my heaven of books

wtorek, 30 kwietnia 2013

Podsumowanie kwietnia 2013

Koniec kwietnia, więc przyszedł czas na kolejne podsumowanie. Dla przypomnienia podsumowanie marca znajdziecie TUTAJ.

http://data.whicdn.com/images/57007548/f04897ad09761d0da9e8cae2b2ce34b2_0_61_large.jpg
Podsumowanie:
Ilość przeczytanych książek: 12
Liczba przeczytanych stron: 3843
Średnia stron dziennie: 128
Liczba opublikowanych recenzji: 12
Książki przeczytane w ramach wyzwań: 9
Najgorszą książką okazała się: Nancy Werlin "Niemożliwe"
Najlepszą ksiażką okazała się: Cynthia Hand "Anielska"

Listę przeczytanych książek znajdziecie TUTAJ.

Strasznie jestem zadowolona ze swojego wyniku! I wbrew pozorom nie jest tak, że siedzę cały dzień i czytam (zależy od stopnia "wciągnięcia się"). 
Pochwalę się, że wczoraj zamówiłam sobie "Miasto upadłych aniołów", "Miasto zagubionych dusz" i "Wybranych" jako prezent urodzinowy od mamy. Oczywiście twierdzi ona, że dostanę je dokładnie w urodziny, czyli 16 maja, a to nawet dobrze, bo inne pozycje czekają w kolejce, m.in wygrana w konkursie u Miłośniczki Książek. :)
A jak u Was prezentują się kwietniowe wyniki?

niedziela, 28 kwietnia 2013

(54). Lynne Ewing - Bogini nocy. W zimnym ogniu




Autor: Lynne Ewing
Tytuł: Bogini nocy. W zimnym ogniu
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 400
Moja ocena: 6/10

Cztery dziewczyny, cztery charaktery – jedno przeznaczenie. Vanessa, Catty, Serena i Jimena, pozornie przeciętne mieszkanki słonecznej Kalifornii dzielą wspólny sekret. Każda z nich została obdarowana specjalną mocą. Każda z nich ma zadanie do wypełnienia. Każda z nich jest boginią... Vanessa potrafi stać się niewidzialna, Catty podróżuje w czasie, Serena umie czytać w myślach, Jimena zaś ma zdolność przewidywania przyszłości. Tylko razem mogą stawić – Atroxowi, stworzeniu, które karmi się ludzką nadzieją i poluje na niewinnych ludzi w najmodniejszych nocnych klubach Wybrzeża. Choć pradawny i zły do szczętu, Atrox znakomicie radzi sobie we współczesnym świecie – jego śladem podąża liczna grupa zaprzysięgłych wyznawców (a właściwie ofiar, ale na jedno wychodzi). Niestety – wiek lat nastu nie predestynuje nikogo do bycia boginią i dziewczyny, choć każda potężna na swój sposób, muszą radzić sobie nie tylko ze śmiertelnym zagrożeniem, ale również z codziennością, która bywa gorsza od najbardziej przerażającego koszmaru.

"Bogini nocy" oraz "W zimnym ogniu" to dwie pierwsze części poczytnej serii "Córki księżyca" skierowanej głównie do nastolatków i liczącej sobie trzynaście tomów. 

Kiedy otwarto puszkę pandory, wydostały się z niej najrozmaitsze cierpienia, a ostatnia zrobiła to nadzieja. Selene, bogini księżyca jako jedyna ujrzała demoniczną istotę - Atroxa, który chciał pożreć nadzieję. Selene ulitowała się nad mieszkańcami ziemi i dała im swe córki, które miały walczyć z Atroxem i nieść im swoją nadzieję.
"Niektórzy muszą znosić w życiu więcej cierpienia niż inni."
Cztery nastolatki, na pozór całkowicie różne od siebie, które jednak połączyło coś niesamowitego: odmienność. Vanessa, Catty, Serena i Jimena są córkami Selene, bogini księżyca. Każda z nich posiada magiczną moc: Vanessa potrafi stawać się niewidzialna, Catty podróżuje w czasie, Serena może zajrzeć w ludzki umysł, natomiast Jimena widzi przyszłość. Tylko łącząc swoje niesamowite moce i współpracując mogą pokonać demoniczną istotę Atroxa...

Bardzo spodobało mi się w tej książce połączenie nadprzyrodzonego, ale także i zwyczajnego życia czterech nastolatek. Autorka spisała się tutaj świetnie, bowiem zestawiła ze sobą pozornie dwa sprzeczne tematy. Poruszyła ona także zwyczajne codzienne problemy, z którymi każda nastoletnia dziewczyna musi się zmagać. Został w niej również poruszony temat walki dobra ze złem, który wydaje się dla mnie bardzo oklepany, został przecież już przerobiony na milion sposobów. Jest on przede wszystkim główną siłą napędową tej lektury, główne bohaterki bowiem ciągle starają się przeciwstawić Atroxowi i jego Wyznawcom.
"Byłyśmy przyjaciółkami od tak dawna, że aż nie wierzę, na ile różnych sposobów mi jej brakuje."
W książce tej narracja jest prowadzona pierwszoosobowo, w "Bogini nocy" przez Vanessę, a "W zimnym ogniu" przez Serenę, przez co czytelnik na początku może odczuwać lekką dezorientację, jednak później, wciągając się w akcję okazuje się to świetnym i zaplanowanym posunięciem autorki.

Na początku byłam dosyć sceptycznie nastawiona do tej książki, przeczytałam bowiem, iż liczy ona trzynaście tomów. Przyznaję, że zastanawiał mnie fakt ile można pisać o Wyznawcach Atroxa, którzy wysysają duszę ludziom, pozbawiając ich nadziei. Jak się okazało - można! "Córki księżyca" napisane są prostym i przyjemnym językiem, skierowanym głównie do młodzieży. I nie mam do niego żadnych zarzutów, jest to idealna lektura na kilka wieczorów (a może nawet mniej). Akcja płynie szybko, autorka nie daje nam czasu odsapnąć, bowiem wydarzenia w błyskawicznym tempie posuwają się naprzód. Polecam tę serię przede wszystkim osobom, które liczą na lekką i niezobowiązującą lekturę.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

piątek, 26 kwietnia 2013

HIGH FIVE: Ulubione seriale

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...
Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. Informacje o akcji pod TYM adresem.

Kiedyś już był u mnie taki post, ale muszę przyznać, iż był trochę nieskładny, więc postanowiłam, że napiszę go od nowa. Starałam się wybrać czołówkę najulubieńszych seriali, nie było to jednak łatwe. :)

1. Pamiętniki Wampirów
Cóż, serial, niewątpliwie przechodzi teraz gorsze chwile, brak mu niestety tego klimatu, który tak bardzo mi się na początku spodobał. Jednak wciąż jest to mój absolutny numer jeden! Dzięki książkom, na których oparty jest serial wciągnęłam się w świat literatury. Zaczęłam go oglądać od samego początku, a pilotażowego odcinka wyczekiwałam niecierpliwie. Mam do niego wielki sentyment i zawsze będę go mieć. Team Damon!

2. Chirurdzy
Tutaj nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. ;) Tego serialu po prostu nie da się nie lubić, ileż razy doprowadził mnie on do wzruszenia, były również oczywiście i dobre momenty, które doprowadzały mnie do wybuchów niekontrolowanego śmiechu. Potwierdzam teorię fanów Grey's Anatomy: ten serial niesamowicie wciąga!

3. Supernatural
Na początku niemal mnie przerażał, bowiem pierwszym sezonom nie brak było dreszczyku emocji. Niestety, ale ostatnio jest coraz gorzej, z obecnego sezonu udało mi się obejrzeć tylko trzy odcinki, jednak postaram się to nadrobić... Kiedyś. Mimo wszystko zawszę będę mieć do niego sentyment!

4. Gra o tron
Chyba tutaj również nie trzeba nic nikomu wyjaśniać. Trzeci sezon jest absolutnie niesamowity i zdecydowanie na wyższym poziomie niż poprzedni. Pozostaje mi jedynie zabrać się w końcu za książki!

5. Jak poznałem waszą matkę
Mówcie co chcecie, ale... pokochałam piątkę przyjaciół z ich zabawnymi perypetiami. Jest multum komediowych seriali, ale żadnego nie darzę tak wielką sympatią jak HIMYM.

6. Czysta krew
Uwielbiam ten serial za specyficzny, a wręcz groteskowy charakter i klimat! Serię książek również darzę wielką sympatią, bowiem czyta się je niezwykle szybko i przyjemnie. Z serialem jest podobnie, pochłania się epizod po epizodzie! Wyczekuję ze zniecierpliwieniem szóstego sezonu!

To są zdecydowanie seriale z mojej czołówki. Oglądam ich znacznie więcej, ale jak na teraz niech wystarczy ta szóstka. :)

Dobranoc i życzę wszystkim przyjemnego weekendu!


wtorek, 23 kwietnia 2013

(53). Cynthia Hand - Anielska




Autor: Cynthia Hand
Tytuł: Anielska
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 336
Moja ocena: 9/10
W bestsellerowej powieści Nieziemska Clara Gardner poznała swój cel, odkryła, po co została zesłana na ziemię jako anioł. Stawiła czoło pożarowi ze swoich wizji i ocaliła z płomieni uwodzicielskiego, tajemniczego Christiana.

Lecz pożar był zaledwie początkiem. Wciągana coraz głębiej w świat aniołów, w coraz bardziej gwałtowną walkę dobra i zła, Clara doświadcza nowych przerażających wizji. Czy wskażą jej nowe zadanie? I podpowiedzą, który z dwóch chłopaków jest jej przeznaczony: Christian, którego darzy skomplikowanym uczuciem, czy Tucker, dla którego miłość Clary może okazać się najstraszliwszą groźbą…

Anielici to stworzenia, które mają w sobie zarówno ludzką jak i anielską krew. Każdemu z nich zostaje przydzielona misja, której muszą podołać. Niewiadomo jednak, co się dzieje, gdy tego nie zrobią... Przed takimi rozważaniami staje główna bohaterka "Anielskiej" Clara Gardner.
"Nigdy nie chciał pozwolić mi odejść. Chciał o mnie walczyć. Wszystko krzyczało w nim, że powinien walczyć, ale nie wiedział jak. I pomyślał, że może najczystszy wyraz miłości to puścić mnie wolno."
W poprzedniej części, "Nieziemskiej" Clarę dręczyły przerażające wizje płonącego lasu. Dziewczyna miała uratować anielitę Christiana Prescotta, zamiast tego jednak uratowała swojego ukochanego - Tuckera Avery'ego. Sprzeciwiła się ona swojemu przeznaczeniu, któremu jeszcze nieraz będzie musiała się postawić. Nastolatka boi się konsekwencji niewypełnienia swojej misji, o których nikt nic nie wie. A do tego coraz bardziej zaczyna ją ciekawić Christian, który został jej przeznaczony. Kogo wybierze Clara, gdy nadejdzie czas?
"- Kiedy jestem daleko od ciebie, moje serce umiera po kawałku."
Cynthia Hand wykreowała niesamowity świat anielitów, który spodobał mi się już od pierwszej strony. Pochłonął mnie on całkowicie, samej autorce nie da się odmówić oryginalności! Motyw aniołów jest wciąż niestety, ale stosunkowo mało wykorzystywany w literaturze. Kolejnym plusem kontynuacji "Nieziemskiej" jest wprowadzenie nowej bohaterki Billy, która jest najlepszą przyjaciółką matki Clary, a także rozwinięcie wątków występujących wcześniej postaci.
"– Ty go naprawdę kochasz – mówi zamyślona.
- Ja go naprawdę kocham."
Niesamowicie polubiłam Clarę Gardner. Zdecydowanie jest to bohaterka, z którą się utożsamiam. Odważna, dociekliwa, a także dzielna i waleczna. Dziewczyna pomimo przerażenia umie poradzić sobie w najcięższych sytuacjach i stawia dobro swoich bliskich nad swoje. Jej problemy nie kończą się tylko na niewypełnionej misji, bowiem jest ona także na celowniku owładniętego zemstą upadłego anioła. Oprócz tego nawiedzają ją sny, w których jest na cmentarzu i opłakuje... Kogo? Właśnie, kogo? Tego dowiemy się zagłębiając się w lekturę!
"Bardziej anioł niż człowiek."
"Anielską" pokochałam równie mocno co "Nieziemską", a może nawet i jeszcze bardziej. Jest to przyjemna książka z gatunku paranormal romance, którą czyta się wręcz w błyskawicznym tempie. Z wielkim podekscytowaniem czytałam o losach Clary, którą własne problemy zaczęły przerastać. Dziewczyna podjęła ciężką walkę, bowiem jest to walka z przeznaczeniem, walka o jej miłość do Tuckera i rosnący pociąg do Christiana. Zakończenie wprost mną wstrząsnęło, autorka wbiła mnie nim w fotel! Lekturę tę polecam przede wszystkim osobom, które poszukują lekkiej pozycji do przeczytania oraz fanom paranormal romance.

|CYNTHIA HAND: NIEZIEMSKA, ANIELSKA, BOUNDLESS, RADIANT|

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

Co sądzicie o nowym wyglądzie? Podoba Wam się? A jeśli nie, to co mogę jeszcze zmienić? Liczę na konstruktywną krytykę. (:

Dobranoc.:)

piątek, 19 kwietnia 2013

(52). Aleksandra Kromp - Na skrzydłach czasu



Autor: Aleksandra Kromp
Tytuł: Na skrzydłach czasu
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 268
Moja ocena: 7/10
12 sierpnia 2008 roku Maida i jej chłopak Aleks jedzą śniadanie. W odwiedziny przychodzi do nich kolega o imieniu Ragner. Maida zostawia mężczyzn samych, idąc na górę do płaczącej Sary – swojej córki. I wtedy słyszy strzał...

To Ragner strzelił do Aleksa, a teraz chce zabić ją. Niespodziewanie w pokoju, gdzie Maida szuka schronienia, pojawia się młody nieznajomy i ratuje ją z opresji. Dla Aleksa jest już jednak za późno na pomoc – nie żyje.

Tajemniczy wybawca, który okazuje się być opiekuńczym aniołem Maidy, przekonuje ją, że mężczyznę można uratować. Trzeba tylko cofnąć się w czasie i zmienić kilka decyzji.

Tak więc Maida ma znowu siedemnaście lat i dopiero zaczyna swój związek z Aleksem... Szybko przekonuje się, że niemal wszystko w jej życiu jest kłamstwem…

Maida to dwudziestojednoletnia kobieta, które wiedzie zwyczajne życie ze swoim chłopakiem Aleksem i pięciomiesięczną córką Sarą. Ich spokojna rutyna zostaje jednak przerwana, gdy w odwiedziny do rodziny przychodzi kolega Aleksa - Ragner, Maida zostawia mężczyzn samych, kiedy nagle słyszy okropny rumor dochodzący z dołu... W jej głowie pojawia się jedna myśl "ratować Sarę"... Od tamtej chwili wszystko diametralnie się zmienia.
"Lekkie niczym muśnięcie skrzydeł dotknięcie jego skóry podziałało na nią niczym porażenie prądem."
Kiedy Maidzie wydawało się, że wszystko jest już stracone, w jej domu pojawia się tajemniczy przybysz imieniem Mandir, który okazuje się być aniołem i oznajmia kobiecie, iż można cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. Tak więc akcja cofa się o cztery lata, główna bohaterka jest w liceum i dopiero rozpoczyna związek z Aleksem.
"Zaczęła kręcić się w kółko. Srebrzysta sukienka wirowała niczym kwiat o rozłożystych płatkach wokół jej nóg."
Motyw anioła w literaturze jest wykorzystywany coraz częściej. Początkowo pomysł z cofnięciem się w czasie wydaje się oklepany, jednak później okazuje się świetnym i zaplanowanym posunięciem autorki. Główna bohaterka ma możliwość zmiany swojej przyszłości i w pewnym sensie tak się dzieje, nie może jednak zmienić pewnych rzeczy zbyt drastycznie, bowiem wytyczne wciąż pozostają. Musi ona urodzić córkę Aleksa - Sarę. Do tego często widuje Ragnera, wiedząc, co zrobił jej chłopakowi. Co zrobi Maida i jak zmieni bieg wydarzeń? Czy uda jej sie uratować Aleksa?
"Maida przymknęła oczy, gdy Mandir dotknął jej ramienia. Po raz drugi w życiu poczuła ten bezwzględny spokój..."
"Na skrzydłach czasu" w założeniu miało być thrillerem, z którym niestety niewiele ma wspólnego. Książka ta nie spowodowała u mnie żadnych większych emocji, nie wywołała dreszczyku emocji ani napięcia. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że fabuła jest ciekawa i wciągnęła mnie od pierwszych stron. Będąc w połowie lektury byłam niemal pewna zakończenia, które jednak okazało się zaskakujące i całkowicie niespodziewane. Lekturę tę czyta się błyskawicznie, jest to przyjemna pozycja z kilkoma mrocznymi wątkami w tle. Serdecznie polecam!

środa, 17 kwietnia 2013

(51). Kevin Brooks - Candy




Autor: Kevin Brooks
Tytuł: Candy
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 351
Moja ocena: 7/10

W życiu Joe wszystko zmieniło się od chwili, kiedy spotkał Candy. Co takiego przyciągnęło jego wzrok? Jej włosy, uśmiech, a może sposób poruszania się? 
Joe myśli o Candy dzień i noc, uczucie do niej wyraża także poprzez muzykę. Ale Candy zabiera go do swojego świata: gorzkiej otchłani narkotyków, przemocy i rozpaczy. Kiedy ponura prawda wychodzi na jaw, Joe musi zdecydować, czy miłość i nadzieja – oraz oczywiście Candy – warte są walki. I jak uciec przed niebezpieczeństwem, które czai się za każdym rogiem.

Głównym bohaterem "Candy" jest Joe Beck, który mieszka na przedmieściach Londynu ze swoim ojciem - ginekologiem oraz siostrą Giną. Nastolatek jest nieśmiały i zamknięty w sobie, a co za tym idzie - trudno nawiązuje jakiekolwiek nowe relacje. Jego życie zmienia się diametralnie, gdy poznaje tytułową Candy, której teraźniejszość jest równie pełna mroku jak przeszłość. Piękna dziewczyna może wpędzić chłopaka w niebezpieczeństwo. Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że jest między nimi magnetyczne przyciąganie.
"Niektóre rzeczy się po prostu dzieją i już. Jak nic nie da się zrobić, to po co się denerwować? Lepiej przeczekać."
Między nastolatkami rodzi się uczucie, nieśmiały Joe przełamuje swoją niewidzialną barierę i zwierza się dziewczynie. Candy jednak wciąż pozostaje skryta, nie wyjawiając chłopcu swoich tajemnic, zwyczajnie z nim pogrywając i bawiąc się. Główny bohater wkracza w świat pełen niebezpieczeństw czychających za rogiem.
"To nie przychodzi łatwo - żyć w zawieszeniu, żyć i umierać w środku swojej głowy... (...) ale czas mija... i jak długo jutro ma być nowy dzień, tak długo trzeba mieć nadzieję."
W "Candy" największym plusem są świetnie wykreowani bohaterowie. Joe to skryty nastolatek, wyrażający swoje uczucia poprzez muzykę i grający w zespole "The Katies". Poznanie Candy zmieniło jego życie. Jak sam przyznaje na początku książki: "Trudno mi sobie uzmysłowić, jak żyłem, zanim poznałem Candy. Czasem siadam i godzinami myślę o przeszłości, usiłując wydobyć tamten czas z pamięci; nigdy mi się nie udaje." Dziewczynę tę jednak można określić jako manipulantkę, bowiem nastolatek zwierzał się niej, a ona wciąż pozostawała tajemnicza, ciągle znikając.
"I to załatwiło sprawę; chwila minęła. Chciałem ją przywołać, ale to jedna z tych rzeczy, które trzeba robić bez wahania i bez zastanowienia, spontanicznie, bo jeśli włączy się rozum, to już jest za późno. Nie ma powrotu."
 Kevin Brooks wykreował mroczny, a niekiedy wręcz przerażający świat. Poruszył temat, który zazwyczaj omija się szerokim łukiem i oznacza etykietką "tabu". Coś jest nieprzyjemnego? Najlepiej więc udawać, że tego nie ma. W "Candy" nie ma żadnego udawania, tylko brutalne realia.
"Candy" to lektura bez wątpienia warta uwagi, uważam wręcz, że każdy nastolatek powinien się z nią zapoznać. Naświetla sprawy, które zazwyczaj pozostają w ukryciu. Jest to książka pouczająca, autor nie szczędził opisów na temat ponurej rzeczywistości, ostrzegał też przed zażywaniem wszelkich używek. Pozycja ta przede wszystkim jest porywająca przez prawdę, którą w sobie zawiera, nie ma w niej fałszu ani przesady. Serdecznie polecam!

wtorek, 16 kwietnia 2013

(50). Nora Melling - Kwiat mroku. Zatraceni



Autor: Nora Melling
Tytuł: Kwiat mroku
Wydawnictwo: MAK Verlag
Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/10
Miłość silniejsza niż śmierć.

Luisa patrzyła bezradnie, jak jej młodszy brat umiera na raka. Gdy przed czterema miesiącami odszedł, dziewczynie zawalił się świat. Jej rodzice uznali, że pozostanie w Hamburgu, z którym wiąże się tyle bolesnych wspomnień, przysporzy rodzinie więcej cierpienia. Mają nadzieję, że przeprowadzka do Berlina przyniesie wszystkim ulgę. Luisa jednak wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią brata i postanawia w dniu siedemnastych urodzin popełnić samobójstwo. Przed krokiem w przepaść w ostatniej chwili powstrzyma ją nieznajomy chłopak.

Ma na imię Thursen. Mieszka w lesie z grupą rówieśników. Szukają tam zapomnienia, bo wszyscy mają za sobą równie traumatyczne przeżycia jak Luisa. Żeby uciec przed bólem i wspomnieniami o dawnym życiu, zmieniają się w wilkołaki, ale każda przemiana oznacza utratę cząstki człowieczeństwa. Także Thursen wkrótce będzie już tylko wilkiem – chyba że Luisa zdoła go ocalić.

Dziewczyna postanawia poznać przeszłość Thursena. Ma tylko jeden punkt zaczepienia – zniszczoną fotografię przedstawiającą stary dom. Kierowana impulsem odwiedza agencje nieruchomości w nadziei, że w którejś z nich ktoś rozpozna budynek i opowie jej o ludziach, którzy w nim mieszkają (bądź mieszkali). Szczęście się do niej uśmiecha – poznaje starszą siostrę Thursena, która bardzo tęskni za bratem. Zanim jednak Luisa zdoła zwrócić Thursenowi dawne życie i… tożsamość, dochodzi do dramatycznych wydarzeń, które mogą zniweczyć jej plany.

