my heaven of books

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

C.C Hunter - Wybrana o zmroku

Autor: C. C Hunter Tytuł: Wybrana o zmroku Wydawnictwo: Feeria Young Liczba stron: 427

W końcu nadszedł czas upragnionej przeze mnie premiery ostatniego tomu serii Wodospady Cienia autorstwa C. C Hunter - "Wybranej o zmroku". Cyklu, do którego zapałałam tak ogromną sympatią. Na przestrzeni sagi, która liczy sobie pokaźną liczbę pięciu części można porządnie zżyć się z bohaterami, utożsamić się z nimi, przeżywać ich wzloty i upadki, śmiać się z nimi, a czasem z nich. Na osłodę serc fanów autorki - jesienią Wydawnictwo Feeria Young wyda kolejną książkę tej pisarki, "Odrodzoną", która jednocześnie będzie wstępem do nowej trylogii Wodospady Cienia po zmroku. Będzie to historia nikogo innego, jak jednej z najlepszych postaci, czyli Delli. A teraz wróćmy do finału pierwotnej serii, a cóż to był za finał!

Wszystko nieubłaganie zmierza do końca... Kylie po wyczerpujących poszukiwaniach w końcu odkryła, kim jest i jak wiele niebezpieczeństw to za nią niesie. Musi nauczyć się korzystać ze swoich umiejętności, ponieważ na szali jest życie jej bliskich... Czy uda się pokonać jej wroga, który nieuchronnie czyha na jej upadek?

Finał skończyłam w niezapomnianą Noc Książkoholików, która została zorganizowana niedawno. Wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę i "Wybrana o zmroku" na pewno nie tylko nie pozwoli mi zasnąć, ale też całkowicie mnie w sobie zauroczy. C.C Hunter nie mogła napisać lepszego zakończenia. Jednocześnie pozostawiła kilka furtek, ale nie na tyle, aby było to powodem niedosytu i złości u czytelnika - wręcz przeciwnie, pewne rzeczy trzeba dopowiedzieć sobie samemu, w swojej własnej i nieograniczonej wyobraźni. Bardzo spodobał mi się fakt, że chociaż jest to ostatnia część, autorka na siłę nie siliła się na nastrój powagi i nudy. A autorzy mają tak bardzo często... Nic dziwnego, w końcu zakończenia nie są łatwe dla każdej strony, zarówno tej piszącej, jak i tej czytającej. Warsztat pisarski C.C Hunter podobnie jak w poprzednich częściach cechował duży humor i umiar w opisach. Jednocześnie pisarka skupiła się mocno na samej głównej bohaterce, Kylie Galen, na jej rozwoju i zmianie. A zmianę to ona przeszła na pewno. 

"Wybranej o zmroku" na pewno nie brak emocji. Towarzyszyły mi one wraz z czytaniem każdej strony. Z jednej strony nie chciałam, żeby to był koniec historii Kylie, którą zdążyłam całkiem polubić, a z drugiej chciałam ją szybciej czytać, aby wiedzieć, co się wydarzy dalej. To zasługa tego, że Kylie przeszła przemianę, jak już wcześniej zdążyłam wspomnieć. Do tej pory pamiętam, jak w pierwszym tomie, "Urodzonej o północy" irytowała mnie dosyć często, w drugiej części, "Przebudzonej o świcie" widziałam niewielką zmianę, natomiast kolejne dobre kontynuacje sprawiły, że zmieniłam zdanie na temat tej bohaterki. Kylie dojrzała w wielu aspektach, jest to szczególnie widoczne, gdy ma się duże przerwy pomiędzy czytaniem kolejnych tomów. Widać, że wraz z dowiedzeniem się o sobie prawdy zaczęła akceptować swoją inność i się z niej cieszyć. Namyśliła się także i podjęła wybór (w końcu!) odnośnie Lucasa i Dereka... Jesteście ciekawi? Wiem, że jesteście!

Wątki miłosne z pewnością także nikogo nie rozczarują. Wiadomo przecież, że jest to jedna z największych zalet tego cyklu, na równi z lekkim warsztatem pisarskim, wartką i dynamiczną akcją oraz ciekawą fabułą. Jestem pewna, że każdy fan tej serii zapałał sympatią do znanych duetów, minimum jednego, chociaż ja osobiście uwielbiam je wszystkie. C. C Hunter z pewnością zadbała, aby było z czego wybierać. Każdy związek na swój sposób jest dopasowany i niesie za sobą jeszcze więcej humoru i zabawnych perypetii. Nic tylko czytać!

Jak się pewnie domyślacie, "Wybrana o zmroku" absolutnie spełniła moje oczekiwania. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać coś tak niezobowiązującego, a jednocześnie tak dobrego. Coś, co całkowicie pozwoliło mi się oderwać od rzeczywistości i monotonii dnia codziennego. Takie książki właśnie uwielbiam, książki, w których totalnie można się zanurzyć i w nie wsiąknąć. Jeśli jeszcze ktoś nie czytał Wodospadów Cienia to gorąco polecam! 
Moja ocena: 8/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

piątek, 28 sierpnia 2015

Jamie McGuire - Piękna katastrofa

Autor: Jamie McGuire Tytuł: Piękna katastrofa Wydawnictwo: Albatros Liczba stron: 462

Abby Abernathy rozpoczyna studia w nowym miejscu. Są one dla niej pewnego rodzaju przepustką do rozpoczęcia świeżego startu, bez pamiętania o swojej bolesnej i niezbyt udanej przeszłości. Wszystko przebiega nie po jej myśli, gdy w życiu poukładanej bohaterki pojawia się Travis. Ten chłopak uosabia wszystko, czego dziewczyna chce unikać. Travis walczy w nielegalnych walkach w podziemnym klubie i generalnie jest typowym playboyem. Ścieżki tych dwóch krzyżują się, gdy Abby przegrywa pewien zakład...

