my heaven of books

poniedziałek, 30 marca 2015

Beth Revis- Milion słońc

Autor: Beth Revis Tytuł: Milion słońc (tom II) Wydawnictwo: Dolnośląskie Liczba stron: 371

Na pokładzie "Błogosławionego" zmierzającego na nową planetę Centauri-Ziemię zapanował pozorny spokój po obaleniu dyktatury Najstarszego. Spokój ten jednak bardzo szybko zaczyna znikać, gdy obywatele nie są już kontrolowani przez lekarstwo nazywane fidusem. Wybuchają zamieszki, protesty. Ludzie nie chcą godzić się na rządy Starszego, chcą sami wybrać swojego władcę. Bunt przybiera coraz większe rozmiary, gdy nieoczekiwanie ktoś zostaje zamordowany.

Starszy, mając przy swoim boku mieszkankę Ziemi - Amy, pragnie za wszelką cenę ukrócić protesty i przywrócić "Błogosławionego" do stanu świetności. To jednak nienależy do najłatwiejszych zadań, a z czasem wychodzi na jaw, że nic nie jest takie, jakie się wydawało... Nowa planeta wydaje się być celem, do którego nigdy nie uda im się dotrzeć.

Pierwszy tom tej trylogii, "W otchłani" zachwyca pod wieloma aspektami. Beth Revis stworzyła oryginalną, pasjonującą książkę, którą czytałam z wypiekami na twarzy. Dosłownie! A niewiele dzieł jest w stanie właśnie to ze mną zrobić. Dystopia tej autorki została stworzona na naprawę mocnych fundamentach, bowiem postanowiła ona połączyć oba gatunki i stworzyć jedną, spójną całość. Całość, która nie przypominałaby nic, co bym wcześniej czytała. Muszę przyznać, że ta intrygująca mieszanka dystopii i sci-fi totalnie mnie w sobie rozkochała. Nic więc dziwnego, że nie zwlekałam długo z sięgnięciem po sequel, "Milion słońc".

"W otchłani" to zaledwie wstęp do większej historii, a mimo to ciekawi czytelnika. Jeśli chodzi o "Milion słońc", to tutaj zaczyna się właściwa akcja, pełna tajemnic i intryg, które ja starałam się rozwiązywać razem z moimi ulubionymi bohaterami. A wcale tak łatwo i przewidywalnie nie było. Z czystym sumieniem mogę napisać, że większości wydarzeń po prostu nie przewidziałam. Zagadka goniła zagadkę, zmierzając do nieuchronnego końca. To, wraz z połączeniem lekkiego i przystępnego warsztatu pisarskiego Beth Revis sprawiło, że nie mogłam się oderwać aż do ostatniego rozdziału. Czytanie tej książki to tylko i wyłącznie sama przyjemność, która z powodzeniem sprawi, że oderwiecie się od rzeczywistości na kilka wieczorów.

Narracja dwutorowa, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu to strzał w dziesiątkę. Daje przede wszystkim czytelnikowi większe pole do manewru i starania się rozwikłania zagadki. Dzięki temu mogłam obserwować, jak Starszy zmaga się z trudnymi aspektami posiadania władzy oraz jak Amy podąża za wskazówkami znienawidzonej przez siebie osoby i dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy o planecie, która jest ich celem...

"Milion słońc" podobało mi się niemniej niż "W otchłani". Beth Revis zdecydowanie trzyma wyrównany poziom i mam nadzieję, że w finałowej części, "Cieniach ziemi" zaskoczy mnie jeszcze bardziej. Coś czuję, że będzie to niezapomniana przygoda i na długo nie będę mogła wyrzucić tej trylogii ze swojej głowy.
Moja ocena: 8/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

sobota, 28 marca 2015

Veronica Rossi - Przez bezmiar nocy

Autor: Veronica Rossi Tytuł: Przez bezmiar nocy Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 349

Po miesiącach rozłąki Aria i Perry znowu są razem. Nic jednak nie układa się tak, jak powinno, bowiem chłopak został Wodzem Krwi plemienia Fal i ich wspólna przyszłość nie zapowiada się zbyt pozytywnie. Aria jest Osadniczką, a mieszkańcy wioski w żadnym wypadku nie są skorzy, aby to zaakceptować.

Na domiar własnych problemów Perry'ego i Arii, burze eterowe nasilają się i zaczynają pojawiać się z coraz większą częstotliwością. Oboje będą pragnęli odnaleźć mitologiczne miejsce, o których mówi się jedynie w legendach. Czy Wielki Błękit istnieje naprawdę? I czy uda im się do niego dotrzeć, nim będzie za późno?

Gdy przeczytałam "Przez burze ognia" byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona i usatysfakcjonowana. Co więcej - Rossi prequelem swojej trylogii absolutnie skradła moje serce! Pokochałam wykreowany przez nią świat, stworzony od samych podstaw, ale z dużą precyzją i pomysłowością, co w dystopii jest ogromnie ważne, wręcz kluczowe. Tak początek zapowiedział tym samym intrygującą serię, której fani tego gatunku - w tym ja - po prostu nie mogą sobie darować. Z utęsknieniem wyczekiwałam, gdy w moje ręce trafi kontynuacja - "Przez bezmiar nocy". Po cichu miałam nadzieję, że nie okaże się gorsza, tak jak zazwyczaj bywa w przypadku sequeli. Rossi udało się jednak wyrwać z tej przykrej przypadłości wielu pisarzy i w efekcie stworzyła jeszcze lepszą, jeszcze bardziej emocjonującą książkę!

