my heaven of books

niedziela, 31 maja 2015

Stos #4/2015

Hej! Na dzisiaj przygotowałam dla Was zdjęcie moich najnowszych zdobyczy książkowych. Jest ich mało, ale przecież liczy się jakość, a nie ilość. ;) Poza tym maj był dla mnie dosyć intensywnym i stresującym miesiącem, więc głównie skupiałam się na tym, aby przebrnąć przez tą maturę, więc czytanie, a tym bardziej recenzowanie książek nie mieściło się w zakresie moich sił. W końcu zaczynam czytać powieści, które kurzą się już na mojej półce od dłuuugiego czasu i błagają o przeczytanie. Ech, tak to już ze mną jest, że najchętniej czytałabym same nowości, a lektury, które kupiłam już dawno temu leżą jakieś zapomniane. W każdym razie wolnego czasu mam aż w nadmiarze i stopniowo mam zamiar ukończyć wszystkie książkowe zaległości. A jak Wam poszła matura (o ile ją zdawaliście)? Macie jakieś specjalne plany na wakacje? ;) A tymczasem...


1. Cecelia Ahern - "Kiedy cię poznałam" - od wyd. Akurat
2. Colleen Hoover - "Hopeless" - zakup własny - (recenzja)
3. Diana Gabaldon - "Uwięziona w bursztynie"- od wyd. Świat Książki - moja aktualna lektura.
4. Gena Showalter - "Alicja. Królowa zombi" - od wyd. Mira Harlequin - zacznę ją czytać tuż po skończeniu "Uwięzionej..."


Coś Was zainteresowało?

poniedziałek, 25 maja 2015

Tricia Rayburn - Głębia

Autor: Tricia Rayburn Tytuł: Głębia (tom 2) Wydawnictwo: Dolnośląskie Liczba stron: 367

Po tragicznej śmierci swojej siostry życie Vanessy Sands zaczyna w końcu wracać do normy. Rozpoczyna ona ostatni rok swojej nauki w liceum i ma nadzieję, że wszystko w końcu się ułoży, i będzie ona mogła zostawić przeszłość za sobą. Nie jest to jednak takie proste, bowiem wszystko co wie o swojej rodzinie jest kłamstwem. Między nią a Simonem także wszystko zaczyna się psuć, ponieważ dziewczyna boi się wyznać mu prawdę. Jakby było tego mało, Vanessa nie jest do końca przekonana, czy syreny z Winter Harbor naprawdę nie żyją...

Niedawno miałam okazję zapoznać się z cyklem, którego motywem przewodnim są syreny. Został on stworzony przez Tricię Rayburn i składa on się z trzech części: "Syreny", "Głębi" i "Mrocznej toni". Od samego początku, gdy tylko ta seria pojawiła się w Polsce, byłam nią zaciekawiona i to nie tylko przez wgląd na piękne, klimatyczne okładki. Syreny to temat, który nie jest często poruszany w powieściach, których grupą docelową jest młodzież, a więc nic dziwnego, że moja fascynacja została rozbudzona. I niestety, nie została ona do końca zaspokojona. Już w prequelu zauważyłam, że autorka słabiutko rozwinęła wątek tych niesamowitych istot, jakimi są syreny, ale stwierdziłam, iż w sequelu na pewno ulegnie to zmianie. Niestety, tak się nie stało. W zasadzie cała fabuła "Głębi" opiera się w sumie na... niczym. Główna bohaterka, Vanessa, swobodnie lawiruje sobie pomiędzy różnymi wydarzeniami, ale tak naprawdę nie ma żadnego jednego wątku, który ładnie scalałby wszystko w spójną, nierozerwalną całość. Pojawiają się nowi bohaterowie i to chyba oni według Rayburn są ważniejsi niż same syreny, które zostały potraktowany bardzo po macoszemu.