Nie ukrywam, że wobec "Pięknej katastrofy" miałam naprawdę duże oczekiwania. To za sprawą tego, że nieraz na zagranicznych forach tytuł "Beautiful disaster" obił mi się o uszy (przy okazji chwała wydawnictwu, że zdecydowali się dosłownie przełożyć tytuł na język polski, to strzał w dziesiątkę!). Zwrot zachęcający do lektury z tyłu okładki: "Intensywna. Niebezpieczna. Wciągająca. Absolutnie uzależniająca. Powieść, na punkcie której oszalały młode Amerykanki." tylko wzmógł moją chęć do jak najszybszego zapoznania się z tym dziełem. Może to dlatego moje rozczarowanie było jeszcze dotkliwsze. Jamie McGuire bowiem ściągnęła mnie na ziemię i och, cóż to był za upadek! Bardzo bolesny. Autorka sprowadziła mnie na rzeczywistość, prawie tak jakby twierdziła: moja książka jest fajna, ale tylko fajna. Na pewno nie taka, jak zakładaliście. Nie zrozumcie mnie źle, "Piękna katastrofa" to powieść, którą czyta się niezwykle szybko i przyjemnie, no właśnie, a więc dlaczego nie daję jej wyższej oceny? Już śpieszę tłumaczyć.

Zazwyczaj gustuję w książkach, które czyta się szybko i lekko, które pozwalają oderwać mi się od rzeczywistości i nieuchronnych problemów oraz monotonii dnia codziennego. Lubię, kiedy dane dzieło naprawdę absorbuje CAŁĄ moją uwagę, które pozwala mi się zanurzyć w czymś cudownie niezobowiązującym. Nie wstydzę się tego, że wolę sięgać po literaturę typu young adult czy new adult. Na ambitną literaturę czas jest w szkole i na studiach, a poza obowiązkami trzeba znaleźć czas na przyjemność. "Piękna katastrofa" choć wpasowuje się w mój typ książek do czytania, to czegoś w niej jej zabrakło. Choć, gdy przystępowałam do lektury, wciągała mnie, to jednak wciąż niewystarczająco. Nie skradła mojej uwagi całkowicie, nie wywołała wielkich, a nawet praktycznie żadnych emocji. Nie czepiałabym się tego, gdyby nie to, że miała to być powieść m.in "uzależniająca i intensywna". Równie szybko co się ją przeczyta, to niestety i się o niej zapomni. A intensywne dzieło w całej swojej wymowie powinno na długo zapaść w pamięć... Ale to tylko moja, czysto subiektywna opinia.

"Piękna katastrofa", jak już pewnie się zorientowaliście, nie do końca spełniła moje oczekiwania. Może dlatego, że mam już za sobą lekturę wielu takich książek i trudniej mnie zadowolić. Nie chodzi mi nawet o schematy, które niewątpliwie tutaj występują. Dobra, porządna dziewczyna i zły chłopak. Duet iście oryginalny (ha!). Takie utarte koncepcje wcale mi nie przeszkadzają, bo ja akurat ten motyw bardzo lubię. Piszę tak chaotycznie, że chwała komukolwiek, kto zrozumie moje przemyślenia. W każdym razie, związek Abby i Travisa z pewnością nie należy do stabilnych, więc cóż, będzie dużo wzlotów i upadków.

Z drugiej strony jeśli postawię się na miejscu niezaprawionego w boju czytelnika, to wiem, że "Piękna katastrofa" się mu spodoba. Jakby nie patrzeć, to bardzo lekka, dobrze i przystępnie napisana książka. Fabuła też jest niczego sobie, a akcja jest wartka i dynamiczna. Wszystko dzieje się bardzo szybko, Jamie McGuire zadbała o to, aby nie było nudno. Zresztą, duet Abby i Travisa wiele gwarantuje, ale jedną z tych rzeczy na pewno nie jest nuda. Kim więc jestem, aby odradzać Wam przeczytanie tej książki, jeśli właśnie dokładnie tego rodzaju literatury oczekujecie?
Moja ocena: 5/10

środa, 26 sierpnia 2015

Wyniki konkursu

Hej! Czas na zapewne upragnione przez Was wyniki ostatniego rozdania na blogu. Zgłaszać się można było od 4 do 18 sierpnia. Zgłoszeń było 50, co zważywszy na krótki czas trwania konkursu jest godne podziwu. Nigdy nie przestajecie mnie zaskakiwać. :D Nie przedłużając...

Wpisałam Wasze nicki do programu...



Kliknęłam na "randomize":

Na pierwszym miejscu znalazła się:
Klaudia Malik
 A więc oto zwycięzca konkursu. Gratuluję! :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Katarzyna Kwiatkowska - Zbrodnia w szkarłacie

https://woblink.com/storable/pub_photos/636123-zbrodnia-w-szkarlacie.jpg
Autor: Katarzyna Kwiatkowska Tytuł: Zbrodnia w szkarłacie Wydawnictwo: Znak Liczba stron: 392

Rok 1900. W Dworze w Jeziorach pod Poznaniem trwają gorączkowe przygotowania do ślubu. Wydawałoby się, że wszystko układa się naprawdę dobrze, a młoda dziedziczka - Helena jest niezwykle szczęśliwa. Jednocześnie w Jeziorach pojawia się Jan Morawski, inteligentny detektyw-pasjonata, którego zadaniem jest odnalezienie skarbu pozostawionego przez dziadka. Jednak pozytywny bieg zdarzeń zakłóca jedno wydarzenie... W Dworku zostaje zamordowany mężczyzna. Wszyscy są podejrzani. Kto ostatecznie okaże się bezlitosnym mordercą?

"Zbrodnia w szkarłacie" to czwarty tom cyklu opowiadającym o Janie Morawskim, ziemianinie, który pasjonuje się wszelkimi zagadkami i tajemnicami. Przyznaję, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tej serii, dlatego, gdy przystępowałam do lektury tej powieści nie miałam pojęcia, że jest to jakakolwiek kontynuacja wcześniejszych części. Na całe szczęście, w ogóle nie przeszkodziło mi to w czytaniu. Nie trzeba wcale znać poprzednich książek, aby cieszyć się z czytania tych nowszych. Choć na pewno w przyszłości sięgnę po wcześniejsze tomy.

Nie mam szczególnego zamiłowania do twórczości polskich pisarzy. Są wyjątki, ale jest ich bardzo mało. Do tego zacnego grona mogę zaliczyć autorkę "Zbrodni w szkarłacie", Katarzynę Kwiatkowską. Jej dzieło pochłonęło mnie praktycznie od samego początku, a sprytnie skonstruowana intryga sprawiła, że nie mogłam się oderwać od tak absorbującej lektury. Muszę przyznać, że podeszłam do tej powieści dosyć nieufnie, bo to pierwszy kryminał rodzimego autora, który miałam okazję przeczytać. Jak się okazało - moja początkowa nieufność była całkowicie bezzasadna. Co najlepsze, ta książka trzyma w napięciu. Katarzynie Kwiatkowskiej należą się duże brawa za tak sprawne i umiejętne operowanie w świecie tajemnic i mrocznych knowań. Na uwagę zasługuje także element zaskoczenia, ponieważ ciężko jest przewidzieć, jakim torem potoczy się akcja. Kryminały są świetne i niezwykle pełne napięcia oraz suspensu, o ile pisarzy umieją udźwignąć ciężar tego dosyć trudnego gatunku. 