"Przez bezmiar nocy" jest podzielona na dwie narracje, tak jak miało to miejsce w przypadku pierwszego tomu. Czytelnik ma okazję obserwować rozwój akcji z dwóch punktów widzenia: Arii i Perry'ego. Tym samym miałam wgląd w myśli głównych bohaterów, co po prostu uwielbiam. Nic tak nie dodaje smaczku dobrej lekturze, jak większa obecność świetnie wykreowanych postaci. W tej części nie było zbyt dużo momentów jednego z moich ulubionych duetów romantycznych, ale da się to przeżyć właśnie dlatego, że podzielona narracja sprawia, iż czytelnik w istocie nie odczuwa braku tych postaci i co więcej - może zobaczyć, jak funkcjonują oddzielnie. Wątek miłosny w tego rodzaju powieściach jest dla mnie istotny, ale zdecydowanie bardziej cenię sobie dobrą kreację osobowości, a tacy właśnie są Aria i Perry, podobnie jak bohaterowie drugoplanowi jak Roar. Napisałam, że ciekawie jest obserwować poszczególne osoby "funkcjonujące oddzielnie" i mam przez to namyśli, że mało momentów Arii i Perry'ego wyszło tylko tej książce na dobre, bo dzięki temu mogłam się więcej dowiedzieć o cechach ich charakterów, niż patrzeć tylko na nich przez pryzmat ich związku. Pamiętajcie - co za dużo to niezdrowo i we wszystkim należy zachować umiar. Relacja tych dwóch ludzi, osoby z innych światów właśnie dlatego jest tak szalenie interesująca, ponieważ potrafią oni zaintrygować czytelnika, a nie wzbudzać nim politowanie, zbyt przesadzoną ilością wspólnych scen.

Dlaczego tak pokochałam ten cykl? Na to złożyło się kilka czynników. Pomysłowość i oryginalność autorki po prostu mnie urzekła! Stworzona przez nią dystopia wciąż potrafi zaskoczyć pewnymi innowacjami. Burze eterowe i ich sposób przedstawienia - jak najbardziej na plus. Wyobrażacie sobie, jak strasznie musi wyglądać życie, gdy istnieją śmiercionośne burze, gotowe zniszczyć wszystko na swojej drodze? Właśnie to sprawiło, że bohaterowie stali się silni i odporni na wiele ekstremalnych sytuacji. I tym samym przechodzę do kolejnej zalety: postaci. Praktycznie każda osobowość z tej serii czymś się wyróżnia. Nikt nie jest taki sam. Aria wraz z Perry'm i Roar'em są jednymi z najlepiej poprowadzonych postaci w kategorii książek młodzieżowych. Wywołują pozytywne uczucia, śmiech, radość, ale także i smutek. Dialogi są pełne werwy, realności, na próżno można doszukiwać się w nich sztuczności.

"Przez bezmiar nocy" znacznie przewyższyło moje oczekiwania, a Veronica Rossi podniosła poprzeczkę naprawdę wysoko. Jestem ciekawa, co przygotowała w trzecim, a zarazem finałowym tomie swojej trylogii - "Wielkim Błękicie". Emocje zapewne będą niemałe! Polecam!
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2015.

środa, 25 marca 2015

Przedpremierowo: C.C Hunter - Szepty o wschodzie księżyca

Autor: C.C Hunter Tytuł: Szepty o wschodzie księżyca (Wodospady Cienia tom 4) Wydawnictwo: Feeria Young Liczba stron: 395 Premiera: 26 marzec

Kylie Galen w końcu wie, kim jest. Na jaw wyszła upragniona tajemnica jej pochodzenia. Jednak... nic nadal nie jest pewne w taki sposób, jaki nastolatka by sobie życzyła. Wciąż więcej jest wiadomych, niż nie wiadomych. Do tego JBF - rząd istot nadnaturalnych przejawia podejrzane zainteresowanie zdolnościami dziewczyny. Wszystko jeszcze bardziej komplikuje fakt, iż zaczynają ją nawiedzać duchy żyjących... Co to może oznaczać? I czy Kylie uda się rozwikłać nie tylko tą zagadkę, ale także i tę dotyczącą tego, co potrafi?

Wodospady Cienia do dosyć specyficzna seria. W dobrym tego słowa znaczeniu. Sięgam po nią z prawdziwą przyjemnością, teraz już nie mając żadnych obaw czyhających za rogiem. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest prosta. C.C Hunter jest jedną z tych pisarek, które wraz z każdym kolejnym tomem rozkwitają i tworzą coś jeszcze lepszego od swoich poprzedniczek. Nic więc dziwnego, że cieszę się, iż cykl ten liczy sobie sześć tomów, bo jeśli dalej tak będzie szło, to finał pozostawi mnie w niezłej emocjonalnej rozsypce...

