my heaven of books

czwartek, 30 stycznia 2014

Elizabeth Chandler - Potęga miłości

Potęga miłości - Mary-Claire Helldorfer 
Autor: Elizabeth Chandler
Tytuł: Potęga miłości
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 216
Moja ocena: 7/10


W poprzedniej części mieliśmy okazję zobaczyć rodzącą się miłość pomiędzy Tristanem a Ivy. Miłość, która została gwałtownie przerwana w wypadku samochodowym, w którym ginie Tristan, a jego dziewczyna uchodzi z życiem.

Ivy po śmierci swojego chłopaka jest załamana, traci wiarę w anioły, które niegdyś były istotną częścią jej życia. Nie wie jednak, iż Tristan wrócił na ziemię jako anioł i odkrywa, iż wypadek, w którym zginął nie był przypadkowy... Teraz jego dziewczynie grozi niebezpieczeństwo... Czy uda mu się uratować Ivy, nim będzie za późno?
Pomimo nieco oklepanego tematu, "Pocałunek anioła" naprawdę mi się spodobał. Nie czekałam więc długo z wypożyczeniem kolejnych części tego cyklu i w końcu przystąpiłam do czytania kontynuacji pod tytułem "Potęga miłości".

"Potęga miłości" jest prawie kalką pierwszej części. Fabuła nadal pozostaje praktycznie taka sama, tempo akcji mknie szybko, a autorka uwodzi czytelników swoim lekkim i przyjemnym warsztatem pisarskim. Jest to opowieść o niezwykle silnej młodzieńczej miłości, która może przetrwać wszystko i trwać mimo wszystko. Nawet mimo śmierci. 

Cykl stworzony przez Elizabeth Chandler jest głównie skierowany do młodzieży, co dla mnie po przeczytaniu pierwszego tomu jest całkowicie jasne. Nie znajdziemy w tej serii wielkich rewelacji, nie zmieni ona naszego życia. "Potęgę miłości" czyta się po prostu błyskawicznie, spokojnie da się radę ją skończyć za jednym "posiedzeniem".

Po raz kolejny zostałam rozczarowana przez małą objętość tej książki. Znowu odniosłam wrażenie, jakby autorka niepotrzebnie przyśpieszała niektóre wątki i za szybko je kończyła. Uważam, iż przez to powieść ta straciła na uroku. Serię tę nie tylko czyta się szybko, bo wciąga, ale też dlatego, że fabuła intryguje, zmusza czytelnika do emocjonalnego zaangażowania się w czytaną historię.

Istotnym plusem "Potęgi miłości" jest narracja w trzeciej osobie. Z jednej strony obserwujemy codzienne życie Ivy, a z drugiej widzimy, jak Tristan radzi sobie z byciem aniołem. To naprawdę świetny zabieg ze strony autorki, ukazanie kontrastu pomiędzy ludzkim a anielskim życiem.

Serię Pocałunek Anioła polecam osobom poszukującym lekkiej opowiastki z bardzo uwypuklonym wątkiem miłosnym. Cykl ten nadaje się idealnie na długie, zimowe wieczory.


WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ 2014.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kelley Armstrong - Ugryziona


Ugryziona - Kelley Armstrong
Autor: Kelley Armstrong
Tytuł: Ugryziona
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 540
Moja ocena: 8/10

Naszą główną bohaterką jest Elena Michaels, jedyna kobieta-wikołak na świecie. Powiedzenie, iż jest unikatowa byłoby dużym niedopowiedzeniem, a mimo to stara się ona wieść normalne- na tyle, ile to możliwe- życie w Toronto. Mieszka ze swoim chłopakiem, pracuje jako dziennikarka i za wszelką cenę pragnie ignorować dziką część swojej natury. I udaje się jej to, dopóki Wataha, którą opuściła kilkanaście miesięcy temu potrzebuje jej pomocy. Pojawiły się zbuntowane wilkołaki, które mogą narazić na zagładę całą jej rasę...

Warsztat pisarski Kelley Armstrong polubiłam za trylogię "Najmroczniejsze moce". Swego czasu historia Chloe i jej przyjaciół naprawdę mnie pochłonęła. "Ugryziona" to pierwsza część wielotomowego cyklu "Kobiety z innego świata", a zarazem debiut autorki. Książka ta doczekała się swojej adaptacji na małym ekranie pod tym samym tytułem. I właśnie to był główny bodziec napędowy, który sprawił, iż postanowiłam w końcu sięgnąć po tę powieść. Pomyślałam: "jeśli nie teraz to kiedy"? Gdy w końcu lektura ta zawitała do mojej biblioteczki, pełna podekscytowania przystąpiłam do czytania. I absolutnie tego nie żałuję.

Zacznijmy od tego, iż seria "Kobiety z innego świata" zdecydowanie jest skierowana do doroślejszych czytelników. Sama Kelley Armstrong wydaje się dobrze odnajdywać w pisaniu dla starszych, ale i także młodszych odbiorców. Jej wizja wilkołaków ukazana w "Ugryzionej" od początku mi się spodobała, pomimo tego, iż za nimi nie przepadam, tych wykreowanych przez pisarkę polubiłam. Nawet bardzo. Nie są żadnymi słodkimi maskotkami, co niestety, coraz częściej w literaturze się zdarza.

Narracja w tej książce jest pierwszoosobowa, więc chcąc nie chcąc musimy czytać o bardzo licznych przemyśleniach głównej bohaterki. Wiem, że bardzo wiele osób tego nie znosi i ja także zaliczam się do takich osób, ale... wywody Eleny w ogóle mi nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie- uważam, iż tylko dodawały smaku lekturze. Chwilami zdarzały się bezsensowne opisy, które można by usunąć, ale w większości pozwalają one czytelnikowi na lepsze poznanie psychiki bohaterów. Elenę bardzo polubiłam, pomimo jej częstego narzekania na wilkołaczą niedolę, po prostu jej współczułam. Jest to bohaterka, która poniekąd stara się zrozumieć, czego pragnie. Z jednej strony bycie wilkołakiem pasuje do jej natury, a z drugiej zaprzecza temu ile tylko może, bo pragnie ona normalnej rodziny i stabilizacji. W zasadzie każda postać w "Ugryzionej" czymś się wyróżnia. Żeńskich jest bardzo mało, ale za to męskim niczego nie brakuje. Jeremy, Clayton, Nick... Polubiłam prawie wszystkich. Jeremy to taka dobra dusza, urodzony alfa, opiekuńczy w stosunku do swojej Watahy, natomiast Clayton to bardzo złożona postać, autorka swoim sprawnym warsztatem sprawiła, że po prostu go pokochałam. Jest ciepły, kochany, zabawny i uroczy, ale też mroczny i okrutny. Jednym słowem: sprzeczny. Jego dialogi są rozbrajające i tak, jak w przypadku głównej bohaterki- kipią ironią. Ta dwójka świetnie się uzupełnia i chyba zostanie jedną z moich ulubionych literackich par.

Kelley Armstrong już samym prologiem zachęciła mnie do dalszej lektury. Od początku postanowiła uświadomić czytelnikom z jakim rodzajem książki się zmierzą. Nie jest to przyjemna lektura do snu, którą da się radę przeczytać w kilka dni. Autorka zdecydowanie nie szczędzi mocnych wrażeń, co idzie w parze z rozlewem krwi. "Ugryziona" zdecydowanie kipi zmysłowością, jednak akcja nie jest tak błyskawiczna, jak myślałam, że będzie. Wprowadzenie jest dosyć powolne i nużące, ale na szczęście dalej wszystko przybiera coraz ciekawszy obrót.

"Ugryziona" to nie jest typowy thriller, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Początek może się niemiłosiernie dłużyć, ale tylko, gdy czytelnik wniknie w akcję nie będzie mógł się oderwać od czytania. Tak było w moim przypadku. Powieść Kelley Armstrong kipi magnetyzmem, jest elektryzująca i dosłownie wciąga. Już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po kontynuację!

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ, URBAN FANTASY 2014.

środa, 22 stycznia 2014

Carrie Jones - Zniewolenie

Zniewolenie - Carrie Jones

Autor: Carrie Jones
Tytuł: Pragnienie
Wydawnictwo: Bukowy las
Liczba stron: 308
Moja ocena: 7/10

W "Zniewoleniu" Jones kontynuuje swoją fascynującą, przepełnioną magią opowieść rozpoczętą "Pragnieniem". Bez zahamowań czerpie potencjał z wątku piksów, który umiejętnie łączy z romansem. Jeśli pierwsza część skradła Wasze serca, to druga tym bardziej przyprawi Was o szybsze bicie serca!

W Bedford chwilowo zapanował spokój. Główna bohaterka wraz ze swoimi przyjaciółmi uwięziła żądne krwi piksy w magicznym domu. Jednak ich przewaga trwa krótko, bowiem ośnieżone miasteczko w stanie Maine przyciąga dwóch, głodnych władzy królów piksów. Oboje choć diametralnie różni, pragną tego samego, czyli księżniczki Zary...

To w "Zniewoleniu" Jones pokazała, jak dobry ma warsztat pisarski. Odniosłam wrażenie, jakoby pierwsza część była zaledwie namiastką, wstępem do całej serii, przedsmakiem tego, co czeka nas w kolejnych tomach. To w kontynuacji czają się największe niebezpieczeństwa czyhające na naszych bohaterów. Tytuł jest całkowicie adekwatny do treści książki. To, co miałam okazję przeczytać było zniewalające, sama lektura zajęła mi kilka przyjemnych i relaksujących godzin, podczas których razem z Zarą przeżywałam jej wewnętrzne rozterki i coraz bardziej piętrzące się problemy.

W książce tej więcej dowiadujemy się nieco więcej o Lśniących, którzy koncepcja jest jedną z najistotniejszych w całej serii. Mimo to odnoszę wrażenie, że ich wątek został zaledwie zarysowany. Nie czuję się tym usatysfakcjonowała, przede mną kolejne części, więc mam nadzieję, że więcej sekretów ujrzy światło dzienne. Dodatkowo, co dla mnie okazało się ogromnym plusem, który zaważył na końcowej ocenie tej powieści jest wprowadzenie wątku mitologii skandynawskiej. To, w połączeniu ze świetnie zarysowaną koncepcją piksów sprawiło, że oderwanie się od lektury było praktycznie niemożliwe.