Przed lekturą "Zbrodni w szkarłacie" nie pomyślałabym, że spodoba mi się osadzenie akcji w 1900 roku. Wręcz przeciwnie - należę do młodego pokolenia, dlatego wolę teraźniejszość, niż czasy trochę bardziej odległe. Jednak w tej książce okazało się to dla mnie najlepszym atutem. To świetne uczucie móc zanurzyć się w powieść, gdzie Polacy byli uciskani i ciemiężeni przez Niemców. To budujące móc obserwować, jak radzili sobie ludzie w tej trudnej sytuacji i jak starali się nie oddać swoich majątków w obce ręce. Nie sądziłam, że odnajdę się w roku 1900, ale co zadziwiające - odnalazłam się. Teraz nie potrafię sobie wyobrazić detektywa Jana Morawskiego w innej scenerii.

"Zbrodnia w szkarłacie" to sprytnie napisany i skonstruowany kryminał, który na pewno nie rozczaruje fanów gatunku, ale także osób, które nigdy nie sięgnęły po tego rodzaju książki. Katarzyna Kwiatkowska - pierwsza dama polskiego kryminału retro wywiązała się ze swojego zadania nawet z nawiązką. Jej warsztat pisarski ciekawi, a nie nuży, nie zawiera zbędnych opisów, ale za to sprawia, że czytanie nie jest żadną trudnością, tylko przyjemnością. Polecam!
Moja ocena: 7/10

piątek, 21 sierpnia 2015

Zapowiedzi Wydawnictwa Feeria Young

Spójrzmy na to, co Wydawnictwo Feeria Young przygotowało dla swoich czytelników w najbliższym czasie. :)

"WYBRANA O ZMROKU" - C.C Hunter
Ostatni tom sagi Wodospady Cienia, premiera 27 sierpnia!
W Wodospadach Cienia Kylie odkryła świat o wiele dziwniejszy, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Czy kiedykolwiek wyobrażała sobie, że jej najlepszymi przyjaciółkami będą wampirzyca i czarownica? Czy myślała, że będzie uciekać przed wrogiem i mierzyć się z własnym dziedzictwem i mocą? Czy kiedykolwiek śniła o dokonywaniu wyboru między wilkołakiem, który złamał jej serce, ale za wszelką cenę chce ją odzyskać, a półelfem, który był przy niej, ale wycofał się, zanim los dał im szansę?

Kylie musiała opuścić Wodospady Cienia ze swoją rodziną. Gdy jej trop wpada najpotężniejszy wróg, dziewczyna widzi przed sobą tylko jedną możliwość: musi przejść przemianę i w pełni zawładnąć swoją mocą. Tylko to pozwoli jej powstrzymać Maria. Jej podróż ku własnej tożsamości nie zakończy się jednak, dopóki jej serce nie dokona ostatecznego wyboru. Wszystko zmierza ku tej decydującej chwili, gdy Kylie ostatecznie przypieczętuje swój los i na zawsze odda komuś serce.
"WSTYD" - Rachel van Dyken
Ostatni tom trylogii Zatraceni, premiera 10 września!
Lisa stara się grać wesołą, bezproblemową studentkę z college’u, za jaką ją wszyscy uważają. Ale mroczna przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Przepełniają ją lęk, wstyd i przeświadczenie, że jest zła i niewarta miłości. Tristan jest profesorem psychologii. Jest wyjątkowo poważny i zasadniczy, ceni dyscyplinę, a przy tym kryje wiele tajemnic.
Między nimi jest mnóstwo ciemności… i to ona ich do siebie przyciąga. Łączy ich więcej, niż mogliby przypuszczać…
Ostatni, najmroczniejszy tom trylogii Zatraceni. Tom, w którym wiele dziewczyn po trudnych przeżyciach odnajdzie siebie.
"PLAGA SAMOBÓJCÓW" - SUZANNE YOUNG 
Program część 1, premiera 23 września!
Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w odizolowanych klinikach. Leczenie wydaje się skuteczne, ale każdy, kto brał udział w programie, wraca do zwykłego życia kompletnie pozbawiony wspomnień.
Rodzice Sloane stracili już jedno dziecko i są gotowi na wszystko, by tylko ją uratować. Dziewczyna tłumi więc swoje prawdziwe uczucia. Jedyną osobą, przy której czuje się swobodnie, jest James, jej chłopak. Obiecał jej, że ich dwojgu nic się nie stanie, a Sloane jest pewna, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz z tygodnia na tydzień oboje stają się coraz słabsi. Coraz trudniej im zachowywać twarz, bo dopada ich depresja. A później Program.
Mroczna, dystopijna powieść z romansem w tle.

Ja niecierpliwię wyczekuję premiery wszystkich tych tytułów, a Wy? :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rainbow Rowell - Fangirl

http://www.yainterrobang.com/wp-content/uploads/2013/09/fangirl-rainbow-rowell.jpg
Autor: Rainbow Rowell Tytuł: Fangirl Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 454

Rainbow Rowell to autorka, o której nie dało się nie słyszeć, szczególnie w dobie dzisiejszych popularnych portali społecznościowych. Nieustannie natykałam się na zagranicznych instagramach na "Fangirl" czy "Eleonorę i Parka" oraz na całą masę pozytywnych recenzji. Nic więc dziwnego, że bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać książki tej pisarki w Polsce. Ogarnęła mnie jeszcze większa ekscytacja, gdy "Fangirl" leżała w moich dłoniach. Gdy już się pozachwycałam tą piękną okładką i dopracowanym wydanie (ja naprawdę jestem ogromną, typową fangirl) przystąpiłam do lektury. I cóż to była za lektura... Jedyna w swoim rodzaju!

Osiemnastoletnie Cath oraz Wren Avery to nierozłączne bliźniaczki. Zawsze wszystko robiły razem, ale nigdy nie były do siebie podobne. Są wręcz jak ogień i woda, Wren jest towarzyska i lubi imprezować, natomiast Cath woli się zaszyć w pokoju i pisać fanfiki o Simonie i Bazie, Jest Prawdziwą Fanką, typową fangirl. 