Jak już zapewne mogliście wywnioskować, czwarta część - "Szepty o wschodzie księżyca" dotychczas spodobała mi się najbardziej. A więc zajęła zaszczytne miejsce "Zabranej o zmierzchu". To naprawdę cudowne uczucie móc obserwować rozwój pisarzy, szczególnie na przełomie wielotomowych serii. Jak ci autorzy naprawiają błędy, które Wam przeszkadzały w poprzedniej części i jak z każdą kolejną tworzą coraz lepszą i spójną historię. C.C Hunter właśnie to robi. "Szepty o wschodzie księżyca" pochłonęłam, ciekawa każdej nadchodzącej kartki i tego, co przyniesie... Pamiętajcie, nic nie jest pewne! Najbardziej doceniłam fakt, iż pisarka ta skupiła się bardziej na  wielowątkowości swojego dzieła, niż na romansie. Fakt, miłość nadal odgrywa tutaj istotną rolę i bardzo dobrze, bo to jedna z wielu zalet tej książki, ale już na całe szczęście nie gra pierwszych skrzypiec.

Kluczowa tajemnica wyszła na jaw. I nie obyło się to bez emocji. Jednak pomimo tego, iż sama Kylie - a czytelnik wraz z nią - wie, kim jest, nadal nie jest jej łatwo odnaleźć się w nadnaturalnym świecie. Co ma niby oznaczać fakt, że jest kameleonem, skoro nikt wcześniej ze znanych jej osób o tym nie słyszał? Sama ta koncepcja już po przeczytaniu trzeciego tomu brzmiała dla mnie niewiarygodnie, nawet jeśli chodzi o fantastykę i obawiałam się trochę, że pisarka z tego nie wybrnie i zaplącze się w swoich dobrych, aczykolwiek ryzykownych posunięciach. Jak się okazało - moje obawy były bezpodstawne. Zdecydowanie podoba mi się sposób, w którym C.C Hunter zmierza. Jest oryginalny i świeży, do tej pory nie spotkałam się jeszcze z taką koncepcją nigdzie indziej. A każdy szanujący się fan gatunku paranormal romance, że jest to prawdziwy ewenement. Co mogę więcej napisać? Z pewnością nikt nie poczuje się rozczarowany - autorka już o to zadbała, nawet z nawiązką.

Nie mam najmniejszego pojęcia, jak ja wytrzymam do premiery piątego tomu, takie zakończenie zgotowała swoim czytelnikom autorka! Emocjonujące i przesycone napięciem, zwiastujące fakt, iż naszą bohaterkę czeka nowa, zapewne pełna niebezpieczeństw przygoda. Zapowiada się naprawdę interesująco, ponieważ Kylie rozpoczyna kolejny rozdział w swoim nadnaturalnym życiu.

Wodospady Cienia za granicą cieszą się sporą popularnością i miło jest obserwować, jak zyskują coraz większe rzesze fanów w Polsce. Ten cykl zdecydowanie na to zasługuje. Przyciąga nie tylko magnetyzującymi okładkami, ale także i samą treścią. To przesycona humorem i emocjami seria, która umili każdemu kilka wieczorów, a może i nawet mniej, tak błyskawicznie się ją czyta! C.C Hunter kusi lekkością swojego warsztatu pisarskiego, ciekawymi kreacjami bohaterów, a także i dynamiczną oraz wartką akcją. Dodajcie do tego romans i wyjdzie Wam przepis na hit! Gdy już zaczniecie czytać, przepadniecie... Nie mogę się doczekać, gdy w moich dłoniach będzie wygodnie leżał piąty tom. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej!
"Wiesz, jest trochę ludzi, którzy wiedzą, kiedy umrą, i mogą odpowiednio wykorzystać pozostały im czas. Ale zwykle, gdy zaczynasz planować swój koniec, to przestajesz żyć dla jutra. Życie dla dzisiejszego dnia jest piękne. Zbyt wielu z nas o tym zapomina, ale by żyć w pełni, trzeba żyć i dla dziś, i dla jutra. Pomyśl o tym. Czy gdybyś wiedziała, że za pół roku umrzesz, to zaczęłabyś przedsięwzięcie, na którego dokończenie nie miałabyś szans? Poszłabyś na studia uczyć się na lekarza? Urodziłabyś dziecko, wiedząc, że zbyt szybko je zostawisz? Ludzie wiele tracą, gdy przestają żyć dla przyszłości."
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

niedziela, 22 marca 2015

Julie Kagawa - Talon

Autor: Julie Kagawa Tytuł: Talon Wydawnictwo: Mira Harlequin Liczba stron: 415

Ember Hill dla postronnego obserwatora wydaje się być normalną nastolatką. Jednak mogę Was zapewnić, że w tej dziewczynie nie ma nic zwyczajnego...

Ember oraz Dante Hill'owie przeprowadzają się do słonecznej Kalifornii wraz ze szpiegowską misją. Oboje są smokami, które przybrały ludzką postać, żeby móc opuścić Talon - tajną organizację zrzeszającą inne smoki. Ta przeprowadzka to niebywała szansa, dzięki której nastolatka choć raz będzie mogła zakosztować prawdziwej wolności. Niestety, ale nieustannie musi być czujna, ponieważ nigdy nie wiadomo, z której strony uderzy Zakon Świętego Jerzego, zajmujący się polowaniem na jej gatunek. Jedna chwila nieostrożności może bardzo wiele ją kosztować...

Julie Kagawa to pisarka, o której każdy fan fantastyki zapewne słyszał. Zarówno za granicą, jak i w Polsce zyskała sporą popularność za sprawą serii Żelazny Dwór. Ja niestety jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać, ale po tak wielu poleceniach będę w końcu musiała. Talon to jej nowy cykl, którego grupą docelową jest głównie młodzież. Jesteście ciekawi, czy skradł moje serce?

Cóż... Powiedzenie nie tego się spodziewałam byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Julie Kagawa za swoją serię Żelazny Dwór zbiera praktycznie same dobre recenzje, jeśli jednak chodzi o cykl opowiadający o smokach... Szczerze mówiąc, będąc w połowie lektury "Talonu" myślałam, że jest to debiut, a nie dzieło zaprawionej już w boju pisarki młodzieżowej. Za dużo było tutaj niedopracowania. Sam pomysł pisania o smokach jest świetny, ponieważ jest tutaj dużo do wyeksploatowania. Jedna seria, która porusza ten motyw i którą miałam okazję przeczytać to "Ognista" autorstwa Sophie Jordan. "Talon" jednak jawi mi się jako książka, która nie została dokładnie, od deski do deski przemyślana. Smoki w tym cyklu są mało krwiożercze, mało przerażające, ale może to właśnie taki efekt Kagawa próbowała osiągnąć. Do mnie jednak niezbyt to przemawia. 

Największym mankamentem tej powieści jest główna bohaterka, Ember. Tak płaskiej i sztucznej kreacji nie miałam okazji obserwować od bardzo dawna. Jest nieciekawa, mało ostrożna, chociaż patrząc na życie, które wiedzie, właśnie taka powinna być. To postać nielogiczna, która pomimo surowego wychowania bez problemu wtapia się w społeczeństwo, jakby do niego należała. A nie zapominajmy, że jest smokiem i nigdy nie wiodła życia prostej nastolatki. Na szczęście pod koniec lektury zapałałam do niej małym skrawkiem sympatii. Dobrze, że Julie Kagawa uczyniła ją równie odważną, co lekkomyślną, bo to naprawdę interesująca mieszanka. Najbarwniejszą kreacją zdecydowanie wyróżnia się Riley, który od samego początku zaczyna budzić niegasnącą fascynację w czytelniku. Kim jest? Dlaczego zrobił, to co zrobił? To jedne z wielu pytań, które pojawiły się w mojej głowie wraz z obecnością tego chłopaka.

Jeśli chodzi o samą koncepcję smoków, napisałam, że niezbyt do mnie przemówiła. Nie dlatego, że jest słaba, ale dlatego, że sama pisarka dosyć mało o niej wspomniała. Dopiero napomknęła, zaczęła rozwijać zalążek swojego świata. Bardzo ciekawi mnie hierarchia, która występuje w Talonie, a także zawody, które są wyznaczane przez osoby na wyższym stanowisku dla każdego smoka. Sama organizacja także jest kwestią, która szalenie rozbudza moją ciekawość. W drugim tomie Julie Kagwa na pewno rozwinie ten motyw i już nie mogę się doczekać, gdy znowu wniknę w ten barwny świat.

"Talon" pozostawił mnie pełną niedosytu. To genialny pomysł z nie do końca wykorzystanym potencjałem, ale jako, że jest to seria, jestem pełna pozytywnych przeczuć. Trzymam kciuki, żeby Julie Kagawa w kolejnych częściach swojego cyklu naprawdę pokaże na co ją stać. Choć przedstawionej przez nią historii nie brak przewidywalności, całkiem przyjemnie się ją czyta, wnika w stworzony przez nią świat. Gdy przystąpicie do lektury, nie oderwiecie się już do samego końca... Co znaczą obowiązki w obliczu wciągającej książki? Polecam!
Moja ocena: 7/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

czwartek, 19 marca 2015

Stos #2/2015

Hej! Ostatni stos pokazywałam Wam prawie dwa miesiące i do tej pory nie mogę uwierzyć, jak to szybko zleciało. Niedawno miałam studniówkę, a tymczasem trwają gorączkowe przygotowania do matury. To główny powód, przez który wypadło mi z głowy wstawienie zdjęcia stosu. No, ale to chyba wyszło na dobre, bo będę mogła Wam pokazać więcej interesujących książek. :) Moje aktualne możliwości czytania są żałosne, bo albo nie mam czasu, albo jestem zbyt zmęczona, żeby to robić. W każdym razie, dłużej nie przedłużając:

 Od lewej strony:
1. Rachel Van Dyken - "Utrata" -  od wyd. Feeria (RECENZJA)
2. Moira Young - "Gniewna gwiazda" - od wyd. Egmont (RECENZJA)
3. Beth Revis - "W otchłani" - od wyd. Publicat (RECENZJA)
4. Claire Kendal - "Wiem o tobie wszystko" -  od wyd. Akurat (RECENZJA)
5. Julie Kagawa - "Talon"- od wyd. Mira Harlequin. Moja aktualna lektura. :)
Od prawej strony:
6. Garth Nix - "Clariel" - przedpremierowo od wyd. Literackiego
7. Garth Nix - "Sabriel" - od wyd. Literackiego (RECENZJA)
8. Gillian Flynn - "Ostre przedmioty"- od wyd. Burda Książki
9. Samantha Young - "Ostatnia szansa" - jw. (RECENZJA)
10. Michelle Hodkin - "Mara Dyer. Przemiana" - od GW Foksal (RECENZJA)

Coś Was zainteresowało?

sobota, 14 marca 2015

Garth Nix - Sabriel

Autor: Garth Nix Tytuł: Sabriel (Stare Królestwo tom I) Wydawnictwo: Literackie Liczba stron: 356

"Sabriel" to pierwszy tom otwierający serię australijskiego pisarza Gartha Niksa. Oryginalnie została ona wydana w 1995 roku, w Polsce ukazała się w 2004 roku i na szczęście Wydawnictwo Literackie podjęło się wznowienia wydawania tego cyklu. W ubiegłym roku słyszałam o nim całkiem sporo i czułam coraz bardziej rozbudzającą się we mnie ciekawość. Nie potrafię sobie odpuścić lektury, w której cały świat fantastyczny zostaje stworzony od podstaw. A właśnie takiego zadania podjął się Nix...

