicznego konfliktu.  
Pierwsza fala. Ciemność. Druga fala. Powódź. Trzecia fala. Zaraza. Czwarta fala. Uciszacze.
Statek matka krąży nad ziemią. Dlaczego? Jakie są intencje obcych? To tylko dwa z wielu pytań, które nieubłaganie dręczą społeczeństwo. Odzew od Przybyszów przychodzi jednak dopiero dziesięć dni później w postaci impulsu elektromagnetycznego, który powoduje śmierć pół miliona ludzi. I to właśnie zostało nazwane pierwszą falą, a kolejne z nich niosły coraz bardziej przerażające w statystykach liczby ofiar. 
Na początku akcji poznajemy szesnastoletnią Cassiopeię "Cassie" Sullivan, która jest przekonana o tym, iż jest jedyną żyjącą osobą na świecie. Dziewczyna szczerze wierzy, że straciła wszystkich swoich bliskich, ale mimo to walczy o przetrwanie w nowej i przerażającej rzeczywistości.
Kiedy nastolatka zostaje ranna w nogę sądzi, iż jej koniec jest już pewny. Od śmierci ratuje ją jednak tajemniczy chłopak imieniem Evan Walker. Jednak czy Cassie może mu zaufać?
 
Stworzona przez Ricka Yanceya wizja świata po inwazji obcych jest po prostu genialna, a przede wszystkim dopracowana w każdym calu. Unikalna i nietuzinkowa pomimo faktu, iż motyw kosmitów nie jest raczej nikomu nieznany. Początek historii w "Piątej fali" zdecydowanie był mocny i głęboko zapadający w pamięć, a tym samym zwiastujący tylko lepsze rozwinięcie i w końcu obiecujący koniec.

Bohaterowie wykreowani przez Ricka Yanceya są pełnokrwiści i realni, osadzeni w brutalnie ukazanej rzeczywistości. Zmuszeni do radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach starają się przetrwać, pomimo strachu, bólu czy samotności, która im towarzyszy. Najbardziej polubiłam Cassie, która od razu skojarzyła mi się z Katniss z "Igrzysk śmierci". Nie ukrywam, że lubię tą postać, więc siłą rzeczy i Cassie zyskała moją sympatię. To odważna i silna dziewczyna, która nie załamuje się nawet wtedy, gdy jej życie rozpada się kawałek po kawałku. Ona wzbudza po prostu podziw swoją wolą walki.

W "Piątej fali" ogromnym plusem jest wielowątkowość. Nie jest jej tak od razu wiele, ale wystarczająco dużo, aby czytelnik mógł spokojnie rozeznać się w akcji, nie czując przy tym zdezorientowania. Narratorów jest czterech, a są nimi: Cassie, Ben, Łowca i Samuel, dzięki nim obserwujemy toczące się wydarzenia z szerszej perspektywy.
 
"Piątą falę" czytałam z wypiekami na twarzy. Nigdy nie sądziłam, iż wątek kosmitów przypadnie mi do gustu, a jednak! Rick Yancey poprowadził fabułę w tak umiejętny i nieprzewidywalny sposób, że podczas czytania tej książki nie miałam pojęcia, czego się spodziewać! 

Wiem, że pewnie wyszła mi pieśń pochwalna zamiast recenzji, ale cóż poradzę na to, że jestem tak oczarowana tą lekturą? "Piąta fala" to opowieść o trudach przetrwania, walce, a także znalazło się tutaj miejsce na watek miłosny. Książka ta będzie miała swoją premierę 14 sierpnia, więc gorąco zachęcam do jej przeczytania, a mnie nie pozostaje nic innego, jak z niecierpliwością wyczekiwać jej kontynuacji.

 

wtorek, 6 sierpnia 2013

(93). Tara Hudson - Pomiędzy


Autor: Tara Hudson
Tytuł: Pomiędzy
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 344
Moja ocena: 8/10
Śmierć nas nie rozłączy…

Unosząc się w wodach ciemnej rzeki, Amelia jest świadoma tylko jednego – tego, że nie żyje. Nie wie, kim była przed śmiercią, nie wie, dlaczego i w jaki sposób umarła. Skazana na wieczne dryfowanie w bezczasie, zamknięta w pułapce, Amelia jest tylko szeptem w mroku, cichym, nieszczęśliwym cieniem dziewczyny, którą kiedyś, być może, była.