Akcja w "Zniewoleniu" jest błyskawiczna, a przy tym wciąż wciągająca i płynna, jej konstrukcja jest strzałem w dziesiątkę. Charakteryzuje ją dynamizm, więc nie sposób jest się nudzić przy lekturze. Fabuła jest wciągająca, a sama Jones w bardzo dużym stopniu bazuje na napięciu czytelnika, co wychodzi jej ani źle, ani dobrze. Powiedzmy, że z każdą kolejną częścią jej warsztat pisarski zyskuje w moich oczach.

Dokładnie o takiej kontynuacji myślałam, gdy zaczynałam drugą część serii Pragnienie. Carrie Jones wysoko postawiła poprzeczkę, mam wrażenie, iż będzie to jeden z tych cyklów, których każdy kolejny tom okazuje się lepszy od pierwszego. "Zniewolenie" jest lekturą lekką, przyjemną i nieskomplikowaną. I choć książka ta nie zmieniła mojego świata - jest warta przeczytania. Sama już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po "Oczarowanie"!

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Stosik #1/2014

Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszym stosem w 2014 roku, który jest wyjątkowo małych rozmiarów w porównaniu z poprzednimi. ;) Nie przeczytałam jeszcze masy innych książek, ale cóż, nie będę narzekała na ich nadmiar. W końcu każdy szanujący się mól książkowy wie, że nowych książek nigdy mało. :D 


1. Elizabeth Chandler - Pocałunek anioła - z biblioteki (RECENZJA)
2. Elizabeth Chandler - Potęga miłości - z biblioteki
3. Barney Stinson, Matt Kuhn - Playbook. Podręcznik podrywu - od wyd. SQN
4. Sophie Jordan - Ognista - z wymiany
5. Tahereh Mafi - Dotyk Julii - z wymiany (RECENZJA)
6. Kelley Armstrong - Ugryziona - z wymiany (w trakcie czytania)
7. Celine Kiernan - Zatruty tron - z wymiany
8. C.C Hunter - Urodzona o północy - od wyd. Feeria (RECENZJA)
9. Lynn Raven - Pocałunek demona - z wymiany

I standardowe pytanie: czytaliście coś? Co polecacie, a co odradzacie?

piątek, 17 stycznia 2014

C.C Hunter - Urodzona o północy

Urodzona o północy - C.C. HunterAutor: C.C Hunter
Tytuł: Urodzona o północy
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 364
Moja ocena: 7/10

Bardzo chętnie sięgam po książki z gatunku paranormal romance- w zasadzie czytam najwięcej właśnie ich. Uwielbiam magiczny klimat, który nad sobą roztaczają, a także to, jak "proste" i przyjemne są. A jeśli pojawia się romans- to jeszcze lepiej! Bądźmy szczerzy - przy takich powieściach nie musimy wysilać za bardzo swoich szarych komórek. I to jest najlepsze; fakt, iż po ciężkim dniu czeka na mnie lekka lektura, która odwróci moją uwagę od problemów i obowiązków.

"Urodzona o północy" otwiera serię Wodospady Cienia autorstwa amerykańskiej pisarki C.C Hunter.  Główną bohaterką tej powieści jest Kylie Galen, szesnastoletnia dziewczyna, której życie zmienia się niewyobrażalnie za sprawą kilku czynników. Najpierw umiera jej babcia, potem rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozwodzą, a na dokładkę tego widuje tajemniczego mężczyznę, którego nie widzi nikt oprócz niej samej i nie ma pojęcia dlaczego tak jest. Ciężko tu mówić o szczęściu, prawda? Udział w nieodpowiedniej imprezie pociąga za sobą kolejne wydarzenia, w efekcie których Kylie ląduje w obozie dla trudnej młodzieży w Wodospadach Cienia.

Kylie trafia w sam środek nowego miejsca i pośród osób, które nie tylko są "trudne", ale także i dziwne. Dziewczyna szybko się przekonuje, iż sama jest częścią tego świata, nie ma tylko pojęcia kim dokładnie...

Nie sposób nie zwrócić uwagi na mankamenty tej powieści, które znowu nie są tak jakoś specjalnie liczne, ale za to często spotykane. Autorkom YA chyba bardzo ciężko jest się wyzbyć schematyczności. C.C Hunter także to się nie udało. Jest nastolatka, całkiem zwyczajna, niczym się nie wyróżniająca, która trafia w nowe miejsce, gdzie przykuwa uwagę dwóch przystojnych chłopaków. I tak oto na moich oczach zrodził się trójkąt, ale żeby było jeszcze lepiej, trójkąt ostatecznie okazał się być kwadratem, więc kompletnego braku oryginalności pisarce nie zarzucę. Pomijając sztampową fabułę, Hunter spisała się świetnie we wszystkim innym. Ja i główna bohaterka nie polubiłyśmy się. Jak dla mnie okazała się ona zbyt płaczliwa i mało asertywna. Doceniłam za to kreację Lucasa, Holiday, Delli i Mirandy. Te postacie naprawdę okazały się być pełnokrwiste, a nie płaskie, mało wymiarowe i po prostu nudne. Najbardziej swoją osobowością ciekawi mnie Lucas, więc nie ciężko się domyślić, że to właśnie mu, a nie Derekowi kibicuję.

Autorka od początku nie pozostawia czytelnikowi żadnych złudzeń, iż to wątek miłosny będzie machiną napędową jej dzieła i wcale mi to nie przeszkadzało, bo ja lubię dobre romanse, a ten w "Urodzonej o północy" jest całkiem niezły. Moim zdaniem Derek pojawiał się za często, bo to Lucas intrygował mnie swoją tajemniczą osobowością. Mam nadzieję, że w kontynuacji będzie go o wiele więcej.

Akcja, akcja i jeszcze raz akcja - to główny plus "Urodzonej o północy". Czytelnik od początku zostaje wrzucony bez litości w wir wydarzeń. Tym samym autorka zagwarantowała sobie mocne i dobre wejście. Przy takiej konstrukcji akcji oderwanie się od książki jest naprawdę ciężkie i potrzeba do tego silnej woli. Ponadto tempo akcji jest-rzekłabym- równomierne. W jednej chwili rozdział po rozdziale coś się dzieje, a w drugiej wszystko toczy się spokojnym torem. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo mi, jako czytelnikowi pozwoliło na spokojne rozeznanie się w wydarzeniach i zrozumienie fabuły.

Koncepcja istot nadnaturalnych według C.C Hunter spodobała mi się, mimo iż wielkich rewelacji tutaj nie znajdziemy. Występują wilkołaki, wampiry, Fae... Wszystko to jest przedstawione w interesujący sposób. Zauważyłam, iż autorka w "Urodzonej o północy" w pewien sposób stworzyła sobie drogę do rozbudowania świata fantastycznego swojej powieści, tzn. mamy tutaj zaczątki jakichś większych koncepcji. W tej książce stworzenia nadnaturalne nie zamykają się jedynie w prostym schemacie, w jednym miejscu. Widać, iż pisarka wie, co robi i zmierza w dobrym kierunku do uczynienia kolejnych części jeszcze lepszymi. Jestem bardzo ciekawa jak rozwinęła swoje pomysły w kontynuacji.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o świetnym wydaniu graficznym książki. Okładka, na której widzimy młodą dziewczynę, otoczoną przez las nie dość, że jest trafiona to jeszcze przyjemna dla oka. W rzeczywistości prezentuje się jeszcze lepiej i bardziej magicznie.

Podsumowując: "Urodzona o północy" pochłonęła mnie na kilka dni i gdyby nie fakt, że czekały na mnie obowiązki, skończyłabym ją w kilka godzin. Książkę tę polecam nie tylko wielbicielom paranormal romance, ale także osobom, które poszukują czegoś lekkiego i nieskomplikowanego do przeczytania. C.C Hunter stworzyła barwną, fantastyczną powieść z mocno zarysowanym wątkiem miłosnym, którą warto przeczytać. Polecam!

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Elizabeth Chandler - Pocałunek anioła


Pocałunek Anioła - Mary-Claire HelldorferAutor: Elizabeth Chandler
Tytuł: Pocałunek anioła
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 224
Moja ocena: 7/10
Sceptycznie podchodziłam do "Pocałunku anioła" autorstwa Elizabeth Chandler. Książka ta liczy sobie zaledwie trochę ponad 200 stron, jest dosyć małego formatu i obok innych powieści stojących na półce nie prezentuje się zbyt imponująco, pomimo swojej ciekawej oprawy graficznej. Obawiałam się, iż autorka zwyczajnie nie da rady się wykazać na przestrzeni tak małej ilości kartek. Poniekąd się myliłam.

Poznajcie Ivy Lyons, siedemnastolatkę, która wyróżnia się z tłumu nie tylko za sprawą burzy złotych loków i przeszywającego zielonego spojrzenia, ale także wiarą w anioły. Tak, Ivy wierzy w anioły, kolekcjonuje figurki aniołów i sądzi, iż mają one za zadanie pomagać ludziom.
Wraz ze swoją matką i młodszym bratem główna bohaterka przeprowadza się do nowego miasteczka, gdzie poznaje Tristana Carruthersa, szkolnego pływaka. Oboje szalenie się w sobie zakochują, są praktycznie nierozłączni i pewni tego, iż są sobie przeznaczeni. Ich szczęście jednak zostaje zakłócone, gdy w wypadku samochodowym, którego oboje są uczestnikami, ginie Tristan. Zrozpaczona Ivy, której świat legł w gruzach przestaje wierzyć w anioły, niegdyś stanowiące istotną część jej życia.

Elizabeth Chandler to literacki pseudonim Mary-Claire Helldorfer, której uznanie przyniósł sześciotomowy cykl oparty na fascynującej historii o aniołach. Pomysł, po który autorka sięgnęła dzisiaj może wydawać się nieco utarty, bowiem istoty anielskie coraz częściej są motywem przewodnim w wielu powieściach. Warto jednak dodać, iż pierwsza część tej serii została wydana w 1995 roku, więc Chandler nie można zarzucić braku oryginalności.

