Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Tytuł: Żywe trupy. Droga do Woodbury
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8/10
Plaga zombie
zalewa przedmieścia Atlanty. Lilly Caul wraz z przyjaciółmi walczy o
przetrwanie, szukając ocalenia w ogrodzonym murem miasteczku Woodbury.
Z początku miejsce wydaje się idealnym schronieniem: za jedzenie płaci
się pracą, każdy ma dach nad głową, a otaczająca osiedle barykada
skutecznie chroni przed atakami zombie. Nad wszystkim sprawuje pieczę
tajemniczy Philip Blake, który każe nazywać się Gubernatorem, a
mieszkańcy bez protestów poddają się jego słowom.
Lilly zaczyna jednak podejrzewać, że w rzeczywistości miasto gnije od
środka… Kiedy wraz z grupą rebeliantów zdecydują się wydrzeć władzę ze
szponów Gubernatora, droga do Woodbury stanie się autostradą prowadzącą
prosto do piekła.
"The Walking Dead", czyli "Żywe trupy" są już dla mnie niemal marką. Darzę wielką sympatią serial i grę, a teraz również i książkę! W dalszej części recenzji dowiecie się dlaczego.
Autorami "Żywych trupów" są Robert Kirkman oraz Jay Bonansinga. Pierwszy z nich jest producentem wykonawczym serialu o takim samym tytule, natomiast drugi jest uznawanym autorem thrillerów. Wspólnie połączyli swoje siły i tchnęli do życia nową serię opowiadającą o zmaganiach ludzi z zombie.
"Dzisiaj tylko wariaci i głupcy się nie boją. Jeśli nie czujesz strachu,
to nie zdajesz sobie sprawy z tego, co się wokół ciebie dzieje."
Współczesnego świata już nie ma, bowiem jest on oblegany przez plagę zombie. Żywych trupów nie obchodzi nic poza zdobyciem pożywienia. Istnieje jednak grupa ludzi, którym udało się przeżyć w tych przerażających warunkach, tworząc namiotowe obozy. W takim obozie mieszka Lilly Caul wraz z kilkunastoma innymi osobami. Przez splot niefortunnych zdarzeń ginie dziecko, którym się opiekowała, pomimo jej usilnej próby ochronienia go. Zrozpaczony ojciec dotkliwie potraktował kobietę, obwiniając ją o śmierć swojego dziecka, przeszkodził mu w tym jednak Josh Lee Hamilton, do którego główna bohaterka zaczyna żywić coraz większe uczucia. Po tych tragicznych wydarzeniach samozwańcza rada obozu decyduje o wyrzuceniu jej wybawiciela. Mężczyzna wraz z Lilly i kilkoma innymi osobami opuszczają obóz, aby zapuścić się w niebezpieczne rejony pełne żywych trupów... Czy uda im się przetrwać w tym brutalnym świecie? Kogo będą musieli poświęcić, aby przeżyć?
"Już od lat dziura w jej sercu stale się powiększała i wypełniała smutkiem, przybierając gigantyczne rozmiary; była jak studnia bez dna, w której kotłowały się skrajne emocje, z nienawiścią do samej siebie na czele. Nigdy nie była w stanie opróżnić tego miejsca, trawił ją ból, a teraz, w świecie ogarniętym przez zarazę, stare rany otworzyły się na nowo, ropiały, pulsowały. Zamyka oczy i myśli o tonięciu w głębokim, ciemnym oceanie."
Motyw zombie
zarówno w literaturze jak i kinie niestety, ale postrzegany jest bardzo
schematycznie. Wydaje się, że został przerobiony już na milion sposobów i
nie da się nic z niego więcej wyciągnąć! Nic bardziej mylnego!
Nienależy się tutaj sugerować innymi utartymi wątkami, które zostały
skądś zaczerpnięte. Bynajmniej nie jest to kopia Resident Evil, który
darzę wielką sympatią. Uważam, że Robert Kirkman i Jay Bonansinga tchnęli
w swoje książki coś więcej niż tylko plaga zombie. Połączyli oni brutalny świat pełen żywych trupów, a także i zwyczajne problemy ludzi oraz ich uczucia, z którymi muszą się zmagać.
Dla mnie, jako fanki wszelkich horrorów z zombie na planie głównym "Żywe trupy" to pozycja obowiązkowa. Uwielbiam specyficzny klimat, który odnajduję w filmach, serialach czy książkach takiego typu. Opuszczone, a nawet zrujnowane miasta, gdzie ludzie starają się przeżyć. Istnieje w nich brutalna, ale prawdziwa zasada "przeżyje tylko najsilniejszy", według niektórych uczucia czynią człowieka słabszym, ja jednak uważam, iż dają nam więcej siły potrzebnej do przetrwania. "Droga do Woodbury" to godna kontynuacja "Narodzin Gubernatora", gdzie mieliśmy okazję poznać portret psychologiczny despoty Philipa Blake "Gubernatora". W drugiej części autorzy skupili się bardziej na opisywaniu innych bohaterów, ich odczuć, walki i strachu. Obie części na początku czytało mi się bardzo opornie, jednak później nie mogłam się oderwać, ciekawa każdej nadchodzącej strony. Spodobało mi się bardzo podzielenie książki na dwie części oddzielające poszczególne ważne etapy w lekturze. "Żywe trupy" polecam serdecznie osobom, które gustują w takiej tematyce, nie boją się nowych wyzwań oraz są fanami serialu, książki bowiem są jego świetnym uzupełnieniem!
Wyzwania, w których recenzja bierze udział: