my heaven of books

wtorek, 31 grudnia 2019

Stephen King - "Instytut"

Autor: Stephen King
Tytuł: Instytut
Wydawnictwo:  Albatros
Liczba stron: 672
Gatunek: horror

Głęboko w lasach Maine znajduje się wielki i państwowy obiekt, gdzie są uprowadzane i więzione dzieci z całego kraju, na których przeprowadza się rozmaite oraz przerażające eksperymenty. W Instytucie testom poddawane są "niezwykłe" dzieci posiadające równie niezwykłe umiejętności - telekinezę i telepatię.

Rekrutem Instytutu staje się 12-letni Luke Ellis. Jest on bardzo mądrym chłopcem, ale oprócz tego posiada także dar, który uczynił go dla władz Instytutu bardzo atrakcyjnym. Luke zostaje porwany i wraz z innymi dziećmi oraz nastolatkami zostaje poddawany eksperymentom.

Luke od tej pory staje się więźniem Instytutu i nie ma on co do tego żadnych wątpliwości. Chłopiec nieustannie martwi się, co się stało z jego rodzicami, a także, co się wydarzy, gdy przestanie on być już atrakcyjny dla władz przerażającej instytucji. Ale mały trybik może poruszyć wielką maszynę, a inteligentny, młody Luke wraz z innymi dziećmi postanawiają połączyć swoje siły, aby wydostać się z Instytutu.

"Instytut" to druga książka Stephen'a King'a, którą miałam okazję przeczytać. Pierwszą była powieść "Outsider". Postanowiłam, że będę zapoznawać się z książkami tego autora zaczynając od tych najnowszych, a później stopniowo będę wybierać inne tytuły. "Outsider" bardzo mi się podobał, szczególnie świetnie dopracowany pomysł i fabuła stopniowo budująca napięcie. Mimo woli porównywałam do siebie te dwie powieści, które przeczytałam i zastanawiam się trochę co poszło nie tak. Podczas gdy "Outsider" bardzo mi się podobał, "Instytut" zdecydowanie mniej skradł moje serce. Choć pomysł ciekawy, sama fabuła wydawała mi się w pewnym momencie bardzo żmudna i za długa. W pewnym momencie lektury czułam, że ta powieść jest po prostu za długa, a autor rozciąga akcję byleby dobić do tych prawie siedmiuset stron. Zdaję sobie sprawę, że Stephen King jest autorem, który pisze długie książki i to jest format, który się sprawdza. W przypadku "Instytutu" objętość była dla mnie dużym problemem, a pod koniec czytania już nie mogłam się doczekać końca...

Największą zaletą "Instytutu" jest oczywiście sam pomysł oraz warsztat pisarski autora. Idea stworzenia państwowej placówki, gdzie są więzione dzieci na których przeprowadza się eksperymenty jest bardzo ciekawa. Czytelnik sam mimo woli podczas czytania zadaje sobie nieustannie pytanie: dlaczego? Dlaczego ktoś miałby zamknąć dzieci i przeprowadzać na nich różne i przerażające eksperymenty? Uważam, że Stephen King świetnie pociągnął ten pomysł dalej i równie dobrze wyjaśnił całą ideę "Instytutu". Jeżeli natomiast chodzi o styl napisania... Tutaj wiele chyba nie muszę pisać. Stephen King ma doskonały warsztat pisarski, dzięki któremu lektura płynie lekko i szybko.

"Instytut" to pozycja obowiązkowa dla fanów Stephen'a King'a, ale także i dla osób, które lubią dopracowane pomysły i misternie wykreowaną fabułę. Choć szczerze mówiąc uważam, że autor ten w swoim dorobku artystycznym ma na pewno lepsze tytuły.
Moja ocena: 6/10

wtorek, 17 grudnia 2019

Rachel Caine - "Żona mordercy"

Autor: Rachel Caine
Tytuł: Żona mordercy
Wydawnictwo:  Filia
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller

Gina Royal niegdyś miała idealne życie. Ma dobrego i świetnie zarabiającego męża oraz dwójkę wspaniałych dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej tak stabilnego i poukładanego życia. Pewnego dnia wszystko jednak legło w gruzach i to za sprawą przypadku... Nieznany samochód przypadkowo uderzył w ścianę jej garażu. Tak wychodzi na jaw straszliwa tajemnica. W garażu bowiem znajdowały się zwłoki torturowanej i zaginionej kobiety. Okazało się, że idealny mąż Giny to seryjny morderca, okrutny zwyrodnialec i człowiek pozbawiony wszelkich skrupułów. Gina nie może w to uwierzyć, a przede wszystkim nieustannie dręczy ją pytanie jak mogła tego nie zauważyć?

Teraz Gina i jej dzieci są dręczeni przez anonimowych prześladowców. Jej mąż znajduje się w więzieniu, ale istnieje wiele osób, które twierdzi, że Gina wiedziała o tych okrutnych morderstwach i wspierała swojego małżonka. Ludzie grożą Ginie śmiercią, a ona sama wraz z dziećmi jest zmuszona do ciągłej ucieczki, ukrywania się i przybierania nowych tożsamości...Wie, że już zawsze będzie musiała być czujna i uważna.

Rachel Caine była kiedyś jedną z moich ulubionych pisarek. Pokochałam ją będąc nastolatką za cykl "Wampiry z Morganville". Cieszę się więc, gdy widzę, że spod jej pióra wyszła książka będąca kryminałem. Uważam, że to bardzo inspirujące, gdy autorzy próbują swoich sił w wielu gatunkach. Świetnym tego przykładem może być np. Cecelia Ahern, znana z powieści obyczajowych i romansów, a napisała świetną powieść fantastyczną dla młodzieży. W przypadku "Żony mordercy" jest podobnie, choć książka ta nie jest kryminałem idealnym i posiada wady, to uważam, że jak na to, że Rachel Caine nie słynie z kryminałów, to jest bardzo dobrze! Sam pomysł jest ciekawy, kobieta uciekająca przed swoim byłym mężem, który okazał się być seryjnym mordercą, a ona nawet się nie zorientowała... Przykładny ojciec i mąż.

Wspomniałam, że książka "Żona mordercy" nie jest idealna. Do pierwszej połowy lektura tej powieści sprawiała mi dużą przyjemność. Interesująca fabuła, lekkie pióro charakterystyczne dla pisarki, dynamiczna akcja - było naprawdę świetnie, nie mogłam oderwać się od czytania. Później jednak niestety poszło coś nie tak. Akcja była dla mnie chwilami bardzo... odrealniona. Pierwsza kwestia to zawód Giny. Skąd ma tyle pieniędzy, co robi w życiu? Niby jest powiedziane, że ma pracę zdalną, ale w sumie nic poza tym. Niby zostało wyjaśnione skąd ma odpowiednie zasoby na ciągle nowe tożsamości, ale mimo wszystko autorka mogłaby opisać czym zajmuje się główna bohaterka jej książki. Druga kwestia to lincz, który spotkał Ginę i jej dzieci. Może nie znam świata, lecz ciężko mi w to uwierzyć. Gina nie zorientowała się co robi jej mąż. I nie ma w tym jej winy. Owszem, może była naiwna, ale jej mąż się z tym świetnie krył. W to jestem wstanie uwierzyć, bo istnieje mnóstwo kobiet, które nie zdawały sobie sprawy ze zbrodni, jakie popełniają ich małżonkowie. To, co było dla mnie niezrozumiałe to ten lincz... To, że Gina ciągle musi uciekać, mieć nowe tożsamości, nie mieć żadnego wsparcia ze strony policji... Może jestem naiwna, lecz chciałabym wierzyć, że są ludzie, który wykazali by się dobrocią w stosunku do Giny, która jakby nie patrzeć, także została ofiarą swojego męża.

To, co jest największą zaletą "Żony mordercy" to interesujący pomysł na fabułę. Nie spotkałam się jeszcze z żadną pozycją na rynku wydawniczym, która przypominałaby tą książkę. Ta historia intryguje i wciąga od początku dzięki lekkiemu warsztatowi pisarskiemu autorki. Gina jako główna bohaterka inspiruje i zadziwia. Jej siła i upór to coś, czego można jej pozazdrościć. Pomimo trudnych doświadczeń nie poddała się i walczyła o dobro swoich dzieci. Dawniej była gospodynią domową, zajmowała się domem i dziećmi, ale gdy jej sytuacja tak diametralnie uległa zmianie, ona też się zmieniła i się nie poddała.

"Żona mordercy" to ciekawy kryminał poruszający temat, który jest powiewem świeżości w tym gatunku. Pomimo kilku niedociągnięć sama historia bardzo mnie wciągnęła i czytałam ją z wypiekami na twarzy. Polecam!
Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Susanne Schotz - "Sekretny język kotów"

Autor: Suzanne Schotz
Tytuł: Sekretny język kotów
Wydawnictwo:  Kobiece
Liczba stron: -
Gatunek: poradniki

"Sekretny język kotów" to poradnik autorstwa Susanne Schotz, który jak sam tytuł na to wskazuje będzie poruszał temat kotów. Kiedy tylko zobaczyłam tą książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać z jednego, prostego względu - sama mam cudownego kotka. Jesteście ciekawi, czy ten poradnik mi się spodobał? A czy najważniejsze - uzupełnił moją wiedzę na temat kotów?

Koty są bardzo inteligentnymi zwierzakami. Komunikują się z ludźmi w różny sposób. Poprzez "mówienie", głośne zawodzenie niczym człowiek, mruczenie czy brak mruczenia. Ja, jako właścicielka nauczyłam się "rozszyfrowywać" co mój kot ma na myśli. Byłam jednak ciekawa, czy Susanne Schotz uzupełni moją wiedzę w ciekawy sposób. Niestety, ale ten poradnik niewiele wniósł do mojego życia. Najważniejszą wadą "Sekretnego języka kotów" jest to, że autorka jako fonetyczka z zawodu zbyt często pisała np. o zapisie fonetycznym poszczególnych dźwięków, np. fonetyczny zapis "miauuu". Opisywanie tego w ten sposób okazało się dla mnie trochę bez sensu - po co to robić? Po co normalnego i przeciętnemu człowiekowi wiedza na temat zapisu fonetycznego słówka "miauuu". Szczerze mówiąc przez te przydługie fonetyczne opisy lektura tej książki dłużyła mi się niemiłosiernie. Liczyłam na to, że dowiem się co oznacza mowa kociego ciała, a nie, że dowiem się jak fonetycznie zapisywać dźwięki wydawane przez kota.

"Sekretny język kotów" to bardzo słaby poradnik, który moim zdaniem nie zawiera wielu przydatnych informacji. Dowiedziałam się m.in. tego, że koty nie mówią na zawołanie. Poza tym większość informacji była mi już wcześniej znana, a wcale aż tak wielką "kociarą" nie jestem. Po prostu autorka poruszała bardzo oczywiste wątki. 
Moja ocena: 4/10


Za książkę serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka! Powieść tą możecie znaleźć w kategorii poradniki


Tania książka - Tanie Książki i podręczniki

piątek, 6 grudnia 2019

Christine Lynn Herman - Więźniowie szarości

Więźniowie Szarości
Autor: Christine Lynn Herman
Tytuł: Więźniowie szarości
Wydawnictwo:  Bukowy Las
Liczba stron: 360
Gatunek: fantastyka, literatura młodzieżowa

Nastoletnia Violet Saunders po śmierci swojej siostry Rosie przeprowadza się do swojego rodzinnego miasteczka wraz z ciocią i matką. Szybko odkrywa, że małe miasteczko o nazwie Cztery Ścieżki rządzi się dziwnymi prawami, a ona sama jest tego częścią będąc jedną z Rodzin Założycieli. Violet wcale nie jest zadowolona będąc częścią tego dziwnego miasta, jednocześnie czuje żal do matki, że najpierw wywiozła ją z tego miasteczka, a następnie z powrotem ją do niego przywiozła. Mimo tych wszystkich zmagań, które toczy sama ze sobą, jedno jest pewne - wraz z innymi potomkami Rodzin Założycieli będzie musiała powstrzymać Szarość, bezwzględnego potwora, który czyha na innych mieszkańców Czterech Ścieżek.

"Więźniowie szarości" to powieść młodzieżowa, w której autorka Christine Lynn Herman porusza świetnie wszystkim znany motyw potwora zagrażającego mieszkańcom małego miasteczka i grupki młodych osób, które będą musiały powstrzymać tego potwora. Od razu, gdy tylko przeczytałam opis skojarzył mi się on z serialem "Stranger Things". I za bardzo się nie pomyliłam. Sam motyw na powieść jest bardzo podobny do netfliksowskiego serialu. Nie oznacza to, że "Więźniowie szarości" są skazani na porażkę, wręcz przeciwnie sądzę, że ze względu na te podobieństwa dużo osób zapewne sięgnie po tą powieść. Moim zdaniem nie jest mankamentem to podobieństwo, a inne aspekty, które chwilami odbierały mi przyjemność z czytania. "Więźniowie szarości" to trochę niedopracowana książka. Niby nie jest aż tak długa, ale czytanie chwilami bardzo mi się dłużyło. Sama fabuła wydawała mi się czasem trochę absurdalna. Główna bohaterka w jednej chwili dowiaduje się, że ma jakieś moce, musi przejść Próbę i od tak to akceptuje... Mało realne dla mnie to było. Płascy bohaterowie to chyba największy mankament tej książki. Żeby nie było, umówmy się, ja wiem, że to nie jest arcydzieło literackie, ale do postaci wypadałoby w jakimś stopniu zapałać sympatią. Ja nie zapałałam sympatią do nikogo.

"Więźniowie szarości" to połączenie thrillera z fantastyką. Dosyć ciekawe i niespotykane w powieściach młodzieżowych, ale tutaj myślę, że się sprawdziło. Ten tytuł jest ma w sobie trochę mroku, a zarazem i uroku, bowiem autorka porusza wszystkim świetnie znany odwieczny motyw walki dobra ze złem.

"Więźniowie szarości" to książka, której grupą docelową jest młodzież i im na pewno się spodoba.  To taka typowa lekka młodzieżówka do przeczytania na kilka długich jesiennych wieczorów. Spodoba się także fanom "Stranger things". Jednak ja, jako trochę już starszy czytelnik odczułam lekki niedosyt. Czegoś mi tutaj zabrakło.
Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Colleen Hoover - "Without Merit"

Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Without Merit
Wydawnictwo:  Moondrive/Otwarte
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura młodzieżowa

Siedemnastoletnia Merit Voss zdecydowanie nie ma normalnego życia. Mieszka w domu, który kiedyś był kościołem wraz z ojcem, macochą, siostrą bliźniaczką, dwoma braćmi, a także swoją... matką. Matką, która jest schorowana, po przebytej ciężkiej chorobie - raku i mieszka w piwnicy przerobionej na małą kawalerkę. Merit zmaga się z wieloma problemami. Jej siostra bliźniaczka Honor jest od niej we wszystkim lepsza, a jej brat Utah stanowi odzwierciedlenie idealnego starszego brata. A najmłodszy przyrodni 4-letni braciszek Moby jest po prostu dzieckiem i wszyscy go lubią. Merit czuje, że mając perfekcyjne rodzeństwo odstaje od reszty rodziny i do niej nie pasuje. Nastolatka coraz bardziej zaszywa się w domu, rezygnuje ze szkoły, ze znajomych... A życie powoli zaczyna ją przerastać, prowadząc do tragicznych w skutkach wydarzeń.

Zawsze bardzo ceniłam twórczość amerykańskiej pisarki Colleen Hoover. To fantastyczna autorka powieści z gatunku young adult oraz new adult. "Without Merit" to kolejna jej książka, po którą sięgnęłam i która bardzo mi się spodobała. To, za co lubię panią Hoover to fakt, że jej powieści zawsze niosą za sobą jakąś dobrą wartość i przesłanie. W historii Merit tym przesłaniem jest to, że depresja dotyka absolutnie każdego, nawet jeżeli my twierdzimy, że jest inaczej. To choroba, która atakuje znienacka. Wiele osób sądzi, że depresja oznacza leżenie w łóżku, zamknięcie się kompletnie w domu, zaniedbanie siebie. To nie do końca tak jest. Często osoby z depresją normalnie pracują, ukrywając wszystko przed innymi. Bardzo się cieszę, że Colleen Hoover poruszyła ten temat jako główny motyw powieści "Without Merit". Po jej książki sięga w dużej mierze młodzież, więc jestem pewna, że niejednemu czytelnikowi pozwoliła ona na uświadomienie sobie jak ważnym problemem jest depresja.

"Without Merit" oprócz ciekawej fabuły i charakterystycznego lekkiego pióra Colleen Hoover zawiera także dużo zabawnych i humorystycznych scen. Bardzo mi się spodobało to połączenie trudnego tematu z lekką dozą humoru. Sprawiło to, że cała fabuła wydawała mi się bardziej przystępna i interesująca. Colleen Hoover w "Without Merit" ukazuje skomplikowane relacje rodzinne. Wszystko jest z perspektywy Merit, to, jak czuje się niezrozumiana i mniej idealna od reszty rodzeństwa. 

"Without Merit" porusza ważny temat, wobec którego nie można przejść obojętnie - depresję. Autorka uświadamia, że może ona spotkać absolutnie każdego. Gdy tylko zaczęłam czytać tą powieść, dosłownie nie mogłam jej odłożyć, a ze względu na małą objętość skończyłam ją czytać w kilka godzin. Wiele osób twierdzi, że ta książka jest dobra, ale nie tak jak inne książki pani Hoover. Nie zgadzam się. Uważam, że jest równie świetna. Polecam!
Moja ocena: 8/10