Sabriel jest uczennicą Wywerley College, gdzie dorasta w bezpiecznym miejscu. Jest ona także jedyną córką maga Abhorsena. Pewnego dnia dowiaduje się ona, iż jej ojciec zaginął i postanawia za wszelką cenę go dowiedzieć się, co mu się stało i go odnaleźć. Aby to zrobić, będzie zmuszona opuścić Stare Królestwo i wybrać się na niebezpieczną podróż do Krainy Zmarłych...

"Sabriel" to nawet całkiem dobra książka. Nic jednak nie poradzę na to, że w czasie jej lektury najzwyczajniej w świecie czułam, że czegoś tutaj brakuje. Jakby to, co otrzymałam było niepełną historią. I właśnie to zaważyło na mojej końcowej ocenie odnośnie tego dzieła. Akcja choć dynamiczna, była jakby bez polotu, na próżno mogłam doszukiwać się napięcia towarzyszącego mi w czasie czytania, szybszego bicia serca. Co poszło nie tak? Przede wszystkim tworzenie świata fantastycznego od podstaw wymaga dużej precyzji od pisarza. A przynajmniej tak przypuszczam, bo w końcu nie jest łatwym zadaniem przelanie swoich wizji na coś materialnego. Tutaj jednak świat przedstawiony jawił mi się jako mało dopracowany i ukazany zbyt ogólnikowo. Zabrakło mi większej ilości opisów, dzięki którym mogłabym cały obraz porządnie sobie wyobrazić.

Czytelnik od samego początku zostaje wrzucony w wir wydarzeń i nazw, których nawet do końca nie rozumie. Pominę to jednak, przecież w tego rodzaju książkach nie wszystko jest podane na tacy. Szkoda, że później też nie jest lepiej. Nie wiem, czy to moja wina, czy może coś przeoczyłam, ale dosyć ciężko było mi połapać się w akcji, czy nazwach, które wydawały się istnieć tylko po to, aby dezorientować czytelnika. Dopiero gdzieś około dwusetnej strony wszystko zaczęło mi się klarować, ale... dlaczego tak późno? Ja naprawdę rozumiem, że to fantastyka, ale jednak wydaje mi się, że to leży w interesie pisarza, aby umieć trafić do odbiorcy, zaciekawić go. Garth Nix zaciekawił mnie swoją opowieścią praktycznie dopiero pod sam koniec, gdzie akcja została pociągnięta w naprawdę ciekawszym kierunku. Chciałbym, żeby całość była tak dobra, jak finał, wtedy oceniłabym ją inaczej. Widzę tutaj kolejny interesujący pomysł z niewykorzystanym potencjałem...

Bardzo zaskoczył mnie sposób ukazania nekromancji przez Nixa. Tak jakby autor sam nie zdawał sobie sprawy, z czym się mierzy. Podjęcie się tego tematu, żeby go nie zawalić na całej linii jest dosyć trudne. A u tego autora wizja osiemnastolatki mierzącej się ze Światem Zmarłych w ogóle do mnie nie przemówiła. Sabriel jest zbyt beztroska, naiwna, a zawód przez nią wykonywany jawi się jako coś nadzwyczaj prostego. A nie sądzę, że tak powinno być.

"Sabriel" nie porywa na kolana, odniosłam wrażenie, jakby "czegoś" zabrakło. Całość okazała się nijaka, zbyt schematyczna. Zabrakło mi tutaj wątków pobocznych, czy bardziej pełnokrwistych postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że idealnie spełnia swoją funkcję - jest wciągającą (pomijając nudne fragmenty), ukazuje, że dobro zawsze zwycięża ze złem. I jakkolwiek oklepane by się to nie wydawało - lubię takie motywy. Pozwalają mi one pamiętać, że dobro istnieje. Seria Stare Królestwo z pewnością spodoba się czytelnikom, który poszukują chwili relaksu, nie gwarantuję jednak, czy spodoba się bardziej zaprawionym w boju czytelnikom. Podobno kolejne tomy są o wiele lepsze i cóż, niedługo znowu wniknę w świat wykreowany przez Niksa. Mam nadzieję, że będzie to o wiele bardziej emocjonujące spotkanie...
Moja ocena: 5/10

piątek, 13 marca 2015

Konkurs!

