my heaven of books

piątek, 31 maja 2013

Podsumowanie maja 2013

I nadeszło kolejne podsumowanie. Sama chwilami nie mogę uwierzyć jak ten czas leci. A wydaje się, że całkiem niedawno, bo w grudniu założyłam bloga. :) Dla przypomnienia podsumowanie kwietnia znajdziecie TUTAJ.

http://data.whicdn.com/images/57007548/f04897ad09761d0da9e8cae2b2ce34b2_0_61_large.jpg
Podsumowanie:
Ilość przeczytanych książek: 11
Liczba przeczytanych stron: 3564
Średnia stron dziennie: 114
Liczba opublikowanych postów: 16
Liczba opublikowanych recenzji: 11
Książki przeczytane w ramach wyzwań: 5
Najgorszą książką okazała się: Agnieszka Chęćka - "Pustka Pandory"
Najlepszymi książkami okazały się: Douglas Preston, Lincoln Child - "Trup Gideona" i Stephenie Meyer - "Intruz"

Listę przeczytanych książek znajdziecie TUTAJ.

A jak u Was prezentują się wyniki? 

Kochani, przypominam Wam jeszcze o konkursie, zgłaszać można się do 15 czerwca!
 


poniedziałek, 27 maja 2013

(65). Stephenie Meyer - Intruz

    
 
 Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 560 
Moja ocena: 10/10

Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.

Ziemię opanowały tajemnicze istoty z kosmosu. Stopniowo zaczęły one zasiedlać nową planetę, powodując tym samym wyginięcie ludzi. Dusze są wszczepiane do organizmu człowieka, tym samym mają kontrolę nad nowym ciałem, wolą i umysłem. Jednak istnieje grupa ocalałych w świecie, gdzie niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem, gotowe zaatakować...

Melanie Stryder jest jedną z ostatnich żyjących ludzkich istot, której ciało i myśli nadal pozostają j e j. Zmienia się to jednak, gdy zostaje schwytana przez Łowców. W akcie desperacji próbuje się zabić, licząc na rychłą śmierć, która uwolni ją od niewoli życia w ciele, którego nie mogłaby już kontrolować. Mimo usilnych starań, samobójcza próba kończy się fiaskiem, bowiem Uzdrowicielowi udaje się uleczyć dziewczynę i wszczepić jej duszę o imieniu Wagabunda. Jednak odważna rebeliantka nie jest zwyczajna. Dzięki swojej nieustępliwości nie znika nieodwracalnie. Mimo to z czasem przekonuje się, że są gorsze rzeczy, niż bycie uwięzionym we własnym ciele...

Jedna z głównych bohaterek, Melanie Stryder za wszelką cenę stara się przekonać duszę wszczepioną w siebie, Wagabundę, aby ta jej pomogła. Aby odnalazła jej brata i miłość. Bombarduje ją swoimi wspomnieniami, aby wzbudzić w niej współczucie, aż w końcu delikatna istota ulega jej namowom. Ich podróż okazuje się niebezpieczna, bowiem nikt z obozu ludzi, którzy przetrwali nie ufa przybyszowi z kosmosu. Czy Wandzie uda się zdobyć zaufanie rebeliantów?
"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma."
Wstęp nie był zbyt zachęcający. Zaczęłam wątpić w dobre recenzje, bo w końcu co się podoba większości, nie znaczy wcale, że spodoba się i mnie. Cieszę się, że nie porzuciłam czytania tej książki. "Intruzowi" po prostu trzeba dać czasu, aby akcja stopniowo się rozwijała i zmierzała w coraz lepszym, przyszłościowym kierunku. To wbrew pozorom nie jest tania miłosna opowiastka. To smutne, ale większość osób ocenia ją przez pryzmat "Zmierzchu". Warto jednak pamiętać, że oba utwory reprezentują inne, odmienne gatunki i nie należy ich ze sobą razem zestawiać.
"Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna."
Postacie wykreowane przez Stephenie Meyer są niezwykle wyraziste i ciekawie nakreślone. Autorka zestawiła ze sobą dwie całkowicie różne od siebie osobowości, które stanowiły rażący kontrast. Melanie to odważna, silna dziewczyna, a Wanda to współczująca i delikatna dusza. Obie skradły moją sympatię, a ich dialogi były niewymuszone, czytało się je bardzo przyjemnie. Również Jaredowi i Ianowi nie da się odmówić polotu, oboje są interesującymi charakterami. I chyba jednoznacznie stwierdzić nie mogę, który z nich bardziej przypadł mi do gustu. Tak jak i dwie różne główne bohaterki, tak i odmienne są ich miłości.

"Intruz" to ciekawe połączenie science-fiction i romansu. Autorka ma lekki i przystępny styl pisania, który sprawia, że książkę pomimo dużej objętości czyta się bardzo szybko. Jest to przede wszystkim ujmująca historia w interesującej oprawie. To wspaniała opowieść o ludzkich problemach i miłości. To lektura nietuzinkowa i emocjonalna, która zapada głęboko w pamięć na długo po jej przeczytaniu. Serdecznie polecam!

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

czwartek, 23 maja 2013

(64). Douglas Preston, Lincoln Child - Trup Gideona



Autor: Douglas Preston, Lincoln Child
Tytuł: Trup Gideona
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 540
Moja ocena: 9/10

Naukowiec specjalizujący się w badaniach nad bronią nuklearną popada w szaleństwo: terroryzuje bronią i przetrzymuje w charakterze zakładników Bogu ducha winną rodzinę z Queensu. Stawia tym samym na nogi wszystkie służby policyjne i doprowadza do wielogodzinnego impasu.

Pióropusz radioaktywnych cząstek nad jedną z dzielnic Nowego Jorku prowadzi śledczych do opuszczonego magazynu kolejowego, gdzie najprawdopodobniej ktoś niedawno konstruował bombę atomową. Dalsza analiza dowodów wskazuje, że najprawdopodobniej dojdzie do niewyobrażalnego: za dziesięć dni w rezultacie nuklearnego ataku terrorystycznego Nowy Jork wyparuje z powierzchni Ziemi.

Tylko dziesięć dni. W tym krótkim czasie Gideon Crew podąża tropem tajemniczej komórki terrorystycznej od przedmieść Nowego Jorku po górzyste bezludzia Nowego Meksyku i przy okazji odkrywa, że koniec może być o wiele straszniejszy niż archetypiczny Armagedon.

  

Gideon Crew to osoba intrygująca i ciekawa, a wszystko to przez doświadczenie, które ukształtowało jego psychikę. Jako dwunastolatek był świadkiem śmierci swojego ojca, którzy został zastrzelony przez FBI. Od tamtej chwili jego życie powoli wydawało się chylić ku upadkowi, kiedy to zrozpaczona matka nie interesowała się losem swojego syna. Chłopak od najmłodszych lat kradł, czując wtedy przypływ dreszczyku emocji. Wszystko niespodziewanie zmienia swój bieg, kiedy to Gideon dowiaduje się, że jego ojciec nie popełnił zbrodni, o którą go oskarżono. Nie był winien katastrofy kryptologicznej. Padł on ofiarą perfidnej intrygi i został kozłem ofiarnym. Gideonem ta wiadomość wstrząsnęła, postawił on sobie za cel znalezienie dowodów, które oczyszczą dobre imię jego rodzica. Rozpoczął studia, obronił doktorat z fizyki, cechująca go nieustępliwość sprawiła, że udało mu się zebrać potrzebne informacje, a także samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość.

Przypadkiem bohater dowiaduje się, że cierpi na śmiertelną chorobę i pozostał mu tylko rok życia... Wciąż jednak jego geniusz jest znany i szanowany. Zostaje zaangażowany jako tajny agent w misję, podczas której ma przemówić do rozsądku swojemu dawnemu przyjacielowi - Reedowi Chalkerowi. Mężczyzna wierzy, że został napromieniowany i przetrzymuje jako zakładników czteroosobową rodzinę z Queensu. Wszyscy są przekonani, że rzekomy Reed zwyczajnie stracił zdrowy rozsądek. Okazuje się jednak, że naprawdę był napromieniowany, a dowody wskazują na to, że za dziesięć dni zostanie uruchomiona bomba atomowa. Gideon wraz z agentem Stonem Fordycem muszą stawić czoła temu zadaniowi. Rozpoczynają śledztwo i zbieranie potrzebnych dowodów, chcąc powstrzymać nieuchronnie zbliżającą się tragedię. Od tego zależą losy całej ludzkości. Czy uda im się powstrzymać zagładę?
 "I ten gest oraz serdeczne słowa w połączeniu ze stresem, oszołomieniem i wewnętrznym poczuciem samotności całkowicie rozkleiły Gideona."
Gideon to bohater niezwykle błyskotliwy, inteligentny, a przy tym interesujący, nienużący. Jest to ciekawie nakreślona postać, z przypisanym życiorysem i bagażem ciężkich doświadczeń. Właśnie przez ten pryzmat nie da się go nie polubić, bowiem wzbudza on same pozytywne emocje. Jedną z nich jest współczucie. Przeszedł przez piekło, z pewnością osoba słabsza psychicznie by tego nie wytrzymała. On jednak poradził sobie, a to wydarzenie w znacznym stopniu ukształtowało jego psychikę i izolację, w której żył, bowiem rzadko zawierał jakiekolwiek głębsze relacje.

W książce Douglasa Prestona  i Lincolna Childa nie brak także uwielbianych przeze mnie suspensów. W tej lekturze było wiele momentów, podczas których wręcz nie mogłam przestać czytać, kiedy nagle... autorzy opisywali wydarzenia z perspektywy innego bohatera. Oczywiście chwilami bywało to irytujące, bowiem byłam bardzo ciekawa jak potoczy się dalej akcja, a dostawałam coś, na czym do końca nie mogłam się skupić, bo brzmiało we mnie echo poprzednich stron. Mimo to jest to zabieg ciekawy, dzięki któremu czytelnik jeszcze bardziej wciąga się w ten utwór!

"Trup Gideona" to moje pierwsze spotkanie z kryminałem i jak najbardziej mogę je zaliczyć do udanych! Byłam pełna obaw sięgając po tę książkę. Sceptycznie podchodziłam do faktu, że została ona napisana przez dwóch autorów, bowiem obawiałam się istotnych różnić w stylu pisania, co nie pozwoliłoby czytelnikowi na "wdrożenie się" w akcję. Wcale jednak tak nie było.
 "Życie każdego człowieka jest krótkim antraktem."
Nigdy nie sądziłam, że kryminały to gatunek, w którym się odnajdę. A jednak! "Trup Gideona" to świetnie napisana książka, podczas czytania której czytelnikowi nieodłącznie towarzyszy napięcie. Czyta się ją jednym tchem, dzięki krótkim i treściwym rozdziałom. Polecam ją serdecznie osobom, których ciekawi taki gatunek, ale także i takim laikom w tym temacie jak ja.

środa, 22 maja 2013

ZAPOWIEDŹ: Daniela Sacerdoti - Wizje


D E M O N Y ISTNIEJĄ. ZA KAŻDYM ROGIEM CZYHA NIEBEZPIECZEŃSTWO. ABY PRZEŻYĆ, MUSISZ ZAUFAĆ, NAWET JEŚLI OTACZAJĄ CIĘ SAMI ZDRAJCY...


Autor: Daniela Sacerdoti
Tytuł: Wizje
Wydawnictwo: Dreams

Siedemnastoletnia Sara Midnight nigdy nie miała normalnego życia. Z pozoru to zwyczajna nastolatka, która w głębi serca skrywa niebywały sekret. Jej rodzice byli łowcami demonów i należeli do klanu Tajnych Rodzin, który poprzysiągł chronić świat. Po niewyjaśnionej śmierci rodziców życie Sary legło w gruzach. Pomimo trudności dziewczyna musi wziąć się w garść i, choć brakuje jej przygotowania, zacząć walczyć.
Trafia do świata pełnego niebezpieczeństw. Widzi rzeczy, których istnienia nigdy by nie podejrzewała. W dodatku nie wiadomo skąd, pojawia się jej dawno niewidziany kuzyn. Przychodzi do niej w chwili, gdy jest najbardziej potrzebny, i oświadcza, że chce jej pomóc. Tymczasem Sara nie wie już, komu ufać. Nie wie też, czy pożyje wystarczająco długo, aby misję rodziców doprowadzić do końca.
Poznaj świat, w którym czyhają demony, gdzie śmierć nie przebiera w środkach…

niedziela, 19 maja 2013

(63). Piotr Kołodziejczak - Puść już mnie



Autor: Piotr Kołodziejczak
Tytuł: Puść mnie już
Wydawnictwo: Borgis
Liczba stron: 196
Moja ocena: 7/10

Dla innych są wzorem idealnej pary, lecz życie układa własne scenariusze.Ewelina jest młodą, zadbaną kobietą. Jej mąż Rafał to dobrze zapowiadający się architekt. On robi karierę. Ona pracuje, ale o karierze nie myśli.Dla niej liczy się tylko Rafał i wspólnie spędzone wieczory. Pewnego dnia w ich związku pojawia się pierwsza rysa, a wkrótce kolejne... Ewelina zapatrzona w Rafała jak w lustro za wszystko, co złe wini wyłącznie siebie. W końcu zaczyna sobie zdawać sprawę, że trwa w związku toksycznym. Postanawia walczyć o swoją godność, wyzwolić się i żyć także dla siebie...

"Puść już mnie" to historia kobiety po przejściach - Eweliny. Dla zwykłego obserwatora wydaje się, iż wiedzie ona zwyczajne życie, jednak po głębszym przyjrzeniu okazuje się, iż jest ono pełne zawiłych relacji... Główna bohaterka ma własną firmę przejętą po swojej matce i prowadzi ją wraz z Basią, Renatą i Wandą. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie ma w niej żadnych mężczyzn... Ewelina bowiem darzy ich wielką nienawiścią, która swój początek wzięła z nieudanego i toksycznego małżeństwa.

Piotr Kołodziejczak ciekawie skonstruował swoją książkę, wplatając w nią interesujące wątki poboczne, co pozwala na samodzielne domyślanie się zakończenia. Ewelina opowiada czytelnikowi o swojej przeszłości, a konkretnie o rysach na swoim pozornie idealnym związku z Rafałem. Wydają się być perfekcyjnym małżeństwem, jednak okazuje się, że do ideału jest im bardzo daleko. Główna bohaterka poświęciła swoją karierę, nie realizując się zawodowo dla swojego męża, aby to on mógł zadbać o swój rozwój, podczas gdy ona zajmuje się przyziemnymi obowiązkami. Nie wybrzydzała, nie narzekała, a nawet przepraszała, kiedy to jej partner na przeprosimy w najmniejszym stopniu nie zasłużył.
"W zasadzie, jak bardzo się postarać, to można wybaczyć niemal wszystko, również takie rzeczy, co do których nigdy wcześniej nie mielibyśmy wątpliwości, że nie podlegają moralnej amnestii."
Podczas czytania "Puść już mnie" niekiedy otwierałam oczy szeroko ze zdziwienia. Autor kobiecą psychikę opisał w bardzo trafny sposób! Okazał on wielkie zrozumienie, a przede wszystkim szacunek kobietom, które zajmują się domem, a przecież bardzo często płeć przeciwna nie uważa tego za ciężką pracę, całkowicie niesłusznie!

"Puść już mnie" to lektura ciekawa i wciągająca, okraszona drobnym poczuciem humoru. Okazała się ona bardzo przyjemną i interesującą książką, z której także dużo można wyciągnąć. Nie warto trwać w toksycznym związku, życie mamy jedno i jak najbardziej musimy z niego korzystać! Historia opisana przystępnym językiem przez Piotra Kołodziejczaka to przede wszystkim opowieść, która może się przydarzyć w życiu każdemu. Właśnie przez ten aspekt swojej realności bardzo mi się spodobała, bo wiedziałam, że czytam coś prawdziwego, a nie fikcję. Serdecznie polecam!

WYZWANIA: 
PIERWSZE SŁYSZĘ!

piątek, 17 maja 2013

(62). Karol Ketzer - Czereśnie prosto z drzewa



Autor: Karol Ketzer
Tytuł: Czereśnie prosto z drzewa
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 208
Moja ocena: 6/10

 
"Czereśnie prosto z drzewa" to zbiór 10 opowiadań łączących w sobie sensację, fantastykę i współczesną obyczajowość z warstwą ukrytą – powłoką subtelnych pytań, na które czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie sam. Wydaje się, że bez żadnej przesady można nazwać ten styl realizmem magicznym w wydaniu krwisto słowiańskim. Nie brakuje tutaj elementów klasycznych, znaków czasów, w których przyszło nam żyć, przeplatających się ze zdarzeniami oraz postaciami cudownymi.

Ciekawe konstrukcje składniowe, bogate słownictwo, nagromadzenie tropów, oryginalna pozycja, jaką zajmuje narrator oraz wiele odwołań do kultury zarówno wysokiej, jak i masowej czynią ze zbioru lekturę ciekawą, wciągającą, emocjonującą i niezapomnianą.


"Czereśnie prosto z drzewa" to zbiór dziesięciu pomysłowych opowiadań, podczas czytania których czytelnik może zostać pozytywnie zaskoczony lub zanudzony.

Niepierwszy i nieostatni raz napiszę, że nie jestem wielką zwolenniczką opowiadań. Uważam, że w pewnym sensie ograniczają autora, sprawiają, że niekiedy świetna historia nie jest rozwijana w wystarczający i satysfakcjonujący sposób, przez co czytelnik odczuwa niedosyt. 

Karol Ketzer w swojej książce porusza rozmaite tematy, począwszy od psychiki swoich bohaterów, a skończywszy na ich problemach. Są to ich obecne przeżycia i zmagania, z którymi muszą sobie poradzić. 

Autorowi nie brak kreatywności, jego pomysły nieraz okazały się dla mnie bardzo zaskakujące, wydaje mi się, że w pewnym sensie bazowały na zaskoczeniu czytelnika. Sprawiały, że osoba, która sięga po tę książkę spodziewa się kilku oklepanych tematów z problemami na planie głównym, jednak w dalszej części lektury okazały się jednak przemyślanym posunięciem.
"Każdy wie wszystko, chociaż jeszcze o tym nie wie."
W "Czereśniach prosto z drzewa" rzuca się w oczy wyszlifowany, a co za tym idzie i bardzo dobry warsztat pisarski autora. Nie brak mu charyzmy i ciekawych pomysłów, które zostają rozwinięte w interesujący sposób.  

Ja niestety w tych opowiadaniach nie potrafiłam odnaleźć swojego faworyta. Autor stosował zmienną narrację, raz z punktu widzenia kobiety, raz z mężczyzny, przez co czytelnik nie może się nijak utożsamić z bohaterem. Niektóre historie są lekkie, niektóre jednak bardzo trudne w odbiorze, a przede wszystkim w zrozumieniu.

"Czereśnie prosto z drzewa" są pełne odwołań do kultury masowej, co może się spodobać, ale także i odrzucać. Na początku uznałam to za plus, jednak im więcej ich było, tym bardziej miałam ich dość. Przecież, co za dużo, to niezdrowo! 
"Pistolet przystawiano mi do głowy kilkukrotnie. Kilkukrotnie przestawiałem go sam. Niestety spist nage robił się twardy, a palce słabe. Ciekawe, prawda? Nie boję się też bólu. Miałem szczęście poznać ludzi, którzy skutecznie leczą ten strach." 
Prozatorski debiut Karola Ketzera wzbudził we mnie mieszankę emocji. Niekiedy był to szok spowodowany oryginalnymi pomysłami autora. Niestety, ale chwilami książkę tę czytało się bardzo opornie, nie wspominając już o tym, że stawała się coraz bardziej chaotyczna i ciężka w odbiorze. Pozycję tę polecam przede wszystkim pasjonatom takiej literatury, jest to pozycja bez wątpienia nietuzinkowa, która mimo to średnio przypadła mi do gustu.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:
CZYTAM FANTASTYKĘ.


środa, 15 maja 2013

KONKURS!


Myśl o zrobieniu pierwszego konkursu (i nie ostatniego) krążyła za mną od długiego czasu i w końcu postanowiłam ten pomysł wcielić w życie. Zapraszam do udziału!

1. Organizatorką konkursu jestem ja, Rosemarie autorka bloga "my heaven of books". Nagroda pochodzi z mojej własnej biblioteczki.
2. Konkurs rozpoczyna się od 15 maja 2013 i będzie trwał do 15 czerwca 2013. Wyniki zostaną ogłoszone dzień później.
3. Udział w konkursie mogą wziąć wyłącznie osoby zamieszkałe na terenie Polski.
4. Nagrodą w konkursie jest książka "Na skrzydłach czasu" Aleksandry Kromp (prawie w stanie idealnym, tylko raz czytana).
5. Zwycięzca zostanie wybrany poprzez losowanie.
6. Zwycięzca będzie miał 3 dni na wysłanie mi swojego adresu na mojego meila (xrosemarie@wp.pl), abym mogła wysłać nagrodę.
7. Książka zostanie wysłane do zwycięzcy w ciągu 3 dni od momentu otrzymania adresu do wysyłki.
8. Aby wziąć udział w rozdaniu:

a) należy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie poprzez standardowe "zgłaszam się"
b) w komentarzu należy podać swojego meila 
c) trzeba zostać publicznym obserwatorem mojego bloga i podać w komentarzu, pod jakim nickiem się go obserwuje
d) na swoim blogu należy zamieścić widoczny niżej baner konkursowy, powinien on linkować do tego postu (w komentarzu należy dokładnie określić, gdzie go znajdę)


Powodzenia!

Stosik #6/2013


Hej! :) Dzisiaj mam do zaprezentowania kolejny stos, który uzbierał się już jakiś czas temu, jednak dopiero teraz zrobiłam mu zdjęcie. Może nie jest tak imponujący, jak innych bloggerów, ale póki co całkowicie wystarczają mi stosy takich rozmiarów.



1. Karol Ketzer - Czereśnie prosto z drzewa
2. Agnieszka Chęćka - Pustka pandory (RECENZJA)
3. Aubrey Flegg - Skrzydła nad Delft (RECENZJA)
4. Dia Reeves - Krwawy fiolet (RECENZJA)
5. MaryJanice Davidson - Nieumarła i niezamężna tom I (RECENZJA)
6. MaryJanice Davidson - Nieumarła i bezrobotna tom II
7. MaryJanice Davidson - Nieumarła i niedoceniona tom III
8. Lynne Ewing - Córki księżyca (RECENZJA)

Czytaliście może coś z tych książek? Którąś szczególnie polecacie?

wtorek, 14 maja 2013

(61). Mary Janice Davidson - Nieumarła i niezamężna

 
  
Autor: Mary Janice Davidson
Tytuł: Nieumarła i niezamężna
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 302
Moja ocena: 8/10

Seks w wielkim mieście w wampirycznym wydaniu.

Po śmierci najgorsza jest świadomość, że spędzisz wieczność w tandetnych pantoflach. A twoje Blahniki i Jimmy Choo zagarnie wredna jędza…

Dzień, w którym umarłam, zaczął się kiepsko i z każdą chwilą stawał się coraz gorszy…

Jednego dnia wylecieć z pracy i wpaść pod samochód to doprawdy frustrujące. Ale nie to najbardziej przybija Betsy Taylor – byłą sekretarkę… i świeżo upieczoną wampirzycę. Jej największym problemem nie jest nowy stan ciała i ducha, ale fakt, że ma na nogach tanie, paskudne buty…

To jednak dopiero początek kłopotów. Wśród wampirów krążą plotki, że właśnie ona ma zostać nową królową. A Betsy odkrywa, że w nowym życiu (po życiu) ma do wypełnienia niebezpieczną misję. A do pomocy – zabójczo przystojnego i irytująco staroświeckiego nieumarłego…


Wampiry. Tak, znowu... To już przecież było przerabiane na milion sposobów. Szczerze mówiąc, czytać "Nieumarłej i niezamężnej" nie miałam zamiaru, ale moja przyjaciółka usilnie mnie przekonywała, że warto. Postanowiłam więc ulec jej namowom i... absolutnie tego nie żałuję!

Główna bohaterka Elizabeth "Betsy" Taylor  to trzydziestoletnia blondynka, która ma obsesję na punkcie... butów, oczywiście tylko tych od znanych projektantów. Kupuje je masowo, nie zważając nawet na ich cenę. Jednak pewnego dnia wszystko ulega diametralnym zmianom i sielanka zostaje przerwana. 
Ten dzień dla Betsy od początku zaczął się pechowo, a jego finałem było potrącenie przez samochód... ze skutkiem śmiertelnym. Kiedy kobieta się budzi w domu pogrzebowym, zaczyna powoli do niej dochodzić, iż stała się istotą z piekła rodem!
"- Masz źrenice niemal dwukrotnie większe niż zwykli ludzie. Jeszcze nigdy takich nie widziałem. - Cóż mogę powiedzieć? Zawsze byłam szczególna - odparłam skromnie. - Właśnie - włączyła się Jessica. - Tacy jak ty mają nawet swoje olimpiady."
Mary Janice Davidson wykreowała wampirzy świat w ciekawszy sposób, niż był on ukazywany dotychczas w książkach tego gatunku. Autorka ukazała te stworzenia w sposób bardzo stereotypowy. Słońce je pali. Krzyże i woda święcona parzą. Na początku myślałam, iż jest to typowe "pójście na łatwiznę", jednak to śmiałe posunięcie w dalszej części lektury, zaowocowało interesującym rozwojem wydarzeń. 

Bohaterom "Nieumarłej i niezamężnej" nie brak charyzmy, a przede wszystkim głównego plusu w tej książce, czyli poczucia humoru. Każde z nich sypie jak z rękawa dowcipami i ironią, a w zanadrzu mają jeszcze więcej błyskotliwych, zabawnych i ciekawych wypowiedzi. 

"Nieumarła i niezamężna" jest napisana prostym, zrozumiałym i naprawdę mało skomplikowanym językiem, który nawet dla bardzo opornego czytelnika okaże się przejrzysty. Autorka nie przesadziła z opisami, za to skupiła się mocno na zarysie dialogów, co jak najbardziej się opłaciło! Są one największym plusem tej książki. Ciekawią, śmieszną, nie irytują. Wciągają czytelnika w z pozoru stereotypowy świat wampirów, który z każdą stroną okazuje się być inny, niż na początku można by sądzić.
"W skali wszechświata to drobiazg."
Śmiałam się praktycznie przez całą książkę, którą pochłonęłam w ciągu jednego dnia. Okazała się ona nadzwyczaj przyjemną odskocznią od codziennych obowiązków. Nie było żadnego momentu, w którym autorka by mnie zanudziła albo sprawiła, że chciałam odrzucić tę lekturę w kąt. Wręcz przeciwnie! Chłonęłam każdą stronę, coraz bardziej ciekawa dalszego rozwoju błyskawicznie posuwającej się naprzód akcji.

Podsumowując: "Nieumarła i niezamężna" to książka, po którą z pewnością warto sięgnąć dla odstresowania się i po prostu spędzenia miło czasu przy pełnej humoru i wartkiej akcji lekturze. 

|MARY JANICE DAVIDSON: NIEUMARŁA I NIEZAMĘŻNA, NIEUMARŁA I BEZROBOTNA, NIEUMARŁA I NIEDOCENIONA, NIEUMARŁA NIEODWRACALNIE|

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

niedziela, 12 maja 2013

(60). Alice Munro - Taniec szczęśliwych cieni



Autor: Alice Munro
Tytuł: Taniec szczęśliwych cieni
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 352
Moja ocena: 7+/10

Piętnaście historii napisanych z niebywałą dbałością o szczegół i przenikliwością. Bohaterowie Munro są ludźmi z krwi i kości, w których nietrudno odnaleźć samego siebie. Ich oczami (głównie kobiet – dorosłych i nastoletnich) patrzymy w przeszłość. Munro w swoich opowiadaniach ukazuje przemijanie, złożoność więzów rodzinnych, specyfikę życia w małych miasteczkach i ogromne różnice między światem mężczyzn i kobiet.

Alice Munro to uznawana kanadyjska pisarka krótkich form prozatorskich. Otrzymała ona wiele nagród i wyróżnień. Nic więc dziwnego, że "Taniec szczęśliwych cieni" jest jedną z tych książek, które mnie zaciekawiły, pomimo tego, że nie jestem pasjonatką opowiadań.

"Taniec szczęśliwych cieni" to zbiór kilkunastu poruszających historii. Autorka opisała je skrupulatnie i z niezwykłą precyzją zadbała o każdy, nawet najmniejszy szczegół. I to właśnie bardzo rzuciło mi się w oczy podczas czytania, Munro tchnęła bowiem w swoje opowiadania to "coś", co uczyniło je wyjątkowymi. Z pozoru nużące codzienne czynności okazały się ciekawe i poruszające.