"Kwiat mroku" autorstwa Nory Melling zaintrygowała mnie bardziej piękną okładką, niż opisem, który od początku wydał mi się bardzo schematyczny. Motyw wilkołaków w książkach zaczyna mnie już nudzić, liczyłam jednak na to, że w tej lekturze okaże się rozwinięty w ciekawy sposób.
„Wydaje ci się, że coś będzie istniało wiecznie, a jutro może się okazać, że już tego nie ma.”
Główna bohaterka Luisa Folkert to na pozór jedna z wielu nastolatek w Berlinie, jednak jest coś, co odróżnia ją od innych. Jest to dziewczyna, której ból nie jest obcy. Cierpienie ukształtowało ją, a przez to jest outsiderem i nie ma przyjaciół. Wiedziona rozpaczą po śmierci swojego brata jest bliska samobójstwa. Powstrzymuje ją jednak tajemniczy chłopak imieniem Thursen. Luisa stopniowo się z nim zaprzyjaźnia, z czasem okazuje się jednak, że jej uczucia są o wiele silniejsze...
„Jestem jak przesadzona roślina, której korzenie zostały na starym miejscu.”
"Kwiat mroku" jest książką bogatą w refleksje głównej bohaterki. Zazwyczaj są to przemyślenia na temat bólu po śmierci najdroższej jej osoby - brata. Dziewczyna nie potrafiła sobie poradzić z cierpieniem, nie dogadywała się ze swoimi rodzicami, a także rówieśnikami. Autorka posługuje się prostym, nieskomplikowanym, a nawet rzekłabym, że młodzieżowym językiem, przez co lekturę tę czyta się bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. Wątek miłosny, czyli zazwyczaj jedna z zalet książek paranormal romance kulał i wołał o pomstę do nieba! Luisa to wiecznie niezdecydowana i irytująca postać, przez co miłosć jej i Thursena budziła raczej litość, niż wielkie emocje.
 „Już nie płaczę. A więc to prawda, jest tak jak myślałam. Przychodzi taka chwila, kiedy nie ma już w tobie łez. Jestem skorupą, pustą, wypraną z żalu i rozpaczy. We mnie już tylko pustynia.”
Paranormal romance to gatunek. który jest mi bardzo dobrze znany i lubiany. Chciałabym więc napisać, że jest w tej pozycji coś, co odróżnia ją od innych z takiej samej tematyki, jednak zabrakło w niej bardzo wiele. Nora Melling skupiona na opisywaniu uczuć głównej bohaterki chyba zapomniała o innych postaciach. Przyznaję, że irytuje mnie już motyw wilkołaków w książkach, jednak jeśli jest w dobry sposób wykreowany, nie nudzi, a ciekawi. Tutaj autorka bardzo szablonowo poradziła sobie z tym wątkiem. Niestety, ale likantropia nadal jest bardzo ubogo rozwijana w literaturze. "Kwiat mroku" polecam osobom, które liczą na lekką, niezobowiązującą lekturę, przede wszystkim niezbyt ambitną i zapadającą w pamięć.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

niedziela, 14 kwietnia 2013

Stosik #4/2013

Hej. :) A dzisiaj kolejna notka z serii stosików. Większość juz za mną i w obrót ruszył kolejny, z którego przeczytałam dwie książki (nie mogłam się powstrzymać!)

1. Marta Dąbkowska - Sevile. Magia i miłość (RECENZJA)
2. Konrad Gonera - Przestrzeń samotności (RECENZJA)
3. Meg Cabot - Nieposkromieni
4. Kelly Keaton - Z ciemnością jej do twarzy (RECENZJA)
5. Kevin Brooks - Candy
6. Nancy Werlin - Niemożliwe (RECENZJA)
7. Anastasia Hopcus - Nawiedzone miasteczko Shadow Hills (RECENZJA)
8. Damian Dibben - Nadciąga burza

A jak u Was prezentują się kwietniowe zdobycze?

piątek, 12 kwietnia 2013

(49). Nancy Werlin - Niemożliwe




Autor: Nancy Werlin
Tytuł: Niemożliwe
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Liczba stron: 360
Moja ocena: 3/10

Jesteś zbyt ładna! - krzyknęła. - Wolałabym, żebyś była brzydka! Brzydka!I nie oczekiwała od życia zbyt wiele! - Miranda opierała się o ogrodzenie i przez pięć minut krzyczała w stronę Lucy, z okropnym grymasem na twarzy. Machała też rękami, wykonując dziwny gest, jakby chciała ochlapać córkę lub rzucić na nią klątwę. - Oczekuj mniej! Oczekuj mniej!

Lucy odkrywa, że wiele pokoleń temu na kobiety w jej rodzinie rzucono klątwę. Muszą wypełnić trzy niemożliwe do wykonania zadania, aby nie popaść w szaleństwo z chwilą narodzin pierworodnej córki. Jak ma sobie z nimi poradzić, skoro wysiłki jej przodkiń spełzły na niczym? Na szczęście Lucy może liczyć na pomoc opiekuńczych rodziców zastępczych i Zacha, przyjaciela z dzieciństwa, z którym zaczyna ją łączyć coraz więcej. Ale czy miłość i wsparcie najbliższych wystarczą, by pokonać odwieczne zło?

Nastrojowa książka inspirowana staroangielską balladą "Targ w Scarborough" łączy w sobie tajemnicę, opowieść fantasy i romans.

Mam taki zwyczaj, że od razu po przeczytaniu książki nie potrafię napisać recenzji. Po zakończeniu lektury wciąż buzują we mnie emocje, bo niekiedy zakończenia potrafią naprawdę zaskakiwać i powodować ciągłe zastanawianie się nad kontynuacją albo jej brakiem. "Niemożliwe" jest wyjątkiem, będąc już w ponad połowie wiedziałam, co o niej napiszę i bynajmniej nie będzie to nic pozytywnego.
"(...) Myślałam o tym i doszłam do wniosku, że prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto rozumie, nawet wtedy, gdy nic nie rozumie."
Główna bohaterka to Lucy, która została adoptowana przez kochające się małżeństwo: Soledad i Leo. Życie dziewczyny jednak różni się od wielu innych adoptowanych dzieci, bowiem ona zna swoją biologiczną matkę, a nawet widuje ją od czasu do czasu. Miranda, bo tak właśnie ma na imię kobieta, która ją urodziła ma problemy psychiczne. Kiedy się pojawia, krzyczy na Lucy i podśpiewuje pod nosem tajemniczą balladę, którą i nastolatka zna, zresztą wszystkie dziewczyny z rodziny Scarborough mają za obowiązek jej poznania. Okazuje się, że ma to swoją przyczynę, a nad pokoleniem nastolatki krąży klątwa...
" - Wieczna miłość - odezwała się wyraźnie. - Wierzysz w nią? Ja nie. To pułapka."
"Niemożliwe" na pierwszy rzut oka może wydawać się kolejną mieszanką fantastyki z romansem i przeszkodami w tle i niestety, ale właśnie taka się okazała. Pospolita. Bez wyrazu. Akcja ciągnęła się niemiłosiernie długo, a główny katalizator, którym miał być wątek miłosny okazał się być całkowicie bez polotu. Chwilami odnosiłam wręcz wrażenie, iż autorka chciała po prostu urozmaicić nim swoją historię. Nancy Werlin nie zadbała o sedno fabuły, akcja błyskawicznie dążyła do rozwiązania, nie powodując nawet w czytelniku napięcia. Finał był do bólu przewidywalny, nie wywołał u mnie żadnych emocji, poza radością, że w końcu ukończyłam tę książkę z niemałym trudem.
Skoro więc akcja mnie zawodziła, liczyłam chociaż na bohaterów, z którymi mogę się utożsamić albo chociaż polubić, ale i tutaj musiałam przełknąć gorzkie rozczarowanie. Lucy Scarborough, straszliwie irytująca oraz Zach, który w zasadzie nie wniósł nic pozytywnego do tej lektury, poza faktem, że "był" i "ładnie wyglądał". Mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że niebrak mu było odwagi, bo stanał na wysokości zadania, jednak i to wydało mi się straszliwie naciągane.
"Dziewczę od mej klątwy nie uwolni się,
Szałwia, rozmaryn, tymianek i nać.
Dopóki nie wykona zadań trzech
 W pułapce mej miłości będzie trwać."
Mam wrażenie, że autorka mogła poprowadzić tę książkę w naprawdę ciekawy sposób, podobnie jak niektóre wątki rozwinąć inaczej. Niestety, ale skupiła się na wątku miłosnym, nie miałabym nic przeciwko, gdyby on ciekawił, interesował i zachęcał do czytania, czyli po prostu spełniał swoją rolę, zwyczajnie jednak tego nie robił. Skupiona na jednym, słabym wątku Nancy Werlin zapomniała chyba o rozbudowaniu opisów zadań wykonywanych przez główną bohaterkę, miałam wrażenie, iż działa to na zasadzie: "zaczęłam robić" i "zrobiłam", nie było w nich żadnej wyrazistości, trudności, wszystko wyszło po prostu na piękną bajeczkę... No właśnie, o czym? W zasadzie to o niczym, bo nic mnie w tej pozycji nie zachęciło, a zaznaczę, że nie podchodzę do takich książek sceptycznie, bo lubię je czytać i nawet pomimo negatywnych recenzji wolę sama się przekonać, tym razem jednak żałuję zmarnowanego czasu. Nie polecam.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:
CZYTAM FANTASTYKĘ, PARANORMAL ROMANCE.

czwartek, 11 kwietnia 2013

(48). Konrad Gonera - Przestrzeń samotności



 
Autor: Konrad Gonera
Tytuł: Przestrzeń samotności
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 264
Moja ocena: 8/10

Szczęście nie istnieje, gdy się nim nie dzielimy, niekiedy jednak nie mamy z kim go współdzielić.