Nagle wszystko się zmienia.

Jako duch, Amelia nie może pomóc chłopakowi, który tonie w bezdennej rzece. Może tylko życzyć mu szczęścia. A jednak, w krótkiej chwili porozumienia, która nigdy nie powinna nastąpić, dzieje się coś dziwnego i Joshua nie umiera.

Kim jest Amelia? Kto skazał ją na śmierć? Zafascynowany cieniem chłopak angażuje się bez pamięci w dziwny związek, żyjąc nadzieją na to, że któregoś dnia wspólnie z Amelią rozwikła jej zagadkę. Chwile szczęścia są krótkie, przyszłość zaś niemożliwa… Zły duch imieniem Eli chce za wszelką cenę wciągnąć zmarłą dziewczynę z powrotem w otchłań. Tym razem na zawsze.
Amelia wie o sobie niewiele. Ma osiemnaście lat, ciemne włosy, białą sukienkę i... nie żyje. Tyle, że po śmierci nie zaznała żadnego ukojenia, zamiast tego błąka się po miasteczku, ciągle powracając do mostu, z którego zginęła. Jest duchem, całkowicie niewidzialnym i obojętnym dla przechodzących wokół niej ludzi, jej samotna egzystencja zmienia się diametralnie, gdy poznaje Josha. W dosyć niecodziennej sytuacji, bowiem chłopak miał wypadek samochodowy i nieomal nie zginął w tym samym miejscu, co Amelia.

Od chwili poznania Joshuy samotność Amelii stopniowo znika, a ona sama zaczyna czerpać radość z przebywania z drugim człowiekiem. Dawniej jej życie przed śmiercią było jedną wielką niewiadomą, ale dzięki chłopakowi wspomnienia zaczynają wracać. To, kim była, co lubiła robić, te wydarzenia stopniowo doprowadzają do odkrycia zagadki, którą jest tajemnicza śmierć Amelii.

Polubiłam styl pisania Tary Hudson już od pierwszych stron. Fakt, nie był zbyt wyszukany, ale równocześnie był ciekawy, przystępny, łatwy, czyli idealny w książkach z gatunku paranormal romance.
Główna bohaterka "Pomiędzy", Amelia wypadła raczej przeciętnie. Autorka nie popisała się w kreacji tej postaci. Na szczęście Josh wiele nadrabia za sprawą swojego rodzinnego "dziedzictwa"

Czegoś mi jednak w "Pomiędzy" zabrakło. Mam wrażenie, iż Tara Hudson nie do końca wykorzystała potencjał swojej ciekawie nakreślonej historii. Czułam niedosyt związany z najmroczniejszą postacią w tej książce - Elim. Jego wątek został wyjaśniony i pokrótce przybliżony, jednak uważam, że można byłoby poprowadzić go w ciekawszym kierunku. Odniosłam wrażenie, jakby autorka pokusiła się w swojej opowieści na łatwiejsze rozwiązanie. Eliemu zabrakło głębi, czegoś, co uczyniłoby go takim, a nie innym, a tak Tara Hudson zamknęła go w dosyć prostym schemacie.

"Pomiędzy" czytało mi się po prostu idealnie. Pióro autorki w połączeniu z ciekawą historią stworzyło idealny ciepły klimat, dzięki czemu lektura ta idealnie nadaje się na leniwe wieczory. Akcja jest wartka, nie ma miejsca na nudę, przez co książki tej nie da się odłożyć aż do ostatniej strony! 
"Godziny mogą ciągnąć się niczym lata, kiedy się na coś czeka niecierpliwie. Zwłaszcza na coś, czego się jednocześnie pragnie i bardzo obawia."

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

KONKURS!!!

I właśnie w tej oto chwili jest mi dane urządzić drugi już konkurs na blogu, pierwszy po zmianie adresu. Zasady są praktycznie takie, jakie były przy wcześniejszym konkursie, z uwzględnieniem małych zmian.