Obie siostry wyprowadzają się na studia i nie zamieszkują w tych samych akademikach. Tym samym Cath jest skazana na obcą współlokatorkę. I na stawienie czoła rzeczywistości. Poznaje kompletnie inną od niej, wybuchową Reagan oraz pozytywnie nastawionego do całego świata Leviego. Oboje będą mieli ogromny wpływ na Cath.

Muszę przyznać, że poniekąd obawiałam się sięgnąć po "Fangirl". Miałam jej względem tak ogromne oczekiwania, że skrycie najzwyczajniej w świecie bałam się rozczarowania. Moje obawy jednak okazały się całkowicie bezpodstawne, bo gdy tylko zaczęłam czytać powieść autorstwa Rainbow Rowell nieodwołalnie przepadłam. Zakochiwałam się w tej pięknej książce coraz bardziej wraz z przeczytaniem kolejnych stron. Zresztą, jak mogłabym jej nie pokochać? Nie, w przypadku, gdy główna bohaterka, Cath tak bardzo przypomina mi mnie samą. Nie, w przypadku, gdy cała ta historia i otoczka wokół niej dodaje niesamowitej otuchy i ciepła.

Motywem przewodnim całej tej powieści, a jednocześnie wręcz motorem napędowym całej akcji jest  seria o Simonie Snowie. Nasza główna bohaterka, Cath, uwielbia ten cykl wobec czego jest po prostu prawdziwą fangirl. A takie osoby w naszym społeczeństwie nie są zbytnio rozumiane, często są traktowane jako outsiderzy tylko dlatego, że nie mają takich samych zainteresowań jak reszta społeczeństwa. Sama nieraz spotkałam się z takim zachowaniem i nie dostraja ono zbyt pozytywnie. Jednak teraz przyzwyczaiłam się do tego i w ogóle mi ono nie przeszkadza. No, może czasami. Prawda jest taka, że jestem dumna będąc fangirl, ponieważ czytanie książek to moja prawdziwa pasja. Szczerze mówiąc to współczuję osobom, których życie jest o wiele uboższe, ponieważ nie odkryli budującej mocy fikcji literackiej. Właśnie dlatego tak bardzo utożsamiłam się z główną bohaterką, ponieważ jest ona niezwykle podobna do mnie. Nie identyczna, ale podobna. Ja nie piszę fanfików, ale lubię samotność. Nie przepadam za imprezami, wolę poczytać książkę. W zasadzie Rainbow Rowell jest dotychczas jedyną pisarką, która wykreowała taki typ postaci na tyle wiarygodnie. Cath w jej wydaniu nie razi sztucznością, a jej zachowanie w ogóle nie irytuje. Jest na swój sposób nieporadna, ale i urocza. Chyba nie sposób się nie uśmiechnąć widząc jej zaangażowanie w pisaniu swojego fanfika.

Levi... Polubiłam go od momentu, gdy tylko się pojawił, czyli już od pierwszego zdania pierwszego rozdziału: "W jej pokoju był chłopak". Gwarantuję, że skradnie on serce każdej czytelniczki, nawet jeśli w duchu nie są one romantyczkami. Jest to postać tak nacechowana pozytywnie, że po prostu nie da się nie obdarzyć go sympatią. Dialogi z jego udziałem zawsze są żywe i ciekawe, wzbudzają wiele uśmiechów ciepłych uczuć. Rainbow Rowell ma prawdziwy dar do kreowania wiarygodnych bohaterów, wychodzi jej to naprawdę świetnie i nie mogę się do niczego przyczepić. A duet Cath i Levi tak genialnie się uzupełnia, że zostanie jednym z moich ulubionych par literackich.

Tak naprawdę do dosyć ciężko przybliżyć ogólny zarys fabuły "Fangirl", bo to książka o... życiu. O wzlotach i upadkach. O dojrzewaniu, o pasjach, o chłopakach, o przyjaźni, o rodzinie i o miłości. Taki misz-masz wielu istotnych rzeczy, które każdemu człowiekowi są bardzo bliskie. Właśnie chyba to jest najlepsze, iż Rainbow Rowell nie zdecydowała się na jedną rzecz, którą by dokładnie i szczegółowo opisała, po czym oparłaby na niej całą resztę fabuły, ale zdecydowała się na kilka wątków. Tak, więc czytelnik poznaje nieporadną Cath i obserwuje, jak ona sobie poradzi w życiu studenckim. A trzeba przyznać, że nie było jej wcale łatwo. Oprócz bycia samotniczką i fangirl, główna bohaterka ma inne problemy. Tatę, o którego się martwi, ponieważ został w domu sam. Siostrę, z którą jej relacje zaczynają się coraz bardziej ochładzać, Leviego, z którym zaczyna ją łączyć coraz większa nić porozumienia.

Niewielu autorów decyduje się na otwarte zakończenia, ale Rainbow Rowell właśnie to zrobiła. Zazwyczaj nie przepadam za nimi, ponieważ wolę mieć wszystko jasno i zwięźle wyłożone, chcę wiedzieć, jak zakończą się losy bohaterów, których szczególnie polubiłam. Jednak w tym przypadku tego rodzaju rozwiązanie wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - spodobało mi się i uważam, że lepszego autorka nie mogła wymyślić. Czytelnik sam musi sobie dopowiedzieć, jakim torem dalej potoczy się życie Cath. W domowym zaciszu możemy popuścić wodza naszej nieograniczonej wyobraźni.

"Fangirl" zagości w Waszych sercach i na długo (o ile nigdy) ich nie opuści. To książka, która niesie za sobą istotne wartości i wobec której żaden czytelnik nie będzie mógł przejść obojętnie. Jednocześnie jest to zabawna i wciągająca historia, która gwarantuje świetną rozrywkę na kilka godzin. Wcale się nie dziwię, że zdobyła tak duży rozgłos, bo absolutnie na niego zasługuje. Po jej lekturze jestem pełna pozytywnych odczuć i wręcz czuję się napędzona do działania. Zapewne nawet sama Cath nie podejrzewała jak studia zmienią jej życie. Jeśli jesteś fangirl, to zrozumiesz... Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10

niedziela, 16 sierpnia 2015

J.D Horn - Źródło. Wiedźmy z Savannah 2

Autor: J.D Horn Tytuł: Źródło. Wiedźmy z Savannah 2 Wydawnictwo: Feeria Young Liczba stron: 402

Mercy została kotwiczącą, czyli strażniczką magicznej granicy, za którą czyhają niesamowicie niebezpieczne istoty. Jeszcze nie tak dawno temu w ogóle nie posiadała żadnych magicznych mocy. Nic więc dziwnego, że przystosowanie się do nowych umiejętności przychodzi jej z trudem, a na domiar tego jest w ciąży i nieustannie musi na siebie uważać. A gdy na jaw wychodzą tajemnice skrzętnie skrywane przez jej najbliższą rodzinę, Mercy nie jest już pewna niczego...

