Autor: Deborah McKinlay Tytuł:Cała nadzieja w Paryżu Wydawnictwo:FeeriaLiczba stron: 267
Eve Petworth oraz Jackson Cooper. Oboje mieszkają w całkowicie innych państwach: ona w Anglii, a on w Stanach Zjednoczonych. Ona jest nieśmiałą i samotną kobietą po czterdziestce, której wymagająca matka niedawno zmarła, a on jest dobiegającym ku pięćdziesiątki pisarzem po dwóch rozwodach. Eve i Jacksona połączy pasja do jedzenia, dzięki przypadkowo nawiązanej korespondencji. Co wyniknie z ich nietypowej konwersacji?
"Cała nadzieja w Paryżu" jest rozdzielona pomiędzy dwóch bohaterów, oddzielonych od siebie oceanem. Listy pisane do siebie nawzajem przez Eve i Jacksona są, powiedziałabym, pewnego rodzaju przerywnikiem od ich prywatnego życia.Taki sposób narracji zawsze mi się podobał, bo w ten sposób czytelnik może obserwować nie tylko zmagania z codzienną egzystencją jednej osoby, ale dwóch. Deborah McKinlay zarysowała osobiste życie Eve i Jacksona, dodając odpowiednią ilość problemów, które i tak na samym końcu zmierzają nieubłaganie do szczęśliwego rozwiązania. I pomimo swojej przewidywalności, chłonęłam tę książkę jak gąbka. A zakończenie i tak zdołało mnie zaskoczyć.
Pod pewnymi względami po "Całej nadziei w Paryżu" spodziewałam się tak magicznej i ciepłej historii, jak wskazuje na to piękna okładka i intrygujący opis. I niestety, ale moje oczekiwania nie zostały zbytnio spełnione. Powieść ta miała być przepełniona jedzeniem, miała ukazywać wielką pasję do kulinariów, no i przede wszystkim miał być "ten" Paryż. Aż ciśnie mi się na usta pytanie do pisarki: "gdzie ten Paryż?", ale okazuje się, iż polski tytuł nie jest odzwierciedleniem oryginalnego. I polski przekład bardzo by mi się podobał, gdyby tylko nie tak nijako nawiązywał do stolicy Francji, ale w bardziej rozbudowany sposób. Oceniłabym tę książkę wyżej, gdyby to miasto istotnie odegrało znaczącą rolę w życiu naszych bohaterów, ale ja wcale nie odczułam, żeby tak było. Coś mało tego Paryża w Paryżu.
"Całą nadzieję w Paryżu" miałam ocenić niżej. Miałam. I do ostatnich stron byłam przekonana o tym, że zdania nie zmienię. Na szczęście Deborah McKinlay całkowicie zaskoczyła mnie zakończeniem, które zaserwowała swoim czytelnikom. W mojej opinii - niespodziewane i zaskakujące, a przede wszystkim otwarte. Zazwyczaj nie przepadam za tego rodzajem zakończeniami historii, ale w tym przypadku bardzo mi się ono spodobało. To jest jedna z tych opowieści, w której czytelnik wręcz POWINIEN sam sobie dopowiedzieć resztę, a pewne wątki powinny pozostać niewyjaśnione.
Pomimo minimalnego nawiązania do Paryża w treści czy niezadowalającego mnie odzwierciedlenia pasji do gotowania Eve i Jacksona przez pisarkę, świetnie się bawiłam w czasie lektury tej powieści. To ciepła historia, która pozwala choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. "Cała nadzieja w Paryżu" to lekka opowieść którą przeczytałam w dwa wieczory, jest wręcz idealna na obecne deszczowe dnie. Z powodzeniem ukazuje ona tęsknotę i samotność, prawi także o tym, iż szczęście można znaleźć w każdym wieku.
Moja ocena: 6/10