"Pocałunek anioła" może nie wybija się niczym wyjątkowym; mamy potężną miłość obojga nastolatków (szkolnej piękności i sportowca), pełną przeciwności losu, ale dzieło to zdecydowanie ma coś w sobie. Może to fakt, iż bez problemu można przeczytać tą powieść za jednym "posiedzeniem", zbytnio nie wysilając się w myśleniu. Autorka ma bardzo przystępny warsztat, lekki, ciekawy, za sprawą którego książka ta naprawdę wciąga. Do tego stopnia, że gdy przystąpiłam do lektury, skończyłam ją tego samego dnia.

Najbardziej zawiodła mnie objętość "Pocałunku....". Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby książka ta była dopracowana, gdyby ilość stron wcale jej nie ujmowała, ale w tym przypadku tak jest. Uwierzcie mi na słowo, gdy piszę Wam, iż dzieło Chandler naprawdę dużo na tym straciło. Odniosłam wrażenie, jakby autorka na siłę wszystko przyśpieszała, zbyt szybko kończyła dopiero rozpoczęte wątki. Nie rozumiem tego. Mając tak ciekawy pomysł na fabułę, bez problemu można by poświęcić więcej czasu na rozbudowanie innych koncepcji, co skutkowałoby nie tylko większą ilością kartek, ale także lepszym przedstawieniem historii.

"Pocałunek anioła" polecam poszukiwaczom lekkiej lektury z mocno uwypuklonym romansem. Romansem, który okazał się być pasjonujący, ciekawy i wciągający. Już nie mogę się doczekać, gdy zapoznam się z kolejnymi częściami tego cyklu!

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ.

sobota, 11 stycznia 2014

ZAPOWIEDŹ: C.C Hunter - Urodzona o północy

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/205000/205786/224909-352x500.jpgPREMIERA: 15 STYCZEŃ 2014

Autor: C.C Hunter
Tytuł: Urodzona o północy
Seria: Wodospady cienia tom 1
Wydawnictwo: Feeria 
 
 Życie Kylie Galen zdaje się walić w gruzy. Umiera jej ukochana babcia, rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozstają, a w dodatku ciągle widuje dziwną postać, której nikt poza nią zdaje się nie zauważać… Pewnego wieczora Kylie Galen ląduje na nieodpowiedniej imprezie z nieodpowiednimi ludźmi i to zmienia jej życie na zawsze. Matka wysyła ją do Wodospadów Cienia – na obóz dla trudnej młodzieży. Sformułowanie „trudna” jednak niezupełnie określa jej współobozowiczów. Okazuje się, że wraz z nią mieszkają tu wampiry, wilkołaki, zmiennokształtni, czarownice, elfy i inne nastolatki o ponadnaturalnych zdolnościach. Nikt nie wie jednak, jakie umiejętności ma Kylie… Jakby życie nie było wystarczająco skomplikowane, na scenie pojawiają się Derek i Lucas – półelf i wilkołak, którzy zajmują znaczące miejsce w życiu i sercu Kylie.
 

Eve Edwards - Demony miłości


Demony miłości - Eve Edwards
Autor: Eve Edwards
Tytuł: Demony miłości
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 356
Moja ocena: 7/10
"Demony miłości" to druga część poczytnego cyklu "Kroniki rodu Lacey". Pierwszy tom, "Alchemia miłości" idealnie trafił w mój gust czytelniczy, sprawił, iż czas, który spędziłam podczas czytania tej książki nie należał do zmarnowanych. Ja po prostu nie potrafię odmówić sobie dobrego romansu umiejętnie połączonego z historią, nie dziwota więc, iż z entuzjazmem przystąpiłam to lektury "Demonów..."

Główną bohaterką poprzedniej części była hrabina Ellie Rodriguez, natomiast w kontynuacji prym wiedzie lady Jane Perceval. Życie zaledwie osiemnastoletniej kobiety nie należało do najłatwiejszych po zerwaniu zaręczyn z hrabią Dorsetem, jednak udało się jej wyjść na "prostą", obecnie jest markizą Rieveaulx i dwórką królowej Elżbiety I. Jane oczekuje przybycia na dwór Jamesa Laceya - mężczyzny, który skradł jej serce. Niestety, ich miłość nigdy nie należała do najłatwiejszych, co rusz napotykała jakieś problemy, przez co młodzi kochankowie nie mogli w spokoju nacieszyć się sobą. I- jak się okazuje- nadal nie mogą. Z jakimi przeszkodami nasi bohaterowie jeszcze będą musieli się zmagać?

Cykl Eve Edwards nie należy do najwybitniejszych i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Skierowany jest on przede wszystkim do mało wymagających czytelników, którym nie przeszkadza przewidywalność akcji, jej spokojne tempo oraz widoczny schemat w kreowaniu bohaterów. Ja, będąc zapoznana już z pierwszą częścią dokładnie wiedziałam czego się spodziewać, więc nie postawiłam poprzeczki wysoko, a także przymykałam oko na wszelkie nieścisłości i pozwoliłam całkowicie oddać się lekturze, która okazała się przyjemna i wciągająca. Warsztat Edwards jest bardzo lekki, przystępny i raczej nieskomplikowany, a w tym gatunku są to dla mnie cechy pożądane.