1. Organizatorką konkursu jestem ja, Rosemarie autorka bloga "my heaven of books". Nagrody pochodzą z mojej własnej biblioteczki.
2. Konkurs rozpoczyna się od 5 sierpnia 2013 i będzie trwał do 31 sierpnia 2013. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu pięciu dni od jego zakończenia.
3. Udział w konkursie mogą wziąć wyłącznie osoby zamieszkałe na terenie Polski.
4. Nagrodą w konkursie jest książka, którą uczestnik będzie mógł wybrać z sześciu tytułów, które zamieszczę pod zasadami.
5. Zwycięzca zostanie wybrany poprzez losowanie.
6. Zwycięzca będzie miał 3 dni na wysłanie mi swojego adresu na mojego meila (xrosemarie@wp.pl), abym mogła wysłać nagrodę.
7. Książka zostanie wysłane do zwycięzcy w ciągu 6 dni od momentu otrzymania adresu do wysyłki.
8. Aby wziąć udział w rozdaniu:

a) należy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie poprzez standardowe "zgłaszam się" oraz podać tytuł książki, którą chce się wygrać
b) w komentarzu należy podać swojego meila 
c) trzeba zostać publicznym obserwatorem mojego bloga (w bloggerze) i podać w komentarzu, pod jakim nickiem się go obserwuje
d) na swoim blogu należy zamieścić widoczny niżej baner konkursowy, powinien on linkować do tego postu (w komentarzu należy dokładnie określić, gdzie go znajdę)
e) należy polubić fanpage bloga, który znajduje się pod TYM linkiem 


Jeśli zgłosi się więcej niż 50 osób, to wylosuję drugą osobę i wybierze ona sobie książkę z tytułów, które zostaną.

KSIĄŻKI DO WYGRANIA:
1) Agnieszka Pruska - Literat
2) Stefan Mani - Statek
3) Karol Ketzer - Czereśnie prosto z drzewa
4) Piotr Kołodziejczak - Puść już mnie
5) Piotr Kołodziejczak - Kobieta niespodzianka
6) Piotr Kołodziejczak - W kajdankach namiętności

No to byłoby na tyle. Czekam na Wasze zgłoszenia. :)

(92). Sylvia Day - Dotyk Crossa


Autor: Sylvia Day
Tytuł: Dotyk Crossa
Wydawnictwo: Wielka litera
Liczba stron: 416
Moja ocena: 5/10
Gideon Cross pojawił się w moim życiu jak błyskawica w mroku.

Był piękny i intrygujący, rozpalał do białości. Pociągał mnie jak nikt dotąd. Pragnęłam jego dotyku jak narkotyku, choć wiedziałam, że jest dla mnie zgubny. Moja zraniona dusza i ciało broniły się, ale on z łatwością je posiadł.

Gideon czuł to samo, dręczyły go podobne demony. Byliśmy jak lustra, które odbijały swoje najgłębsze rany i najdziksze pragnienia.

Ta miłość stworzyła mnie na nowo. Modliłam się, by koszmary przeszłości nie rozdzieliły nas.
Eva Tramell niedawno przeprowadziła się do Nowego Jorku wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Carym Taylorem. Oboje zamieszkali w pięknym i dużym apartamencie. Główna bohaterka znalazła pracę w firmie reklamowej i już pierwszego dnia wpadła na wręcz nierealistycznie przystojnego Gideona Crossa, który okazał się być jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Oboje czują do siebie fascynację, a nieskrępowany biznesmen już drugiego dnia proponuje Evie niezobowiązujący seks. To, co początkowo miało być zabawą, stopniowo przeradza się w coś więcej, jednak czy uda im się przegonić mroczne demony przeszłości?

Dokładnie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce. Może zapytacie, skoro wiedziałam, to po co ją w ogóle zaczynałam? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: z ciekawości. Interesowało mnie czy Sylvia Day stworzy coś przyjemnego do przeczytania (nie ukrywajmy, w literaturze tego gatunku raczej specjalnych ambitnie książek nie ma). I moje oczekiwania spełzły na niczym.

