my heaven of books

wtorek, 31 grudnia 2019

Stephen King - "Instytut"

Autor: Stephen King
Tytuł: Instytut
Wydawnictwo:  Albatros
Liczba stron: 672
Gatunek: horror

Głęboko w lasach Maine znajduje się wielki i państwowy obiekt, gdzie są uprowadzane i więzione dzieci z całego kraju, na których przeprowadza się rozmaite oraz przerażające eksperymenty. W Instytucie testom poddawane są "niezwykłe" dzieci posiadające równie niezwykłe umiejętności - telekinezę i telepatię.

Rekrutem Instytutu staje się 12-letni Luke Ellis. Jest on bardzo mądrym chłopcem, ale oprócz tego posiada także dar, który uczynił go dla władz Instytutu bardzo atrakcyjnym. Luke zostaje porwany i wraz z innymi dziećmi oraz nastolatkami zostaje poddawany eksperymentom.

Luke od tej pory staje się więźniem Instytutu i nie ma on co do tego żadnych wątpliwości. Chłopiec nieustannie martwi się, co się stało z jego rodzicami, a także, co się wydarzy, gdy przestanie on być już atrakcyjny dla władz przerażającej instytucji. Ale mały trybik może poruszyć wielką maszynę, a inteligentny, młody Luke wraz z innymi dziećmi postanawiają połączyć swoje siły, aby wydostać się z Instytutu.

"Instytut" to druga książka Stephen'a King'a, którą miałam okazję przeczytać. Pierwszą była powieść "Outsider". Postanowiłam, że będę zapoznawać się z książkami tego autora zaczynając od tych najnowszych, a później stopniowo będę wybierać inne tytuły. "Outsider" bardzo mi się podobał, szczególnie świetnie dopracowany pomysł i fabuła stopniowo budująca napięcie. Mimo woli porównywałam do siebie te dwie powieści, które przeczytałam i zastanawiam się trochę co poszło nie tak. Podczas gdy "Outsider" bardzo mi się podobał, "Instytut" zdecydowanie mniej skradł moje serce. Choć pomysł ciekawy, sama fabuła wydawała mi się w pewnym momencie bardzo żmudna i za długa. W pewnym momencie lektury czułam, że ta powieść jest po prostu za długa, a autor rozciąga akcję byleby dobić do tych prawie siedmiuset stron. Zdaję sobie sprawę, że Stephen King jest autorem, który pisze długie książki i to jest format, który się sprawdza. W przypadku "Instytutu" objętość była dla mnie dużym problemem, a pod koniec czytania już nie mogłam się doczekać końca...

Największą zaletą "Instytutu" jest oczywiście sam pomysł oraz warsztat pisarski autora. Idea stworzenia państwowej placówki, gdzie są więzione dzieci na których przeprowadza się eksperymenty jest bardzo ciekawa. Czytelnik sam mimo woli podczas czytania zadaje sobie nieustannie pytanie: dlaczego? Dlaczego ktoś miałby zamknąć dzieci i przeprowadzać na nich różne i przerażające eksperymenty? Uważam, że Stephen King świetnie pociągnął ten pomysł dalej i równie dobrze wyjaśnił całą ideę "Instytutu". Jeżeli natomiast chodzi o styl napisania... Tutaj wiele chyba nie muszę pisać. Stephen King ma doskonały warsztat pisarski, dzięki któremu lektura płynie lekko i szybko.

"Instytut" to pozycja obowiązkowa dla fanów Stephen'a King'a, ale także i dla osób, które lubią dopracowane pomysły i misternie wykreowaną fabułę. Choć szczerze mówiąc uważam, że autor ten w swoim dorobku artystycznym ma na pewno lepsze tytuły.
Moja ocena: 6/10

wtorek, 17 grudnia 2019

Rachel Caine - "Żona mordercy"

Autor: Rachel Caine
Tytuł: Żona mordercy
Wydawnictwo:  Filia
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller

Gina Royal niegdyś miała idealne życie. Ma dobrego i świetnie zarabiającego męża oraz dwójkę wspaniałych dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej tak stabilnego i poukładanego życia. Pewnego dnia wszystko jednak legło w gruzach i to za sprawą przypadku... Nieznany samochód przypadkowo uderzył w ścianę jej garażu. Tak wychodzi na jaw straszliwa tajemnica. W garażu bowiem znajdowały się zwłoki torturowanej i zaginionej kobiety. Okazało się, że idealny mąż Giny to seryjny morderca, okrutny zwyrodnialec i człowiek pozbawiony wszelkich skrupułów. Gina nie może w to uwierzyć, a przede wszystkim nieustannie dręczy ją pytanie jak mogła tego nie zauważyć?

Teraz Gina i jej dzieci są dręczeni przez anonimowych prześladowców. Jej mąż znajduje się w więzieniu, ale istnieje wiele osób, które twierdzi, że Gina wiedziała o tych okrutnych morderstwach i wspierała swojego małżonka. Ludzie grożą Ginie śmiercią, a ona sama wraz z dziećmi jest zmuszona do ciągłej ucieczki, ukrywania się i przybierania nowych tożsamości...Wie, że już zawsze będzie musiała być czujna i uważna.

Rachel Caine była kiedyś jedną z moich ulubionych pisarek. Pokochałam ją będąc nastolatką za cykl "Wampiry z Morganville". Cieszę się więc, gdy widzę, że spod jej pióra wyszła książka będąca kryminałem. Uważam, że to bardzo inspirujące, gdy autorzy próbują swoich sił w wielu gatunkach. Świetnym tego przykładem może być np. Cecelia Ahern, znana z powieści obyczajowych i romansów, a napisała świetną powieść fantastyczną dla młodzieży. W przypadku "Żony mordercy" jest podobnie, choć książka ta nie jest kryminałem idealnym i posiada wady, to uważam, że jak na to, że Rachel Caine nie słynie z kryminałów, to jest bardzo dobrze! Sam pomysł jest ciekawy, kobieta uciekająca przed swoim byłym mężem, który okazał się być seryjnym mordercą, a ona nawet się nie zorientowała... Przykładny ojciec i mąż.