"Źródło" to kontynuacja serii Wiedźmy z Savannah autorstwa J.D Horn. Pierwszy tom pt. "Ród" pochłonęłam zadziwiająco szybko, bo tylko w jeden dzień. Sequel natomiast czytałam trochę dłużej, to zasługa nie tylko większej objętości tego dzieła, ale także też tego, iż pisarzowi powoli i stopniowo udało się wyjść z utartych schematów. Właśnie przez ten fakt pozwoliłam sobie dłużej delektować się lekturą, niż pochłonąć ją natychmiastowo. To, co jest najlepsze w tym cyklu to warsztat pisarski autora jest lekki, przystępny, wręcz powiedziałabym, że czytelnik w ogóle nie odczuwa żadnego wysiłku w czasie czytania. Jednocześnie styl pisania J.D Horn charakteryzuje nie tylko lekkość, ale także i obrazowość oraz nieprzesadzanie w żadną stronę. Opisy są krótkie, aczkolwiek treściwe i wystarczające, przez co w ogóle nie nużą i nie powodują chęci odłożenia czytania na bok. Taka lektura jest niczym innym jak samą, czystą przyjemnością. A przecież takie książki są najbardziej uwielbiane przez mole książkowe. Takie, które sprawią, iż rzeczywistość ma się nijak w obliczu powieści, która wciąga nas coraz bardziej w swój świat, aż ostatecznie po prostu musimy ją dokończyć i nie odłożymy jej na półkę dopóki tego nie zrobimy.

Bardzo spodobała mi się koncepcja autora odnośnie granicy i kotwiczącej, która ją strzeże, aby niebezpieczne demony, które zamieszkują inną krainę nie mogły się wydostać. Do tej pory spotkałam się raz z takim pomysłem i miało to zresztą miejsce w serialu, ale tam jakoś niezbyt ta idea do mnie przemówiła... Natomiast w "Źródle" autor wybrnął ze swojego pomysłu i udźwignął ciężar swojej własnej wyobraźni. W ogóle generalnie ukazanie magii przez J.D Horn i sposób, w który Mercy trenowała z Jilo jest niezwykle interesujący i obiecujący. Oprócz pomysłowości w kontynuacji Wiedźm z Savannah, podobnie jak w przypadku prequelu, nie zabrakło wartkiej i dynamicznej akcji oraz elementu zaskoczenia, którym dysponuje autor. Nieraz w czasie czytania nie mogłam się domyślić, jak dalej potoczy się linia fabularna, a w tego rodzaju książkach, czyli fantastyce jest to niezwykle istotny, o ile niekluczowy element.

"Źródło" zdecydowanie spełniło moje oczekiwania. Trzeba przyznać, że J.D Horn wysoko postawił poprzeczkę, ponieważ moim zdaniem sequel okazał się lepszy niż pierwszy tom. Dlaczego? Przede wszystkim od razu po skończeniu lektury rzuciło mi się w oczy, jak ta książka jest dopracowana i jak tworzy spójny i nierozerwalny całokształt. Żaden czytelnik i fan fantastyki nie musi się obawiać o utarte schematy i akcję wiejącą nudą. W tej serii na pewno tego nie znajdziecie - wręcz przeciwnie! Wiedźmy z Savannah gwarantują przyjemnie spędzony dzień, góra dwa, tak szybko czyta się książki z tego cyklu. Na obecną wakacyjną porę są wręcz idealne.
Moja ocena: 7/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

sobota, 15 sierpnia 2015

Brandon Sanderson - Z mgły zrodzony


Autor: Brandon Sanderson Tytuł: Z mgły zrodzony Wydawnictwo: MAG Liczba stron: 671

Brandon Sanderson to autor, którego wielbicielom fantasy nie trzeba nawet przedstawiać. Napisał on m.in "Drogę królów", której choć nie miałam okazji przeczytać, to o której słyszałam wiele pozytywnych opinii. Jako, że sama jestem wielbicielką gatunku, którym się szczyci Sanderson, byłam bardzo podekscytowana, gdy Wydawnictwo MAG wznowiło wydanie "Z mgły zrodzonego". Jesteście ciekawi, czy zaliczam swoje pierwsze spotkanie z twórczością tego wybitnego pisarza do udanych? Odpowiedź brzmi: jak najbardziej tak!

Przez tysiąc lat Ostatni Imperator rządził twardą ręką swoim wielkim Imperium. Nikt nigdy nie był zdolny, aby mu się przeciwstawić - przecież on był bogiem, prawdziwym i niezwyciężonym, rządzącym terrorem i siejącym strach. Jednak pewnego dnia pojawia się pewien mężczyzna, Zrodzony z Mgły, który chce położyć kres krwawemu panowaniu, gdzie skaa są niewolnikami szlachty. Zaczyna on intrygę, w której pomaga mu wiele osób, a wszystko po to, aby obalić władzę Ostatniego Imperatora... Czy mu się to uda, czy jego wysiłki są skazane na wierutną porażkę?

"Z mgły zrodzony" to powieść, która liczy sobie prawie siedemset stron. Nie jest to zresztą nic dziwnego i zaskakującego, w końcu mamy tutaj do czynienia z prawdziwą fantastyką w swej najlepszej formie i wydaniu. Co zadziwiające - w trakcie lektury tego dzieła w ogóle nie odczuwałam, że jest to książka o takiej objętości, bo gdy przysiadałam do czytania, to oderwanie się przychodziło mi z ogromną trudnością. To w dużej mierze zasługa pomysłowości Sandersona, bowiem stworzone przez niego Ostatnie Imperium naprawdę mrozi krew w żyłach i wywołuje gęsią skórkę. Podobnie jest z popiołem spadającym z nieba i obecnością przerażającej mgły, gdy tylko zapada noc. Kwitnące kwiaty i zielone rośliny są niczym więcej jak mistyczną legendą, w którą wierzy niewielu ludzi. Jednak zdarza się, że budzą one nadzieję na lepsze jutro... Taką też nadzieję zaczyna budzić Kelsier, który chce wywołać w ciemiężonych skaa chęć do buntu i zawalczenia o swoje dobre życie. O to, aby przestać niewolniczo służyć szlachcie. 