Wszystko w "Dotyku Crossa" przypominało mi o feralnych "Pięćdziesięciu twarzach Greya". Nie dlatego, że jest to ten sam gatunek i siłą woli człowiek porównuje do siebie takie książki, ale dlatego, że one naprawdę są podobne. Przynajmniej można bez wahania stwierdzić, że są oparte na tym samym, nieco już utartym schemacie. Nie wnoszą nic, czego by już wcześniej inne autorki nie zaserwowały swoim czytelnikom.

Większość fabuły tej książki zamykała się w jednym układzie. Kłótnia, seks, zgoda i tak w kółko. Przecież tego nie da się czytać! Zabrakło mi tutaj bardzo dużo. Sam wątek demonów z przeszłości Evy i Gideona wydawał mi się straszliwie naciągany, kompletnie niedopracowany i dodany tylko po to, aby urozmaicić opowiadaną historię.

Gideon Cross w zamierzeniu pewnie miał być męskim ideałem, a wyszedł raczej jako nieosiągalny, nierzeczywisty i wyjęty z bajki półbóg. Idealny, bogaty, mądry, czuły, namiętny, gotów zrobić dla tej jedynej kobiety wszystko. Poza tym jego zaborczość i niekiedy przesadzona zazdrość wydawały mi się żałosne i wkurzające. Szczerze mówiąc, nigdy nie wytrzymałabym z takim facetem. Eva ma dosyć osobliwy charakterek, nie brak jej temperamentu, jednak w obliczu Gideona to wszystko znika, a ona sama zachowuje się jak potulna owieczka. Nie ma żadnej frajdy w czytaniu, jeśli główna bohaterka traci rozum i rozsądek przy nieziemsko przystojnym biznesmenie.

"Dotyk Crossa" na początku czytało mi się bardzo szybko, jednak im dalej w las, tym było gorzej. Nie mogłam przetrawić praktycznie wszystkiego. Płascy bohaterowie doprowadzali mnie do szału praktycznie każdym swoich zachowaniem. Faktycznie, książka ta jest o całe niebo lepiej napisana od "Pięćdziesięciu twarzy Greya", jednak czy to jest naprawdę taka wielka zachęta? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.

Czy polecam? Nie wiem, pozostawiam Wam do podjęcia decyzję. Ja z ciekawości pewnie zapoznam się z kolejnymi częściami.

sobota, 3 sierpnia 2013

(91). Veronica Roth - Niezgodna


Autor: Veronica Roth
Tytuł: Niezgodna
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 352
Moja ocena: 8/10
W dystopijnym Chicago w świecie Beatrice Prior społeczność jest podzielona na pięć odłamów, każda kształcąca konkretną cechę – Prawość (szczerość), Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwagę), Serdeczność (spokój, pokojowe nastawienie) i Erudycja (inteligencję). W wyznaczony dzień każdego roku wszyscy szesnastolatkowie muszą wybrać odłam Chicago, któremu poświęcą się na resztę swojego życia. Beatrice wybiera między pozostaniem z rodziną, a byciem sobą – nie może mieć tych dwóch rzeczy naraz. Więc dokonuje wyboru, który zadziwia wszystkich, nawet ją samą.

Podczas bardzo burzliwego wprowadzenia, Beatrice przemianowuje się na Tris i walczy o to, aby dowiedzieć się, kto naprawdę jest jej przyjacielem – i rozpoczyna romans z czasem fascynującym, a czasem doprowadzającym do białej gorączki chłopakiem, który dopasowuje się do ścieżki życiowej, którą obrała. Tris kryje także pewien sekret, taki, który ukrywa przed wszystkimi, gdyż została ostrzeżona, że jego ujawnienie może oznaczać śmierć. Odkrywa rosnący w siłę konflikt, który może zagrażać odkryciem stworzonej przez nią samą idealnej społeczności, w której żyje. Tris dowiaduje się również, że jej tajemnica może pomóc tym, których kocha… lub zniszczyć ją samą.
Dystopijne Chicago. Społeczność podzielona jest na pięć frakcji: Altruizm (bezinteresowność), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) i Nieustraszoność (odwaga). W takim właśnie świecie żyje szesnastoletnia Beatrice Prior, która wraz z rodzicami i starszym bratem jest członkiem Altruizmu. Nadchodzi Ceremonia Wyboru, podczas której każdy nastolatek zadecyduje o swojej przynależności do danego odłamu. Zanim jednak to nastąpi, muszą oni przejść przez test przynależności, który pokaże, jaka frakcja jest im pisana.