Harry Ambrose, student literatury, za sprawą swojego przyjaciela Evana zostaje siłą wyrwany z marazmu, w którym tkwi od wielu lat. Zyskując nowych przyjaciół odnajduje na nowo siebie, a także poznaje tajemniczą dziewczynę o imieniu Esme, która staje się obiektem jego pożądania. Na Harry’ego spada niespodziewanie obowiązek opiekowania się małą dziewczynką o imieniu Pati, która dla niego samego staje się najważniejszą osobą w jego dotychczasowym życiu. Wszystko układa się idealnie do czasu, gdy bohaterowie, stojąc u progu realizacji swoich życiowych marzeń, powoli opuszczają dotychczasowe środowisko, pozostawiając niewygodną pustkę…

„Przestrzeń samotności” to powieść o przemijaniu i emocjach, które towarzyszą człowiekowi w odosobnieniu.

Osoby samotne, niestety, ale są postrzegane jako outsiderzy, żyją odizolowani od społeczeństwa, co często ma podłoże psychologiczne i nie jest ich winą. Są oni ofiarami błędnej interpretacji rówieśników, bowiem nawet będąc otoczonym przez rodzinę i przyjaciół można czuć się samotnym.
"(...) Uświadomiłem sobie, jak bardzo musi cierpieć, gdy niemal każdego dnia zderza się ze światem i wiszącym w powietrzu brakiem akceptacji, która jest powodem wartościowania i segregowania ludzi wedle absolutnie idiotycznych i nieprawdziwych przesłanek."
Główny bohater to Harry Ambrose, student literatury, który przez pracę swoich rodziców większość czasu spędza samotnie w domu. Żył on w swego rodzaju odosobnieniu, zmieniło się to jednak wtedy, gdy jego przyjaciel Evan zabrał go do Centrum Inicjatyw Młodzieżowych, z którym był on związany od lat. Chłopak poznaje tam grupę osób, z którymi połączyła go nić zrozumienia, stopniowo przeradzająca się w przyjaźń i wzajemne zaufanie. Dzięki nim został wyciągnięty z bańki, w której istniał przez większość swojej egzystencji. Został odciągnięty od codziennej monotonii.
"Dopóki zachowujemy subiektywność, sytuacja taka jest wręcz magiczna, ale nawet jeśli w końcu przejdzie przez filtr racjonalnego myślenia, nieco tracąc swój blask, to i tak dostrzegamy w tym często element wręcz mistyczny. Pozostając fałszywy, w naszym odczuciu wciąż będzie wzbudzał emocje napędzające do tego, aby dalej żyć i istnieć w zgodzie ze swoimi odczuciami, a nie obiektywnymi, wyblakłymi prawdami."
"Przestrzeń samotności" to opowieść nieprzeciętna, która wzrusza, a także ciekawi. Jest to książka bogata w refleksje nad rozmaitymi tematami, o samotności oraz egzysencji człowieka.
"Przestrzeń samotności, tkanka mojego istnienia, milcząca ostoja mojego szaleństwa."
Czytając "Przestrzeń samotności" nie da się odczuć, iż jest to debiut. Konrad Gonera wykreował wszystkie postaci z precyzją, każdemu przypisując ciekawy życiorys i zainteresowania. Połączył ze sobą grupę osób: Harry'ego, Evan'a, Julię, Nate'a i Esme oraz najmłodszą Pati, tworząc mieszankę przyjaciół, dzięki czemu każdy czytelnik może utożsamić się z bohaterem, który jest mu najbliższy. Przede wszystkim autor nie bał się poruszyć wątku depresji, która wciąż jest tematem tabu, pomimo tego że dotyka ona coraz większą część społeczeństwa. "Przestrzeń samotności" to debiut Konrada Gonery, a jeśli tak mają właśnie wyglądać debiuty, to jestem spokojna o polską literaturę. Serdecznie polecam!

środa, 10 kwietnia 2013

(47). Charlaine Harris - Martwy dla świata


 
Autor: Charlaine Harris
Tytuł: Martwy dla świata
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 320
Moja ocena: 7/10

Sookie ratuje półnagiego wampira z amnezją, nie wie jednak, że trafi w sam środek wojny, którą toczą między sobą czarownice, wilkołaki i wampiry! Sookie Stackhouse pracuje jako kelnerka w małomiasteczkowym pubie w Luizjanie. Jest ładna i dobrze wykonuje swoją pracę. Niestety, nierzadko bywa samotna i ma niewielu przyjaciół, ponieważ nie każdemu podoba się jej dar - dar telepatii. Zresztą, Sookie również niechętnie spotyka się ze zwykłymi mężczyznami, którym potrafi czytać w myślach.Woli towarzystwo wampirów, do umysłów których nie jest w stanie zajrzeć. Może właśnie z tego względu zabiera do domu półnagiego Erica... Eric nie pamięta zdarzeń z przeszłości i nie wie, kim jest, lecz Sookie go zna, tyle że... Kiedyś był potężnym, przerażającym luizjańskim szeryfem,a teraz - gdy cierpi na amnezję - zmienia się w słodkiego, wrażliwego, bezradnego przystojniaka, któremu dziewczyna nie potrafi odmówić pomocy ani.. swoich wdzięków. W trakcie prywatnego śledztwa Sookie odkrywa, że czarownica, która pozbawiła Erica pamięci, nastaje także na jego życie. Konflikt narasta, a stąd już prosta droga do potyczki, w której wampiry i wilkołaki zjednoczą się przeciwko groźnym czarownicom.

"Martwy dla świata" to już czwarta część przygód kelnerki i telepatki - Sookie Stackhouse. Życie dwudziestosześcioletniej kobiety skomplikowało się, gdy zakochała się ona w... wampirze Billu Comptonie. Od tamtej pory jej życie związane jest z wampirami, ze względu na swoje nietypowe umiejętności jest dla nich łakomym kąskiem i często zmuszana jest do wyświadczania im "przysług".
"Nie wkłada się ręki w ogień po raz drugi, jeśli za pierwszym razem człowiek się sparzył."
W czwartej części kelnerka nadal musi borykać się z konsekwencjami przyjaźni z wampirami, bowiem do Bon Temps przybywa kowen czarownic żądnych władzy nad wampirami. Niespodziewanie przystojny właściciel wampirzego klubu "Fangtasii" - Eric Northman traci pamięć, a Sookie ma za zadanie go ukrywać... Przyzwyczaiłam już się do tego, że nasza biedna Sookie Stackhouse jest łakomym kąskiem dla wampirów, zważywszy na jej nietypową umiejętność czytania w myślach, dlatego miłą odmianą był fakt, że w czwartej części robiła ona raczej za "wampirzą opiekunkę" pewnego wiekowego i seksownego wampira.
"I choć myślałam, że niemożliwe jest, żeby spać trzymając wampira za rękę, właśnie to robiłam."
 Charlaine Harris stworzyła świetną i przyjemną serię książek, która została zekranizowana i którą wprost uwielbiam! Dlatego mimo tego, że wiedziałam, co się zdarzy w "Martwym dla świata", to wciąż lekturę tę czytało mi się bardzo miło. Autorka przyzwyczaiła już nas do swojego prostego i płynnego stylu pisania, dzięki któremu opowieść pochłania się zadziwiająco szybko.
"O Boże, te oczy szczeniaczka w twarzy starożytnego wikinga mierzącego metr dziewięćdziesiąt pięć."
Podsumowując "Martwy dla świata" jest kontynuacją dobrą i przyjemną, podobnie jak jej poprzednicy i nie odstaje od nich poziomem. Za plus można uznać częstsze występowanie mojego ulubionego bohatera - Erica Northamana, za minus natomiast fakt, że przez całą książkę nie był sobą, czyli wampirem, którego wszyscy pokochali. Autorka skomplikowała życie Sookie Stackhouse z Ericem, dzięki czemu będzie mogła bez problemu rozwinąć ten wątek w kolejnych częściach. Wszystkim wiernym fanom "Czystej krwi" polecam kontynuację, a tym, którzy jeszcze nie mieli z nią przyjemności - zachęcam do przeczytania.