W życiu każdego mola książkowego nadchodzi taki moment, gdy zdaje on sobie sprawę, że nie ma już miejsca na książki. Może wydaje się to śmieszne, ale jest bardzo prawdziwe. U mnie nadszedł taki moment. Postanowiłam więc, że co jakiś czas na blogu będą pojawiać się konkursy, w których będziecie mogli wygrać jedną z poniższych książek. Do oddania mam znacznie więcej, ale póki co zajmijmy się tymi. :)

Zasady niezmiennie pozostają takie same, jak w poprzednich konkursach, które miały miejsce. Nie wymagają od Was praktycznie żadnego wysiłku, a jak wiadomo - spróbować zawsze warto.
1. Organizatorką konkursu jestem ja, Rosemarie autorka bloga "my heaven of books".
2. Konkurs rozpoczyna się od 13 marca 2015 i będzie trwał do 13 kwietnia 2015. Zgłoszenia nadesłane po wyznaczonym terminie, nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w ciągu 7 dni od jego zakończenia.
4. Udział w konkursie mogą wziąć wyłącznie osoby zamieszkałe na terenie Polski, nie wysyłam książek za granicę.
5. Nagrodą w konkursie jest jedna z poniższych książek, które pochodzą z mojej własnej biblioteczki:
(Kliknij na obrazek, aby powiększyć)
6. Zwycięzca będzie miał 3 dni na wysłanie mi swojego adresu na mojego maila (xrosemarie@wp.pl), abym mogła wysłać nagrodę. W przypadku, gdy nie otrzymam żadnej odpowiedzi wybiorę innego zwycięzcę.
7. Książka zostanie wysłane do zwycięzcy w ciągu 14 dni od momentu otrzymania adresu do wysyłki.
8. Aby wziąć udział w rozdaniu:
a) w rozdaniu mogą wziąć udział osoby posiadające lub tez nieposiadające bloga.
b) należy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie poprzez standardowe "zgłaszam się" oraz wybrać książkę, którą chce się wygrać
c) w komentarzu należy podać swojego maila 
d) trzeba zostać publicznym obserwatorem mojego bloga (w bloggerze) i podać w komentarzu nazwę, pod jakim nickiem się go obserwuje
e) na swoim blogu należy zamieścić widoczny niżej baner konkursowy, powinien on linkować do tego postu (w komentarzu należy dokładnie określić, gdzie go znajdę) w przypadku zgłoszeń osób nieposiadających bloga, należy udostępnić baner konkursowy na facebooku
f) należy polubić fanpage bloga, który znajduje się pod TYM linkiem
g) zwycięzcę wybiorę drogą losowania
Baner:

Powodzenia! :)

poniedziałek, 9 marca 2015

Beth Revis - W otchłani

Autor: Beth Revis Tytuł: W otchłani Wydawnictwo: Dolnośląskie Liczba stron: 388

O książce "W otchłani" autorstwa amerykańskiej autorki Beth Revis słyszałam już kilka lat temu. Jak - z pewnością wielu czytelników - przyciągnęła mnie magnetyzująca okładka tego dzieła. Piękna, dopracowana, a przede wszystkim idealnie oddająca zawartość lektury. Jednak ja przecież nie chcę pisać jedynie o oprawie graficznej, nie wtedy, gdy treść jest niesamowicie wciągająca i pomysłowa. Wprost uwielbiam, gdy ładne okładki idą w parze z równie dobrą treścią. Jak się już zapewne domyślacie, "W otchłani" totalnie mnie urzekło...

Nieodległa przyszłość. Amy wraz ze swoimi rodzicami zostaje poddana hibernacji, ponieważ biorą oni udział w specjalnej misji. Misji, która ma na celu zaludnienie nowej planety. Ich podróż ma trwać trzysta lat. Nie wszystko jednak przebiega zgodnie z planem...

Pewnego dnia Amy zostaje wybudzona ze snu. Ktoś chciał ją zamordować. Nastolatka na statku o nazwie "Błogosławiony" nie potrafi się odnaleźć. Miejscem tym rządzi Najstarszy, który nie idzie łatwo na ustępstwa. Po nim władzę ma przejąć Starszy - szesnastolatek, który jako jedyny wydaje się rozumieć Amy i nie traktować jej jak odmieńca. Komu bohaterka może zaufać? A kto okaże się jej zgubą?

To godne podziwu, że Beth Revis udało się stworzyć tak dobrą, a jednocześnie tak przerażającą dystopię. Jeszcze bardziej jest to zadziwiające, zważywszy na to, ile tego rodzaju książek jest obecnie dostępnych na rynku wydawniczym. Z pewnością żaden szanujący się fan takich powieści nie może narzekać na mały wybór. Jednak sama dostępność wielu dystopii przecież nie jest gwarantem tego, że komukolwiek się one spodobają. Od razu nasuwa się pewien wniosek - im więcej tego rodzaju pozycji, tym ciężej jest stworzyć oryginalną koncepcję, która skradnie serca czytelników. Na całe szczęście tej amerykańskiej pisarce to się udało i mogę z czystym sumieniem napisać, że wywiązała się ona ze swojego zadania. Może nawet z nawiązką.