Czym są syreny według autorki? W zasadzie są praktycznie normalnymi ludźmi. Dobra, muszą zanurzać się w słonej wodzie i takową pić, ale to dla mnie trochę za mało. A, nie zapomnijmy o tym, że przyciągają one męski wzrok, zważywszy na ich atrakcyjność. W sumie to nic więcej. W ogóle dziwię się Tricii Rayburn, że zdecydowała się na poruszenie motywu syren, skoro nie potrafiła go udźwignąć i zamiast tego wcisnęła swoim czytelnikom bardzo uproszczoną i ubogą wersję. Po lekturze "Głębi" już się przyzwyczaiłam i ochłonęłam z ideą, że syreny w tym cyklu stanowią jedynie tło dla rozterek głównej bohaterki.

"Głębia" nie jest kontynuacją, na którą liczyłam. Fakt, przeczytałam ją równie szybko, jak "Syrenę", ale o ile na mankamenty w pierwszym tomie można przymknąć oczy, o tyle w drugim rzucają się one w oczy niczym jaskrawy neon. Gdzie te syreny, ja się pytam? Dobrze, że chociaż warsztat pisarski autorki nie uległ zmianie i całą książkę czytało się szybko, i przyjemnie. Mam już "Mroczną toń" na swojej półce i niedługo ją przeczytam. Ciekawi mnie jednak, czy finałowa część okaże się lepsza...
Moja ocena: 5/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

niedziela, 24 maja 2015

Colleen Hoover - Hopeless



Autor: Colleen Hoover Tytuł: Hopeless Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 379

"Hopeless" to jedna z tych książek, o których nieustannie gdzieś się słyszy. Jest ona na tyle wszechobecna w Internecie, że w końcu chcąc nie chcąc, kojarzy się jej okładkę. Pewnego dnia, odwiedzając księgarnię, w końcu postanowiłam, że chcę sama się przekonać, co jest w tej powieści tak urzekającego i magnetyzującego. I chyba nie ma mi się co dziwić - po tylu zachwytach nie mogłam sądzić inaczej. Nawet ja nie mogłam oprzeć się pokusie zapoznania się z twórczością amerykańskiej pisarki Colleen Hoover. A musicie wiedzieć, że ogromnie obawiałam się rozczarowania. Cóż - jak się okazało - nie miałam żadnych podstaw do obaw. Nadal jestem w szoku, tak dobra była to lektura!

Główną bohaterką "Hopeless" jest siedemnastoletnia Sky Davis. Wiedzie ona spokojne życie ze swoją matką, mając za jedyną przyjaciółkę osobę, o której krążą plotki różnej maści. Dziewczyna całe życie była uczona w domu, ale pewnego dnia postanawia zapisać się do liceum i to tam ukończyć ostatni rok nauki. Nie wszystko jednak idzie po jej myśli, a gdy poznaje Deana Holdera, jej życie odmienia się na zawsze... Kim on jest i dlaczego wzbudza w niej tak intensywne uczucia, jak nikt nigdy dotąd?

Muszę przyznać, że początek lektury nie był zachęcający. Wzajemne obrzucanie się przyjaciółek przekleństwami nie jawiło mi się w pozytywnych barwach. Ja jednak zawsze staram się dawać książkom szansę i nie skreślać ich po przeczytaniu kilkunastu stron. Z "Hopeless" także tego nie zrobiłam, zresztą ciężko mi się dziwić, w końcu wydałam na tą powieść swoje pieniądze i miałam nadzieję, że nie będą one zmarnowane. Na całe szczęście, wniknęłam cała sobą w tą historię już w momencie, gdy pojawił się Holder. Naprawdę rozumiem co jest tak dobrego w twórczości Colleen Hoover i dlaczego jej dzieła są tak popularne nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim za granicą. W prawdzie "Hopeless" to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale z pewnością nie ostatnie. Już śpieszę wyjaśniać, co mi się tak spodobało.