|CZYSTA KREW: MARTWY AŻ DO ZMROKU, U MARTWYCH W DALLAS, KLUB MARTWYCH, MARTWY DLA ŚWIATA, MARTWY JAK ZIMNY TRUP, DEFINITYWNIE MARTWY, WSZYSCY MARTWI RAZEM, GORZEJ NIŻ MARTWY, MARTWY I NIEOBECNY, DOTYK MARTWYCH, MARTWY W RODZINIE, MARTWY WRÓG, PUŁAPKA NA MARTWEGO, DEAD EVER AFTER|

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:
CZYTAM FANTASTYKĘ, PARANORMAL ROMANCE.

niedziela, 7 kwietnia 2013

(46). Dominik W. Rettinger - Brainman


 
Autor: Dominik W. Rettinger
Tytuł: Brainman
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 400
Moja ocena: 7/10

Mieszanka science-fiction spod znaku superbohaterów ze zjadliwą satyrą na współczesność. Książka z pogranicza literatury sctricte rozrywkowej z wątkiem romansowym oraz political fiction.

John i Nick są studentami na nowojorskim uniwersytecie. John jest zdemoralizowanym synem z upiornie bogatej rodziny oraz gwiazdą drużyny futbolowej. Bystry i oczytany Nick to typowy mózgowiec. Nauka nie sprawie mu problemu, ale, między innymi z racji wychowania, chłopak nie stara się być w centrum uwagi. Wszystko zmienia się w chwili, gdy Nick zakochuje się w posągowej Susan, dziewczynie Johna. Utraciwszy w jednej chwili zdolność myślenia oraz analizy, chłopak postanawia zdobyć zajętą już piękność i naraża się Nickowi. Żaden z nich nie podejrzewa, że ich walka zakończy się interwencją sił z kosmosu.

W jednej chwili obydwaj herosi zyskują nadnaturalne moce i zostają wplątani w trwającą od zarania dziejów walkę pomiędzy mieszkańcami planet O i Zet. Z natury łagodni O, których wybrankiem staje się Nick, starają się nie dopuścić, by dowódcy Zet dopadli i porwali Wielkiego Mistrza, który od wieków spoczywa w Rowie Mariańskim na małej i nieciekawej planecie… Co zrobią młodzi ludzie obdarowani przez los niezwykłymi zdolnościami? Nie trzeba długo czekać na pierwszy popis Johna. Pozbawiony skrupułów młodzieniec nagina do swej woli całe mocarstwa i przygotowuję Ziemię na przybycie władców Zet. Czy dobro może zwyciężyć w starciu z psychopatycznym przywódcą, który ma na muszce wielkich tego świata?

John Clondike i Nick Gowin różnią się od siebie jak ogień i woda. Pierwszy z nich jest gwiazdą sportu, a do celu idzie po trupach, natomiast drugi to nieśmiały student biologii i pasjonata nauki. Wspólnie dzielili miłość do jednej dziewczyny - pięknej i blondwłosej Susan Linsday, tym samym spowodowało to konflikt pomiędzy mężczyznami.
„Najmocniejsze uczucie to stan zakochania. Skutek uboczny potrzeby utrzymania gatunku.”
Mieszkańcy planety O to osobniki z natury spokojne i łagodne, które nie dążą do konfliku. Jeden z nich przebudził Nicka i przekazał mu energię brainlight. John natomiast został przebudzony przez żądnych władzy mieszkańców planety Zet. Obie strony prowadzął między sobą zaciętą wojnę.
"Oboje uśmiechnęli się bezradnie. Gowinowie byli małżeństwem zgodnym, kochającym się i z racji wrodzonej łagodności zupełnie bezradnym wobec swoich dzieci."
Nick Gowin jest studentem drugiego roku biologii Uniwersytetu Miejskiego Nowego Jorku. Ma on u swojego boku wierną przyjaciółkę, skrycie w nim zakochaną dziewiętnastoletnią Rosalindę Abramm.
Natomiast John Clondike junior to obiekt westchnień damskiej cześci społeczności uniwersytetu, a także miejscowa gwiazda sportu i sympatia Susan. Pomiędzy Nickiem a Johnem wybucha zawzięty konflikt o dziewczynę, który kończy się bójką. Pech chciał, że w ich kłótnię wmieszały się siły z kosmosu.
"Od roku Rosa spokojnie czekała, aż Nick wydorośleje na tyle, aby dostrzec jej przyjaźń i oddanie. Nagle pojawiła się Susan i umysł Nicka zachował się jak mózgownice całej reszty prymitywnych samców."
Na uwagę zasługuje świetny pomysł autora, mianowicie zestawienie dwóch różnych od siebie postaci. Na początku podzielenie bohaterów na dobrych i złych wydawało mi się pomysłem bardzo schematycznym i oklepanym, ale po dalszej lekturze zmieniłam zdanie. Z pozoru to John może wydawać się bardziej charyzmatyczną osobowością, ale jak się okazało, wcale tak nie jest, bowiem Nickowi również nie brak polotu.
" - Jak masz na imię? - spytała, świadoma jakie spustoszenie wywołuje w męskich głowach oraz jaką niechęć w damskich.
- Grrhh... - wydobyło się z gardła Gowina, próbującego odzyskać mowę. - Nick... jestem Nick - wykrztusił wreszcie.
- Wpadnij do klubu, Nick, jestem Nick."
Sięgając po "Brainman'a" nie wiedziałam dokładnie, czego się spodziewać. Fantastyka naukowa to gatunek, który do tej pory był mi całkowicie obcy i nieznany. Książka ta pomimo moich początkowych obiekcji, przypadła mi do gustu bardziej, niż mogłam sądzić. Dominik W. Rettinger przedstawił ciekawą wizję świata z bardzo rozwiniętą technologią. Wydaje się, że kosmici zostali już przerobieni na milion sposób, a tutaj autor miło mnie zaskoczył. Zestawienie dwóch, całkowicie innych od siebie bohaterów: nieśmiałego pasjonata nauki oraz popularnego sportowca, którzy zostają wmieszani w wojnę między mieszkańcami planety O a mieszkańcami planety Zet, również okazało się strzałem w dziesiątkę. Dominik W. Rettinger ma zgrabny, prosty styl pisania przez co lekturę tę czyta się bardzo płynnie i przyjemnie. Jedyne co mnie odrzuciło to zbyt obszerne opisy, miejscami to aż odechciewało mi się ich czytać. Pozycję tę polecam osobom, które są otwarte na spróbowanie czegoś nowego i odmiennego, bo "Brainman" właśnie taką książką jest.