"W otchłani" jest tak dobrą książką ze względu na swoją oryginalność, ale także i resztę równie istotnych aspektów. Na całokształt przecież nie składa się jedna rzecz. Ta powieść łączy w sobie dwa gatunki: dystopię i science-fiction. I o ile za tym pierwszym wręcz przepadam, to z drugim nie miałam za wiele do czynienia. Beth Revis jednak totalnie mnie do niego przekonała! Jej powieść jest dopracowana, bardzo spodobał mi się sposób, w jaki ukazała życie mieszkańców na"Błogosławionym". Dla ludzi tam żyjących, wszystko jest idealne. To osoby proste, nieposzukujące żadnych przygód i adrenaliny. I ja całkowicie to rozumiem, jednak według mnie natura człowieka to coś zgoła innego. Owi mieszkańcy znają tylko i wyłącznie taką egzystencję, którą ktoś im wpoił i nauczył ich według niej podążać. Odmienność nie jest cechą pożądaną, wszyscy są tacy sami. Gody dosłownie wprawiły mnie w przerażenie. Co by nie powiedzieć, jednak trochę nas, ludzi, odróżnia od zwierząt. Wizja przyszłego świata ukazana w tej książce na początku może kusić. Zero inności, zero indywidualności (liczy się tylko zbiorowość), proste życie. Z czasem jednak czytelnik przekonuje się, jak pusta ta egzystencja musi być, podporządkowana Najstarszemu, mieszkańcy, którzy dają ciche zezwolenie na manipulację. To zdecydowanie świat, w którym nie chciałabym żyć. Jeśli jednak chodzi o usytuowanie w nim akcji - to strzał w dziesiątkę! Czytelnik nie wie, z której strony zaatakuje go wróg,

Kolejnymi zaletami "W otchłani" są pełnokrwiści bohaterowie, dynamizm akcji, oraz lekkość warsztatu pisarskiego Beth Revis. Jak wyżej wspomniałam, mieszkańcy "Błogosławionego" w większości są tacy sami, ale jak wiadomo od każdej reguły są wyjątki i tutaj także ich nie zabrakło. Harley jest nieprzewidywalnym artystą i ma w sobie taką tęsknotę za nieznanym, że czytelnik od razu zaczyna go lubić. Najstarszy od początku zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak ja statku. Jest bystry, mądry i z pewnością można go nazwać urodzonym przywódcą. Co się tyczy Amy... Polubiłam ją. Sposób, w który radzi sobie z życiem na statku jest godny podziwu. Ta nastolatka jest dla innych odmieńcem, ale nie pozwala, aby to ją załamało.

Dynamizm akcji to głównie zasługa dwutorowej narracji. Z jednej strony czytelnik ma okazję obserwować wydarzenia z punktu widzenia Amy, a z drugiej strony Starszego. To sprawia, że w pewnością nikomu nie umknie żaden szczegół i pozwala na szersze pole do zastanowienia się. Dynamizm także na nic by się nie zdał, gdyby warsztat pisarski Beth Revis był toporny i bez polotu. Na szczęście - wcale tak nie jest. Ta pisarka z wprawnie lekkością wciąga w stworzoną przez siebie dystopię, gwarantując, że nie oderwiemy się od lektury aż do ostatniej kartki.

"W otchłani" to idealne połączenie dystopii i science-fiction. To jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję kiedykolwiek przeczytać i żaden fan tych gatunków z pewnością nie poczuje się rozczarowany! Pogrąż się w otchłani... Polecam!
Moja ocena: 9/10

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

czwartek, 5 marca 2015

Claire Kendal - Wiem o tobie wszystko

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/245000/245847/352490-352x500.jpg
Autor: Claire Kendal Tytuł: Wiem o tobie wszystko Wydawnictwo: Akurat Liczba stron: 413

Jestem pewna, że całkiem niedawno mieliście okazję usłyszeć o książce Claire Kendal - "Wiem o tobie wszystko". A to za sprawą sprytnej i dobrze przemyślanej akcji promocyjnej wydawnictwa Akurat. Otóż czytelnik otrzymuje całkiem zwyczajnie zapakowaną powieść, a przynajmniej tak myśli, dopóki nie rozrywa białej koperty i w środku znajduje... Kilka zdań o sobie samym na brązowym papierze, które z pewnością wielu z Was (a w tym mnie) wprawiły w zdumienie. Oto, jak wiele można się dowiedzieć o drugiej osobie jedynie za sprawą stron społecznościowych. Nie ma co się oszukiwać i mamić - w obecnych czasach ofiarą stalkingu może stać się każdy.
Clarissa z zewnątrz wydaje się mieć poukładane, stateczne życie. To jednak tylko pozory. Kobieta bowiem z dnia na dzień toczy prawdziwą walkę, bojąc się o swoje życie. Główna bohaterka jest ofiarą stalkingu i ilekroć gdzieś wychodzi, musi oglądać się za ramię, sprawdzać, czy jej oprawca nie kryje się w cieniu. Nawet we własnym domu nie może czuć się bezpiecznie.

Rafe jest niebezpieczny, przerażający, ale także i bystry. Dobrze wie, gdzie uderzyć, aby najbardziej zranić Clarissę. Wie, jak zachować pozory, aby jego zachowanie nie wydawało się podejrzanie.
Czy ktokolwiek pomoże głównej bohaterce, nim będzie za późno?

"Wiem o tobie wszystko" to doprawdy książka-zagadka. Zaczyna się intrygująco, wzbudzając w czytelniku nieodpartą ciekawość. Co będzie dalej? Czy Clarissie uda się ujść z rąk oprawcy? Choć tempo akcji jest raczej stonowane i równomierne, wcale mi to nie przeszkadzało. W tego rodzaju książkach pośpiech nie jest po prostu wskazany. W thrillerach nie liczy się dynamizm, ale umiejętność budowania napięcia i klimatu zgrozy. Czy Claire Kendal to wyszło? Powiedziałabym: średnio. To jest debiut tej pisarki i jest to niestety widoczne.