Fabuła to zdecydowanie największy atut tej lektury. Spodziewałam się banalnej historyjki, która choć mało ambitna, z powodzeniem umili mi czas. Dostałam znacznie więcej. To, co stworzyła Hoover to pełnoprawny, emocjonujący romans. Gołym okiem widać, że autorka przemyślała sobie wszystko bardzo dokładnie, zanim przystąpiła do pisania. Wszystko jest spójne i dopracowane, przez co całą książkę czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Oprócz tego warsztat pisarski tej autorki jest wprost wymarzony do tego rodzaju dzieł, czyli New Adult. Nim zauważyłam, upłynęły całe godziny, tak "Hopeless" mnie wciągnęło. Co ja piszę. Nie wciągnęło, a wręcz pochłonęło!

Ostatnimi czasy gatunek New Adult stał się bardzo popularny. Nic dziwnego - są to książki, przy których można się zrelaksować. U Hoover jednak dodatkowo wywołują one emocje, a nie każda powieść potrafi wywołać tak duże wrażenie na czytelniku. Ja sama jestem dość sceptyczną osobą, a romanse rzadko wywołują u mnie jakieś większe uczucia, "Hopeless" jednak tak zrobiło. Nieraz czułam łzy pojawiające się w moich oczach, tak sugestywne były opisy. Właśnie fakt, iż ta lektura jest niezwykle emocjonująca, sprawia, że nie sposób nie czytać jej z zaangażowaniem. A gdy czytelnik się angażuje - przeżywa wszystko wraz z cudownymi bohaterami. W czasie czytania owładnęły mną sprzeczne emocje, z jednej strony chciałam czytać coraz szybciej, aby dowiedzieć się, jak dalej potoczy się akcja, natomiast z drugiej strony... Nie chciałam, żeby to był koniec tej wspaniałej historii.

"Hopeless" absolutnie mnie nie rozczarowało. Ta książka wywołuje w czytelniku słodko-gorzkie pokłady emocji. Gwarantuję, że ciężko będzie Wam przewidzieć jakim torem potoczy się fabuła, ale z pewnością ją pokochacie. Bohaterowie są na tyle realni, że nie sposób się nie zaangażować w ich losy. Już nie mogę się doczekać, gdy zapoznam się z kolejnymi dziełami Colleen Hoover!
Moja ocena: 10/10

wtorek, 19 maja 2015

Alexandra Bracken - Po zmierzchu


Autor: Alexandra Bracken Tytuł: Po zmierzchu Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 510

W GŁĘBI MROKU KRYJE SIĘ NIEGASNĄCE DOBRO

Mroczne umysły to trylogia autorstwa amerykańskiej pisarki Alexandry Bracken. Są to książki z list bestsellerów "New York Timesa". Cykl ten został rozpoczęty pierwszym tomem pt. "Mroczne umysły", a następnie kontynuowany w sequelu "Nigdy nie gasną". W ostatniej, a zarazem finałowej części "Po zmierzchu" pokochana przeze mnie całym sercem historia zmierza do nieubłaganego końca. Jesteście ciekawi jakie są moje wrażenia? W takim razie zapraszam do przeczytania mojej recenzji!

MROCZNE UMYSŁY NIGDY NIE GASNĄ PO ZMIERZCHU

Siedemnastoletnia Ruby Daly przeszła przez prawdziwe piekło. Dosłownie. Od momentu, gdy dzieci zaczynały chorować na tajemniczą przypadłość w skrócie nazywaną OMNI, jej życie zmieniło się na zawsze. Polegała ona na tym, iż większość młodych osób zaczynało przejawiać nadnaturalne zdolności. Zostały one sklasyfikowane zależnie od umiejętności różnymi kolorami. Stąd wzięły się też nazwy: Zieloni, Niebiescy, Czerwoni, Żółci i Pomarańczowi. Dzieci zostały bezlitośnie zamknięte w przerażających obozach, gdzie były poddawane katorżniczej pracy i mieszkały w haniebnych warunkach. Ruby, nasza główna bohaterka mieszkała w jednym z pierwszych, a zarazem najgorszych obozów - Thurmond. Wyszła stamtąd jednak o wiele silniejsza...