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:
CZYTAM FANTASTYKĘ.

piątek, 5 kwietnia 2013

(45). Anastasia Hopcus - Nawiedzone miasteczko Shadow Hills




Autor: Anastasia Hopcus
Tytuł: Nawiedzone miasteczko Shadow Hills
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 352
Moja ocena: 8/10

Po tragicznej i tajemniczej śmierci siostry Ateny Persephonę Archer dręczą dziwaczne i przerażające sny... Dziewczyna czuje, że są w jakiś sposób związane z niedawną tragedią... Wie również, że podobne koszmary miała siostra. W pamiętniku Ateny odkrywa wzmiankę o miasteczku Shadow Hills. Postanawia przenieść się do tamtejszej szkoły - intuicja podpowiada jej, że tam kryje się rozwiązanie zagadki. Ale pytań tylko przybywa. Co wspólnego mają szkoła, tajemnicza epidemia, która przed wiekami zdziesiątkowała mieszkańców, oraz stary cmentarz? I jak to możliwe, że Persephona spotyka w Shadow Hills chłopaka, o którym śniła?

Dociekliwość dziewczyny i jej dążenie do rozwikłania zagadek przeszłości mogą ją zniszczyć...


Obecnie żaden fan gatunku paranormal romance nie może narzekać, bowiem takich książek jest już pełno. Tym bardziej naprawdę coraz ciężej jest znaleźć taką, która nas zachwyci i pochłonie na długie godziny oraz taką, która nie wykorzystuje przerabianego już na milion sposobów wątku wampira i wilkołaka.
"Nawet jeśli tak myślałam, w głębi ducha wiedziałam, że to nieprawda. Już sama godzina snu była interesująca. Trójka to magiczna cyfra: Święta Trójca, trzy klejnoty buddyzmu, piramidy."
Piętnastoletnią Persephonę „Phe” Archer dręczą dziwne, a zarazem przerażające sny, które pojawiają się w nocy o godzinie 3:33. Przypadek? Główna bohaterka nie była skłonna w niego wierzyć, tym bardziej, że kiedy odnalazła pamiętnik swojej zmarłej siostry - Ateny, dowiedziała się, iż ona również miewała takie same sny. Dociekliwość i determinacja zaprowadziły ją do tytułowego miasteczka Shadow Hills, gdzie zaczęła uczęszczać do nowej szkoły, Devenish.
"Symbol był teraz otoczony idealnym okręgiem. Cały znak odznaczał się zbyt dużą symetrią, żebym mogła go uważać za wysypkę, jednak nie byłam w stanie wymyślić innego powodu tych zmian na skórze."
Sny Persephony od początku mnie zaintrygowały i okazały się główną myślą przewodnią książki. Dziwne, niekiedy wręcz wprost wyjęte z horroru, a do tego przedstawiające przystojnego ciemnowłosego chłopaka. Kolejnym świetnym posunięciem autorki był fakt, że na biodrze dziewczyny zaczął pojawiać się tajemniczy symbol, który tylko spotęgował moją ciekawość. W mojej głowie rodziły się rozmaite pytania: "Skąd się wziął?" i "Czy ma związek ze snami?" Odpowiedzi na nie poznajemy w dalszej części lektury.
"Na zewnątrz wszystko wydało mi się cichsze, a jednak w jakiś sposób wyrazistsze niż kiedykolwiek przedtem. Opadłe liście mocniej szeleściły pod stopami, a promienie słońca świeciły jaśniej. Przy Zachu powoli się uspokajałam."
Dziewczyna dociera do Shadow Hills, poznaje towarzyskiego Grahama oraz zabawną Adriannę, a niedługo później chłopaka ze swojego snu. Zach jest dla niej prawdziwą tajemnicą, którą dziewczyna pragnie rozwikłać, odczuwa do niego niemalże magnetyczne przyciąganie. Dziwne zdarzenia, które dzieją się wokół Zacha wydają się tylko pogłębiać zainteresowanie Persephony.
"Pogładziłam symbol nieskończoności wygrawerowany na pasku srebra. Gdybyż to była lampa Aladyna! Mogłaby mi odpowiedzieć na wszystkie pytania."
Polubiłam Persephonę za jej niezwykłą dociekliwość, która nieraz umieściła ją w niebezpieczeństwie. Okazała się ona postacią, której prawda nie była straszna, bowiem niezależnie od konsekwencji pragnęła ją poznać. Potrafi czytelnika rozśmieszyć i zaciekawić. Bohaterom drugoplanowym również nie brak polotu. Anastasia Hopcus spisała się tutaj naprawdę świetnie, obdarzyłam sympatią każdego z nich.
"- Och, Zach...
- Co tam?
Pokazałam zdjęcia.
- A, to - westchnął. - Tak... To pole elektryczne.
- Zawsze wyglądasz na zdjęciach jak święty?"
Są książki, które czytam z wielkim zapałem i równie taką samą ekscytacją, ale niestety są też takie, których czytanie idzie mi niemiłosiernie opornie. "Nawiedzone miasteczko Shadow Hills" jest lekturą, która przeszła moje oczekiwania. Zostajemy błyskawicznie wciągnięci w dynamiczną akcję, a autorka ani na chwilę nie pozwala nam odetchnąć. W głównej mierze, to dlatego skończyłam ją bardzo szybko, wciągnięta przez wir wydarzeń. Świetnie zarysowani bohaterowie nie nudzą, przede wszystkim są wyraziści, a ich dialogi są przemyślane i ciekawe. Persephona to bohaterka, której nie da się nie lubić! Dociekliwa i odważna, która nieraz mnie rozbawiła. Sam wątek romantyczny również okazał się ciekawy, który czytałam z wielkim uśmiechem, bowiem starsza siostra Zacha bardzo utrudniała kontakty zakochanym. Rozczarowały mnie odniesienia do mitologii, które okazały się niewystarczające, a wręcz znikome! Sądziłam, że imiona Persephona i Atena mają jakieś nawiązanie, ale wcale tak nie jest. Mimo to "Nawiedzone miasteczko Shadow Hills" jest lekturą wartą uwagi. Nie okazała się przewidywalna, nudna i mdła, tylko intrygująca i wciągająca! Serdecznie polecam!

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

czwartek, 4 kwietnia 2013

(44). Kelly Keaton - Z ciemnością jej do twarzy



Autor: Kelly Keaton
Tytuł: Z ciemnością jej do twarzy
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 264
Moja ocena: 8/10

Mroczna i zmysłowa opowieść o potomkini Meduzy, pierwsza część cyklu Bogowie i potwory.

Ari zawsze czuła się inna. Ma długie srebrzyste włosy, których nie da się ściąć ani zafarbować. Zielone nienaturalnie przyciągające oczy. Niejasną przeszłość związaną z szaleństwem i samobójstwem matki. Jest wściekła, zbuntowana i za wszelką cenę chce dotrzeć do prawdy.

Próbując odkryć tajemnicę swojego pochodzenia, trafia do odmienionego, magicznego Nowego Orleanu, który po huraganie wykupiony został przez tajemnicze rodziny o potężnych wpływach. Miasto pełne jest dziwnych istot, wampirów, czarodziejów, hybryd... Na ich tle Ari wydaje się być zwykłą dziewczyną, a jednak to właśnie ona wzbudza największy lęk...
Prześladują ją zabójcy, wspiera przystojny i odważny pół-wampir Sebastian, a gdzieś na obrzeżach miasta i tajemnicy czai się złowroga bogini Atena, która zrobi wszystko, by ją dopaść.
Z ciemnością jej do twarzy łączy popularne wątki paranormalne z grecką mitologią, opowieścią o walce z przeznaczeniem. Niebezpieczeństwa, niezwykły klimat zrujnowanego miasta i porywająca historia miłosna sprawiają, że powieść czyta się jednym tchem.