Musicie wiedzieć, moi drodzy, iż za każdym razem, gdy pomyślę o "Alchemii miłości" na moją twarz wypływa szeroki uśmiech, tak bardzo mi ta książka się podobała! Losy Ellie i Willa naprawdę mnie zafascynowały. Zafascynowały na tyle, że gdy przystąpiłam do lektury, skończyłam ją tego samego dnia. Gdy tylko zobaczyłam "Demony miłości" wiedziałam, że muszę tą powieść przeczytać i postawić na półce obok pierwszej części. Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła wspaniałych wydań obu dzieł. Otóż, te dwie książki naprawdę świetnie się prezentują, grafika jest przyjemna dla oka, świetnie "układają się" w dłoniach. Po raz nie wiem który muszę pochwalić grafików wydawnictwa Egmont za kawał dobrej roboty! Wracając do tematu; sądziłam, iż drugi tom będzie po prostu dalszą opowieścią losów Ellie i Willa, ale się myliłam, bowiem prym wiodą Jane oraz James. I choć historia ta bardzo mi się podobała, to mimo wszystko ta w "Alchemii..." jest moim zdaniem lepsza. Może dlatego, iż autorka raczej nie wysiliła się na oryginalność, odniosłam wrażenie, jakby sequel były kalką pierwowzoru. 

Szybko podsumowując: "Demony miłości" to godna kontynuacja, ale nie tak świetna jak pierwsza część. Skończyłam ją bardzo szybko, pławiąc się w niezobowiązującej lekturze i po cichu ignorując towarzyszące mi rozczarowanie faktem, iż autorka nie pokusiła się na coś oryginalniejszego. Co skłania mnie do przemyśleń, iż Eve Edwards nie stać już na nic więcej. "Kroniki rodu Lacey" polecam mało wymagającym czytelnikom oraz wielbicielom książki z tłem historycznym oraz mocno uwypuklonym romansem.

środa, 8 stycznia 2014

Scott Westerfeld - Śliczni

Autor: Scott Westerfeld
Tytuł: Śliczni
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 383
Moja ocena: 7/10
 
Każdy w dniu ukończenia swoich szesnastych urodzin przechodzi operację, aby zostać Ślicznym i przestać być Brzydkim. W poprzedniej części to właśnie było  marzenie naszej głównej bohaterki, Tally. Jej świat oscylował wokół zostania Śliczną, jednak z czasem na jaw wyszły rzeczy, wobec których nastolatka nie mogła przejść obojętnie. Nowe okoliczności nie tylko sprawiły, że Tally inaczej spojrzała na obowiązujący porządek świata, ale także zaczęła go kwestionować. 

Tally Youngblood dostała to, co o czym zawsze marzyła i czego bardzo pragnęła. Niedawno przeszła operację i od tamtej pory nie jest Brzydką, ale Śliczną. Główna bohaterka zamieszkała w Mieście Nowych Ślicznych, dołączyła do swoich przyjaciół: Shay oraz Perisa, a na dodatek zaczęła starać się o przyjęcie do grupy Krimów, na której przedzie stoi charyzmatyczny Zane.

Tally na balu kostiumowym zauważa kogoś o nietypowym stroju. Nieznajomy przebrał się za członka Wyjątkowych Okoliczności - elitarnej i szalenie niebezpiecznej grupy ludzi. Główna bohaterka zaintrygowana, a jednocześnie przerażona tym ubiorem podąża za tą osobą, wiedząc, iż nie może to być przypadek. To wydarzenie sprawia, że wspomnienia Tally zaczynają wracać, a ona sama zdaje sobie sprawę dlaczego w pierwszej kolejności chciała przejść operację...

Bardzo lubię książki wydawnictwa Egmont. Zazwyczaj trafiają one w mój gust, dlatego nie mogłam sobie odmówić przeczytania tej serii i powiem Wam, że nie żałuję! Zgodnie z moimi przewidywaniami pierwsza część- "Brzydcy" całkowicie mnie wciągnęła, podczas czytania jej przede wszystkim na każdym kroku zostawałam zaskakiwana. Literacka fikcja Scott'a Westerfeld'a nie przypomina nic, co bym wcześniej czytała. Powieść Westerfeld'a została wydana w 2005 roku, na długo przed tym, zanim zapanowała moda na dystopie.

Dużym plusem "Ślicznych" jest samo miejsce akcji, które zostało sprytnie zmienione przez autora. W pierwszej części czytelnik mógł wniknąć w ten "brzydki" świat, poznać dzieciaki co rusz wykręcające jakieś numery. Wtedy wydarzenia oscylowały wokół Brzydkich, najpierw w mieście, a później w Dymie. W drugiej części natomiast następuje duża zmiana; Tally przechodzi operację i zamieszkuje w Mieście Nowych Ślicznych. Bohaterka poznaje nowe osoby, a czytelnicy nowe postaci. Bardzo spodobał mi się ten celowy zabieg ze strony autora, pozwala on na stopniowe zapoznawanie się ze Brzydkimi i Ślicznymi. Trzeci tom nosi tytuł "Wyjątkowi" dlatego przypuszczam, iż rozbudowaniu ulegnie motyw Wyjątkowych Okoliczności.