Ruby wraz ze swoimi przyjaciółmi wyruszają w drogę do bezpiecznej kryjówki, gdzie w spokoju chcą przygotować się do rozpoczynającej się rebelii. Chcą wyzwalać obozy i ratować dzieci. Jest to tak samo ciężkie, jak brzmi, a aby to zrobić - dziewczyna będzie musiała podjąć wiele trudnych decyzji. A jeden fałszywy ruch może wzniecić iskrę, która podpali świat.

Długo się zastanawiałam jaką ocenę wystawić finałowej części. Poprzednim z czystym sumieniem wystawiłam dziesiątki. Zachwyciły mnie i totalnie wciągnęły w swój świat. Jeśli chodzi o "Po zmierzchu"... podobał mi się ten tom, jednak nie tak bardzo jak poprzednie. Alexandra Bracken powoli rozwijała akcję i to w głównej mierze zaważyło na tej dziewiątce, zamiast dziesiątki. Na początku czułam się, jakbym czytała inną powieść, a nie finał jednej z moich ulubionych serii! Gdzie podział się ten dynamizm? Cóż - na całe szczęście dynamiczna i wartka akcja wróciła po około dwustu stronach, wtedy już nie mogłam się oderwać od lektury i dosłownie spijałam każde słowo z kartek. To nie tak, że te pierwsze dwieście stron było nudne, bo prostu czegoś mi w nich zabrakło. Kolejny minus "Po zmierzchu" to mała ilość obecności Liama! Nie rozumiem jak tak można. Najpierw stworzyć tak cudowną postać, sprawić, że czytelnik ją pokocha, a następnie tak potraktować fanów. W "Mrocznych umysłach" bohater ten skradł moje serce, w "Nigdy nie gasną" ubolewałam nad tym, jak rzadko się pojawiał, a tymczasem w trzecim tomie ma miejsce to samo. Może to głupia ja narzekam, bo tak go uwielbiam i dla mnie mógłby się pojawiać na każdej stronie wraz ze swoim uśmieszkiem i akcentem z południa. Może przesadzam, ale poczułam jednak pewien niedosyt.

No i moi drodzy na tym kończą się minusy. Co za emocje! "Po zmierzchu" to niesamowita książka i idealne zwieńczenie całej świetnej trylogii. Autorka stopniowo budowała napięcie w każdej części, a w ostatniej sięgnęło wręcz ono zenitu. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zakończenia dla bohaterów, których tak mocno pokochałam. Nie chcę sypać żadnymi spojlerami, ale wydaje mi się, że fani powinni poczuć się usatysfakcjonowani. Alexandra Bracken gładko zamknęła wszystkie wątki, ale pozostawiła też niektóre otwarte, przez co czytelnik może sam sobie dopowiedzieć resztę. I osobiście ja jestem ogromną fanką zakończeń tego typu. Pozwalają mi one samej domyślić, co będzie dalej i jak potoczą się losy moich ulubionych postaci. Każdy z nas ma swoją wyobraźnię, a więc do dzieła!

"Po zmierzchu" dostarczyło mi niesamowitych i niezapomnianych emocji, zresztą tak jak w przypadku poprzednich części. Ogromnie się cieszę, że mogłam przeczytać tak świeżą i oryginalną dystopię. W czasie lektury wiele razy czułam przyśpieszone bicie serca i wypieki na twarzy. To cudowne, jak dobra książka może oddziaływać na emocje czytelników. Mroczne umysły to jedna z najlepszych serii, jakie miałam okazję kiedykolwiek przeczytać i z czystym sumieniem polecam ją każdemu. A tymczasem z niecierpliwością wyczekują kolejnych dzieł naszej utalentowanej i młodej pisarki Alexandry Bracken.
"Pamiętałam, że życie lubi dodawać skrzydeł tylko po to, by zaraz mi je podciąć."  
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