"Taniec szczęśliwych cieni" jest debiutem Alice Munro, jednak zawartość książki na to nie wskazuje! Opowiadania autorki tej są napisanie z niezwykłą dbałością o szczegóły, a zarazem są prawdziwe i pełne nostalgii. Bohaterom nie brak problemów oraz decyzji, które muszą zostać podjęte. Są to osoby, które rezygnują z marzeń i starają się poradzić sobie w najrozmaitszych sytuacjach.
 "Dzięki temu niektóre epizody ukazywały się jej za każdym razem w nieco innym świetle, nabierały nowych treści i znaczeń, i nawet jeśli były częściowo wytworem fantazji, to wciąż zachowywały pozory historii prawdziwych."
Opowiadania te pomimo swojej objętości, zaciekawiają czytelnika swoją prostotą, a zarazem malowniczymi szczegółami, które sprawiały, iż czułam się jakbym uczestniczyła w opisywanych wydarzeniach. Autorka stworzyła bohaterów, którzy nie są obcy nikomu. To zwyczajni ludzie, których mijamy codziennie chodząc ulicami. Historie te mają charakter ponadczasowy, bowiem ludzkie problemy nie były, nie są i nie będą motywem przestarzałym w literaturze.
 "Muzyka, która płynie (…) jest ulotna, wytworna i radosna – kojarzy się z wolnością i poczuciem wszechogarniającego szczęścia pozbawionego egzaltacji. (…)"
Munro porusza głównie temat trudności w porozumiewaniu się, ale także miłość oraz przemijanie. Opowiada o czynnościach codziennych oraz o zachowaniach, które nie są obce nikomu. W idealny sposób pokazała zawiłość i złożoność ludzkich relacji. Kilka z opowiadań bez problemu mogłyby być z powodzeniem kontynuowane, bowiem ich zakończenia były zaskakujące i nie do końca satysfakcjonujące.

"Taniec szczęśliwych cieni" to książka nietuzinkowa i wyjątkowa. Pomimo przyziemnych tematów, które porusza ciekawi i wciąga. Opowiada o ludzkiej naturze w świetny i poruszający sposób. Z pewnością nie jest to lektura na dwa wieczory, bynajmniej mnie nie zajęło tyle jej przeczytanie. Warto czasem zrobić sobie kilka przerw, aby bardziej docenić jej zawartość. Serdecznie polecam!

sobota, 11 maja 2013

(59). Dia Reeves - Krwawy fiolet


 
Autor: Dia Reeves
Tytuł: Krwawy fiolet
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 344
Moja ocena: 9/10

Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające.
W Portero, niewielkiej, z pozoru sennej mieścinie dzieje się coś niepokojącego… A Hanna liczyła, że właśnie tu znajdzie bezpieczny dom… Tymczasem odkryje mroczne sekrety, które każdego normalnego człowieka śmiertelnie by przeraziły. Jej jednak na szczęście daleko do normalności.
Jeśli szalona dziewczyna trafia do jeszcze bardziej szalonego miejsca tylko dwie rzeczy są pewne: wszystko się może zdarzyć, a bezpieczeństwo jest złudne.


Główną bohaterką "Krwawego fioletu" jest szesnastoletnia Hanna, która rok temu straciła swojego ojca i została zmuszona do zamieszkania ze swoją ciotką Ullą. Kiedy jednak ta chce wysłać ją do zakładu dla chorych psychicznie, dziewczyna ucieka, pragnąc zaznać trochę matczynej miłości... Swoją matkę odnajduje w małej, z pozoru zwyczajnej mieścinie o nazwie Portero. Z czasem przekonuje się, że czeka ją coś bardziej niebezpiecznego niż tylko niechęć jej rodzicielki, miasto to zamieszkują bowiem istoty iście z piekielnego koszmaru...
"Wolę być nieszczęśliwa na wolności, niż szczęśliwa w klatce."
Czytając "Krwawy fiolet" nie mogłam nadziwić się oryginalności i pomysłowości autorki. W swojej książce wplątała ona wątki, których na próżno można szukać w innych powieściach tego gatunku! Każda strona niosła coś zaskakującego, nie ma więc mowy tutaj o nieprzewidywalności, wręcz przeciwnie, kiedy myślałam, że wiem, co się wydarzy, Dia Reeves skutecznie pozbawiała mnie złudzeń. Wykreowany przez nią świat okazał się niezwykle intrygujący, pełen niespotykanych stworów, co tylko potęgowało moją ciekawość.

Mocnym plusem tej książki są przede wszystkim nietuzinkowi bohaterowie. Autorka każdemu z nich przypisała ciekawy życiorys, którym mogą się pochwalić. Główna bohaterka nie jest jedną z tych, które często spotykamy w pozycjach tego gatunku, Hanna bowiem cierpi na depresję maniakalną. Musi przyjmować leki, chociaż oczywiście nie zawsze to robi, skutkiem tego są halucynacje. Właśnie przez wzgląd tej choroby polubiłam tę dziewczynę, każde jej zachowanie było nieprzewidywalne i szalone. Wykazywała się ona odwagą w sytuacjach, które normalnego człowieka wprawiły by w przerażenie. Niekiedy zachowywała się głupio, a wręcz nieodpowiedzialnie, ale to właśnie dlatego jej przygody były dla mnie tak pasjonujące. Hanna jest postacią oryginalną, której nie brak charyzmy. Śmieszy i ciekawi. Właśnie taka powinna być główna bohaterka!
 "Miłość to pułapka. Nie daj się złapać."
Także fani romansów znajdą tutaj coś dla siebie, bowiem taki wątek również występuje w tej książce. Jest główną siłą napędową "Krwawego fioletu", został świetnie wykreowany, nie razi sztucznością ani przesadnym dramatyzmem. Został ukazany w ciekawy sposób, który idealnie komponował się z resztą szalonego miasteczka.

"Krwawy fiolet" jest intrygującą lekturą, na próżno można szukać innej i podobnej. Nie jest schematyczna, a akcja pędzi w niej zawrotnie, wciągając nas do tego niesamowicie dziwnego, ale i fascynującego świata. Jest to książka nietuzinkowa i oryginalna, w której autorka daje popis swojej obłędnej wyobraźni. Podczas jej czytania otwierałam szeroko oczy, nie mogąc nadziwić się jej pomysłowości. Historię tę czyta się w błyskawicznym tempie! Polecam ją osobom, które gustują w paranormal romance, ale nie tylko. Takiej książki jeszcze nie było!

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

czwartek, 9 maja 2013

(58). Agnieszka Chęćka - Pustka Pandory



Autor: Agnieszka Chęćka
Tytuł: Pustka Pandory
Wydawnictwo:Novae res
Liczba stron: 270
Moja ocena: 5/10

Ekscentryczna studentka historii sztuki przeprowadza się do Gdańska, gdzie niespodziewanie otrzymuje kopertę z wiadomością wysłaną na jej nowy adres. Zapoznaje się z dokumentacją śledztwa biura detektywistycznego, dotyczącego makabrycznego morderstwa sprzed paru miesięcy. Czuje dziwną więź z tym wydarzeniem, ma wrażenie, że gdzieś to już widziała. Postanawia wyjaśnić dawno zamkniętą sprawę.

Amelia wspólnie ze świeżo poznanym detektywem zgłębia tajemnice środowiska lokalnych poetów, a z pożółkłych kartek starych książek czerpie wiedzę o starochińskiej mitologii i symbolice, niezbędną do odnalezienia sadystycznego przestępcy.