Napisałam co nieco o pomysłowości autora, to dzięki niej pokochałam "Z mgły zrodzonego", jednak na całą, świetną całość nie składa się jedna rzecz. Na całokształt składa się kilka czynników, takich jak obrazowy warsztat pisarski, który przemawia do wyobraźni czytelnika, a także szczegółowa kreacja bohaterów. Styl pisania Sandersona jak wyżej napisałam, jest obrazowy, dzięki czemu przyswojenie wielu szczegółów związanych ze światem przedstawionych nie sprawiło mi żadnej trudności. Jednocześnie jest on też lekki i przystępny, a pisarz starał się, aby nie było w nim za dużo niepotrzebnych i nudnych informacji. Dlatego też myślę, że ta książka idealnie nadaje się dla laików, dla osób, które pozornie nie gustują w fantastyce. "Pozornie", ponieważ są to czytelnicy, którzy po prostu jeszcze nie mieli okazji przeczytać coś tak dobrego i tak dopracowanego.

Bohaterowie zostali naprawdę dobrze wykreowani. Widać gołym okiem, że autor chciał tchnąć życie w papierowe postaci, chciał nadać im realności i udało mu się to w stu procentach. Najbardziej oczywiście intryguje Kelsier i jego chęć obalenia Ostatniego Imperium. Jego wola walki o zaprzestanie ciemiężenia skaa wzbudziła we mnie podziw. Kibicowałam temu celowi, miałam nadzieję, że mu się uda. Jeśli chodzi o główną postać, Vin, także nie umniejszam jej kreacji, bowiem przeszła ona sporą metamorfozę. Na początku lektury poznałam ją jako dziewczynę, która choć odważna, boi się zaufać komukolwiek. Tym bardziej jej przemiana na końcu jest godna podziwu. Zafascynował mnie także Ostatni Imperator, którego pobudek i chęci nie do końca potrafiłam zrozumieć. To osobowość, która została przez autora przedstawiona w sposób bardzo tajemniczy, wręcz mistyczny. Jestem ciekawa, czy w kolejnej części będę miała okazję dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

Brandon Sanderson zabiera czytelnika w niesamowitą podróż, w podróż jedyną w swoim rodzaju. Podróż, gdzie wszystko może się zdarzyć i niczego nie można być pewnym. Podróż pełną niespodziewanych zwrotów akcji i wydarzeń, które powodują szybsze bicie serca. Tak, jak się zapewne zorientowaliście, bardzo podobała mi się ta historia. "Z mgły zrodzony" to pierwszy tom cyklu Ostatnie Imperium, który zachwyci każdego. Nie ma tutaj miejsca na utarte schematy. Akcja jest wartka i dynamiczna, a czytelnik błyskawicznie wsiąka w świat stworzony przez pisarza. Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Tahereh Mafi - Dar Julii

http://ecsmedia.pl/c/dar-julii-b-iext24980008.jpg
Autor: Tahereh Mafi Tytuł: Dar Julii Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive Liczba stron: 381

Julia Ferrars p r a g n i e zniszczyć Komitet Odnowy i obalić naczelnego dowódcę - Andersona. Jest na to gotowa, wie, że potrafi to zrobić. A mając u swego boku Warnera, któremu coraz bardziej zaczyna ufać, jest tego jeszcze pewniejsza.

Wszystko zmierza do końca. Czy Wasze serca wytrzymają natłok tych emocji? Moje (ledwie) to wytrzymało.

Wiele pisarzy ma tak, że z każdą częścią ich seria staje się coraz słabsza. Nie Tahereh Mafi. W jej przypadku trylogia z każdym tomem jest coraz lepsza, coraz bardziej zapierająca dech w piersiach. Prequel, "Dotyk Julii" niesamowicie mnie zafascynował i zachęcił do poznania reszty. Wtedy byłam także zakochana w Adamie i byłam pewna, że nie zmienię swojego zdania. Warner mnie intrygował, ale to tylko tyle. W sequelu, "Sekrecie Julii" jeszcze bardziej pokochałam ujmujący i oryginalny warsztat pisarski autorki. Nie mogłam nie docenić jej pomysłowości. Zaczęłam się też wahać i widzieć w Warnerze o wiele więcej rysów i krzywizn. Natomiast tego, co czułam w trakcie lektury ostatniego tomu, "Daru Julii" nie da się opisać słowami, choć spróbuję to zrobić. Czułam ogromny nadmiar emocji, przewracałam każdą kartkę głodna kolejnych słów zapisanych na papierze. Z chwilą, gdy przewróciłam ostatnią stronę, nie mogłam uwierzyć, że to koniec serii, którą pokochałam całym sercem. Aż ciężko uwierzyć, że t y l k o książka może wywrzeć na czytelniku aż tak wielki wpływ. Przez kilka dni dosłownie miałam kac książkowy i nie mogłam się zabrać za inną powieść, pod takim wrażeniem byłam. I nadal jestem.

Warner, jak ja go pokochałam. To wręcz niemożliwe, że można zapałać taką sympatią do fikcyjnej postaci. A to zasługa Tahereh Mafi, która go wykreowała. Postać z krwi i kości, postać z bolesną przeszłością i z wieloma niewiadomymi. To naprawdę świetne, że udało się jej przedstawić go tak wiarygodnie, a jednocześnie tak oszukać czytelnika. Będziecie sami musieli sięgnąć po "Dar Julii", żeby przekonać się, co mam namyśli. Pamiętajcie jednak, aby nie być niczego pewnym. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, Julię... To ona przeszła zdecydowanie największą metamorfozę. Pamiętam, jak w pierwszej części irytowała mnie swoją biernością i płaczem, w drugim tomie było niewiele lepiej, choć widziałam minimalną poprawę, natomiast w finale jej postawa i heroizm budzą ogromny podziw. Warto dodać, że w szczególności jedna osoba miała wpływ na jej przemianę.