środa, 13 maja 2015

J.D. Horn - Wiedźmy z Savannah. Ród

Autor: J.D Horn Tytuł: Wiedźmy z Savannah. Ród Wydawnictwo: Feeria young Liczba stron: 330

Wszelkie motywy paranormalne w literaturze ogromnie mnie fascynują. Wprost uwielbiam trzymać w swoich dłoniach książkę o nie tylko pięknej okładce, ale także i równie intrygującym opisie. J.D. Horn w swoim cyklu porusza oczywiście temat czarownic. Dawno nie czytałam powieści z tymi istotami nadnaturalnymi, więc byłam bardzo ciekawa, jak ta autor spisze się w swoim zadaniu. Jesteście ciekawi mojej recenzji? W takim razie zapraszam do lektury!

Dwudziestoletnia Mercy Talor jest członkinią nietypowej rodziny. Cała jej familia została obdarzona mocami, jednak ona jest jedyną, która ich nie posiada. Wyobrażacie sobie jak musi wyglądać jej życie w otoczeniu magii, prawda? Pewnego dnia jedno wydarzenie sprawia, że wszystko odmienia się na zawsze... A gdy ginie głowa rodziny Taylorów rozpoczyna się poszukiwania winnego.

"Ród" to pierwszy tom cyklu Wiedźmy z Savannah. Już teraz wiem, że na pewno sięgnę po kolejne. To, co chyba najbardziej mi się spodobało to fakt, iż autorowi udało się wyrwać z nikczemnych szpon schematu. Mam tutaj namyśli fakt, iż główna bohaterka została obdarzona przez J.D. Horn... brakiem mocy! Nietypowe, prawda? Przez to można zakładać, że akcja jest nudna i bez polotu, ale to ostatnia rzecz, jaką bym powiedziała na temat tej książki. Mercy, choć nie dysponuje magią - budzi w czytelniku jeszcze większą ciekawość. Jakimś cudem udaje jej się wplątać w niezliczoną ilość złych sytuacji. Jeśli chcecie wiedzieć, czy udaje jej się wychodzić z opresji cało, będziecie musieli sami się przekonać!

Z powieści J.D. Horn bije klimat, nie tylko z samej okładki, ale także i równie magnetyzującej treści. Motyw czarownic od zawsze mnie pasjonował, ponieważ osobiście uważam, że można z niego stworzyć wiele interesujących koncepcji. Pisarze mają praktycznie nieograniczone umiejętności i swoją własną wyobraźnię do wykorzystania. Ten autor zdecydowanie z tego wybrnął. Fabuła "Rodu" jest spójna i dopracowana, natomiast bohaterowie zostali wykreowani tak, że czytelnik nie wie komu tak naprawdę ufać. Dodajcie do tego lekki, niezwykle przystępny warsztat pisarski i wciągająca lektura gwarantowana!

Świetnie się bawiłam w czasie lektury "Rodu", właśnie tego rodzaju książki poszukiwałam w ostatnich, dosyć stresujących dla mnie dniach. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to fakt, że dzieło to jest zdecydowanie za krótkie! Większa ilość stron przyniosłaby więcej możliwości, większe pole do manewru i rozbudowania fabuły. Niemniej, jestem bardzo zadowolona i polecam! Klimat tej powieści na pewno przypadnie do gustu fanom gatunku.
Moja ocena: 7/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

czwartek, 7 maja 2015

Diana Gabaldon - Obca

 
Autor: Diana Gabaldon Tytuł: Obca Wydawnictwo: Świat Książki Liczba stron: 709

Ostatnio coraz głośniej jest o książce autorstwa amerykańskiej pisarki Diany Gabaldon. "Obca" oryginalnie została wydana w 1991 roku, niedawno wydawnictwo Świat Książki podjęło się wznowienia wydania. Cóż - nie da się ukryć, że ku uciesze wielu fanów, w tym moim. Zapewne słyszeliście o tej powieści za sprawą serialu, który miał swoją premierę w ubiegłym roku. Cudem powstrzymywałam się, żeby go nie oglądać. Najpierw chciałam przeczytać pierwowzór, żeby później w spokoju oddać się seansowi. Nic więc dziwnego, że w stosunku do "Obcej" miałam bardzo wysokie wymagania. A i tak zostałam zaskoczona... Diana Gabaldon zdecydowanie wie, jak sprawić, że czytelnik się nie oderwie od lektury. Choćby nie wiem jak chciał, choćby nie wiadomo ile obowiązków go goniło. To dzieło jest naprawdę zachwycające!

Jest rok 1945. Claire Randall wraca z frontu wojennego, gdzie pracowała jako pielęgniarka w  szpitalu polowym. Wraz ze swoim mężem - Frankiem, postanawiają spędzić wakacje w malowniczej Szkocji. Nic jednak nie przebiega tak, jak nasza główna bohaterka myślała. Zbieg okoliczności i tajemnicze moce sprawiają, że nagle ląduje w XVIII wieku, a konkretnie w 1743 roku. Claire, aby przeżyć będzie musiała nie tylko dostosować się do nowych czasów, ale także odeprzeć oskarżenia, które będą na nią spadać. Czy uda jej się przeżyć w całkowicie nowym miejscu? I jak poradzi sobie ona z pewnym intrygującym Szkotem Jamie'm Fraser'em?

Powieść historyczna. Taki gatunek głównie reprezentuje powieść "Obca". Jedna kluczowym słowem jest "głównie", ponieważ to, co udało się zrobić pisarce to coś więcej. Wiadomo przecież, że nie każdy lubi tego rodzaju książki. A jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości - to je rozwiewam. Diana Gabaldon połączyła historię i romans w jedną, spójną, i nierozerwalną całość. Całość, którą - warto zaznaczyć - czyta się w wypiekami na twarzy. Miałam okazję przeczytać kilka dzieł z tego gatunku, ale żadna z nich nawet w połowie nie jest tak dobra jak "Obca". Powieści historyczne trzeba po prostu umieć pisać - w taki sposób, aby umiejętnie nie tylko przykuć uwagę czytelnika, ale także zatrzymać ją na dłużej. A autorka miała tutaj utrudnione zadanie, ponieważ jej książka liczy sobie niewiele ponad siedemset stron. A wiecie co jest najlepsze? W żadnym momencie w czasie lektury nie odczuwałam nudy! Jak często może się zdarzyć coś takiego?

Ta płynność i finezja w czytaniu to głównie zasługa warsztatu pisarskiego Diany Gabaldon. Jest on nie tylko lekki i przystępny, ale także i niezwykle absorbujący. Spodobał mi się fakt, iż pisarka nie siliła się na górnolotne i poetyczne wyrażenia, ale stworzyła prostą w odbiorze powieść. Wartka akcja także nie uszła mojej uwadze, jakby inaczej, przecież wręcz nie mogłam się od "Obcej" oderwać. Tempo akcji nie jest dynamiczne, ale nie mamy tutaj do czynienia z kryminałem, a z romansem. A jeśli chodzi o sam romans...

Jest wspaniały! No po prostu nie mogę określić go inaczej. Relacja pomiędzy główną bohaterką, Claire Randall a Jamie'm Fraser'em jest naprawdę wyjątkowa. Moim zdaniem to jedna z najlepszych wykreowanych par literackich. Tworzą duet, który zawsze czymś potrafi rozbawić, a także i wzruszyć. To, jak wzajemnie się uzupełniają jest naprawdę świetne, ponieważ dodaje im tylko więcej realności. Ich więź rodzi się powoli, ale z czasem staje się coraz silniejsza. Dianie Gabaldon udało się uczynić ich relację pełną namiętności i pasji. Naprawdę ciekawie się czytało ich rozmowy i przekomarzania, pomimo tego, że oboje pochodzą z różnych wieków.