On sam zostawia znaki, prowokuje. Bawi się. Nieuchronnie zbliża. Amelia przyjmuje zaproszenie do gry…

Główną bohaterką "Pustki Pandory" jest studentka historii sztuki - Amelia Stanley. Dziewczyna dopiero co przeprowadziła się do Gdańska, ma zaledwie kilku znajomych i nie zanosi się na to, aby to skromne grono miało się powiększyć. Jej spokojne życie zmienia jednak bieg, gdy znajduje ona tajemniczą kopertę ze zdjęciami morderstwa pewnej kobiety. Sprawa ta została nierozwiązana, a morderca nadal pozostaje okryty cieniem. Amelia zaczyna współpracować z detektywem Karolem Sosnowskim, oboje chcą za wszelką cenę schwytać bezwzględnego psychopatę.

Amelia jest dociekliwą osobą i właśnie przez pryzmat tej cechy, polubiłam ją. Okazała się ona nieustępliwą kobietą, która ma skłonność do przesadnego analizowania ludzi oraz niezbyt łatwo przychodzi jej nawiązywanie relacji. Jest raczej zamknięta w sobie, odgradza się od innych niewidzialnym murem. Dlatego utożsamienie się z nią nie było dla mnie żadnym problemem, bowiem charakter głównej bohaterki jest bardzo podobny do mojego.
"Co zrobić, kiedy jedynym towarzyszem jest własne odbicie w lustrze, a samotność staje się wówczas niemal namacalna, bardziej intensywna, niż gdy jest się wśród ludzi? Jakie kroki należy podjąć, by wypełnić pustkę, skoro lata temu zalęgła się gdzieś wewnątrz, dokąd świadomość zwyczajnie nie dociera?"
Nie jestem wielką znawczynią thrillerów i powieści sensacyjnych. Nie mogę więc porównać "Pustki Pandory" do innych książek. Wiem jednak, iż utwory z takich gatunków powinny trzymać w napięciu, sprawiać, aby czytelnik nie mógł oderwać się od czytania, ciekawy każdej nadchodzącej strony. Tutaj zwyczajnie tego zabrakło. Autorka skupiła się na szczegółach związanych z morderstwem, nie jest to oczywiście mankamentem, jednak jako główny wątek spisał się słabo. Sądzę, iż można było poprowadzić akcję w ciekawszym kierunku, rozwijając więcej pobocznych historii, które się pojawiły. Przeszłość Amelii oraz Karola mogłaby zainteresować czytelnika, gdyby została bardziej rozbudowana.
"Nie była w stanie patrzeć na świat z myślą, że mimo wszystko każdy zmierza w dobrym kierunku i wszystko się ułoży. Dawno temu rozpadła się na tysiące kawałeczków, jednak zapomniała, gdzie je zostawiła. Była niekompletna."
"Pustka Pandory" okazała się lekturą, która zawiodła moje oczekiwania. Sam pomysł wydawał mi się mało intrygujący w połączeniu z dopracowaną i trafną okładką. Gdyby autorka rozwinęła bardziej wątki poboczne, zamiast jednego głównego, czyli schwytaniu mordercy, książka stałaby się ciekawsza i bardziej wciągająca. Akcja była bez polotu, zaczęła rozwijać się dopiero w połowie, a wtedy to już autorka nie dała czytelnikowi odetchnąć, bombardując co raz to nowszymi szczegółami. "Pustkę pandory" polecam osobom, które mają ochotę na mało wymagający thriller, jednak bardziej zatwardziałym fanom tego gatunku odradzam.

wtorek, 7 maja 2013

(57). Robert Kirkman, Jay Bonansinga - Żywe trupy. Droga do Woodbury



Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga  
Tytuł: Żywe trupy. Droga do Woodbury  
Wydawnictwo: Sine Qua Non Liczba stron: 320  
Moja ocena: 8/10
Plaga zombie zalewa przedmieścia Atlanty. Lilly Caul wraz z przyjaciółmi walczy o przetrwanie, szukając ocalenia w ogrodzonym murem miasteczku Woodbury.

Z początku miejsce wydaje się idealnym schronieniem: za jedzenie płaci się pracą, każdy ma dach nad głową, a otaczająca osiedle barykada skutecznie chroni przed atakami zombie. Nad wszystkim sprawuje pieczę tajemniczy Philip Blake, który każe nazywać się Gubernatorem, a mieszkańcy bez protestów poddają się jego słowom.

Lilly zaczyna jednak podejrzewać, że w rzeczywistości miasto gnije od środka… Kiedy wraz z grupą rebeliantów zdecydują się wydrzeć władzę ze szponów Gubernatora, droga do Woodbury stanie się autostradą prowadzącą prosto do piekła.

"The Walking Dead", czyli "Żywe trupy" są już dla mnie niemal marką. Darzę wielką sympatią serial i grę, a teraz również i książkę! W dalszej części recenzji dowiecie się dlaczego.

Autorami "Żywych trupów" są Robert Kirkman oraz Jay Bonansinga. Pierwszy z nich jest producentem wykonawczym serialu o takim samym tytule, natomiast drugi jest uznawanym autorem thrillerów. Wspólnie połączyli swoje siły i tchnęli do życia nową serię opowiadającą o zmaganiach ludzi z zombie.
 "Dzisiaj tylko wariaci i głupcy się nie boją. Jeśli nie czujesz strachu, to nie zdajesz sobie sprawy z tego, co się wokół ciebie dzieje."
Współczesnego świata już nie ma, bowiem jest on oblegany przez plagę zombie. Żywych trupów nie obchodzi nic poza zdobyciem pożywienia. Istnieje jednak grupa ludzi, którym udało się przeżyć w tych przerażających warunkach, tworząc namiotowe obozy. W takim obozie mieszka Lilly Caul wraz z kilkunastoma innymi osobami. Przez splot niefortunnych zdarzeń ginie dziecko, którym się opiekowała, pomimo jej usilnej próby ochronienia go. Zrozpaczony ojciec dotkliwie potraktował kobietę, obwiniając ją o śmierć swojego dziecka, przeszkodził mu w tym jednak Josh Lee Hamilton, do którego główna bohaterka zaczyna żywić coraz większe uczucia. Po tych tragicznych wydarzeniach samozwańcza rada obozu decyduje o wyrzuceniu jej wybawiciela. Mężczyzna wraz z Lilly i kilkoma innymi osobami opuszczają obóz, aby zapuścić się w niebezpieczne rejony pełne żywych trupów... Czy uda im się przetrwać w tym brutalnym świecie? Kogo będą musieli poświęcić, aby przeżyć?
"Już od lat dziura w jej sercu stale się powiększała i wypełniała smutkiem, przybierając gigantyczne rozmiary; była jak studnia bez dna, w której kotłowały się skrajne emocje, z nienawiścią do samej siebie na czele. Nigdy nie była w stanie opróżnić tego miejsca, trawił ją ból, a teraz, w świecie ogarniętym przez zarazę, stare rany otworzyły się na nowo, ropiały, pulsowały. Zamyka oczy i myśli o tonięciu w głębokim, ciemnym oceanie."
Motyw zombie zarówno w literaturze jak i kinie niestety, ale postrzegany jest bardzo schematycznie. Wydaje się, że został przerobiony już na milion sposobów i nie da się nic z niego więcej wyciągnąć! Nic bardziej mylnego! Nienależy się tutaj sugerować innymi utartymi wątkami, które zostały skądś zaczerpnięte. Bynajmniej nie jest to kopia Resident Evil, który darzę wielką sympatią. Uważam, że Robert Kirkman i Jay Bonansinga tchnęli w swoje książki coś więcej niż tylko plaga zombie. Połączyli oni brutalny świat pełen żywych trupów, a także i zwyczajne problemy ludzi oraz ich uczucia, z którymi muszą się zmagać.