"Śliczni" to dobry sequel, ale w moim mniemaniu okazał się minimalnie słabszy od prequelu. Na początku dosyć opornie szło mi czytanie, nie mogłam rozeznać się w akcji, nie rozumiałam, na czym właściwie opiera się fabuła kontynuacji. Dalej, na szczeście wszystko zostało klarownie przedstawione, a czytanie stało się samą przyjemnością za sprawą lekkiego i przystępnego warsztatu pisarskiego Scott'a Westerfeld'a. 

Polecam zapoznanie się z tą serią osobom, które pragną przyjemnej lektury na jeden lub kilka wieczorów. Wasz czas nie zostanie zmarnowany, o ile nie oczekujecie wymagającej lektury.

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ, DYSTOPIA 2014.

piątek, 3 stycznia 2014

Tahereh Mafi - Dotyk Julii


Autor: Tahereh Mafi
Tytuł: Dotyk Julii
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive
Liczba stron: 336
Moja ocena: 9/10
"Dotyk Julii" to, można by rzec, prawdziwy fenomen young adult. Od momentu, gdy zauważyłam tę powieść w zapowiedziach wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Czas mijał, a książka nie trafiała w moje ręce, ale zapomnieć o sobie nie dawała. Raz po raz czytałam pozytywne recenzje tego dzieła i w końcu zostało mi dane je przeczytać... i wiecie co? Dlaczego to jest takie krótkie?!

Julia Ferrars od 264 dni jest zamknięta w odosobnieniu. W takich właśnie okolicznościach poznajemy młodą dziewczynę, która mieszka w małej celi bez możliwości porozumiewania się z innymi ludźmi czy wyjścia na zewnątrz. Nie została jednak odizolowana od społeczeństwa bez powodu. Bohaterka jest bowiem obdarzona niesamowicie przerażającą zdolnością, która sprawia, że nawet za sprawą najmniejszego dotyku niesie cierpienie, a nawet śmierć. Wszystko to dzieje się przypadkiem i nie jest winą nastolatki, która nie sprawuje kontroli nad swoją umiejętnością.
W skrócie: jej dotyk zabija.

Kontrolę nad całym światem przejął Komitet Odnowy, który widzi w Julii idealną broń do walki. W końcu dziewczyna, która swoim dotykiem zabija, może okazać się przydatnym narzędziem, prawda? Pewnego dnia do jej celi trafia Adam Kent, który od razu zaczyna wzbudzać w naszej głównej bohaterce milion emocji, bowiem od dawna przecież nie widziała, ani nie rozmawiała z innym człowiekiem. Jednak kłamstwa chłopaka szybko wychodzą na jaw i okazuje się, że nie jest on tym, za kogo go uważała. Ale nie tylko on jeden interesuje się "darem" Julii...

Julia pomimo swojego młodego wieku nigdy nie miała łatwego życia. Wzgardzona przez własnych rodziców, nieakceptowana przez społeczeństwo na każdym kroku była wytykana palcami i wyzwana. Za sprawą czegoś, na co tak naprawdę nie miała wpływu. Nikt z nas nie dostaje wyboru, jaki może się urodzić. Nie dostajemy plakietek: "dobry" czy "zły". Nasza główna bohaterka urodziła się z piętnem, przez które została nastygmatyzowana. Przez to, jak widzieli ją inni ludzie, ona postrzegała siebie tak samo. Nie widziała w swojej śmiertelnie niebezpiecznej umiejętności siły, ale winowajcę swoich problemów. Nie lubię bezbronnych bohaterek. Lubię, gdy mają charakter, a Julia taka na początku nie była, ale wraz z postępem akcji mogłam zauważyć, jak rozkwita. Jak się zmienia, stawia na swoim, walczy o lepsze życie. Naprawdę urzekła mnie kreacja tej postaci, pani Mafi spisała się genialnie. Nie wspominając już o uczuciach, które wzbudziła we mnie Julia. Naprawdę szczerze jej współczułam okrucieństwa, którego doświadczyła.
Z kolei męscy bohaterowie, którzy wysuwają się na główny plan to Adam Kent, żołnierz oraz jego przywódca, apodyktyczny, z fiołem na punkcie władzy i kontroli Warner. Obiektywnie rzecz patrząc to Adam jest tą "pozytywniejszą" postacią. Odważny, silny, krok po kroku jedna sobie serce Julii. Z drugiej strony patrząc to Warner przykuwa uwagę czytelnika, a jego osobowość pozostaje prawdziwą zagadką. Jest zmienny; w jednej chwili ciepły i opiekuńczy, a zaraz zły do szpiku kości. Jestem ciekawa, co sprawiło, że stał się taki, a nie inny.

Warsztat pisarski Mafi po prostu mnie zachwycił swoją oryginalnością. Jest pełen metafor i pięknych cytatów, a przy tym nie nuży, nie jest przesadzony artyzmem. Po prostu idealny. W połączeniu z świetną fabułą i kreacją bohaterów "Dotyk Julii" czyta się błyskawicznie, z niesłabnącym napięciem, a oderwanie się od lektury jest po prostu niemożliwe.