Wspomniałam, że książka "Żona mordercy" nie jest idealna. Do pierwszej połowy lektura tej powieści sprawiała mi dużą przyjemność. Interesująca fabuła, lekkie pióro charakterystyczne dla pisarki, dynamiczna akcja - było naprawdę świetnie, nie mogłam oderwać się od czytania. Później jednak niestety poszło coś nie tak. Akcja była dla mnie chwilami bardzo... odrealniona. Pierwsza kwestia to zawód Giny. Skąd ma tyle pieniędzy, co robi w życiu? Niby jest powiedziane, że ma pracę zdalną, ale w sumie nic poza tym. Niby zostało wyjaśnione skąd ma odpowiednie zasoby na ciągle nowe tożsamości, ale mimo wszystko autorka mogłaby opisać czym zajmuje się główna bohaterka jej książki. Druga kwestia to lincz, który spotkał Ginę i jej dzieci. Może nie znam świata, lecz ciężko mi w to uwierzyć. Gina nie zorientowała się co robi jej mąż. I nie ma w tym jej winy. Owszem, może była naiwna, ale jej mąż się z tym świetnie krył. W to jestem wstanie uwierzyć, bo istnieje mnóstwo kobiet, które nie zdawały sobie sprawy ze zbrodni, jakie popełniają ich małżonkowie. To, co było dla mnie niezrozumiałe to ten lincz... To, że Gina ciągle musi uciekać, mieć nowe tożsamości, nie mieć żadnego wsparcia ze strony policji... Może jestem naiwna, lecz chciałabym wierzyć, że są ludzie, który wykazali by się dobrocią w stosunku do Giny, która jakby nie patrzeć, także została ofiarą swojego męża.

To, co jest największą zaletą "Żony mordercy" to interesujący pomysł na fabułę. Nie spotkałam się jeszcze z żadną pozycją na rynku wydawniczym, która przypominałaby tą książkę. Ta historia intryguje i wciąga od początku dzięki lekkiemu warsztatowi pisarskiemu autorki. Gina jako główna bohaterka inspiruje i zadziwia. Jej siła i upór to coś, czego można jej pozazdrościć. Pomimo trudnych doświadczeń nie poddała się i walczyła o dobro swoich dzieci. Dawniej była gospodynią domową, zajmowała się domem i dziećmi, ale gdy jej sytuacja tak diametralnie uległa zmianie, ona też się zmieniła i się nie poddała.

"Żona mordercy" to ciekawy kryminał poruszający temat, który jest powiewem świeżości w tym gatunku. Pomimo kilku niedociągnięć sama historia bardzo mnie wciągnęła i czytałam ją z wypiekami na twarzy. Polecam!
Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Susanne Schotz - "Sekretny język kotów"

Autor: Suzanne Schotz
Tytuł: Sekretny język kotów
Wydawnictwo:  Kobiece
Liczba stron: -
Gatunek: poradniki

"Sekretny język kotów" to poradnik autorstwa Susanne Schotz, który jak sam tytuł na to wskazuje będzie poruszał temat kotów. Kiedy tylko zobaczyłam tą książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać z jednego, prostego względu - sama mam cudownego kotka. Jesteście ciekawi, czy ten poradnik mi się spodobał? A czy najważniejsze - uzupełnił moją wiedzę na temat kotów?

Koty są bardzo inteligentnymi zwierzakami. Komunikują się z ludźmi w różny sposób. Poprzez "mówienie", głośne zawodzenie niczym człowiek, mruczenie czy brak mruczenia. Ja, jako właścicielka nauczyłam się "rozszyfrowywać" co mój kot ma na myśli. Byłam jednak ciekawa, czy Susanne Schotz uzupełni moją wiedzę w ciekawy sposób. Niestety, ale ten poradnik niewiele wniósł do mojego życia. Najważniejszą wadą "Sekretnego języka kotów" jest to, że autorka jako fonetyczka z zawodu zbyt często pisała np. o zapisie fonetycznym poszczególnych dźwięków, np. fonetyczny zapis "miauuu". Opisywanie tego w ten sposób okazało się dla mnie trochę bez sensu - po co to robić? Po co normalnego i przeciętnemu człowiekowi wiedza na temat zapisu fonetycznego słówka "miauuu". Szczerze mówiąc przez te przydługie fonetyczne opisy lektura tej książki dłużyła mi się niemiłosiernie. Liczyłam na to, że dowiem się co oznacza mowa kociego ciała, a nie, że dowiem się jak fonetycznie zapisywać dźwięki wydawane przez kota.

"Sekretny język kotów" to bardzo słaby poradnik, który moim zdaniem nie zawiera wielu przydatnych informacji. Dowiedziałam się m.in. tego, że koty nie mówią na zawołanie. Poza tym większość informacji była mi już wcześniej znana, a wcale aż tak wielką "kociarą" nie jestem. Po prostu autorka poruszała bardzo oczywiste wątki. 
Moja ocena: 4/10


Za książkę serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka! Powieść tą możecie znaleźć w kategorii poradniki


Tania książka - Tanie Książki i podręczniki

piątek, 6 grudnia 2019

Christine Lynn Herman - Więźniowie szarości

Więźniowie Szarości
Autor: Christine Lynn Herman
Tytuł: Więźniowie szarości
Wydawnictwo:  Bukowy Las
Liczba stron: 360
Gatunek: fantastyka, literatura młodzieżowa

Nastoletnia Violet Saunders po śmierci swojej siostry Rosie przeprowadza się do swojego rodzinnego miasteczka wraz z ciocią i matką. Szybko odkrywa, że małe miasteczko o nazwie Cztery Ścieżki rządzi się dziwnymi prawami, a ona sama jest tego częścią będąc jedną z Rodzin Założycieli. Violet wcale nie jest zadowolona będąc częścią tego dziwnego miasta, jednocześnie czuje żal do matki, że najpierw wywiozła ją z tego miasteczka, a następnie z powrotem ją do niego przywiozła. Mimo tych wszystkich zmagań, które toczy sama ze sobą, jedno jest pewne - wraz z innymi potomkami Rodzin Założycieli będzie musiała powstrzymać Szarość, bezwzględnego potwora, który czyha na innych mieszkańców Czterech Ścieżek.