Test przynależności nie przebiega po myśli Beatrice. Okazuje się, iż jest ona Niezgodną, czyli łączy w sobie  kilka cech różnych frakcji jednocześnie. Nastolatka decyduje się opuścić Altruizm i dołączyć do Nieustraszonych, aby stać się odważną i silną Tris. Nigdzie jednak nie może uciec od swojego pochodzenia, przez które może zostać wyeliminowana, więc ciągle zmuszona jest do ukrywania się... Czy uda jej się przeżyć? Czy jej Niezgodność wyjdzie na jaw? Tego dowiecie się tylko czytając "Niezgodną"!

Zacznę od czegoś, co mówiąc lekko kompletnie mnie zirytowało i zmieszało. Mianowicie to porównanie do "Igrzysk śmierci" zamieszczone na okładce jest dla mnie po prostu żenujące. No i może trochę śmieszne. Rozumiem, że to chwyt reklamowy i tak dalej, ale to już lekka przesada granicząca z absurdem. Jak dla mnie takie "zachęcanie" jest całkowicie bez sensu. "Niezgodna" jest ciekawą lekturą, ale serio, nie popadajmy w przesadyzm.

Lubię dystopie. Ciekawią, intrygują, a czasem nawet wnoszą coś nowego. "Niezgodna" robi to w bardzo dobrym stylu. Veronica Roth wykreowała świat, którym bez najmniejszego problemu może manipulować według własnego uznania. Dystopijna wizja świata stworzona przez autorkę jest po prostu nietuzinkowa.

Bohaterowie w "Niezgodnej" mają swoje plusy i minusy. Największym rozczarowaniem okazała się dla mnie główna bohaterka. Autorka w kreowaniu tej postaci stanowczo przesadziła, przez co stworzyła zbyt wyidealizowaną osobę, której na próżno szukać w realnym życiu. A ujęło jej to bardzo dużo. Niekiedy pozorna odwaga Tris była dla mnie raczej głupotą i naiwnością, no bo skakanie z pociągu takim wielkim przejawem odwagi wcale nie jest. Ja też jak byłam młodsza to skakałam z dachów i wydziwiałam inne dziwne rzeczy, ale Nieustraszonej to ze mnie nie czyni. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Tris okaże się charakterem bardziej plastycznym i realniejszym.

No właśnie, autorce nie powiodło się w stworzeniu silnej Tris, ale jak jest dalej? Zdecydowanie lepiej. Cztery dużo tutaj nadrabia. Jest postacią, której wątek autorka w kontynuacji może pociągnąć w naprawdę ciekawym kierunku. Chłopak wydaje się mieć dwie strony, jedną, którą pokazuje członkom swojej frakcji i tą drugą, która czyni go znacznie wrażliwszą osobą.

Wątek miłosny to już cecha, która niemal charakteryzuje dystopie. Jak wypadła w "Niezgodnej"? Nie źle, nie za dobrze. Przeciętnie. Wbrew pozorom w pierwszej części wcale nie ma tak dużo romansu, który rozwinął się dopiero pod koniec tej książki. W kontynuacji trylogii z pewnością autorka bardziej go przybliży. Jestem dobrej myśli.

Podsumowując: Veronica Roth stworzyła dobrą dystopię. Wprawdzie daleko jej do arcydzieła, ale przeczytałam ją bardzo szybko, praktycznie nie odrywając się od lektury. I to jest wielkim plusem tej książki, autorka bowiem ma dobry warsztat pisarski, który może jeszcze znacznie ulepszyć. "Niezgodną" polecam z czystym sumieniem, mnie, jako fance tego gatunku przypadła do gustu. Z chęcią zapoznam się więc z jej kontynuacją, "Zbuntowaną".
"Jestem Niezgodna. I nie można mnie kontrolować."
Wyzwania, w których recenzja bierze udział: