my heaven of books

poniedziałek, 25 lutego 2019

Penelope Douglas - "Birthday Girl"



Autor: Penelope Douglas
Tytuł: Birthday Girl
Wydawnictwo: NieZwykłe
Liczba stron: 470


Po "Birthday girl" autorstwa Penelope Douglas sięgnęłam, gdy potrzebowałam czegoś lekkiego, typowo do przeczytania na jeden wieczór. Na pewno wiecie, o jakich książkach mówię. Są takie lektury, po które sięgamy w momencie, gdy jesteśmy po ciężkim i stresującym dniu w pracy. To nie jest nic ambitnego, ale coś, co chociaż na chwilę pozwoli oderwać się od codziennej rutyny. Czy "Birthday girl" spełniła swoje zadanie? Niezupełnie.

Zanim przejdę do meritum swojej recenzji, napiszę Wam kilka słów na temat tej książki. Główną bohaterką tej historii jest Jordan - dziewiętnastoletnia dziewczyna, która pomimo swojego młodego wieku ma za sobą kilka ciężkich doświadczeń w życiu. Przez splot niefortunnych zdarzeń nastolatka ląduje w domu ojca swojego chłopaka - Pike'a. Pomimo różnicy wieku pomiędzy obojgiem pojawia się nić porozumienia i chemia. Pike ma trzydzieści osiem lat i bez wątpienia jest na innym etapie życia niż Jordan, nie wspominając  już o tym, iż jest ojcem jej chłopaka... Jak dalej potoczą się losy obojga bohaterów?


Nie powiem, opis mnie zainteresował, pomimo tego, iż po romanse i generalnie książki tego typu nie sięgam za często. Wspomnę, iż "Birthday girl" zauważyłam na którejś stronie top 100 na lubimyczytac,pl i pomyślałam, że skoro tam jest i zbiera dobre recenzje i oceny, to może faktycznie warto po nią sięgnąć. Wiecie jednak jak to czasem bywa, coś, co szumnie jest okrzyknięte hitem czasem u nas zwyczajnie powoduje rozczarowanie. A może po prostu ja miałam zbyt wygórowane oczekiwania?

Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła książka, ale moim zdaniem, nie jest też żadnym hitem, dlatego oceniam ją 6/10. Narracja jest prowadzona z dwóch punktów widzenia - Pike'a i Jordan i jest to bardzo ciekawy zabieg ze strony Penelope Douglas pozwalający czytelnikowi wczuć się w rolę obojga bohaterów, a nie tylko na przykład Jordan. Do tego warto dodać, iż Penelope Douglas ma ciekawe, lekkie pióro, a stworzona przez nią historia ma bez wątpienia kontrowersyjną fabułę, jednak czegoś najzwyczajniej w świecie mi zabrakło. Miałam chwilami wrażenie, iż autorka wprowadziła różnicę wieku pomiędzy głównymi bohaterami byleby wywołać jakąś kontrowersję, byleby zaciekawić czytelników opisem na tyle, aby sięgnęli po powieść. Cała reszta tej fabuły była po prostu sztampowa. 

Ze względu na wartką akcję, bardzo szybko czytało mi się tą powieść, ale niestety, kompletnie mnie nie wciągnęła. Pomimo lekkiego pióra pisarki po prostu nie poczułam tego "czegoś" do tej historii. Raz kiedy miałam bardziej zajęty tydzień i nie miałam kiedy sięgnąć po czytnik, to "Birthday girl" leżała przez tydzień i jakoś w ogóle nie odczułam chęci do ponownej lektury. Skończyłam, bo by wypadało. Wiecie, nie lubię zostawiać niedokończonych spraw. Skończyłam, odłożyłam i tyle. Wartka akcja, kontrowersyjna fabuła i lekkie pióro pisarki to chyba za mało.

Głównym czynnikiem zachęcającym do sięgnięcia po "Birthday girl" jest różnica pomiędzy obojgiem bohaterów. Nie powiem, byłam nastawiona sceptycznie. Dziewiętnastolatka i trzydziestośmiolatek? To na pewno ma rację bytu. Niestety, ale zachowania Jordan były często bardzo dziecinne i irracjonalne, ale kto by ją winił? Dlatego nie potrafiłam często rozumieć, jak Pike to znosił. Dorosły i ustatkowany męzczyżna.

Podsumowując, czy polecam? Tak, jeżeli szukacie czegoś lekkiego na dwa wieczory. Jeżeli chcecie historii, która zapadnie Wam w pamięć to nie za bardzo.
Moja ocena: 6/10