"Więźniowie szarości" to powieść młodzieżowa, w której autorka Christine Lynn Herman porusza świetnie wszystkim znany motyw potwora zagrażającego mieszkańcom małego miasteczka i grupki młodych osób, które będą musiały powstrzymać tego potwora. Od razu, gdy tylko przeczytałam opis skojarzył mi się on z serialem "Stranger Things". I za bardzo się nie pomyliłam. Sam motyw na powieść jest bardzo podobny do netfliksowskiego serialu. Nie oznacza to, że "Więźniowie szarości" są skazani na porażkę, wręcz przeciwnie sądzę, że ze względu na te podobieństwa dużo osób zapewne sięgnie po tą powieść. Moim zdaniem nie jest mankamentem to podobieństwo, a inne aspekty, które chwilami odbierały mi przyjemność z czytania. "Więźniowie szarości" to trochę niedopracowana książka. Niby nie jest aż tak długa, ale czytanie chwilami bardzo mi się dłużyło. Sama fabuła wydawała mi się czasem trochę absurdalna. Główna bohaterka w jednej chwili dowiaduje się, że ma jakieś moce, musi przejść Próbę i od tak to akceptuje... Mało realne dla mnie to było. Płascy bohaterowie to chyba największy mankament tej książki. Żeby nie było, umówmy się, ja wiem, że to nie jest arcydzieło literackie, ale do postaci wypadałoby w jakimś stopniu zapałać sympatią. Ja nie zapałałam sympatią do nikogo.

"Więźniowie szarości" to połączenie thrillera z fantastyką. Dosyć ciekawe i niespotykane w powieściach młodzieżowych, ale tutaj myślę, że się sprawdziło. Ten tytuł jest ma w sobie trochę mroku, a zarazem i uroku, bowiem autorka porusza wszystkim świetnie znany odwieczny motyw walki dobra ze złem.

"Więźniowie szarości" to książka, której grupą docelową jest młodzież i im na pewno się spodoba.  To taka typowa lekka młodzieżówka do przeczytania na kilka długich jesiennych wieczorów. Spodoba się także fanom "Stranger things". Jednak ja, jako trochę już starszy czytelnik odczułam lekki niedosyt. Czegoś mi tutaj zabrakło.
Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Colleen Hoover - "Without Merit"

Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Without Merit
Wydawnictwo:  Moondrive/Otwarte
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura młodzieżowa

Siedemnastoletnia Merit Voss zdecydowanie nie ma normalnego życia. Mieszka w domu, który kiedyś był kościołem wraz z ojcem, macochą, siostrą bliźniaczką, dwoma braćmi, a także swoją... matką. Matką, która jest schorowana, po przebytej ciężkiej chorobie - raku i mieszka w piwnicy przerobionej na małą kawalerkę. Merit zmaga się z wieloma problemami. Jej siostra bliźniaczka Honor jest od niej we wszystkim lepsza, a jej brat Utah stanowi odzwierciedlenie idealnego starszego brata. A najmłodszy przyrodni 4-letni braciszek Moby jest po prostu dzieckiem i wszyscy go lubią. Merit czuje, że mając perfekcyjne rodzeństwo odstaje od reszty rodziny i do niej nie pasuje. Nastolatka coraz bardziej zaszywa się w domu, rezygnuje ze szkoły, ze znajomych... A życie powoli zaczyna ją przerastać, prowadząc do tragicznych w skutkach wydarzeń.

Zawsze bardzo ceniłam twórczość amerykańskiej pisarki Colleen Hoover. To fantastyczna autorka powieści z gatunku young adult oraz new adult. "Without Merit" to kolejna jej książka, po którą sięgnęłam i która bardzo mi się spodobała. To, za co lubię panią Hoover to fakt, że jej powieści zawsze niosą za sobą jakąś dobrą wartość i przesłanie. W historii Merit tym przesłaniem jest to, że depresja dotyka absolutnie każdego, nawet jeżeli my twierdzimy, że jest inaczej. To choroba, która atakuje znienacka. Wiele osób sądzi, że depresja oznacza leżenie w łóżku, zamknięcie się kompletnie w domu, zaniedbanie siebie. To nie do końca tak jest. Często osoby z depresją normalnie pracują, ukrywając wszystko przed innymi. Bardzo się cieszę, że Colleen Hoover poruszyła ten temat jako główny motyw powieści "Without Merit". Po jej książki sięga w dużej mierze młodzież, więc jestem pewna, że niejednemu czytelnikowi pozwoliła ona na uświadomienie sobie jak ważnym problemem jest depresja.

"Without Merit" oprócz ciekawej fabuły i charakterystycznego lekkiego pióra Colleen Hoover zawiera także dużo zabawnych i humorystycznych scen. Bardzo mi się spodobało to połączenie trudnego tematu z lekką dozą humoru. Sprawiło to, że cała fabuła wydawała mi się bardziej przystępna i interesująca. Colleen Hoover w "Without Merit" ukazuje skomplikowane relacje rodzinne. Wszystko jest z perspektywy Merit, to, jak czuje się niezrozumiana i mniej idealna od reszty rodzeństwa. 

"Without Merit" porusza ważny temat, wobec którego nie można przejść obojętnie - depresję. Autorka uświadamia, że może ona spotkać absolutnie każdego. Gdy tylko zaczęłam czytać tą powieść, dosłownie nie mogłam jej odłożyć, a ze względu na małą objętość skończyłam ją czytać w kilka godzin. Wiele osób twierdzi, że ta książka jest dobra, ale nie tak jak inne książki pani Hoover. Nie zgadzam się. Uważam, że jest równie świetna. Polecam!
Moja ocena: 8/10

piątek, 29 listopada 2019

Victoria Scott - "Ogień i woda"

Autor: Victoria Scott
Tytuł: Ogień i woda
Wydawnictwo:  Iuvi
Liczba stron: 368
Gatunek: fantastyka, literatura młodzieżowa

Tella Holloway ma szesnaście lat i nic w jej życiu nie układa się tak jak powinno. Nastolatka ma ciężko chorego brata i żaden lekarz nie może ustalić co mu dokładnie dolega. Rodzice nastolatków decydują o przeprowadzce do Montany, aby jej brat - Cody mógł oddychać "świeżym powietrzem". Tella jest zmuszona zostawić swoich wszystkich przyjaciół w Bostonie i rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Pewnego dnia, krótko po przeprowadzce nastolatka otrzymuje informacje o tajemniczym Piekielnym Wyścigu... Nagrodą za wygraną w wyścigu jest lekarstwo na każdą chorobę. Tella rozpaczliwie pragnie uratować brata, ale nie ona jedna, bowiem w tym wyścigu biorą osoby równie zdesperowane co ona... Osoby, które są zdolne do poświęceń, tak samo jak Tella.


"Ogień i woda" to książka, o której słyszałam już kilka lat temu, jednak nigdy wcześniej nie miałam okazji jej przeczytać. Słyszałam jednak same pozytywne opinie, a więc moje oczekiwania były wysokie. Dużo słyszałam o podobieństwach do "Igrzysk śmierci" i fakt, powieść trochę przez ten wyścig i klimat przypomina dzieło Suzanne Collins. Nie jest jednak słabsze, wręcz przeciwnie - dorównuje mu poziomem. Zdecydowanie książka Victorii Scott sprostała moim oczekiwaniom. To świetna historia, niezwykle wciągająca i dopracowana. Victoria Scott pisze w sposób zrozumiały i prosty, ale jednocześnie w samej historii nie brakuje dokładnych opisów, które pozwalają czytelnikowi na zobrazowanie umiejscowienia akcji. Fabuła w całej książce toczy bardzo dynamicznie, czytelnik praktycznie od razu zostaje rzucony w wir wydarzeń. Właśnie ten dynamizm akcji czyni "Ogień i wodę" tak dobrą książką. Dynamizm sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. Ciągle mówiłam sobie, jeszcze jeden rozdział, jeszcze jeden, aż w końcu skończyłam czytać całą książkę.


Największą zaletą książki "Ogień i woda" jest pomysł. Pomimo tego, że dzisiejszy rynek wydawniczy jest przesycony tego typu powieściami, autorce nadal udało się wyróżnić. Piekielny Wyścig to ciekawa idea, która została świetnie przedstawiona przez Victorię Scott. Jest niezwykle


Victoria Scott ukazuje, jak wiele są zdolni zrobić ludzie, aby chronić tych, którzy kochają. Jak daleko sięga ludzkie poświęcenie, gdzie kończy się granica zła i dobra i czy taka istnieje, kiedy chodzi o dobro naszych bliskich? Pani Scott ukazuje ludzkie oblicza, które pokazują się w ekstremalnych sytuacjach. Bohaterowie zawierają sojusze i jednocześnie walczą o swoje przetrwanie. To była naprawdę świetna podróż przez dżunglę i pustynie. Świetnie spędziłam czas przy lekturze "Ognia i wody" i na pewno szybko nie zapomnę o tej historii.


"Ogień i woda" miało tak zaskakujące zaskoczenie, że nie sposób nie sięgnąć po kontynuację. To powieść, która wciąga już od pierwszej strony. Gdy zaczęłam ją czytać, dosłownie nie mogłam się oderwać i po przeczytaniu ostatniej kartki bardzo żałowałam, że nie mam od razu przed sobą drugiego tomu "Kamień i sól". Serdecznie polecam nie tylko fanom "Igrzysk śmierci", ta książka chwyta za serce i zaskakuje.  Pomimo tego, że jest to powieść młodzieżowa, to zabrała mnie w interesującą i niezapomnianą podróż.

Moja ocena: 10/10

poniedziałek, 18 listopada 2019

Lucy van Smit - "Blizny"

Znalezione obrazy dla zapytania blizny ksiazka
Autor: Lucy van Smit
Tytuł: Blizny
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 358
Gatunek: literatura młodzieżowa

Nell Lamb nie ma najłatwiejszego życia. Jej ojcem jest alkoholik, jej siostra jest chora na raka., a matka opuściła rodzinę dawno temu. Dziewczyna jest poniekąd opiekunką swojej siostry, ponieważ jej ojciec jest zbyt pochłonięty religią i alkoholizmem, żeby spełniać funkcję głowy rodziny. Nell na co dzień towarzyszy tęsknota za matką, coraz trudniej także przychodzi jej zmaganie się ze swoimi codziennymi obowiązkami i opieką nad siostrą. Nastolatka czuje, że jej życie nie jest naprawdę jej... Ojciec zabrania jej naprawdę wielu rzeczy.

Pewnego i przypadkowego dnia Nell poznaje tajemniczego Lukasa. Chłopak od samego początku wydaje jej się bardzo zagadkowy, dziwny, ale także i bardzo intrygujący. Dzięki niemu dziewczyna zaczyna marzyć o ucieczce ze swojego dotychczasowego życia, a także wierzyć, że może coś jeszcze ją dobrego w życiu spotkać. Lukas jednak skrywa wiele niebezpiecznych tajemnic...

Akcja w książce "Blizny" osadzona jest w mroźnej Norwegii. Ten fakt zdecydowanie dodaje dużo klimatu i uroku tej powieści. Dzięki temu zdecydowanie też ta pozycja wyróżnia się na tle innych tego typu pozycji. Lucy van Smit stworzyła historię z nietuzinkową fabułą, podobnej jeszcze nie zdarzyło mi się czytać. Sama idea wmieszania wilków w fabułę tej książki, a także kilka innych aspektów fabularnych uczyniło ją naprawdę ciekawą książką na kilka wieczorów. "Blizny" jest bowiem powieścią mroczną i tajemniczą, zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych pozycji młodzieżowych. Ponadto kunszt pisarski Lucy van Smit jest lekki, przez co czytając "Blizny" czułam wręcz jakbym "sunęła" po zapisanych słowach na kartkach powieści.

"Blizny" to tytuł idealny na jesiennie, a także nieuchronnie zbliżające się zimowe wieczory. Autorka w interesujący i obrazowy sposób opisuje piękno oraz dzikość natury. Czytelnik w czasie czytania czuje się, jakby to on sam został wyrzucony w środek opuszczonego i tajemniczego lasu. 
Polecam!
Moja ocena: 6/10

czwartek, 14 listopada 2019

Katja Millay - "Morze spokoju"


Autor: Katja Millay
Tytuł: Morze spokoju
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 456
Gatunek: literatura młodzieżowa


Natsya Kashnikov pragnie zemsty. Chce, żeby osoba, która zabrała jej dosłownie wszystko - tożsamość, dusze i chęć do życia - zapłaciła za to. Pragnie jednak też spokoju, dlatego decyduje, aby zamieszkać ze swoją ciotką, z dala od matki, ojca i brata i wszystkiego co jej przypomina o traumatycznych wydarzeniach. 

Życie Josh'a Bennett'a od najmłodszych lat nie jest usłane różami. Chłopak stracił wszystkie bliskie mu osoby, najpierw matkę i siostrę, później ojca, a na koniec dziadka. Josh jest młodym mężczyzną przepełnionym bólem i nienawiścią do świata.

Ścieżki tych obojga niesprawiedliwie potraktowanych przez życie młodych osób niespodziewanie się krzyżują. Natsya chce, aby wszyscy zostawili ją w spokoju, jednak Josh ją intryguje. Stopniowo ich relacja nasila się, a żadne z nich nie przewidziało, jakie konsekwencje będą z tym związane...

"Morze spokoju" to powieść, na którą nieustannie gdzieś natrafiałam, słysząc same pozytywne recenzje na temat tej książki. Gdy w końcu więc miałam ją w swoich rękach, moje oczekiwania były wysokie. Niestety, ale jak to często bywa w takich przypadkach, bardzo się rozczarowałam. "Morze spokoju" okazało się chwilami dla mnie zbyt dramatyczną i pełną patosu historią... Oczywiście rozumiem ciężkie przeżycia Natsyi, ale czasem jej zachowanie było dla mnie irracjonalne. Bezsensowna chęć zemsty i dziwny ubiór były bardzo przerysowanie. Zachowanie Josh'a jestem wstanie zrozumieć, ponieważ moim zdaniem ma on za sobą naprawdę trudne doświadczenia. Wszystko jednak w jego przypadku było dla mnie bardziej autentyczne i realistyczne, ponieważ Josh tak nie manifestował swojego cierpienia, co miało miejsce w przypadku Natsyi.

"Morze spokoju" jest niby trochę mroczną powieścią o chęci zemsty i utracie chęci do życia. A tak naprawdę jest to książka, która jest po prostu nużąca w czytaniu. Może gdyby Katja Millay skróciła książkę o sto stron, byłoby lepiej. Moim zdaniem "Morze spokoju" ma zbyt dużą objętość jak na brak ciekawego głównego wątku. W tej książce w zasadzie nie ma interesujących wątków fabularnych. Jest chęć zemsty i nic porozumienia między bohaterami, ale nic więcej. Niby można by powiedzieć, że autorka buduje relacje pomiędzy Natsyą a Josh'em stopniowo, zbliża do siebie poranione dusze obojga, ale to było dla mnie zbyt trudne jak na książkę, która liczy ponad czterysta stron.

"Morze spokoju" nie było złą książką, lecz skończenie jej przyszło mi z trudem. Pierwsza połowa jeszcze "jakoś" mi się podobała, ale im dalej w las, tym bardziej traciłam chęci do czytania. Nie wiem co poszło nie tak, być może nie zrozumiałam głębokiego przekazu tej powieści... Całość po prostu była dla mnie zbyt przerysowana, a zachowanie Natsyi przesadzone, za bardzo manifestowane. Co tu dużo mówić - z trudem przebrnęłam przez tą historię. Jednak jest to historia, która z pewnością wielu osobom przypadnie do gustu. Ja niestety nie jestem jedną z tych osób.
Moja ocena: 4/10

środa, 13 listopada 2019

Colleen Hoover - "November 9"

Autor: Colleen Hoover
Tytuł: November 9
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 336
Gatunek: literatura obyczajowa, romans

Pewnego dnia, a dokładnie 9 listopada poznają się dwie osoby: Fallon oraz Ben. Ten dzień na zawsze zmienia ich życie. Oboje są sobą zauroczeni od samego początku, lecz postanawiają, że w obecnych momentach ich życia nie potrzebują związku, który według nich, nie pozwoli im w pełni rozwinąć skrzydeł. Ben oraz Fallon postanawiają więc spotykać się co roku, 9 listopada przez pięć lat. Ich wzajemna fascynacja jest tak silna, że postanawiają oni, aby dać sobie chociaż jeden dzień w roku... Jednak nie więcej.

Tak rozpoczyna się ich ciekawa przygoda, która na zawsze odmieni ich życie...

Każda książka napisana przez Colleen Hoover niesie za sobą niezapomnianą przygodę. Nie inaczej było także w przypadku "November 9", o której słyszałam od wielu fanów, że jest to najlepsza powieść pani Hoover. Moim zdaniem nie jest najlepsza, ponieważ większe wrażenie wywarł na mnie tytuł "It ends with us", niemniej "November 9" to wciąż niezwykle wciągająca i ciekawa historia. Colleen Hoover napisała o dwójce zagubionych, lecz ambitnych młodych ludziach, którzy nie chcą stawiać miłości i związku ponad wszystko inne, dlatego wiec postanawiają, aby spotykać się co roku, tego samego dnia przez pięć lat. Sam pomysł na tą historię jest nietypowy i zdecydowanie zyskał moje uznanie, choć przyznaję, że z trudem mogłabym uwierzyć, że podobna historia zdarza się w rzeczywistości. Ciężko mi uwierzyć, że dwie osoby pomiędzy którymi jest niezaprzeczalna chemia mogłyby z tego zrezygnować... To jednak fikcja literacka, która rządzi się swoimi prawami. Niemniej uważam, że taki pomysł spotykania się co roku przez pięć lat jest rozsądną ideą. Fallon oraz Ben poznali się w młodym wieku, wczesny związek nie pozwoliłby im na wystarczające rozwinięcie skrzydeł. Poprzez spotykanie się raz w roku upewnili się oni, że jedynie ich potrzeby oraz będą najważniejsze, a nie potrzeby drugiej osoby. Często spotyka się związki, w których jedna strona jest zdominowana przez drugą. Jedna strona bardziej zaniedbuje siebie, stawiając na piedestał potrzeby ukochanego. Nie jest to zdrowe podejście. Uważam, że trzeba dojrzeć do poważnego związku, w którym obie osoby będą mogły rozwijać się w zadowalający dla siebie sposób.

Colleen Hoover to od lat jedna z moich ulubionych pisarek. Jej powieści praktycznie zawsze mi się podobają i sięgając po nie wiem, że się nie zawiodę. Pani Hoover pisze nie tylko niezwykle ciekawie, tworzy także bohaterów z krwi i kości, a jej książki niosą również za sobą wiele uniwersalnych prawd. „November 9” poniekąd jest o tym, jak ważne jest, aby na pierwszym miejscu stawiać swoje potrzeby i ambicje, a nie miłość. Najważniejsza jest bowiem miłość do samego siebie. 
Serdecznie polecam!
Moja ocena: 8/10

poniedziałek, 11 listopada 2019

Christel Petitcollin - „Jak lepiej myśleć”

Znalezione obrazy dla zapytania jak lepiej myslec
Autor: Christel Petitcollin
Tytuł: Jak lepiej myśleć
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 221
Gatunek: poradnik

W moje ręce ostatnio trafiła książka, a raczej pewnego rodzaju poradnik o tytule: „Jak lepiej myśleć”. Jest to kontynuacja pierwszej części „Jak mniej myśleć”. Pierwszej części nie miałam okazjo czytać, ale bez problemu odnalazłam się w aspektach opisywanych przez autorkę.

Jak lepiej myśleć” jest rozwinięciem myśli, które zostały przedstawione w pierwszej części (której nie czytałam). Autorka przedstawia tutaj listy wraz z prośbami, które otrzymała od swoich czytelników. 

„Jak lepiej myśleć” to poradnik, który porusza wiele aspektów z życia osob wysoko wrażliwych i analizujących bez końca. Gdy tylko zobaczyłam ten tytuł, wiedziałam, że jest to coś dla mnie. Ja jestem taką osobą opisywaną przez Christel Petitcollin. Analizuję bez końca, moją głowę ciągle zaprząta milion myśli. I nawet jak nie mam żadnych powodów do zmartwień, to zawsze sobie takie znajdę. Jest to straszne i bardzo uporczywe w życiu codziennym, dlatego staram się z tym walczyć. „Jak lepiej myśleć” uzmysłowiło mi wiele ważnych rzeczy i pozwoliło mi się „dostać” do sedna moich problemów i zdać sobie sprawę skąd się one biorą w pierwszej kolejności. Autorka porusza wiele interesujących aspektów, takich jak niska samoocena, alienacja społeczna czy generalnie temat „ego” i jak jest ono ważne w codziennym życiu.

Jak lepiej myśleć” to ciekawy poradnik, który pozwala czytelnikowi na poszukiwania sedna własnych problemów. Nie jest on oczywiście żadnym rozwiązaniem, w końcu największą pracę ostatecznie i tak musimy wykonać my sami. Żałuję jedynie, że wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że jest pierwsza część „Jak mniej myśleć” i nie sięgnęłam po nią wcześniej.

piątek, 8 listopada 2019

Alex North - "Szeptacz"


Autor: Alex North
Tytuł: Szeptacz
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 480
Gatunek: thriller, sensacja, kryminał
Premiera: 16.10.2019r.

Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem…

Główny protagonista tej powieści to Tom Kennedy, młody pisarz, a zarazem ojciec. Mężczyzna ma problem z pogodzeniem się z niespodziewaną śmiercią swojej żony. Chcąc zacząć wszystko od nowa decyduje o przeprowadzce do nowego miasta. Po wcześniejszym uzgodnieniu zakupu domu, Tom przeprowadza się wraz ze swoim synem do nowego domu, mając nadzieję na lepszy start i zapomnienie o przeszłości.

Featherbank wydaje się być idealne do zapomnienia o trudnych doświadczeniach. To mała, lecz niezwykle urokliwa mieścina, która ma za sobą mroczną przeszłość: morderstwa dokonane przed dwudziestoma latami. Morderca zamordował wtedy pięciu małych chłopców. Miał on przezwisko Szeptacz. Featherbank skrywa więc za swoją fasadą wiele niebezpieczeństw. 

Pewnego dnia ponownie dochodzi do zaginięcia małego chłopca... A koszmar sprzed laty ponownie powraca.

"Szeptacz" podzielony jest na części, a narracja prowadzona jest z kilku punktów widzenia. Pozwala to czytelnikowi nie tylko na lepsze rozeznanie się w odgrywającej się akcji, ale także na poznanie punktu widzenia innych bohaterów. Ten zabieg sprawia, że czytelnik odczuwa jeszcze większą ciekawość, a przez całą lekturę zastanawia się nad pytaniem: kto jest mordercą? Oprócz perspektywy Tom'a, dużą rolę odgrywa w tej powieści także Pete - ciężko doświadczony przez życie policjant.

"Szeptacz" to powieść, o której ostatnio w blogosferze było bardzo głośno. Szumnie reklamowana jako najbardziej niepokojący thriller. Muszę przyznać, że jest w tym twierdzeniu wiele prawdy - ta książka jest naprawdę świetna. Ciekawa i intrygująca od samego początku. Gdy tylko zaczęłam ją czytać wiedziałam, że jej lektura mnie pochłonie. I miałam rację. To bardzo dobry i ciekawy thriller, który wzbudza napięcie u czytelnika. Alex North z każdym kolejnym zdaniem potęguje napięcie i fascynację, dosłownie nie można oderwać się od czytania tej książki.

Największą zaletą "Szeptacza" jest pomysł wykreowany przez Alex North'a. Stworzona przez niego historia budzi autentyczne emocje u czytelnika, przerażenie, a także niepokój, który towarzyszył mi przez całą lekturę tej powieści. Byłam jednocześnie ciekawa tego, kto jest mordercą, a z drugiej strony trochę się obawiałam, kto się nim okaże. 

Dawno nie czytałam tak dobrego i wciągającego thrillera. "Szeptacz" szumnie reklamowany jako niepokojący thriller faktycznie się taki okazał, co nie zdarza się często wbrew pozorom. Serdecznie polecam ten tytuł osobom, które uwielbiają takie klimaty, a nawet osobom, które są laikami w tym gatunku.
Moja ocena: 7/10

środa, 23 października 2019

Samantha Young - "Żyj szybko, kochaj głęboko"


Autor: Samantha Young
Tytuł: Żyj szybko, kochaj głęboko
Wydawnictwo: Burda Publishing House
Liczba stron: 356
Gatunek: romans


Charley i Jake byli kiedyś w sobie szaleńczo zakochani. Obiecali sobie, że nigdy się nie rozstaną. Stało się jednak inaczej. Wszyscy powtarzali im, że to pierwsza miłość, a rzadko która ma okazję przetrwać. Przez splot niefortunnych zdarzeń rozstali się. Jednak pewnego dnia ich ścieżki ponownie się krzyżują... Tym razem oboje spotykają się w innym kraju, dokąd wyjeżdżają na studia. Ich ponowne spotkanie rozbudza dawne uczucia, a także sprawia, iż wychodzą na wierzch ich dawne animozje i powód rozstania. 
Czy ich niegdyś piękna i niewinna miłość przeminęła? Czy będą wstanie sobie wzajemnie wybaczyć przeszłość?

Samantha Young to jedna z moich ulubionych pisarek. Zawsze sięgam po jej książki z przyjemnością, ponieważ wiem, że mi się spodobają. "Żyj szybko, kochaj głęboko" to kolejna jej powieść, którą miałam okazję przeczytać. Niestety, ale moim zdaniem ta powieść jest najsłabsza ze wszystkich. Nie mam tutaj na myśli pomysłu, ponieważ ten jest całkiem dobry. Po prostu zabrakło mi w tej lekturze emocji, ciekawości, rosnącego napięcia, które sprawiłoby, że czytałabym tą powieść z wypiekami na twarzy, nie mogąc się wręcz oderwać od czytania. Niestety, ale "Żyj szybko, kochaj głęboko" pomimo swojej objętości, czytałam dosyć długo, bo aż przez tydzień. Ta historia po prostu w żaden sposób mnie nie zaciekawiła... a szkoda.

"Żyj szybko, kochaj głęboko" opiera się na nastoletniej miłości Charley i Jake'a. Wydarzenia z przeszłości przelatają się z teraźniejszością - w ten sposób autorka chce pokazać czytelnikowi co się stało, że bohaterowie się rozstali i jaki to ma wpływ na ich dzisiejsze życie. To bardzo interesujący zabieg, który wzbudza ciekawość i lekkie zaintrygowanie. 

"Żyj szybko, kochaj głęboko" to ciekawy romans o nastoletniej miłości i o tym, jak przeobraża się ona w dojrzałą miłość. Dla mnie jednak jako wielkiej fanki twórczości Samanthu Young nie okazała się aż tak świetna. Zabrakło mi w tym wszystkim emocji i napięcia. Być może stało się tak dlatego, że znam poziom tej pisarki i wiem, że stać ją na znacznie więcej. Na pewno sięgnę jednak po drugi tom - nie lubię niedokończonych historii.
Moja ocena: 6/10

czwartek, 17 października 2019

Rachel Clarke - "Z ręką na pulsie"

Z ręką na pulsie
Autor: Rachel Clarke
Tytuł: Z ręką na pulsie
Wydawnictwo: Feeria Science
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Premiera: 16.10.2019r.


"Z ręką na pulsie" to historia oparte na faktach. To przeżycia z sal szpitalnych opisane przez młodą lekarkę. Główna bohaterka, a zarazem narratorka książki to młoda kobieta, która jest zmuszona radzić sobie z wieloma trudnościami, które czekają na każdego ambitnego lekarza. Jest to kobieta świeżo po studiach medycznych, pełna zapału i energii do pomagania ludziom. Z czasem zaczyna zrozumieć, że nie wybrała łatwego zawodu... "Z ręką na pulsie" to opowieść przedstawiająca jej obawy oraz wątpliwości, jej osobiste przemyślenia i analizy.


Lektura "Z ręką na pulsie" okazała się dla mnie bardzo ciekawa i fascynująca. Zawsze podziwiałam osoby, które decydują się na studiowanie medycyny. To trudny zawód, który wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń. Autorka tej powieści, Rachel Clarke opisuje wiele historii, które ją spotkały w salach szpitalnych. Opisuje nocne, wielogodzinne dyżury, braki w personelu, wielozadaniowość, która często spotyka każdego lekarza na zmianie. Wcześniej pisarka była dziennikarką, ale pewnego dnia zadecydowała o zmianie swojego zawodu, a tym samym swojego życia. Stwierdziła ona, że chce być lekarzem i pomagać ludziom. Budzi to tym bardziej podziw, że wcześniej jej sytuacja materialna i życiowa była bardzo dobra, a decydując się na przekwalifikowanie musiała zmagać się z wieloma trudnościami jako lekarz.

Tytuł "Z ręką na pulsie" przygotowuje niejako czytelnika do emocjonującej lektury... Sama okładka i opis sprawiły, że oczekiwałam mocnych wrażeń. Niestety, ale moje oczekiwania nie do końca zostały spełnione. Owszem, historie opisane przez autorkę są przerażające, a czytelnik skrycie czuje podziw do osób, które decydują się na tak ciężki zawód. Lecz moim zdaniem te historie nie budzą aż takich emocji ze względu na rzeczowy sposób, w który zostały napisane oraz zbyt wiele dygresji zawierających polityczne wątki. Moim zdaniem "Z ręką na pulsie" brak ciekawego stylu napisania. Wszystko jest opisane bardzo statystycznie i opisowo, zabrakło mi w tym emocji i napięcia, które skłoniłyby mnie do dalszej lektury.

Przyznaję, że oczekiwałam trochę więcej po tej książce. Więcej emocji, więcej faktycznych i interesujących przemyśleń młodego lekarza. Jednak to, co otrzymałam to bardzo dużo polityki, ekonomii, opisywania zachowania Jeremy'ego Hunt'a, który jest brytyjskim politykiem, a w latach 2012-2018 był ministerstwem zdrowia. Odniosłam wrażenie, że autorka osobiście poczuła się niesprawiedliwie potraktowana, dlatego tym przemyśleniom poświęciła tak dużo czasu. Szczerze mówiąc uważam, że ta historia byłaby znacznie lepsza, gdyby Rachel Clarke skupiła się bardziej na aspekcie pacjentów oraz swoich emocji aniżeli polityce.

"Z ręką na pulsie" to miły powiew świeżości na rynku wydawniczym. Wcześniej nigdy nie miałam okazji przeczytać żadnej powieści opisującej zmagania młodych lekarzy z niesprawiedliwością z jaką musi się zmagać ich zawód. Książka ta uświadomiła mi jak ciężki i pełen wyrzeczeń jest ten zawód.
Moja ocena: 6/10


piątek, 11 października 2019

Darin Olien - "Pięć zdrowych nawyków"

Autor: Darin Olien
Tytuł: Pięć zdrowych nawyków
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: -
Gatunek: poradniki, zdrowie, medycyna

"Pięć zdrowych nawyków" autorstwa Darin Olien to poradnik na temat prostych sposobów, w które każda osoba znacząco może zmienić swoje życie. Autor przedstawił pięć sił życiowych, które wpływają znacząco na funkcjonowanie każdego organizmu:
  • żywienie
  • woda
  • tlen
  • zasadowość
  • detoksykacja
To był pierwszy raz kiedy sięgnęłam po taki poradnik, a zrobiłam to z czystej ciekawości, czy porady zawarte w takiej książce faktycznie mogą w jakikolwiek sposób wpłynąć na moje życie. Człowiek w dzisiejszym świecie pełnym dużej ilości pracy, nauki oraz innych obowiązków czasem zapomina o prostych sposobach w jaki sposób można zmienić swoje życie. Autor wyjaśnił w jaki sposób dana siła życiowa może wpłynąć na nasz organizm, ale tylko wtedy gdy jest odpowiednio stosowana.

Poradnik Darin'a Olien'a podzielony jest na dwie części. Pierwsza część zawiera dużą ilość informacji na temat pięciu zdrowych nawyków, które wymieniłam powyżej. Druga część natomiast skupia się na praktycznych poradach jak wdrożyć te nawyki do swojej codzienności. Ciekawym aspektem tego poradnika jest to, że autor pod koniec każdego rozdziału stworzył "listę zadań", na której znajdują się najważniejsze aspekty warte do zapamiętania. Pozwala to czytelnikowi na uporządkowanie wszystkich przyswojonych informacji. Darin Olien wyjaśnia np. w jaki sposób można wzbogacić swoją dietę, jakich konkretnych składników potrzebuje organizm i dlaczego. Ponadto autor dzieli się ze swoimi odbiorcami także rozmaitymi przepisami na pomysły. W przypadku, gdy brakuje nam ciekawego pomysłu na śniadanie czy obiad, bez wahania można skorzystać z zawartych w książce informacji.

"Pięć zdrowych nawyków" to ciekawy poradnik, który porusza podstawowe zdrowe nawyki w życiu, które nie są obce nikomu. Ten poradnik ma pomóc w opanowaniu tych nawyków. Przyznam szczerze, że czytanie tego poradnika było dla mnie chwilami za bardzo męczące, bo poprzez opisywanie tak podstawowych nawyków jak np. picie wody czy odpowiednie żywienie czasem czułam się znużona. Każdy z nas przecież wie, że odpowiednio zbilansowana dieta i nawadnianie organizmu są ważne, lecz problemem jest wdrożenie tych nawyków w naszym życiu. Niemniej uważam, że "Pięć zdrowych nawyków" może być interesującym uzupełnieniem naszej wiedzy, lecz jedynie w przypadku, gdy faktycznie mamy chęci ich zastosowania w naszym codziennym życiu.


Za książkę serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka! Powieść tą możecie znaleźć w kategorii nowości


Tania książka - Tanie Książki i podręczniki