Dla mnie, jako fanki wszelkich horrorów z zombie na planie głównym "Żywe trupy" to pozycja obowiązkowa. Uwielbiam specyficzny klimat, który odnajduję w filmach, serialach czy książkach takiego typu. Opuszczone, a nawet zrujnowane miasta, gdzie ludzie starają się przeżyć. Istnieje w nich brutalna, ale prawdziwa zasada "przeżyje tylko najsilniejszy", według niektórych uczucia czynią człowieka słabszym, ja jednak uważam, iż dają nam więcej siły potrzebnej do przetrwania. "Droga do Woodbury" to godna kontynuacja "Narodzin Gubernatora", gdzie mieliśmy okazję poznać portret psychologiczny despoty Philipa Blake "Gubernatora". W drugiej części autorzy skupili się bardziej na opisywaniu innych bohaterów, ich odczuć, walki i strachu. Obie części na początku czytało mi się bardzo opornie, jednak później nie mogłam się oderwać, ciekawa każdej nadchodzącej strony. Spodobało mi się bardzo podzielenie książki na dwie części oddzielające poszczególne ważne etapy w lekturze. "Żywe trupy" polecam serdecznie osobom, które gustują w takiej tematyce, nie boją się nowych wyzwań oraz są fanami serialu, książki bowiem są jego świetnym uzupełnieniem!

|ŻYWE TRUPY: NARODZINY GUBERNATORA, DROGA DO WOODBURY|

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

sobota, 4 maja 2013

(56). Izabela Janczarska - Zaklinacz dusz




Autor: Izabela Janczarska
Tytuł: Zaklinacz dusz
Wydawnictwo:
Studio Astropsychologii
 Liczba stron: 216  
Moja ocena: 7/10

Czy człowiek ma duszę? Co się z nią dzieje gdy ciało umiera? Wszyscy w ciągu życia zadają sobie takie pytania. Autorka, podobnie jak serialowa zaklinaczka dusz Melinda Gordon uważa, że dusza jest nieśmiertelna i nieustannie się doskonali.

Dusze świadomie lub nie, czasami nie mogą lub nie chcą odejść. Autorka opisuje własne doświadczenie z ich przeprowadzania w zaświaty. Prze wiele lat wykorzystując rytuały i modlitwy, wspólnie z Tomaszem Stefanem Gregorczykiem, znanym radiestetą, pomaga duszom przejść na Drugą Stronę, aby mogły dalej się rozwijać. Tę umiejętność uważa za dar i zaszczyt. Otacza ją wdzięczność ze strony odprowadzanych, jak i pozostających na ziemi ich bliskich, którzy od tej chwili są spokojni, że wreszcie zmarli zaznają spokoju.

Jeśli wokół Ciebie dzieją się „dziwne” rzeczy i nie potrafisz tego wyjaśnić, to prawdopodobnie ktoś Tobie bardzo bliski szuka pomocy. Może chce przekazać Ci coś ważnego, czego nie zdążył zrobić za życia. Po lekturze tej książki będziesz wiedział co robić w takiej sytuacji. Możesz też liczyć na Izabelę Janczarską, która z pokorą i zrozumieniem pomoże Tobie i bliskim. Otwórz się na wszystkie światy wokół siebie.



Izabela Janczarska to polska autorka, która jest fizjoterapeutą i magistrem ekonomii, a oprócz tego zaklinaczką dusz. Uczestniczy w wydarzeniach, których nauka nie jest w stanie pojąć. Posiada ona bowiem dar porozumiewania się z duszami i pomaga im przejść na Drugą Stronę.

Nie jestem osobą sceptycznie nastawioną do wszelkich duchowych spraw. Wiem, że istnieją rzeczy, które ciężko udowodnić, a co za tym idzie - ciężko jest w nie uwierzyć. Wciąż są to obszary niezbadane przez człowieka. "Zaklinacz dusz" pozwolił mi więc lepiej zrozumieć tematy, które mnie fascynują, ale zarówno i przerażają. Co się dzieje z człowiekiem, gdy umrze? Ludzie potrzebują wiary, chcą bowiem wiedzieć, że czeka ich coś po śmierci.
 "Gdy po drugiej stronie będziemy analizować przeżyte wcielenie, sami wyciągniemy odpowiednie wnioski i w przyszłości nie popełnimy już tego samego błędu."
Izabela Janczarska w "Zaklinaczu dusz" opisała swoje doświadczenia w przeprowadzaniu duchów. Przyznaję, że czytałam je z niekrytą fascynacją, ciekawa każdej nadchodzącej strony. Autorka przedstawia wiele dowodów, które świadczą o istnieniu duchów, co przeczy wszelkiej logice. Jej doświadczenia są opisane prostym, nieskomplikowanym językiem, a przy tym są skrupulatne i łatwe do zrozumienia. Lekturę tę czyta się bardzo płynnie dzięki krótkim rozdziałom, wręcz błyskawicznie, poza tym zmusza ona do myślenia i wyciągania własnych wniosków. Po jej przeczytaniu nasuwają się rozmaite pytania, sądzę więc, że jej zamierzenie zostało spełnione. "Zaklinacz dusz" polecam osobom, które interesują się wszelkimi nadnaturalnymi zdarzeniami, z pewnością będzie to przyjemnie spdzony czas!


piątek, 3 maja 2013

Zabawa 55

Zostałam nominowana do kolejnej blogowej zabawy przez Emę, za co bardzo dziękuję!
 

Dziesięć książek, które bardzo mi się podobały:
  • Dary Anioła - Cassandra Clare (cała seria)
  • "Anielska" - Cynthia Hand
  • "Cienie na Księżycu" Zoe Marriott
  • Trylogia czasu - Kerstin Gier
  • "Spętani przez bogów" Josephine Angelini
  • "W pół drogi do grobu" Jeaniene Frost
  • "Nevermore: Kruk" Kelly Creagh
  • "Delirium" Lauren Oliver
  • "Cień nocy" Cremer Andrea
  • "Przędza" Gennifer Albin
Dziewięć książek, które mi się nie podobały: 
  • "Niemożliwe" Nancy Werlin
  • "Kwiat mroku" Nora Melling
  • "Ever" Alyson Noel
  • "Płonący stos" Cate Tiernan
  • "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L James
  • "Klątwa tygrysa" Collen Houck
  • "Naznaczona" - P.C. Cast, Kristin Cast
  • "Umarli czasu nie liczą" Kim Harrison
  • "Inne anioły" - Lili St. Crow
Osiem blogów, które najczęściej czytam:
Siedem książek, które chcę przeczytać
  • "Wybrani" C.J. Daugherty
  • "Dotyk Julii" Tahereh Mafi
  • "Tak blisko" Tammara Webber
  • "Ostatnia spowiedź" Nina Reichter
  • "Żelazny król" Julie Kagawa
  • "Przez burze ognia" - Veronica Rossi
  • "Anna we krwi" - Kendare Blake
Sześć powodów, żeby sięgnąć po książkę: 
  • dla relaksu
  • poszerzanie swojej wiedzy
  • nie znam żadnej lepszej rozrywki
  • poznawanie nowych miejsc i bohaterów
  • możliwość zapomnienia o rzeczywistości
  • wzbogacamy swoje słownictwo