Wyżej napisałam, że "Wiem..." jest książką-zagadką. Pewnie się zastanawiacie, do czego zmierzam. Już śpieszę wyjaśnić. To debiutanckie dzieło ma ciekawy start, pierwsze dwieście stron czyta się dosyć lekko i przejrzyście, ale jakoś druga połowa, która w zamierzeniu powinna być tą lepszą, jest po prostu o wiele słabsza. Nie wiem, co się pani Kendal stało, że z dobrym startem, pociągnęła dalej swoją historię w mało satysfakcjonujący sposób. Zabrakło mi tego wszechobecnego napięcia, które towarzyszyło mi tylko na początku lektury, a wraz z jej postępem jakoś mi umknęło. To napięcie wróciło do mnie dopiero w czasie czytania ostatnich pięćdziesięciu stron, gdzie wręcz wiedziałam, że coś się stanie, ale nie wiedziałam kiedy.

"Wiem o tobie wszystko" to thriller, który spodoba się raczej mało wymagającym czytelnikom, którzy nie oczekują odczuwania autentycznego przerażenia, czy nieustannie towarzyszącego napięcia. Debiutancka powieść Claire Kendal jest po prostu dobra, ale niestety nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia.
Moja ocena: 6/10

niedziela, 1 marca 2015

Samantha Young - Ostatnia szansa

Autor: Samantha Young Tytuł: Ostatnia szansa Wydawnictwo: Burda Książki Liczba stron: 387

Są tacy pisarze, po których książki mogę sięgać w ciemno, nawet nie czytając opisu. Właśnie jedną z tych osób jest szkocka autorka bestsellerów - Samantha Young. Gdy tylko przeczytałam "Wbrew zasadom" jej autorstwa, absolutnie pokochałam tą historię całym sercem. Jeszcze bardziej się ucieszyłam, gdy się okazało, że jest to jedynie pierwszy tom serii. Tak więc powstały: "Wszystkie odcienie pożądania", "Sztuka uwodzenia", oraz najnowsza część - "Ostatnia szansa". Każda z tych opowieści bierze pod lupę innych bohaterów, jednak są to historie ściśle ze sobą powiązane, dlatego należy czytać je właśnie w takiej kolejności. Tymczasem ja jestem świeżo po lekturze tego ostatniego tytułu. Jesteście ciekawi, czy podobał mi się równie mocno, co poprzednie?

Główną bohaterką tego tomu jest dwudziestodwuletnia Hannah Nichols - siostra Ellie i Bradena Carmichael'ów. Młoda kobieta ma stateczne i dobre życie, czuje się spełniona pracując jako nauczycielka i pomagając swoim uczniom. Nic jednak nie jest tak kolorowe, jak wydaje się być. Jej życie miłosne praktycznie nie istnieje, ponieważ Hannah nie potrafi zapomnieć o swojej pierwszej i jedynej miłości - Marco D'Alessandro. Nie potrafi o nim nie myśleć, choć minęło już pięć długich lat odkąd się widzieli. Wszystko się komplikuje, gdy ich drogi ponownie się krzyżują...

Powinniście zobaczyć moją minę, gdy dowiedziałam się, że bohaterką czwartej części tej serii będzie Hannah. Zapałam do niej sympatią już od pierwszej chwili, gdy pojawiła się w tym cyklu. Wtedy byłą jednak nieśmiałą, zamkniętą w sobie nastolatką, która - jak z czasem dowiaduje się czytelnik - przeżyła dosyć wiele w swoim życiu. W "Ostatniej szansie" jednak ma ona już dwadzieścia dwa lata i muszę przyznać, że przyjemnie było dla mnie obserwować, jak wielką przemianę przeszłą. Stała się młodą, pewną siebie kobietą, która jednak wciąż nie potrafi zapomnieć o wielu aspektach ze swojej przeszłości. Jest ciepłą i uroczą postacią, której nie da się polubić. Jeśli chodzi o męską osobowość... Marco polubiłam, aczykolwiek bohaterowie poprzednich części chyba bardziej zaskarbili sobie moje uwielbienie.

Autentyczność i emocje - te dwie rzeczy najbardziej uwielbiam w tej serii. Samantha Young jeszcze ani razu mnie nie rozczarowała w tym aspekcie. "Ostatnia szansa", jak swoje poprzedniczki, pochłonęła mnie niesamowicie. Gdy tylko przystąpiłam do czytania tej książki, dosłownie przepadłam, głucha na jakiekolwiek obowiązki. Czytałam z nieustającym napięciem i wypiekami na twarzy. Jeśli chodzi o autentyczność - to bezwątpienia jest ona obecna, co nieczęsto się zdarza w tego rodzaju powieściach. Szkocka autorka zdecydowanie o to zadbała, ponieważ stworzone przez nią historie są na tyle realne, że mogą spotkać każdego.

"Ostatnia szansa" ani trochę mnie nie rozczarowała. Mam wrażenie, że Samantha Young z każdym kolejnym tomem jest coraz lepsza. Jej talent pisarski po prostu rozkwita i czytelnicy z pewnością to docenią. Jej seria spodoba się każdemu, kto wierzy w przezwyciężenie swoich demonów i szczęśliwe zakończenia. Gorąco polecam!
"Czasami czujemy to, co czujemy. Nie ma znaczenia, co uważamy za racjonalne, i tak emocje zwykle zwyciężają."
Moja ocena: 9/10