"Z ciemnością jej do twarzy" jest jedną z tych książek, które wydają się wręcz idealne dla mnie! Nieprzeciętny tytuł, piękna, wręcz hipnotyzująca okładka oraz ciekawy opis skutecznie zachęciły mnie do jej przeczytania.
„Nie rób sobie nadziei, a nikt cię nie zrani. Nie ufaj i nie kochaj, a nikt cię nie zrani. Złam własne zasady.” 
Główna bohaterka, Aristanae poszukuje swojej biologicznej matki. Trop zaprowadził ją do Rocquemore, zakładu psychiatrycznego, gdzie dowiaduje się o samobójczej śmierci swojej rodzicielki. Pozostało jej po niej tylko pudełko z biżuterią oraz listem zaadresowanym do córki. Eleni, matka dziewczyny ostrzega ją przed Nowym Orleanem. Nastolatka jest zdezorientowana i zagubiona, pragnie poznać odpowiedzi na nurtujące ją pytania, nie ma pojęcia jednak jak niebezpieczna okaże się jej podróż.
"Sebastian zastygł. Wiedziałam, o czym myśli: że powinien po prostu wyjść, pozbyć się mnie i mojego niewyparzonego języka, i że tak byłoby dla niego lepiej."
Ari nie daje wiary słowom swojej matki - przecież jej nie znała, oddała ją, więc dlaczego nagle miałaby zacząć jej ufać? Dziewczyna wyrusza do Nowego Orleanu, który trzynaście lat temu spustoszyły wielkie huragany. Po tamtych wydarzeniach miejsce to nazwano "Nowym 2", a państwo nie mając możliwości pokrycia gigantycznych strat sprzedaje je dziewięciu bogatym rodzinom, które utworzyły sojusz o nazwie Novem. Miejsce to stało się idealną kryjówką dla wszelkich odmieńców, nieakceptowanych w społeczeństwie.
"Nawet mnie nie znasz! Nawet nie chcesz mnie poznać, więc dlaczego, do cholery, miałbyś mnie chronić?"
Główna bohaterka zostaje zaatakowana przez tajemniczego mężczyznę z obcym akcentem, dzięki lekcjom samoobrony, której uczyli ją jej przybrani rodzice - przeżywa. Przypadkiem poznaje Crank, która zgadza się zawieść ją do Nowego 2. Tam, w tym niegdyś pięknym, a teraz zrujnowanym miejscu poznaje przyjaciół, ale także i miłość.
"Jestem boginią wojny, dziecko. Nikogo się nie boję, bo nie mogę umrzeć. Jestem śmiercią, gdyż zabiłam boginię śmierci w jej własnym łóżku."
Odniesienia do mitologii nie pojawiają się w literaturze często, dlatego chętnie sięgam po taką odmianę. Autorka miała tutaj duże pole do manewru i świetnie to wykorzystała. Stworzyła fascynujący i niezwykle dopracowany świat. Kelly Keaton sprytnie wprowadziła nas w akcję, stopniowo budując napięcie, nie dając nam odetchnąć nawet na chwilę!
Kolejnym plusem "Z ciemnością jej do twarzy" są umiejętnie wykreowani bohaterowie. Aristanae pomimo swojego młodego wieku nie boi się odkrycia prawdy, nieważne jak druzgocąca okazałaby się być. Charyzmy nie brak również drugoplanowym postaciom, autorka bowiem zadbała, aby każde z nich miało interesujący życiorys.
"Dom zapierał dech w piersiach. Jasne, był ogromny i ładny, ale zdawał się ociekać emocjami. Smutkiem. Samotnością. Jak piękna dama pozostawiona na morzu szarości, zieleni i czerni, chroniona jedynie przez dębowe matrony w trupich szalach."
"Z ciemnością jej do twarzy" nie zawiodła moich oczekiwań. Autorka wykreowała fascynujący świat i umiejętnie połączyła go z mitologią. Książka wbrew pozorom wcale nie okazywała się przewidywalna, do samego wyjaśnienia nie miałam pojęcia, jaka to straszna tajemnica kryje się za rodziną głównej bohaterki. Wątek miłosny nie był w centralnym ośrodku akcji, bowiem zarysowano go delikatnie i subtelnie, co w kolejnych częściach z pewnością będzie bardziej rozwinięte. To wszystko złożyło się na to, że lekturę tę czytało się bardzo płynnie i przyjemnie. Jest to jedna z lepszych książek z wątkiem mitologicznym. Z niecierpliwością czekam na kolejną część!

Wyzwania, w których recenzja bierze udział:

środa, 3 kwietnia 2013

(43). Marta Dąbkowska - Sevile. Magia i Miłość



Autor: Marta Dąbkowska
Tytuł: Sevile. Magia i miłość
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 176
Moja ocena: 6/10

„SEVILE. Magia miłość” to paranormalny romans dla tych, którzy mają dość bezbronnych księżniczek ratowanych przez dzielnych rycerzy. Czas odwrócić historię i poznać nietypową kobietę, dbającą o życie nieporadnego mężczyzny.

Selena jest sevilem. Istotą z innego wymiaru wtrącającą się w życie ludzi. Zostaje jej powierzona odpowiedzialna misja – zniszczenie naukowca, który jest coraz bliżej prawdy i odkrycia tajemnicy sevili. Ciężko jest jednak zrealizować plan, gdy dostaje się ciało człowieka, którym nie umie się posługiwać. Dziewczyna, prócz nowych doznań i emocji, będzie musiała zmierzyć się z silnym uczuciem do swojego celu. Wie, że go kocha. Wie, że musi go zabić. Czy będzie umiała połączyć te dwie opcje?


Od początku zaintrygował mnie romans paranormalny o tytule "Sevile. Magia i miłość" autorstwa Marty Dąbkowskiej. Piękna okładka i intrygujący opis - czego chcieć więcej?
"Przeszłam przez długi oświetlony korytarz prowadzący do sali tronowej. Dookoła latały jakieś małe stworki i zewsząd dobiegał ich cichutki śpiew."
Główną bohaterką jest sevilka, zuchwała Selena. Istoty te mają za zadanie wtrącać się w życie śmiertelników. Selena otrzymuje od swojego władcy, Vincenta wymagające zadanie - ma powstrzymać rozwój badań naukowych dwudziestoośmioletniego Daniela Torresa, nieważne jest w jaki sposób to zrobi. Już wtedy wiedziała, że przysporzy jej ono wiele problemów, nie miała jednak pojęcia jak wiele... Selenę i Daniela niespodziewanie połączyło uczucie, komplikując tym samym zadanie sevilki, a Vincent nie należy do pobłażliwych władców...
"Sevile zamieszkują przestrzeń, której jeszcze nikomu nie udało się zobaczyć ani zbadać. To sfera między Niebem a Piekłem, tuż nad Ziemią. Z tej perspektywy możemy spokojnie obserwować poczynania ludzi. No i cóż poradzić, że czasem lubimy wtrącać się w człowiecze życie."
Księgarnie obecnie roją się od książek z gatunku paranormal romance, który zdecydowanie czyta mi się najprzyjemniej. Co zatem odróżnia tę książkę? Z pewnością jest to nieprzeciętny pomysł, sevilów w końcu do tej pory jeszcze nie było. Minusem tej lektury jest szybki, a niemalże błyskawiczny postęp akcji, nie pozwoliło to czytelnikowi na "wdrożenie" się w opowieść. "Sevile. Magia i miłość" uważam za udany debiut. Jest to przyjemna, lekka i niezobowiązująca książka na jeden wieczór.


Wyzwania, w których recenzja bierze udział:
CZYTAM FANTASTYKĘ, PARANORMAL ROMANCE.

wtorek, 2 kwietnia 2013

City of Bones

Hej! Widzieliście nowy zwiastun Miasta Kości? Wczoraj czekałam na niego cały dzień, a dopiero później okazało się, że będzie miał on premierę o 7pm. Taka ze mnie wierna fanka, że czekałam do 1 w nocy, a później obejrzałam ten trailer kilkanaście razy i dochodzę do wniosku, że film będzie epicki! Owszem, pozmieniali dużo, nawet bardzo, ale czy to takie ważne? Tego nie dało się uniknąć, przy ekranizacjach zawsze tak jest. Moje początkowe obiekcje znikły, teraz uważam, że cała obsada jest świetna.
Co sądzicie?
 

A tutaj poprzedni, który miał premierę w listopadzie ubiegłego roku:

I najnowsze plakaty:

Słyszałam, że dużo osób ma obiekcje w związku z wyglądem Clary i Jace'a. Ona nie ma ognistych włosów, on złotych oczu. Dla mnie to śmieszne - przecież to tylko wygląd!
Musiałam podzielić się z Wami moją ekscytacją. :D Miłego dnia! :)