Pięć powodów, aby nie sięgać po książkę:
  • bo jest to lektura
  • nie mogę wciągnąć się w książkę
  • bo wolę iść spać
  • bo muszę się uczyć
  • bo zwyczajnie nie mam nastroju
Cztery miejsca, gdzie najlepiej mi się czyta
  • koło grzejnika
  • na kanapie
  • na łóżku
  • na podłodze, oparta o łóżko
Trzej autorzy, na których książki zawsze czeka się za długo:
  • Cassandra Clare
  • Kerrelyn Sparks
  • Mead Richelle (a konkretnie "Czarna Łabędzica")
Dwie dobre ekranizacje:
  • "Igrzyska śmierci"
  • "Pamiętniki wampirów"
Jeden autor niesłusznie zapomniany:
  • Obecnie chyba nikt nie przychodzi mi do głowy

Wszyscy możecie czuć się nominowani. :)

czwartek, 2 maja 2013

(55). Aubrey Flegg - Skrzydła nad Delft



Autor: Aubrey Flegg
Tytuł: Skrzydła nad Delft
Wydawnictwo: Esprit
Liczba stron: 256
Moja ocena: 7/10

Holenderskie miasteczko Delft, połowa XVII wieku. Louise Eeden jest córką uznanego projektanta porcelany i doskonale wie, czego oczekuje się od niej ze względu na interesy rodzinne. Kiedy więc ojciec zleca słynnemu artyście, Jacobowi Haitinkowi, wykonanie jej portretu, przystaje na to, choć niechętnie, podobnie jak godzi się z myślą, że dla dobra prowadzonej przez ojca firmy ma wkrótce poślubić Reyniera de Vriesa, syna największego producenta ceramiki w Delft.

Sytuacja komplikuje się jednak, gdy w pracowni malarskiej dziewczyna poznaje Pietera, młodego pomocnika mistrza Haitinka, i zakochuje się w nim. Ta niemożliwa miłość wydaje się z góry skazana na niepowodzenie, nie tylko ze względu na dzielące młodych różnice majątkowe, lecz również kwestie wiary: ona jest pobożną protestantką, on – katolikiem. Jest jeszcze zazdrosny Reynier, któremu trudno będzie pogodzić się z odmową ze strony Louise…

Główną bohaterką "Skrzydeł nad Delft" jest szesnastoletnia Louise Eeden, córka szanowanego w mieście zdobnika porcelany. Dziewczyna pod wpływem krążących plotek zaczyna rozumieć, czego oczekuje się od niej ze względu na interesy rodzinne. Powinna postąpić tak, aby firma jej ojca i Corneliusa DeVriesa mogła wspólnie połączyć siły, i stworzyć świetnie prosperujący biznes. Aby to zrobić musi poślubić towarzysza swoich dziecięcych zabaw Reyniera DeVriesa. Wszystko zbiega się w czasie z jej pozowaniem do portretu u Mistrza Jacoba Haitinka, tam poznaje o dwa lata starszego od niej czeladnika Pietera Kunsta. Młodych niespodziewanie zaczyna łączyć nić porozumienia, niezależnie od ich stanu społecznego. Louise będzie zmuszona do wyboru pomiędzy swoim szczęściem a szczęściem swoich rodziców...
"To, co liczyło się w tej chwili, to nowa pieśń, która rosła w nich, wokół nich i nad nimi. Widziała swoje odbicie w oczach Pietera i zastanawiała się, co on widzi. W głębi serca była pewna, że widział wszystko to, co stanowiło ją samą, od jej włosów rozwianych na wietrze aż po jej serce, wszystko to, co dobre, złe i... Ale teraz nowa pieśń wypełniała jej głowę, nie było czasu ani miejsca na myśli."
Bohaterom wykreowanym przez Aubreya Flegga nie brakuje charyzmy. Autor przede wszystkim skupił się na ich osobowości, nie wyglądzie. Wydawali się wręcz mówić: "nie wygląd jest najważniejszy, a osobowość człowieka" i choć może wydać się to bardzo banalne, wciąż kipi prawdą. Pieter Kunst nie jest typową męską postacią literacką. Nie jest przystojnym, pewnym siebie i uwielbianym chłopakiem. Osiemnastoletni czeladnik jest szykanowany w swojej szkole ze względu na sposób poruszania się i niezgrabność. Autor nie sięgnął po typowy schemat, tworząc tym samym wyrazistych i autentycznych bohaterów.
 "Spojrzała na Pietera, chcąc podzielić się z nim poczuciem wolności. Lekko pochylony do przodu, opierał się o ścianę i oglądał tę scenę przez zmrużone oczy. Zrobiła to samo - powieki zbliżały się do siebie coraz bardziej, aż to, co widziała, stało się niejasne i zamazane, zredukowane do rzeczy najważniejszych."
Niesamowicie polubiłam wykreowany przez Aubreya Flegga świat, pomimo tego, że nigdy nie byłam zwolenniczką powieści, w których akcja osadzona jest w innych czasach. W tej książce jednak osadzenie akcji w połowie XVII wieku, w holenderskim mieście Delft okazało się świetnym posunięciem, bowiem lektura ta zyskała tylko na wiarygodności! Dodało jej to magii i specyficznego klimatu, którego autor nie osiągnąłby umieszczając wydarzenia we współczesnym świecie. 

"Skrzydła nad Delft" całkowicie mnie oczarowały i wessały w swój świat. Jest to ciekawa historia, w której znajdziemy również życiowe sytuacje. Autor poruszył w niej wątek oceniania ludzi po ich statusie społecznym czy religii. W połowie akcja zaczynała zwalniać i stawać się monotonna, tylko po to, aby później rozwijać się coraz szybciej! Muszę też dodać parę słów na temat przepięknej i oryginalnej okładki, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych. Lekturę tę czyta się błyskawicznie, to specyficzna i przyjemna pozycja na jeden wieczór, a zakończenia zdecydowanie nie da się przewidzieć! Tym bardziej jestem ciekawa, co autor wymyśli w kontynuacji, po którą z chęcią sięgnę. Serdecznie polecam!

środa, 1 maja 2013

Stosik #5/2013

W końcu za oknem zawitała wiosna i rozpoczęcie kolejnego miesiąca - maja. :) Ja rozpocznę go nowym stosikiem, z którego prawie wszystko zostało przeczytane. Obiecałam sobie, że nie ruszę nowych książek dopóki nie skończę poprzednich, zobaczymy jednak jak to się sprawdzi w praktyce. (:

1. Aleksandra Kromp - Na skrzydłach czasu (RECENZJA)
2. Gennifer Albin - Przędza (RECENZJA)
3. Kelley Armstrong - Osaczenie
4. Cynthia Hand - Anielska (RECENZJA)
5. Nora Melling - Kwiat mroku (RECENZJA)
6. Charlaine Harris - Martwy dla świata (RECENZJA)

A jak u Was prezentują się majowe zdobycze?