"Dar Julii" to genialny koniec trylogii, która zawsze będzie miała specjalne miejsce w moim sercu. Całkowicie mnie oczarowała i zawładnęła każdym skrawkiem mojego serca. Zżyłam się ze wszystkimi bohaterami, z zabawnym i uroczym Kenjim, z gotową do walki Julią oraz już nie tak bardzo nieodgadnionym Warnerem. Będę za nimi wszystkimi bardzo tęskniła. Pocieszeniem jest fakt, że ilekroć poczuję się źle, zawsze będę mogła przeczytać tą serię od nowa i od nowa się w niej zakochiwać. Nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po inne książki Tahereh Mafi, bo z pewnością to zrobię. A jeśli ktokolwiek z Was nie zapoznał się z "Dotykiem Julii" to... na co czekacie?
Moja ocena: 10/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Thomas Hardy - Z dala od zgiełku

Autor: Thomas Hardy Tytuł: Z dala od zgiełku Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Liczba stron: 477

"Z dala od zgiełku" to nie moje pierwsze spotkanie z klasyką, aczkolwiek jest to zdecydowanie najpoważniejsza próba. Nie ukrywam, że dotychczas nie przepadałam za tego rodzaju książkami. Nie sądziłam, że znajdę w nich coś, co w jakikolwiek sposób do mnie przemówi. Jesteście ciekawi, co sądzę o książce Thomasa Hardy'ego?

Dziewiętnastowieczna Anglia. Betsaba Everdene wiedzie spokojne i stateczne życie, do czasu, gdy dziedziczy po zmarłym wuju farmę. Wszyscy mieszkańcy tej prowincji nie ukrywają zdziwienia, gdy młoda kobieta postanawia sama zająć się gospodarstwem. Nikogo natomiast nie dziwi już fakt, że o serce Betsaby zabiega aż trzech dżentelmenów: Gabriel, William oraz Franciszek. Jak ostatecznie potoczą się losy bohaterki i jakie będą wybory jej serca?

Nie ukrywam, że początkowo ta lektura szła mi niesamowicie opornie. Nie sądziłam, że mogę aż tak wolno czytać i skupiać się na samej tej czynności. Przyzwyczajona do współczesnych powieści, które są lekko i przyjemnie napisane oraz które czyta się błyskawicznie, nie potrafiłam "wbić" się w tą książkę. To wręcz przykre, jak bardzo przyzwyczajamy się do dzieł, które choć wciągające, niewiele sobą reprezentują i niewiele wartości przekazują. A klasyki, właśnie w stylu "Z dala od zgiełku" mają w sobie coś uroczego i magnetyzującego. Początek, jak napisałam, był trudny, ale przecież początki (prawie) zawsze są trudne. Dodajcie do tego irytujące zachowania i wybory głównej bohaterki... nie miałam pozytywnych myśli odnośnie tego, jak dalej potoczy się moja przygoda z tą lekturą. Na całe szczęście później jest o wiele lepiej i udało mi się docenić niepowtarzalny klimat tego dzieła.

Po przeczytaniu połowy zaczęłam odnajdywać zadziwiającą przyjemność w tym nieśpiesznym czytaniu, ponieważ mogłam się całkowicie poświęcić tylko i wyłącznie lekturze. A czytając "Z dala od zgiełku" właśnie tak trzeba zrobić, ponieważ poetycki język ego utworu tmusi zostać przez czytelnika stopniowo przyswojony. Choć nieco przydługie opisy przyrody bywały nieco nudne, to cała reszta reprezentuje się naprawdę nieźle. Akcja toczy się wolno i jednostajnie, ponieważ Thomas Hardy w głównej mierze skupił się na emocjach i rozterkach uczuciowych bohaterów.

"Z dala od zgiełku" zostało wydane w 1874 r. i jest to książka ponadczasowa, w której przekazane wartości nigdy nie zostaną umniejszone wraz z upływem czasu. Wybory życiowe Betsaby mogą budzić w czytelniku irytacje, ale z czasem odkryje on, iż główna bohaterka jest niczym innym jak osobą, która, aby istnieć potrzebuje drugiej osoby. Dlaczego? Dlatego, że każdy człowiek jako istota społeczna ma pragnienie miłości, przyjaźni i zrozumienia. Choć ja nie gustuję w tego rodzaju powieściach, to wiem, że wiele osób tak, bowiem "Z dala od zgiełku" to w końcu ciepły, może niekiedy naiwny romans, ale taki, który wywołuje na twarzy uśmiech.
"Słabość jest podwójnie słaba, gdy nachodzi człowieka po raz pierwszy."
Moja ocena: 6/10

wtorek, 4 sierpnia 2015

Konkurs!

A więc w końcu nadszedł czas na obiecany konkurs. :)

1. Organizatorką konkursu jestem ja, Rosemarie autorka bloga "my heaven of books".
2. Konkurs rozpoczyna się od 4 sierpnia 2015 i będzie trwał do 18 sierpnia 2015. Zgłoszenia nadesłane po wyznaczonym terminie, nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w ciągu 14 dni od jego zakończenia.
4. Udział w konkursie mogą wziąć wyłącznie osoby zamieszkałe na terenie Polski, nie wysyłam książek za granicę.
5. Nagrodą w konkursie będą dwie poniższe książki, które pochodzą z mojej własnej biblioteczki:
 
("Clariel" to egzemplarz przedpremierowy!)
6. Zwycięzca będzie miał 3 dni na wysłanie mi swojego adresu na mojego maila (xrosemarie@wp.pl), abym mogła wysłać nagrodę. W przypadku, gdy nie otrzymam żadnej odpowiedzi wybiorę innego zwycięzcę.
7. Książka zostanie wysłane do zwycięzcy w ciągu 14 dni od momentu otrzymania adresu do wysyłki.
8. Aby wziąć udział w rozdaniu:
a) w rozdaniu mogą wziąć udział osoby posiadające lub tez nieposiadające bloga.
b) należy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie poprzez standardowe "zgłaszam się" oraz wybrać 2 książki, którą chce się wygrać
c) w komentarzu należy podać swojego maila 
d) trzeba zostać publicznym obserwatorem mojego bloga (w bloggerze) i podać w komentarzu nazwę, pod jakim nickiem się go obserwuje
e) na swoim blogu należy zamieścić widoczny niżej baner konkursowy, powinien on linkować do tego postu (w komentarzu należy dokładnie określić, gdzie go znajdę) w przypadku zgłoszeń osób nieposiadających bloga, należy udostępnić baner konkursowy na facebooku
f) należy polubić fanpage bloga, który znajduje się pod TYM linkiem
g) zwycięzcę wybiorę drogą losowania
 
A oto baner:
 
Powodzenia!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Joelle Charbonneau - Testy

Autor: Joelle Charbonneau Tytuł: Testy Wydawnictwo: YA! Liczba stron: 380

Sięgając po pierwszy tom otwierający cykl Testy nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Uwielbiam dystopie i zawsze sięgam po książki z tego gatunku, po prostu nie mogę sobie darować ich nieprzeczytania. "Testy" miałam na radarze już od bardzo długiego czasu, a porównania do świetnych "Igrzysk śmierci" tylko pobudzały moją ciekawość. Dodajcie do tego liczne pochlebne recenzje na temat tej serii i cóż - po prostu nie mogłam jej sobie darować. I całe szczęście, bo bym wiele straciła!