Każda kartka "Dotyku Julii" jest przesycona oryginalnością, pomimo tego iż na rynku wydawniczym nie brakuje dystopii. Dialogi zostały napisane w czasie teraźniejszym, co moim zdaniem okazało się strzałem w dziesiątkę. Prawie czułam, jakbym uczestniczyła wraz z bohaterami w opisywanych wydarzeniach. To niesamowite jak dobra książka potrafi oddziaływać na wyobraźnię czytelnika. Ponadto nietypowym elementem tej powieści okazały się także myśli Julii, które zostały skreślone. Te myśli, których nie chciała lub o których nie powinna myśleć. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam, a powiew świeżości okazał się dla mnie przyjemną odmianą.

"Dotyk Julii" to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Pochłania, przyciąga i magnetyzuje nie tylko wspaniałą oprawą graficzną, ale także i opisem. To zniewalające połączenie antyutopii z romansem, które spodoba się nie tylko wiernym fanom gatunku, ale także i wielbicielom niezapomnianych wrażeń. Już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po kontynuację, "Sekret Julii"!
  
WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ, DYSTOPIA 2014.

czwartek, 2 stycznia 2014

Patricia Briggs - Zew księżyca

http://s.lubimyczytac.pl//upload/books/48000/48204/352x500.jpg
Autor: Patricia Briggs
Tytuł: Zew księżyca
Wydawnictwo: Fabryka słów
Liczba stron: 420
Moja ocena: 8/10
Mercedes Thompson to kobieta nietypowa w każdym tego słowa znaczeniu. Nie tylko jest mechanikiem samochodowym, ale także zmiennokształtną. Konkretnie: przybiera postać kojota. Oprócz tego ma niewyparzony język, jest odważna i nie boi się postawić na swoim. Jej ustatkowane życie przybiera nieoczekiwany obrót, gdy na jej drodze staje Mac, młody i tajemniczy chłopak, który boryka się z własnymi problemami. Mercy za wszelką cenę chce mu pomóc, przez co sama wplątuje się w kłopoty, które przerastają nawet ją samą...

Od kiedy tylko zauważyłam tą serię, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, co mnie do niej przyciągnęło, z pewnością nie opis, bo za wilkołakami nie przepadam, a mimo to "Zew księżyca" całkowicie mną zawładnął! Na początku czytanie szło mi dosyć opornie, ale gdy już "wniknęłam" w akcję to nie mogłam nie docenić potencjału tego cyklu.

Patricia Briggs stworzyła świetną, wielobarwną powieść urban fantasy. Świat ukazany przez autorkę zachwyca, pomimo, iż pozornie nie ma w nim nic nowego, o czym byśmy już nie czytali. Wilkołaki, wampiry i inne nadnaturalne stworzenia - tak, to wszystko już było, ale czytając "Zew księżyca" wcale tego nie dostrzegłam, bowiem Briggs stworzyła coś wyjątkowego, coś, co przypadnie do gustu fanom fantastyki. Obawiałam się ukazania wilkołaków, bałam się, iż nie zostanę niczym zaskoczona, ale na szczęście moje obawy nie znalazły swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Likantropy często są traktowane nie z taką sprawiedliwością, na jaką zasługują. Pisarze na siłę robią z nich nieszkodliwe zwierzątka, a przecież dobrze wiadomo, iż wilkołaki takie być nie powinny. U Briggs na szczęście wszystko ma ręce i nogi, jest przedstawiony w ciekawy sposób. Zabrakło mi jedynie... rozlewu krwi. Tak, jestem żądna krwi, gdy sięgam po takie dzieła.

Bohaterowie... I tym samym przechodzimy do kolejnego plusa tej powieści, bowiem są oni fenomenalni! Ich kreacja naprawdę mnie zachwyciła; widoczne jest, iż autorka bardzo przyłożyła się do ich przedstawienia. Mercy polubiłam szczególnie, takie osobowości, którą ona posiada bardzo sobie cenię w literaturze. Jest pyskata, odważna, często lekkomyślna, a tym samym wzbudza sympatię. Jestem zaintrygowana postacią Adama, silnego Alfy, który ma w sobie coś magnetycznego i przyciągającego. Nieco mniej polubiłam Samuela, ale może to dlatego, iż w starciu z Adamem, wybrałabym właśnie Adama, bo okazał się dla mnie bardziej wyrazisty i intrygujący.

"Zew księżyca" to książka, która obfituje w akcje, przez co niemożliwe jest, aby podczas czytania się nudzić. Czytelnik praktycznie od samego początku zostaje wessany w wir wydarzeń, w akcję, która wraz z kolejnymi rozdziałami układa się w spójną niezachwianą całość. Od razu polubiła warsztat pisarski Patricii Briggs, nie dość, że jest on niezwykle przyjemny, to jeszcze lekki, mało skomplikowany, i bardzo przystępny, tym samym sprawia, iż oderwanie się od lektury przychodzi z dużą trudnością.

"Zew księżyca" to świetna książka urban fantasy. Wielbiciele mocnych wrażeń, szybkiej i pełnej napięcia akcji oraz pełnokrwistych bohaterów na pewno odnajdą się w historii Mercy. Ja z pewnością zapoznam się z kolejnymi częściami.

WYZWANIA: CZYTAM FANTASTYKĘ, URBAN FANTASY.