Jednym z wielu plusów "Obcej" jest także kreacja bohaterów na bardzo wysokim poziomie. Zawsze sobie cenię, gdy pisarzom udaje się nadać postaciom trochę indywidualnych cech. Może wydaje się to trywialne i normalne, bo przecież powinno być tak zawsze, ale uwierzcie - wcale tak nie jest. Osobowości w wielu książkach są czasami bezbarwne, kompletnie bez żadnego wyrazu i polotu. Diana Gabaldon nie popełniła tego błędu. Jej bohaterowie są realni, z krwi i kości, prawie jakby żywcem zostali wyrwani z rzeczywistości i umieszczeni na kartach powieści. Claire, główna protagonistka od początku zjednała sobie moją sympatię (choć dziwi mnie trochę to, że tak szybko przystosowała się do nowych czasów). To mocny i silny charakter, często wie, jak odpyskować i nawet się nie stara pohamować ostrego języka. A ja zawsze lubię, jak coś się dzieje. Za to Jamie... Do niego zdecydowanie można wzdychać. Jest honorowy, odważny i opiekuńczy zarazem. Z postaci drugoplanowych polubiłam Geilis. Dziwną, bardzo tajemniczą osobowość, z pazurem, podobnie jak Claire.

"Obca" ani trochę mnie nie rozczarowała. Liczyłam na świetny romans historyczny z pięknymi szkockimi krajobrazami, a otrzymałam to wszystko nawet z nawiązką. Nic dziwnego, że ta wielotomowa saga osiągnęła taki sukces, a serial, który powstał na jej podstawie zbiera pozytywne recenzje. Ten cykl to wręcz idealny materiał do przeniesienia na ekran. Już nie mogę się doczekać, gdy zacznę czytać kontynuację! Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10

Stos #3/2015

Hej! Na blogu jak widać ostatnio straszne pustki. Czasu brak, chęci brak, bo matura. A matura odbiera chęć do wszystkiego. ;) W każdym razie dzisiaj miałam ostatni dzień pisemnych, w przyszłym tygodniu ustny polski, a 19 maja ustny angielski i to już będzie koniec. Uff. Niby się mówi, że matura to bzdura, ale z drugiej strony - co bez niej zrobimy? :)
Na dzisiaj mam dla Was stos, ostatni pokazywałam prawie dwa miesiące temu. Muszę w końcu wrócić do regularności. Dzisiaj albo jutro postaram się jeszcze napisać recenzję "Obcej" Diany Gabaldon. A póki co...

Od lewej:
1. Tahereh Mafi - "Dar Julii" - zakup własny
2. Alexandra Bracken - "Po zmierzchu" - zakup własny
3. Tricia Rayburn - "Głębia" - od Publicatu
4. Tricia Rayburn - "Mroczna toń" - jw.
5. Beth Revis - "Cienie ziemi" - jw.
6. Beth Revis - "Milion słońc" - jw.
7. Samantha Shannon - "Zakon Mimów" - przedpremierowa niespodzianka od wyd. SQN (recenzja)
8. Kody Keplinger - "Duff" - od wyd. Mira Harlequin (recenzja)
9. Kathryn Taylor - "Barwy miłości" - przedpremierowo od wyd. Akurat (recenzja)
10. J.D. Horn - "Wiedźmy z Savannah. Ród" - od wyd. Feeria Young
11. Rebecca Donovan - "Biorąc oddech" - jw. (recenzja)
12. Cristina Moracho - "Althea & Oliver" - jw. (recenzja)
13. C.C Hunter - "Szepty o wschodzie księżyca" - jw. (recenzja)
14. Rysa Walker - "Podróże w czasie" - jw.
14. Diana Gabaldon - "Obca" - od wyd. Świat Książki - prawie przeczytana, recenzja na dniach.

Coś Was zainteresowało?

Przypominam jeszcze o konkursie. :) 2 książki do wygrania!

Konkurs!