Wojna Siedmiu Faz nieodwracalnie zmieniła Ziemię w jałowe zgliszcza. Jednak mimo to ludzkości udało się przetrwać, powstały liczne kolonie oraz ich stolica - miasto Tosu. Ludzie zaczęli więc stopniowo odbudowywać ziemię. Powstał też nowy system - Testy. Do Testów zostaje zakwalifikowana garstka wybrańców, która jeśli ostatecznie ukończy tą wymagającą próbę - będzie mogła podjąć studia na Uniwersytecie.

Szesnastoletnia Malencia Vale, mieszkanka Kolonii Pięciu Jezior zawsze starała się być pilną uczennicą, aby zakwalifikować się do Testów. Gdy się to jej udaje, jest niezwykle podekscytowana, ale gdzieś tam w środku jest niepewna tego, jak wyglądają same Testy... Tak naprawdę będąc w tym nowym miejscu nie będzie mogła ufać nikomu, bo jej przyjaciel ostatecznie może okazać się jej wrogiem. Jednak czy zaufa Tomasowi, z którym zaczyna ją łączyć coraz więcej?

Pierwsze słowo, które przyszło mi namyśl tuż po skończeniu lektury to: niesamowita. Dawno nie czytałam tak magnetyzującej i wciągającej książki jak "Testy". Skończyłam ją w jeden dzień, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam się od niej oderwać. Zaczynałam sprzątać, po czym po chwili i tak wracałam do czytania, ponieważ świadomość tego, co przechodzi bohaterka, wprost nie pozwalała mi się skupić na moich obowiązkach. To jest jedna z tych powieści, które prostu trzymają w napięciu już od pierwszej strony i aż do samego końca. Powiedzenie, że nie mogłam się oderwać od tej pasjonującej lektury byłoby ogromnym niedopowiedzeniem, ja wręcz wbijałam w nią swoje oczy, ciekawa tego, co wydarzy się dalej.

Wojna Siedmiu Faz to moim zdaniem pomysł, który zdecydowanie się sprawdził. Wprawdzie Joelle Charbonneau w pierwszym tomie swojego cyklu jedynie zarysowała tą koncepcję, ale już widać, że można wyciągnąć z niej wiele interesujących wątków. Wszystko zależy od autorki, od tego, w jaki sposób zdecyduje się ona pociągnąć kierunek akcji, a możliwości ma bardzo wiele. Sam fakt, że ludzie mogą być na tyle okrutni, aby wywołać tak przerażającą w skutkach wojnę jest mrożący krew w żyłach. Jeśli chodzi o wspomniane konsekwencje... Nieraz w czasie lektury "Testów" nie mogłam uwierzyć, co człowiek jest wstanie zrobić drugiemu człowiekowi. Obszar poza koloniami jest prawdziwą niewiadomą, ponieważ poprzez zrzucenie bomb został on silnie napromieniowany. Zwierzęta się zmutowały, ale nie tylko. Czają się tam o wiele bardziej zatrważające stwory...

Jesteście gotowi na "Testy"? Książkę, która ma nie tylko interesującą koncepcję dystopii, ale także i dynamiczną i wartką akcję, która gwarantuje niezapomnianą podróż. Nieraz w czasie czytania towarzyszyło mi przyśpieszone bicie serca, bowiem naprawdę zaangażowałam się w historię Cii oraz Tomasa. Kibicowałam im i wierzyłam, że uda im się przejść tą niesamowicie przerażającą próbę, do której zostali zmuszeni. Wszystkie upadki i wzloty przeżywałam razem z nimi. Świat w cyklu Testy budzi strach, ponieważ jest nieznany i pełen zagrożeń czyhających na każdym kroku. Nie chciałabym w takim żyć, ale o takim czytać jak najbardziej! Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

sobota, 1 sierpnia 2015

Stos #6/2015

Hej! Dzisiaj przychodzę do Was ze zdjęciem moich zdobyczy z lipca. Miałam je wstawić wczoraj, ale kompletnie o tym zapomniałam przez remont w domu. Właśnie on też jest przyczyną, że w tym tygodniu przeczytałam dosyć mało, a książek przybywa.:) Miesiąc temu pisałam do Was zmartwiona i zestresowana, czy się dostanę na wymarzone studia... A więc śpieszę informować, że się dostałam! Już w październiku zacznę studiować filologię angielską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jestem bardzo podekscytowana, ale też wiadomo - zestresowana. Czeka mnie przeprowadzka do nowego miejsca i nowi ludzie, ale myślę, że jakoś to będzie. Chyba jestem straszną panikarą...

1. Samantha Young - "Cofnąć czas" - (recenzja).
2. Michelle Hodkin - "Mara Dyer. Zemsta".
3. Joelle Charbonneau - "Testy" - już zaczęłam czytać i jest obiecująco! Zdecydowanie moje klimaty.
4. Kami Garcia & Margaret Stohl - "Niebezpieczne złudzenie" - (recenzja).
5. Thomas Hardy - "Z dala od zgiełku" - też już zaczęta, ale póki co idzie mi opornie. Ciekawy pomysł, ale trzeba się w nią "wbić", bo warsztat pisarski jest dosyć poetycko stylizowany.
6. Gayle Forman - "Ten jeden dzień" - (recenzja).
7. Margaret Peterson Haddix - "Wśród ukrytych, wśród oszustów".
8. Deborah Install - "Robot w ogrodzie" - niezapowiedziana przesyłka od wydawnictwa, z którym nawet nie współpracuję. Raczej jej nie przeczytam, może oddam ją na jakiś konkurs, więc stay tuned!
9. Katarzyna Kwiatkowska - "Zbrodnia w szkarłacie".
10. Brandon Senderson - "Z mgły zrodzony" - to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora i narazie jest super!

Coś Was zainteresowało? Co polecacie, a co odradzacie?